
Ambivalentna
Użytkownik-
Postów
160 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Ambivalentna
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
Ambivalentna odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
paramparam no widzisz, a mnie psychiatra przepisał SSRI i wysłuchał gdy na wpół płakałam i opowiadałam swoją historię (do dziś mi wstyd, że się przed nim rozbeczałam. Tym bardziej, że on przystojniak, a ja potem z zapuchniętymi oczami :-D). On skierował mnie do psychologa a ona przeprowadziła szczegółowy wywiad i uznała t. grupową za najlepszą. Siedziałam u niej blisko 45 minut, u psychiatry 15 bo była kolejka i każdego trzeba było "zaliczyć". To go nie tłumaczy, jeśli decyduję się na ten zawód powinien zachować trochę taktu, a przede wszystkim nie mówić - nie da się pani pomóc. Dla mnie to brzmi, jakby nie miał kompetencji, a przede wszystkim empatii. Bardzo łatwo zniechęcić pacjenta do dalszego leczenia i prób, aby sobie pomóc. Często samo spotkanie się czy telefon do specjalisty - jak było u ciebie, mama umówiła wizytę - wiele kosztuję. To już u mnie na terapii grupowej znalazły się dwie stażystki, które niejednokrotnie wykazywały się ciekawymi uwagami i sugestiami, które mogłam przemyśleć. Widać, wkładały w to sporo energii i czasu. Mam wrażenie, że borderline jest ostatnio popularne. I wielu właśnie niekompetentnych specjalistów idzie na skróty i od razu stawia diagnozę bordera. Tym bardziej, że borderline dla mnie to całe spectrum zaburzeń, mieszanina wszystkiego po trochu. U mnie stwierdzono bordera, wcześniej było również gadanie o depresji. Tyle, że to ja najczęściej piszę pierwsza. I mam wrażenie, że mi bardziej zależy. Ale możliwe, że bije mi bo na odległość nie mogę wyczuć jak z nim jest naprawdę. Poza tym czuję, że mogłabym dziś wybuchnąć i powiedzieć mu coś niemiłego, albo zerwać znajomość. -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
Ambivalentna odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
paramparam - czyli psycholog skierował cię na indywidualną. Ja uczęszczałam jedynie na grupową więc nie mam wglądu jak to wygląda na terapii z samym psychoterapeutą. Ale skoro psycholog zaproponował ci taką to musiał mieć ku temu powody. Jest mnóstwo (więcej niż można się spodziewać) pseudo psychologów z rzędem dyplomów na ścianie w gabinecie, ale bez kompetencji i chęci, by NAPRAWDĘ pomóc choremu. Koleżanka miała "przyjemność" z psychologiem, który wykazywał większe zainteresowanie telefonem niż swoją pacjentką. Szkoda gadać. Jak właściwie natrafiłaś na poprzedniego nieszczęsnego psychologa? A na obecnego? Ja miałam szczęście do specjalistów, ale warto zasięgnąć opinii. Czy oprócz borderline stwierdzono u ciebie inne zaburzenia? Nie dostałam dziś od niego wiadomości i jak przypuszczam nic nie napiszę, a mnie ogarnia co raz większa furia. Gotuję się w środku! -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
Ambivalentna odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Jezuuu...nie umiem opanować złości! Nieuzasadnione wściekłość, gniew rozlewają się po całym mym ciele i powodują, że ręce mi się trzęsą a ja mam ochotę walnąć w coś i znów poczuć znajomy ból. Fizyczny. A wszystko to głupoty. Bo facet odpisał mi wczoraj zdawkowo, że dobrze się bawi i mój umysł już zaczyna podsuwać myśli - Nie jesteś dla niego ważna. Lepiej czuję się w towarzystwie innych osób. Jesteś beznadziejna. To związek na odległość więc to nie ułatwia sprawy, bo tęsknota za nim mnie czasami tak ch.olernie boli Przechodzę od - wszystko się dobrze skończy po - zerwij z nim, natychmiast. paramparam wiesz mniej więcej ile przyjdzie ci czekać? Ja też poszłam na terapie z NFZ i po pięciu miesiącach siedziałam na grupowej. To będzie twoje pierwsze czy kolejne podejście do terapii? Słyszałam, że autoanaliza bardziej szkodzi. Dochodzimy do niewłaściwych wniosków. Ale kiedy to, co mówi psychoterapeuta nijak pokrywa się z tym, co i jak się czuję próbuję znaleźć