
ziomus0812
Użytkownik-
Postów
231 -
Dołączył
Treść opublikowana przez ziomus0812
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
MOJA KOBIETA I JEJ CÓRKA
ziomus0812 odpowiedział(a) na lodolamacz temat w Odpowiedzi i pytania do psychologa
Może ma fobię społeczną. Możesz też spojrzeć na to z jej strony. Pojawia się jakiś nowy facet mamy - przyszły ojczym, który chce ją zmienić. I nie chcesz jej zmienić, bo martwisz się o nią. Chcesz ją zmienić, bo przeszkadza Ci to, że masz więcej przez nią obowiązków. Ona jest dla Ciebie problemem, który przeszkadza, aby być w związku z jej mamą. -
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
Pisząc anorgazmia masz na myśli ją faktycznie, czy może chodzi o zerowy popęd seksualny? A wiesz jakie potrawy można jeść w 100% bezpiecznie, nie obawiając się nagromadzenia tyraminy? -
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
Skoro ostatnio nie zaglądasz na forum i nie przesiadujesz całymi dniami na nim, to chyba jest lepiej, nie? Jak oceniasz fenelzynę z innymi lekami, które brałeś? -
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
A poza tym, dokuczają Ci inne skutki uboczne? Jak oceniasz fenelzynę w porównaniu z innymi lekami? Zamierzasz zostać na fenelzynie? -
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
I jak tam samopoczucie na fenelzynie? -
Ty tak poważnie piszesz? Powtórzę jeszcze raz. Jeśli ktoś zaczyna się leczyć z powodu epizodów depresyjnych. Nigdy nie miał epoziodu maniakalnego. W trakcie farmakoterapii pojawia się epizod maniakalny. Po odstawieniu leków mania mija, ale pacjent wciąż ma epizody depresyjne. Później pacjent nie bierze już leków. Nigdy więcej nie występuje mania. Twoja diagnoza to CHAD?
-
Powiem coś o czym tutaj na forum nie pisałem. Otóż, gdy pierwszy raz brałem moklobemid, to pojawiła się ogromna akatyzja, niepokój ruchowy, płaczliwość, myśli samobójcze, gniew, nienawiść wobec świata i społeczeństwa, wrogość wobec otoczenia. Przez te kilka początkowych tygodni przepłakałem więcej niż przez chyba 10 ostatnich lat. Oczywiście przed leczeniem nie miałem myśli samobójczych, nie wiedziałem co to nienawiść, bo nigdy wcześniej jej nie odczuwałem. Na moklobemidzie pragnąłem się zabić, niestety pojawiło się również pragnienie zabijania innych ludzi. Znów przypomnę nigdy wcześniej nie miałem myśli samobójczych ani nie pragnąłem zabijać ludzi. Więc coś z tym lekami jednak jest nie tak. U większości ludzi są one w miarę bezpieczne. Ale u niektórych ludzi mogą szkodzić, wpływać destruktywnie. Więc dziś inaczej patrzę na wiadomości, gdy ktoś zrobił masakrę zabijając ludzi. Potem się okazuje, że ta osoba "leczyła" się psychiatrycznie. U ludzi pierwsza myśl pojawia się to: "no tak, wariat, skoro leczył się psychiatrycznie". Nikt się nie zastanawia, czy taka osoba byłaby zdolna do tego czynu, gdyby nie brała leków. Sporo z tego co karolink napisała to nie sa kompletne brednie, jak wiele osób stara się wmawiać. I znowu powtórze, bo DeathOfTheMotor neuron upiera się przy swoim. Jeśli ktoś przyszedł sie leczyć na depresję, a nie miał wcześniej epizodu maniakalnego, a dostał manii na lekach, to jest skutek uboczny leczenia, a nie "choroba się pogłebia", jak lubią gadać psychiatrzy. I ta osoba nie jest normalnie chora na CHAD
-
A benzodiazepiny na Ciebie działają? Na mnie działają i to dość dobrze. W moim przypadku problem leży raczej w "serotoninowych" antydepresantach. Esketamina to zupełnie inny mechanizm działania, więc jest jakaś tam nadzieja. Napewno większa niż kolejne "odgrzewane kotlety": duloksetyna, wortioksetyna itp. Nowe leki, ale cały czas "bazujące" na TLPD
-
Liczę na to, że esketamina zostanie zarejestrowana i będzie również pomocna w nerwicach, fobiach. Poza tym gdzieś cały czas myślę o fenelzynie. Warto byłoby spróbować. Szkoda, że tak trudno ją dostać.
