Skocz do zawartości
Nerwica.com

SrebrnaSowa

Użytkownik
  • Postów

    3 000
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez SrebrnaSowa

  1. taka dygresja do tematu... co to są za skróty ? "F 60.3 F 50.3 F 41.0 " i jeszcze F60 . 6 ?
  2. Blah ! TY ! Kiedy masz tą terapię online ? Bo jo czekom i czekom.. ^^
  3. cały dzień miałam pozytywne nastawienie - po tabletkach co prawda ale ->wyspana!,rano slońce wpada przez okno ,zapowiadał sie leniwy dzień...poszłam na jazdy,i tak sie zestresowałam jazdami...i tym że robię błedy a instruktor dał dziśostro po hamulcach ( chyba z nerwow) że sie poryczałam w auie....ale wiocha!!! I to juz drugi raz...jak nie jestem czerwona jak burak bo mi na światłach zgaśnie to rycze jak bóbr,jakie to irytujące!!!! Wskoczyłam do domu tylko po karte...i ruszyłam na terapeutyczne zakupy...wcześniej połknęłam 3 pramolane,ledwo wrociam ze sklepu padłam na łóżko....właśnie wstałam ale humor został parszywy.....
  4. Magnolio, zadowoliła mnie Twoja odpowiedź. Nie wiem po prostu o co tyle szumu , nie pojmuję szufladkowania kryteriami wieku. Można mieć 22 lata i przeżyć masę , przejść tysiące szlaków i mieć zmarszczki na duszy, tak jak i mieć 30 lat i nie przeżyć nic. Co do Autorki, nie wiem co w życiu przeszłaś że tak dobiło Cię ostatnie przejście, ale pomyśl sobie tak - jeśli spotka się " tego jedynego" to nie pozwolicie sobie odejść , ani TY jemu , ani on Tobie. Także to chyba nie było do końca tak jak to widziałaś.... Po drugie, życie to można budować każdego dnia od nowa.... tyle ile masz sił tyle razy możesz ... Głupie porównanie wiem... ale kłapouchy po każdym podmuchu wiatru stawiał na nowo swój szałas. Nie poddawaj się , postaraj się dojrzeć wszędzie promienie słońca ,a kiedy wiatr wieje Ci w oczy , odwróć się Pozdrawiam :)
  5. Ja się do obrazków nie przyczepiam. Wręcz przeciwnie. Chcialem je umieścić w ksiązce. Ale było już za późno na edycję. Planuje nawet w przypływie zajoba powiesić sobie któreś z tych dzieł u siebie na ścianie. Idealnie oddają klimaty, które mnie trapią, a których nie potrafię nijak poza słowem pisanym zobrazować. Co do wojny. Ja żyję od impulsu do impulsu. Wojennego wariactwa nie trzeba wytrzymywać. Wojenne wariactwo trzeba kreować. Zdaję sobie sprawę, że byłaby to bardzo krótkotrwała przyjemność. Aż do momentu ustąpienia pierdolca i zastąpienia go ponowną depresją i lękiem. Lecz te chwile mistycznego uniesienia wywołanego bezkompromisowym czynieniem okropieństw są warte każdych konsekwencji. Mistyczne uniesienie ? O kurcze. Dla mnie byłby to przeciwny kierunek. Na prawdę potrafiłbyś zabijać ? I czerpać z tego uniesienie / satysfakcję ?Równocześnie oglądając jak giną " Twoi" ? Tyle krwi, flaków, bólu.... zniósł byś to ?
  6. Intel , skoro więc to taka trochę walka z wiatrakami... to po co przyczepiać się do obrazków. Nie patrzmy na pokrzywione twarze....a na symbole które się za nimi kryją . Zresztą Depakiniarz ładnie je opisał. Ty ! Kiniarz, rysuj dalej , ja tam chętnie będę się przyglądać :)) Na prawdę chciałbyś zwariować akurat w ten sposób? Potrafiłbyś wytrzymać takie wojenne wariactwo ? Intel...
  7. Magnolia , mam małe pytanko.... czy w 8 lat można przeżyć tyle samo co w rok ?
  8. Nie przypinałabym tak łatwo tych rysunków do jakichś symptomów choroby. Jedni mają wyobraźnię nie od parady ( co częste jest przekleństwem ) inni mają zmysł estetyczny albo obliczają działania matematyczne w głowie . Czasem jedno wyklucza drugie albo i nie. Każdy jest inny... a czy tymi obrazkami komuś /sobie szkodzi ?? Lepiej że to z niego wyłazi... bo z tłamszonych / kondensowanych rzeczy ... nic dobrego nie wychodzi. Chyba że ktoś lubi wybuchowe niespodzianki. Zaczęłabym się martwić kiedy ten klimat z obrazków utrzymywałby się u Ciebie zbyt długo....
  9. Piękny ! Głęboki i prawdziwy ! Mnie się podoba .
