Purpurowy

Może coś się ruszy wreszcie.

Dziękuję. I jeszcze mundur dostałem.

Ḍryāgan, cześć.

Dziękuję, aczkolwiek jeśli już jesteśmy przy temacie telewizji, to oglądam tylko TVP ABC.

Co do telewizorów to nie wiem, aż się jutro kogoś na miejscu zapytam, bo też mnie to ciekawi. Na razie na pewno mam wyjazdy w piątek, a następny w niedzielę, ale te osoby co tam pracowały to mówią że nie jest źle, da się wytrzymać. Najgorsze dla nich to był fakt, że praca jest w nocy, spać się chce itp, co w moim przypadku nie ma tak wielkiego znaczenia.

No właśnie... spróbuj żyć i nie kombinować.

W firmie, dokładnie Technicolor, praca polega na pakowaniu płyt DVD. No przecie uczciwie tej pracy nie dostałem, nie? Po znajomości mi ktoś załatwił, pisałem przecież.

Jutro o 19:30 odjazd, 22:00 planowany początek pracy.

Dziękuję.

Plus praca w godzinach nocnych, co w moim przypadku jest bardzo ważne.

Wiesz co, w wawie też próbowałem wielokrotnie, ale... no średnio mi to wyszło. Tutaj odjeżdża autokar do Piaseczna i wiezie prosto do firmy. Czyli dojazd zapewniony.

Dokładnie w Piasecznie, czyli no dosyć daleko ode mnie, no ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, tym bardziej że przez te kilka lat poszukiwań czegokolwiek w okolicy nie udało mi się nic znaleźć.

Wkładanie płyt DVD do pudełek itp. Ile km od domu ta praca to nawet nie piszę, bo to oczywiste.

Wreszcie udało mi się znaleźć normalną, ludzką pracę.

A dziękuję.

cyklopka, również trzymam kciuki żeby jutro na rozmowie Ci się powiodło. U mnie ktoś wreszcie się zlitował i mi załatwił pracę. Dzisiaj byłem na rozmowie, podpisałem umowę, dostałem mundur (czarna koszulka z logo firmy) i jutro pierwszy dzień (noc właściwie) pracy.

Ja tam już mogę to zrobić. W każdym innym z resztą też.

Muszę przyznać że bardzo mi się podoba ten tok rozumowania. A do tego jest bardzo trafny.

Idę wziąć ten nowy szajs na sen (sympramol) chociaż prawdę powiedziawszy mam gdzieś czy zadziała czy nie. Dobranoc.

I tu się właśnie zaczyna problem. Żeby to było tak że nie zawsze wychodzi, to jakoś bym przebolał. Raz na 10 razy by wyszło to chociaż ten jeden sukces dawałby mi nadzieję że cokolwiek może się udać. Ale tutaj jest nigdy nie wychodzi. I już nawet nie mówię z tą pracą, walić to. W żadnej sferze życia.

Szkoda w ogóle strzępić ryja, już tyle razy nie wyszło, że po prostu szkoda próbować. Ale nie, ja jak debil znowu spróbuję, znowu się nie uda i znowu dramat że nie wyszło. I tak w kółko.

Przykłady co mi się uczciwie nie udało, czy przykłady co mi się nieuczciwie udało? Tego drugiego na pewno Ci publicznie nie napiszę, bo się nie ma czym chwalić.

Zawsze kiedy coś mi nie wyjdzie, mówię że już nigdy nie kiwnę palcem żeby cokolwiek uczciwie osiągnąć, bo to i tak nigdy nic nie daje. A potem znowu próbuję coś uczciwie osiągnąć... i znowu nie wychodzi. I tak w kółko. Ale jak spróbuję zrobić coś nieuczciwie, to od razu wychodzi.

He he, najwyżej pójdę w ślady braciszka, bo naprawdę już innej opcji nie widzę.

Złapał mnie regularny dół, jak to się zdarza co jakiś czas. Później jak już zelżał to próbowałem sobie znaleźć jakąś uczciwą, legalną pracę. Oczywiście skończyło się tak jak zwykle i po raz kolejny wyszło że uczciwie nic nie osiągnę.