-
Leczę się 7 lat. Wiem coś o tym. Sam dużo się nacierpiałem na lekach. Ogromne pobudzenie, niepokój, akatyzja, nasilenie lęków, pojawienie się natręctw itp. Mimo tego wszystkiego były / są momenty, kiedy czułem się lepiej niż normalnie bez leków.
-
Mi niewiele pomagają. Sporo też się na nich nacierpiałem.
-
Co do tego, że psychiatrzy bardzo lubią przypisywać skutki uboczne leków, pogłębieniu choroby itp. to z tym spotkałem się pare razy. Wydaje mi się, że to dość powszechne zjawisko w ich profesji. Tak samo niektórzy bardzo chętnie "leczyli" by te skutki uboczne kolejnymi lekami. Epizod maniakalny, który wystąpił w czasie leczenia, a który nigdy wcześniej nie wystapił u pacjenta, to klasyczny tego przykład. Wtedy pacjent dość często dostaje etykietkę CHAD i zaczyna się wtedy leczyć na to.
-
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
A hydroksyzyna? -
Możliwe, że tak jest. Można wypróbować i 30 leków, różnych miksów i nie mieć większej poprawy,. Nie ma co bagatelizować problemów. Jeśli Ci pomogały wizyty u psychologa, to chodź do Niego. Jak nie do tego, to do innego.
-
Podobnie myślałem, że u mnie problemem są same lęki, fobie, napiecie. Dziś jednak widzę, że problem leży głębiej. Na poszerzenie dostrzegania problemu pomogły w dużej mierze leki. Te zmiany emocjonalne, jakie we mnie zachodziły. Choćby zaczałem dostrzegać, że mam bardzo "rozjechaną" przestrzeń osobistą. Kiedy biorę leki, to ta przestrzeń osobista "funkcjonuje" czasami lepiej, nie jest tak rozjechana i wtedy nie czuję się już tak źle wśród ludzi, w miejscach publicznych. Oprócz tego czasami jestem mniej "zdziczały", odczuwam samotność (normalnie w ogóle jej nie odczuwałem, wręcz lubiłem przebywać sam). Co prawda nie jest to zbyt przyjemne uczucie, ale jest to uczucie "społeczne". Dzięki temu nie czuję się taki wyobcowany, nie czuję się jak kosmita, gdy chodzę po mieście, dzięki czemu nie jestem już taki spięty i przestraszony. Więc u mnie to nie tylko była wina "nadaktywnego ośrodka lęku", ale również źle działających mechanizmów obronnych, braku "społecznych emocji". Co do leków, to nie wiem jaki masz staż. Z Twoich postów wyczytałem tylko, że brałeś klomipraminę i trochę Ci pomagała. U mnie cuda zdziałał na chwilę sulpiryd 50mg. Potem już było "sinusoidalnie" - raz lepiej, raz gorzej.
-
DeathOfTheMotor neuron: Chyba nie czujesz się najlepiej na fenelzynie, skoro tak się zachwowujesz na forum.