  10. Cześć , Patrząc na auto mam wrażenie że zaraz we mnie uderzy, patrząc na drzewo że zaraz na mnie spadnie , patrząc na człowieka że - zaraz mnie zabije. Taki lęk . ... Miałam tak całkiem niedawno, kiedy intensywność przybierała na sile , było to bardzo uciążliwe . Zwłaszcza że wtedy każdy kto ze mną przebywał zaczynał patrzeć się jak na idiotkę - bo chyba w sumie tak się zachowywałam - nerwowo , robiąc uniki przed czymś czego nie ma... Wtedy ktoś powiedział " co się tak boisz masz coś na sumieniu "... Wzięłam sobie to do serca.. - dosłownie. Robiąc jako taki rozrachunek... Który zresztą trwa do dziś . Ale póki co , te wyobrażenia nie są już tak intensywne... ( nie występują na każdym kroku - wszędzie gdzie spojrzę - teraz może raz na miesiąc ) Najgorszy przypadek...- może śmieszny - ... kąpię się wannie,jeden kot jest ze mną , drugi biega po mieszkaniu . Mam pokój na strychu - tam lubiły przesiadywać . Kiedy się kąpałam, usłyszałam przeraźliwe miauczenie, jakieś odgłosy drapania - jakby pazurami , mignęło mi w mózgu że zostawiłam okno otwarte w pokoju na poddaszu... To były ułamki sekundy.... Przyśpieszone bicie serca, lekki szum w głowie.. i ten film nagrywający się w mojej głowie " Kot wskakuje na biurko , następnie na parapet, wyskakuje przez okno , a że to spadzisty dach , wisi na nim zaczepiony pazurami , których dźwięk słyszę właśnie przez uchylone okno w łazience, muszę go uratować bo spadnie z 3 piętra " Wyskoczyłam z tej wanny, okryłam się tylko ręcznikiem i lece po schodach na górę , prawie z nich spadłam bo przecież nalałam wszędzie wody która ze mnie spływała, mój chłopak stoi na dole , i krzyczy za mną " co Ty wyprawiasz? " ...ale nie byłam w stanie odpowiedzieć . Okazało się ze okno było troszeczkę uchylone a kot w kuchni, po prostu sobie tak " przeraźliwie " miauczał.Musiał najpierw drapać po drzwiach żeby go wpuścić do łazienki...ale zrezygnował i poszedł do kuchni. Ekhm.. Także ten tego.. Nie wiem skąd się to bierze....
  11. Cześć. Moim skromnym zdaniem, Twój mózg uznał za problem i ograniczenie ten " delikatny lęk " przed wysokimi ścianami / murami. I najzwyczajniej trenuje Cię podczas snu. W bezpiecznych warunkach , to trochę jak ćwiczenia w symulatorze ) Kiedy przestaniesz w śnie odczuwać te dolegliwości , kiedy pogodzisz się z najwyższą ścianą i murem... sny miną . U mnie tak było . Zaobserwowałam to , dzięki podpowiedzi z mojego ulubionego czasopisma " Świat wiedzy " . Tam był ostatnio artykuł " dlaczego śnią nam się koszmary " . Wyjaśnione zostało że mózg zachowuje się jak trener ( od siebie dodam że bardziej jak współlokator ciała o które chce zadbać by tworzyć silną ,godną przetrwania jednostkę) który poddaje Cię co noc treningowi byś pokonał lęk , który Cię niszczy / osłabia. I to naprawdę tak działa. W którymś z wątków opisałam problem który mnie ostatnio spotkał , przyjaciel mojego faceta , bardzo mi doskwierał, dogadywał, ośmieszał i chamsko wpieprzał się w związek, nie raz nie dwa , doprowadzając mnie do płaczu. Nie potrafiłam na niego patrzeć ... nie potrafiłam myśleć o tym człowieku.... był dla mnie okropnym idiotą . I zaczęły się sny... różnej maści.... kiedy to zazwyczaj on w roli głównej ranił mnie coraz bardziej, coraz mocniej, z coraz większym wyrafinowaniem i finezją . Trwało to może z miesiąc dwa... bo sny przestały mnie tak przerażać , zaczęłam się w nich odzywać , walczyć ... coś robić po prostu . Sny czasem się jeszcze pojawiają - nawiązujące do tego " tematu " , bo w realu kiedy ktoś mi wspomni o tym typie , to odżywają we mnie jeszcze emocje ( nad którymi pracuję ) , jak widać sprawa nie jest jeszcze zakończona. To tylko jeden przykład, ale takich rodzajów snów było wiele... Także jeśli przypadła Ci do gustu ta teoria, to spróbuj w śnie działać , jakkolwiek, nie patrz na ścianę a dotknij jej, postaraj się wspiąć , poszukaj jakiejś liny, drabiny... Próbuj :) Trzymam kciuki :)) I Uśmiech ślę :))
  12. Zbychu , ja tak mam . Słucham tak długo jednej wybranej nuty że wszystkim wokół już dawno się obrzydnie. I zazwyczaj co jakiś czas , jedynie zmienia się piosenka, ale zawsze jest jakaś .... która leci np ,dwa dni w zapętleniu )
  13. Nerwicanacałego, wiele osób w życiu ma taki " zamulasty okres " w życiu... kiedy wyłazi właśnie gęsta breja złowrogiego smutku i żalu...ale przechodzi. Nastaje pustka po mazi a później szukanie czegoś co ją wypełni... A skoro jest to w formie obrazków.... Ja się tam poprzyglądam.... W sumie lepiej się koleżko artysto wyrazić nie możesz....niż przez takie rysunki. Fajnie jest kogoś na forum poznać od innej strony... :))
  14. SrebrnaSowa