na wszystko własną odpowiedź. shira123 w jakim nurcie jest terapia? Grupowa czy indywidualna? Na czym właściwie polega twój problem jeśli idzie o związki. Shira123 myślę, że otaczanie się osobami z podobnymi zaburzeniami może mieć na ciebie jeszcze gorszy wpływ. Nie mówię, że masz przestać się z nimi spotykać, ale może na jakiś czas lepiej ograniczyć kontakty. W pewien pokręcony sposób jesteście razem w tej beznadziei. Pułapce bez wyjścia. Tyle, że każde pogłębia stan drugiego. Odczuwanie bólu i rozczarowań daję wam siłę, które ostatecznie okazuję się destrukcyjne. Oni również uczęszczają do psychoterapeuty/na terapie? lukrowana dobrze, że spotkałaś tak wyrozumiałego i cierpliwego faceta. Bo bądźmy szczerzy, niewielu z nich byłoby w stanie wytrzymać z borderem. Ale pewnie widzi, że walczysz z chorobą (piszesz, że nad sobą pracujesz). Udaję ci się czasem powściągnąć emocje i nie wywołać awantury? Co ci mówi psychoterapeuta na temat wszystkich twych lęków? Mnie czasami przeraża skrajność i moc uczuć i to, jakie mam myśli. Ta chęć by krzywdzić i zadać większy ból. Jeśli chodzi o agresje w stosunku do partnera...nie miałaś nigdy zachować autodestrukcyjnych? -
Spacer i pobyt w bibliotece
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
Ambivalentna odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Shira, możesz stworzyć rodzinę ale jak to bywa w przypadku bordera - mówię na podstawie własnej osoby i obserwacj - trzeba nad sobą pracować i przełamac lub zagłuszyć najsilniejsze leki. Moim była nieufność. I zaryzykowałam. Ale to pierwszy z wielu kroków naprzód. Uczeszczasz na terapie? paramparam , znam to uczucie. Nie ma niczego pośredniego. Albo całkowicie dobrze ale kompletna beznadzieja. Albo czarne albo białe. Miłość lub nienawiść. Próbowałaś terapi? Inaczej nie da się tego przepracować jak z pomocą psychoterapeuty. Ja wcześniej starałam się sama siebie "naprostować" i robiłam coś na kształt autoanalizy. Było tylko gorzej. Są pewne rzeczy, które wskaże specjalista bądź nam je podsunie abyśmy sami do nich doszli. Lukrowana - Zakładam że twój partner wie co to bordeline skoro tak o was i wasz związek walczy i się stara. Jeśli chodzi o zadanie cierpienia, mam podobnie. W zasadzie wobec osób które w jakimś stopniu są mi bliskie. Czasem myślę, że obcego człowieka nie skrzywdziłabym tak bardzo jak najbliższych mi sercu. Może dlatego bo border pragnie aby ktoś uczestniczyl w znanym mu cierpieniu. Taka głupia niezrozumiała wspólnota. Uważasz że terapia - nie wiem czy na nią uczeszczasz/łaś- pomogła ci w pewnym stopniu by panować nad sobą i przejawami krzywdy itp? Towarzyszą ci podobne lęki - Jeśli nie będę dość dobra/interesująca to mnie zostawi? -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
Ambivalentna odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Jak sobie radzicie w związkach? Czy wy również czasami prowokujecie sytuację kiedy to partner zastanawia sie czy wasza relacja jest warta wysiłku i czy jesteście ze sobą szczęśliwi? I żeby to on zdecydował o zerwaniu? Nie wiem skąd u mnie ta skłonność do odczuwania dramatów. Jakby konflikty i kłótnie miały mi udowodnić, że jemu na mnie zależy, a nie słowa i ciepło jakie od niego dostaję. Chcę zainsceniwowac zakończenie relacji żeby on się starał i przekonywał żebyśmy jednak byli razem, próbowali. Jakie to wszystko jest nienormalne. Czy border może tworzyć szczęśliwy zdrowy związek? -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Ambivalentna odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Chyba nie umiem docenić to co mam. Prędzej czy później chcę zniszczyć moje szansę i szczęście. A teraz znowu zastanawiam się czy nie stracić kogoś bliskiego. To głupie i niezrozumiałe...niszczyć coś pięknego -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE) cz.II
Ambivalentna odpowiedział(a) na Naemo temat w Zaburzenia osobowości