-
Tak, to klasyka nerwicy. Wiem jak się czujesz, również przeżywałem katusze. A teraz jest u mnie troszkę lepiej (raz lepiej raz gorzej - trochę tak sinusoidalnie :D) Mówisz, że udało Ci się uporać z poprzednim problemem (lęk przed choroba i śmiercią). Ale tak naprawdę, widocznie podłoże tego napięcia pozostało. Bo pojawiło się kolejno natręctwo. Więc problem leży gdzieś głębiej. Jeśli obecna psycholog nie chce / nie potrafi Ci pomóc to może warto pójść do innej, zapisać się na terapię. Sam mimo, że nie bardzo wierzę w terapię (zwłaszcza u siebie :D), to jednak innych wysyłam, bo zawsze lepiej tego spróbować, bo niektórym nawet efekt placebo terapii pomoże. A leki problemu nie rozwiążą. Co prawda mogą zniknąć objawy. Ale jak odstawisz leki, to jest duże prawdopodobieństwo, że wszystko wróci w takiej samej formie, albo pod formą innych natręctw. A co do orientacji, to według mnie też zdecydowana większość zależy od spraw biologicznych. Ale istnieją czynniki środowiskowe, które mogą wpłynąć na zmianę. Choćby wychowywanie się w patologicznej rodzinie czy przeżycie jakiejś traumy w dzieciństwie, co spowoduje lęki, fobie, nerwicę, depresję, niskie poczucie właśnej wartości w okresie młodzieńczym. Co z kolei przełoży się rownież na aferę seksualną.
-
Ja się z kolei czuję dyskyminowany, bo według większości psychiatrów, terapeutów moja nerwica, fobia społeczna, lęki to wszystko wina mojej rodziny, wychowania, zdarzeń losowych itp. Nie ma mowy o jakimś biologicznej skłonności. Według nich wszystko da się naprostować rozmówkami przy kawie / herbacie z terapeutą To tak piszę pół serio. Skoro uważa się, że homoseksualizm ma podłoże genetyczne, biologiczne, to dlaczego ABSOLUTNIE nie wolno tak mówić w przypadku nerwic? To jest traktowane właśnie jak myślozbrodnia. Oczywiście wiem, że chodzi trochę o to, że jak się będzie myślało, że coś jest genetyczne, to traktuje się jak wyrok. I takie coś utrudnia psychoterapię. Ale jeśli te zaburzenia nerwicowe faktycznie w dużej mierze mają podkład biologiczny i psychoterapia nic nie daje, to i tak nie można dokonać myślozbrodni. A co do tych natręctw, to też miałem etap w życiu (17-19 lat), gdy były szczególnie silne. Najsilniejsze były wtedy, gdy byłem najbardziej znerwicowany, przestraszony, zestresowany, gdy udczuwałem piekło na ziemi. I nie uważam, że były to tylko oderwane myśli, niemające głębszego podłoża. Po prostu wtedy w kontaktach z ludźmi, życiu w społeczeństwie dominował: strach, wstyd, zażenowanie. Gdzieś głęboko musiałem czuć się gorszy od innych, ale nie przechodziło to do innych części umysłu, bo żyłem w moim wykreowanym, świecie, w którym byłem pewny siebie, nie oczuwałem strachu. Całymi dniami sobie coś wyobrażałem, fantazjowałem, jak zachowuje się w sytuacjach z ludźmi. I według tego świata miałem duże poczucie wartości. A te natręctwa, były powiązane z niskim poczuciem wartości, utratą godności, honoru, gdy nie potrafiłem obronić się przed psychiczną dominacją innych ludzi. W sumie to trochę kminiłem nad tym, czym jest homoseksualizm. I według mnie (w moim przypadku mógłbybyć) jest elementem ewolucyjnym. Powoduje on, że ludzie m. in. z problemami psychicznymi, z niskim poczuciem wartości nie rozmnażają się. Mówiąc brutalnie (tak jakbyśmy oglądali jakieś zwierzęta i opisywali z naukowego punktu widzenia) osobniki takie posiadają słabe geny i nie powinny się rozmnażać według samej natury. To jest 1. teoria i tylko odpowiada za część wystepującego homoseksualizmu. Bo z drugiej strony są osoby homoseksualne, którym całkiem dobrze się powodzi, nie wydaja się mieć problemów psychicznych i najważniejsze dobrze się czują ze swoją orientacją. Kiedyś czytałem statystyki wg. których osoby homoseksualne częśiej cierpią na zaburzenia psychiczne, mają depresję, niskie poczucie właśnej wartości. Więc coś w tym jednak może być W sumie, jak to pisałem, to się obawiałem, że zaraz moga się zlecieć bojownicy, którym może się nie podobać co napisałem. To co napisałem, niestety nie jest poprawne politycznie, ale podobno w Polsce mamy wolność wypowiedzi, nie?