    przegrane życie

    Cze -- 11 kwi 2015, 09:33 -- Cześć .... Po pierwsze - co z tego że jesteś ze wsi ? To tylko pokazuje jak bardzo dobrze jesteś nauczona pracowitości ( do pracy fizycznej księżniczki nie pójdą ) . I nie wiem czy w tym wszystkim widzisz..... to że jesteś odważna i zaradna .... Zapytaj kogokolwiek - ej TY , jedź ze mną w środę za granicę trochę przyrobić ? Kto Ci pojedzie? A jeśli już pojedzie... to szybko zrezygnuje, bo to trzeba wszystko samemu załatwiać , bo trzeba gębę otworzyć ... ( Także u mnie w tej części masz już trzy plusy - pracowitość , zaradność , odwaga ) Idziemy dalej .. Nie potrafiłaś pogodzić studiów z pracą . Jak sama napisałaś wymagający kierunek sobie wybrałaś , więc już sama myśl pogodzenia nauki z pracą była baaaardzo heroiczna, także nie stawiaj sobie zbyt wysoko poprzeczki a później nie lamentuj że Ci się to nie udało... Tym bardziej że śmiem przypuszczać że swoją pracę wykonywałaś bardzo sumiennie... a przy powrocie do domu byłaś na tyle zmęczona że.... hm ? Jeśli się mylę to wal śmiało . Czy ciężka praca jest formą odreagowania u Ciebie ? Czy zmęczenie fizyczne przynosi Ci głęboko pojmowaną ulgę ? Czy też poprawę samopoczucia jak to napisałaś... Wiem że nie widzisz nic dobrego w pracy fizycznej bo ludzie po prostu nazywają takich pracowników - robolami. Ale prawda jest taka że w takiej pracy dajesz z siebie 100 razy więcej niż jakiś oszołom co myśli że wszystkie rozumy pozjadał bo ma papierek w " folijce" przypięty do " wychuchanego " CV. Nie wierzę że pracując fizycznie w tych robotach ... nie przybyło Ci chociaż jednej zalety czy umiejętności .. A ta niemożność sprostania wymogom ... możesz dla mnie to opisać ?
  15. SrebrnaSowa