Broniłam się przed świadomością że mam bordeline. Nawet diagnoza po miesiącach terapii nie przekonywała mnie, pewnie dlatego bo brzmiało to jak wyrok. Ponadto dostrzegam u siebie symptomy z różnych zaburzeń osobowości - istna mieszanka wybuchowa ze mnie. Jeśli komuś udaję się z tym żyć jestem pełna podziwu. Z dnia na dzień opadam z sił, na nic nie mam ochoty, żadnego celu. W kierunku zawodowym tym bardziej, mam kilka pomysłów i niektóre z nich wydają się ciekawe ale gdy przychodzi czas aby się zaangażować i pracować, wycofuje się. Mam wrażenie iż nie posiadam dość umiejętności i jestem nie dość dobra żeby osiągnąć sukces. Boję się porażki chociaż wiem że należy brać takie prawdopodobieństwo. Innym razem działam na własną szkodę i nie daje sobie szansy by poprawić swój los. Świadomość to jedno, ale wdrażanie zmian to drugie. Albo góra albo dół, albo radość albo rozpacz. Huśtawki nastrojów mnie wykańczają. Boję się że stracę kogoś na kim mi zależy. Pierw narzekałam że nie mam nikogo teraz są we mnie impulsy by wszystko zniszczyć i siebie ukarać -
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
Ambivalentna odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Wszystko się sypie, powraca do starego "porządku". Byłam naiwna. Trzeba się samemu zabrać za działanie. Może i przegram życie, może będę na dnie, może mi się nie uda, ale zamiast płakać, jak niegdyś dam sobie szansę. Zacznę SAMA o wszystkim decydować, polegać tylko na sobie. Postawię wszystko na jedną kartę. Odsunę obecny mi strach od dzieciństwa i zaryzykuję. Bardzo możliwe, że stracę wszystkie pieniądze, jeśli mi się nie uda wyląduję pod mostem, ale ten jeden raz dam sobie szansę i spróbuję. -
rozmowa z życzliwą osobą
-
Dziś czuję wyjątkową tęsknotę i chęć aby się pociąć. Drapię się cały dzień po skórze jakbym pragnęła się dostać głębiej, do mięsa, kości. Wyobraźnia podsuwa mi obrazy o wiele bardziej drastyczne niż wcześniej - mogłabym sobie upierd***lić rękę, złamać, zmiażdżyć palce. Aż podniecenie bierze. I ta krew. Ból. I najlepsze, że nie jestem teraz zła czy smutna, może naszła mnie melancholia, nic więcej. Czuję się jak wypita. Zbyt długo chyba wytrzymałam trzeźwa, w tym przypadku od cięcia się. Artemizja - powoli mam dość tego etapu. Trwa o wiele za długo, jak dla mnie. Może nie jestem wystarczająco silna.
-
“Your worst enemy cannot harm you as much as your own unguarded thoughts.”
-
Muzyka, już dawno nie czerpałam takiej przyjemności z słuchania piosenek. Nawet te smutne wprowadzające mnie wcześniej w melancholie nie zburzyły dobrego humoru. Śpiewam - a raczej fałszuję ;-) - to jeden z objawów, świadczących, że lepiej ze mną.
-
Ja mam już opracowanych kilka scenariuszy, jak się skutecznie utopić, ale póki co nie miałam odwagi, aby wcielić je w życie. Ten strach, że mnie odratują trzymam mnie mocno. Zresztą, nie wiem czy ostatecznie miałabym tyle odwagi. Musiałabym to zrobić, kiedy jestem w największej rozpaczy i mam porządnie od*ebane. Nie zdecydowałabym się na powieszenie, ta metoda wydaję mi się najbrutalniejsza. Tak samo pocięcie żył, co zakrapia o ironie, bo miałam/mam ? problemy z samookaleczeniami i wydawałoby się to prawdopodobne.
-
atic - I tak utonięcie wydaję mi się najlepsze (jeśli można tak to nazwać). Nie wyobrażam sobie np., skoczyć pod pociąg, wziąć tabletki. Boję się głownie tego, że ktoś mógłby mnie uratować, albo wyszłabym z tego pokiereszowana na ciele albo byłabym warzywem. Ta świadomość właśnie mnie hamuję przed samobójstwem. Natomiast utoniecie wydaję się najpewniejsze.
-
Chyba wariuję, na pewno wariuję. Niemal trzy miesiące bez cięcia się (dzięki terapii) i obserwuję u siebie spadek energii, znowu apatia, chociaż nie przezywam starych lęków jak niegdyś. Smutek i chyba tęsknota za tym bólem. Wariuję. Czuję jakbym pozbawiła się czegoś ważnego. Czuję się winna. Nie umiem wypełnić tej pustki. Myślałam, że po terapii będzie lepiej tymczasem jest dziwnie, czuję się zagubiona bez cięcia. Chyba ta terapia zrobiła ze mnie większego psychola niż byłam wcześniej.