-
No widać, że jest to typowo nerwicowe. Sam piszesz, że bałeś się bardzo śmierci wskutek jakiejś choroby. Przeszło Ci jedno. Ale widocznie napięcie wewnątrz zostało. I teraz ujawniło się jako lęki, natręctwa przed homoseksualizme. Jeśli pomogła Ci wizyta u psychologa, to idź znowu do niego.
-
I po co ten atak? Michu3 zwierza się ze swoich lęków, obsesji i jest atakowany za światopogląd.
-
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
Na samym koncu mojej wypowiedzi zrobiłem "literówkę". Miało być nerwica. Bo objawy depresyjne mam czasami tylko na lekach. Czytałem wypowiedzi, że jest badanie, które wykazało dysfunkcję receptora D2 u osób z SAD. Biorąc pod uwagę moje doświadczenia, to jak momentami czułem się na moklobemidzie i sulpirydzie, to ma sens Dwa leki z zupełnie różnej grupy, na inne zaburzenia psychiczne, ale wpływające na wzrost ilości dopaminy (moklobemid) i blokadę (?) receptorów dopaminergicznych (sulpiryd). -
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
Lekarze mają pomysły, to może: escitalopram, duloksetyna, fluoksetyna, escitalopram, lamotrygina, pregabalina, trazodon, hydroksyzyna. Czyli nic nadzwyczajnego. Mozliwość, że na jednym z tych leków będzie lepiej niż na paroksetynie (+ sulpiryd / amisulpryd) jest niewielka. Natomiast to, że będę przeżywał katorgi, schodząc, wchodząc na kolejne antydepresanty jest bardzo duża. Już to przerabiałem na wielu lekach. Natomiast, na takiej fenelzynie też jest duża szansa, że będę musiał pocierpieć, ale przynajmniej jest rownież duża szansa, że będzie lepiej niż jest (jeśli kiedykolwiek uda mi się ją zdobyć). Ja mam wrażenie, że działanie na GABA jak przeciwlękowe jest "przereklamowane" przez benzodiazepiny. Benzo działają jakoś bardzo specyficznie na receptory benzodiazepinowe i naprawdę są bardzo dobre na lęki. Natomiast wiele osób myśli (sam tak myślałem :D), że coś co ma wspólnego z GABA to musi działać przeciwlękowo. Kiedyś przeczytałem, że fajnie by było, gdyby istniał inhibitor wychwytu zwrotnego GABA. I taki lek istnieje. Niestety, ale chyba nie ma jakiegoś większego wpływu na leczenie lęków, bo nie został zarejestrowany. Ogólnie, to ja normalnie bez leków mam bardzo dużo motywacji, dużo energii. Ale niestety to jest taka trochę chora ambicja i energia pełna strachu. Na moklobemidzie podobało mi się to, że byłem bardzo odważny, wzrosła odporność na stres, całkowicie minęła depresja i w ogóle przez chwilę to była remisja -
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
Trzeba poczekać, dać czas. Oczywiście, jeśli nie jest jakoś tragicznie, to trzeba poczekać. -
FENELZYNA (Nardil, Nardelzine) !Niedostępny w PL!