    DDD

    No wlasnie.Ten problem za mna tez chodzi kolezanko. Zzawsze znajdzie sie wieksze grono osob ktore mnie nie lubi,nie trawi,nienawidzi niz tych ktorzy mnie chociaz zaakceptuja.....wtedy sie zastanawiam....czy wyzwiska matki to jednak prawda...
  16. Czyli jednym slowem,porazka.Lepiej chyba leczyc sie w domu,albo napocic sie i poszukac profesjonalnego osrodka o ile taki istnieje....
  17. Hmmmm. Może terapia szokowa ? Widzę dwa wyjścia. Albo każesz wybierać dziewczynie - nasz związek ( czyli Ty i ja = kontakty między nami , zero stresu i kłótni oraz JA moje zdrowie psychiczne ) albo Twój brat . Wiesz dlaczego braciszek częstuje Cie takimi uśmieszkami ? Bo Twoja kobieta musiała nie raz , nie dwa, poprzeć go , albo wytłumaczyć , usprawiedliwić bądź nie zaprzeczyć , nie zareagować... Trochę mi się sytuacja z moja kojarzy. Tylko trochę . U nas mieszkał z pół roku , przyjaciel mojego chłopaka, znają się jak łyse konie, od zawsze praktycznie. Ten zaś ma nieciekawą sytuację w domu, i jakoś przeniósł to na związek, a że w dodatku jest po prostu głupi, bezczelny, arogancki i częstuje każdego żartami pokroju " wyliż mi pałę " - działał mi na nerwy. Ale o co chodzi, wtrącał się w mój związek.... z czasem na bardzo wiele sobie pozwalał , bo przecież jest NAJLEPSZYM kumplem mojego faceta... to że w dzień wolny ja z rana wstawałam i myłam naczynia po ich nocnej zabawie bo nie było gdzie śniadania zrobić ... jeszcze jakoś przetrawiłam , choć ciężko...ale słowa które usłyszałam " coś w domu muszę robić , to tak by mi się nie nudziło" od mojego chłopaka - niby w żartach - kumpelek ( którego też nazywałam pasożytem ) bardzo szybko podłapał. Pozwalał sobie z czasem na coraz więcej... dochodziło do tego że po prostu zabierał mi faceta... i cieszył się z tego , że przeżywam stratę . Wiesz co zrobiłam ? Wyrzuciłam go z domu. Po prostu załatwiłam mu pokój i sobie tam jest. Pasożyt . To jest drugie wyjście.... bo na pierwsze które Ci opisałam nie miałam odwagi... ze strachu. Nie byłam pewna , gdybym kazała wybierać facetowi - kumpel albo ja , kogo by wybrał.... ale co się odwlecze to nie uciecze ... pewnie kiedyś się jeszcze w takiej sytuacji znajdę . Nie dało by się go wyeksmitować od Ciebie ? Znajdź mu sam , poszukaj , pozałatwiaj... Daj klucze do ręki i z uśmiechem na ustach powiedz że ma się wynosić . Rodzinie nie podpadniesz, bo nie dość że mu wszystko pozałatwiałeś to wysłałeś go na " gotowe " można powiedzieć . A Ty pozbędziesz się pasożyta problemu. Nie bez powodu rozpoczęłam post od słów " Terapia szokowa" . Bo pewnie wiele osób gdy to przeczytało , zdumiało się . Ale po sobie wiem, że to po prostu działa.... A nic tak nie wykańcza, zwłaszcza osobę z problemem nerwicy , jak gangrena - pasożyt w związku. Trzymam kciuki za Ciebie !!!! Głowa do góry !
  18. Pracuję droga Dream , właśnie dlatego nie mogę oko w oko, bo mieszkam i pracuję za granicą . W polsce jestem 30 dni roboczych , bo tyle mam urlopu w roku . A to dość mało, jak mówię , wystarczająco by się zaopatrzyć w nowe leki Dość marne wyjście, ale najszybciej skutkuje. Pewnie się tym zasugerował. Trochę na pewno. Ale miałam szereg badań , z których wyniki jej przedstawiłam , żołądek , przełyk ,badania krwi ... byłam zdrowiutka , a miałam jakieś dziwne napady bólu żołądka, później gdzieś pod mostkiem.... To nie jest tak że jak mnie coś zaboli to już rzucam wszystkim i idę się położyć. Od 16nastego roku życia mam silne bóle głowy, ogólnie się już do nich przyzwyczaiłam, i to że mnie przez dwa tygodnie " ćmi " głowa, jest do wytrzymania , czy jak mówię staje się normą , ale kiedy zaczyna się taki ból kiedy nie idzie mówić czy nawet znieść dźwięku przesuwanej po twarzy pościeli... to już zaczynam narzekać . Jako zagorzały lekoman , pierwsze co to biorę leki , czekam aż przejdzie i z bólem " do wytrzymania " wracam do codziennych zajęć.. Także bóle brzucha o których mówię , specyfiką przypominały objawy wrzodów żołądka... ale jak mówię badania wykazały że wszystko jest okej. Powiązała te bóle z ogólną sytuacją i wskazała na nerwicę . Nie wiem nie miałam czasu tego za bardzo rozkminiać bo byłam u niej ze dwa razy . Na prawdę poszłabyś do szpitala ? Nie .... wstydzisz się ? To jednak takie .... poważne przyznanie się przed samą sobą że jest coś nie tak , że jest się naprawdę "chorym " ..... Ale może mam mylne spojrzenie ....
  19. Trzeba walczyć , wiem . Ale jak ? A myślenie pozytywny wśród tak ciemnej burzy ... też wcale do łatwizn nie należy ... A TY na jakim etapie jesteś ? Jak sobie radzisz?
  20. No a ja się zabiorę za te Rainbow. Muszę mieć swoje zdanie :PP No widzisz koleżanko ! Wietrzymy magazyny :) A tak na serio, Monstera polecam, trzyma w napięciu do ostatniego odcinka.
  21. A byłeś gdzieś indziej też ? Masz porównanie.... ? no bo w sumie jeszcze jest Rybnik. Ale nie czuję się aż tak ciężkim przypadkiem ... nikogo nie obrażając.
  22. SrebrnaSowa

