Jeden kazał mi się kłaść na materacu , zamykać oczy i wyobrażać sobie że idę przez las- jako forma radzenia sobie ze stresem. Nie wiem na kogo bym wyszła gdybym odwaliła coś takiego w pracy.
Druga przepisywała mi leki z góry na pół roku , i miałam tylko przychodzić by mówić jak się po nich czuję , nie chciała abym do niej dzwoniła.
Dzielił nas spory kilometraż .
Trzecia nie wiedziała co mi jest , powiedziała że albo pierwsze stadium CHAD albo zaburzenia osobowości , - stwierdziła to po godzinie rozmowy, patrząc przy tym na mnie jak na debilkę , i zaleciła położyć się do szpitala psychiatrycznego na obserwację.
Miałam spróbować jeszcze terapii przez internet....ale nie wiem czy warto,czy znów się nie sparzę .
Ponoć między pacjentem a lekarzem, powinna zaistnieć swego rodzaju chemia,... a może to tylko porzekadło.