-
Mam podobnie. Kręcę się w kółko. Nie mam odwagi ze sobą skończyć ani podjąć prób żeby normalnie żyć. Znając moje "szczęście" dożyję późnej starości o ile wcześniej nie wyląduję w psychiatryku. Ostatnio fantazjuje, jakie to uczucie utopić się - chyba najlepsza forma samobójstwa dla mnie.
-
antylopa nie wiem czy jest czego zazdrościć. Pocięłam się wczoraj i dziś jest mi źle z tego powodu. Z poczucia winy i obrzydzenia do siebie najchętniej znowu bym się pocięła. Wszystko jest bez sensu. Cofnęłam się trzy kroki do tyłu. Nawet nie wiem kiedy samookaleczenia stały się przyjemnością. Wiem, że to chore, ale wtedy najwyraźniej zaciera się rozsądek na rzecz szaleństwa czy głupoty, jak kto woli.
-
Wróciło. I jest znacznie lepiej - znajome uczucie, które oddala wszystko. Choćby na chwilę. Przyjemność.
-
Czy tylko ja mam problem z wiadomościami PW? Dochodzą z dość dużym opóźnieniem
-
Dobrze gdybyś znalazła jakiś "środek zastępczy". To trudne, wiem. Sama czasem mam z tym problem, ale już od dłuższego czasu tego nie robię. Na pewno pomaga terapia. Czy leki? Do pewnego czasu wyrównywały moje chwiejne nastroję. Najgorsze, że autodestrukcja łatwo może przerodzić się w uzależnienie, najpierw zaczyna się od cięcia bo jest się wkurzonym, z czasem robi się to z byle jakiego powodu (dla nas istotnego) ; bo coś poszło nie po myśli choć można wszystko naprawić; bo pokłóciliśmy y się z koleżanką chociaż wystarczyłoby przemyśleć sprawę na spokojnie i wyjaśnić całą sytuację itd. Jeśli chodzi o obrzydzenie to naturalne, myślisz wtedy, przynajmniej tak jest w moim przypadku, że nie znalazłam innej alternatywy tylko oszpecić swoje ciało, że zamiast wybrnąć z tego stanu rozsądnie krzywdzisz samego siebie i na nowo powracają znajome uczucia, ponownie chcesz je zagłuszyć, tniesz się i kręcisz się w kółko. Ja mam dziś od po południa kiepski nastrój, nie bez powodu. I tak mam ochotę rozładować napięcie w znajomy sposób, ale walczę. Tnę się tylko, kiedy za bardzo mi odbija przy mieszanych stanach dwubiegunowości, nigdy więcej tego nie robię i nie robiłam. Pomaga opanować jednocześnie atakującą mnie manię i depresję. Wariuję w takich chwilach i muszę coś ze sobą zrobić, aby się przez przypadek nie zabić, bo kilkukrotnie nażarłam się leków i było mi obojętne, czy się obudzę, czy też nie. Ale to prawda, że chcesz zagłuszyć te uczucia, wyrzucić je z siebie poprzez ból fizyczny. Lepiej rzucać książkami. Co nie zmienia faktu, że wyrządzasz sobie krzywdę. Uciekasz od manii i depresji w zachowanie autodestrukcyjne. Czyli błędne koło, jedno zło zwalczasz drugim, które nagromadza złość i ujawniającą się na powrót podczas kolejnego cięcia się. Nie da się zagłuszyć przykrych/złych uczuć poprzez ból fizyczny (a przynajmniej na bardzo krótką chwilę). Upatrujemy nadzieję, że dzięki temu uwolnimy się od bólu psychicznego, tymczasem opóźniamy to, co nieuniknione. Pozostawiamy te wszystkie emocje i uczucia przykryte pod warstwą głupiej nadziei, później wstydu/obrzydzenia. Nie uwalniamy ich w zdrowy sposób, tylko tłamsimy w sobie. A one wychodzą, później łącza się z nowymi uczuciami i powstaję mieszanka wybuchowa. Nie, tylko nie książki. Ja w trakcie szału rzucałam wszystkim ale nie książkami, jeśli już to podręcznikami od znienawidzonych przedmiotów
-
Dopadło mnie dziś poczucie osamotnienia. Niby pragnę kontaktu z ludźmi, nowych znajomości, rozmowy, zwykłej obecności, chcę się zaangażować, ale najwyraźniej walczę sama ze sobą. Może to lęk przed odrzuceniem, bo w mojej głowie pojawiają się myśli; nie jesteś dość mądra, zabawna, rozrywkowa, błyskotliwa. Patrzę na rodziców i widzę jak rzadko spotykają się z kimkolwiek. Narzekają. Mówię, będę inna, ale najwyraźniej zmierzam w tym samym kierunku.