ziomus0812 odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Leki przeciwdepresyjne
Zauważ, że było 6 pacjentów w samych latach 2008-2009. Więc przez 10 lat może nazbierało się z kilkadziesiąt osób Ta właściwość (inhibicja gabaaminotransferazy) jest unikalna nawet na tle innych IMAO? Dwa lata temu brałem kwas walproinowy z paroksetyną. Co prawda małą dawkę - ledwie 300mg. Był moment, że nastąpiła poprawa pod względem niepokoju i lęków sytuacyjnych. Ale później raczej to minęło i nie widziałem większego sensu brania kwasu walproinowego. Z resztą wtedy też skończyła się ochrona patentowa pregabaliny, lekarz zaproponował leczenie nią. A pozatym ta poprawa nastapiła po odstawieniu amisulkprydu, więc wydaje mi się, że właśnie to wpłyneło na ta poprawę, W większości opinii bupropion jest odradzany, jeśli ktoś ma nerwicę / lęki. Mówi się, że jest dobry na depresję z zahamowaniem psychoruchowym, ale nie dla osób z nerwicą. Ale z drugiej strony bupropion jest chyba czasami stosowany w ADHD. A jak wiadomo w ADHD stosowane są stymulanty i działają one raczej wyciszającą, uspokajająco (wbrew temu, co może się wydawać). Więc zastanawiałem się, że może jest jakaś szansa, że bupropion zadziała wręcz odwrotnie niż na większość osób - czyli uspokajająco. Ale według mnie szansa jest bardzo niewielka, a ryzyko, że będę znowu strasznie cierpiał jest bardzo duże. Natomiast szansa, że taka fenelzyna mi pomoże, wg mnie jest bardzo duża. Ale istnieje też spore ryzyko, że na wejściu będę tak ryczał, miał myśli samobójcze, że się zabije Dla mnie to też rozwiązanie problemu, oczywiście jeśli próba się powiedzie i nie zostanę kaleką. Życie to tylko etap, każdy kiedyś umrze. Jeśli mogę przezyć też życie nie cierpiąc, to OK, chcę żyć. Ale jeśli mam cierpieć i tylko żyć na siłę, to nie ma sensu. Do moklobemidu nie chcę już wracać, bo próbowałem go 4 razy. I tylko za pierwszym razem nastapiła bardzo dużo poprawa poprzedzona płaczem, myślami sambójczymi, gniewiem, nienawiścią, wrogością wobec otoczenia. Za drugim i trzecim razem wystepowały głównie negatywne emocje. a czwartym nie było ani dużej poprawy, ani też strasznie źle, ale moklobemid przestał działać po 2-3 miesiącach. Więc właśnie nie chcę wracać do moklobemidu ze względu na to, że bardzo często jego działanie szybko zanika. Natomiast w tych starszych IMAO raczej tak nie jest. Czytałem komentarze, że ktoś bierze fenelzyne 20 lat. Natomiast w przypadku moklobemidu nigdzie nie znalazłem opinii, że ktoś przyjmuje ten lek chociaż kilka lat. Działanie sulpirydu trochę przypomina moklobemid, ale bez tych negatywnych emocji. Momentami odczuwam taką lekkość, wolność, swobodę. Mam wrażenie, że moje problemy się cofnęły, wzrosła odporność na stres. Więc sulpirydowi (neuroleptyk) jest bliżej do działania moklobemidowi niż paroksetynie, które obydwa sa antydepresantami. Więc zmiast wracać do moklobemidu, wolę co jakiś czas odstawić sulpiryd (lub amisulpryd) i potem do niego powrócić, ze względu na zanik działania. W przeciwieństwie do moklobemidu, wejście na sulpiryd jest prawie bezbolesne. Te pozytywne emocje na sulpirydzie sa chwilowe, dość szybko mijają, ale sa dość silne i widzę, że czuję się tak dzięki sulpirydowi. Dlatego tak często do niego wracam. Natomiast w innych lekach (np. kwas walproinowy) nie odczuwam, nie widzę w tych lekach coś co by mi pomagało.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8