    DDD

    a dziadek co robi w zyciu? Terapia DDA nie rozni sie praktyczni niczym od DDD ..tyle ze u nas rodzic nie potrzebowal alkoholu zeby niszczyc nam zycie Aha teraz już rozumiem. Nie wiedziałam że dla DDD nie ma terapii , takiej indywidualnej. Co mój dziadek ? A no. Ma swój interes . Stać go by jeździć co roku na wakacje , ma dwa domy, z czego jeden zbudował, i do wszystkiego w życiu doszedł ciężką swoją pracą .
  23. Ale ...tam? Jesli jestes z kato,to wiesz jakie szopki maja opinie.Wolalabym isc gdzies dalej,...by sie nikt nie dowiedzial,co sie dzieje...
  24. A Monster'a widziałaś ? Tam są przygaszone kolory , a cała seria jest bardzo ciekawa. Nie ma tam chyba przesady która wylewa się oknami i drzwiami. Jednak uwaga- mnie bardzo zamuliła, jest trochę dołująca.
  25. Dream * rozumiem. Wreszcie znalazł się ktoś kto zechciał mi to wytłumaczyć . Mogę Cię trochę pomęczyć ? ... Bo widzisz byłam u trzech psychiatrów , bo jakoś tak wyszło. Może dlatego że trzy razy w życiu bardzo nisko upadłam , a może bardziej boleśnie.... i co idę do psychiatry to zawsze sobie mówię że to ten ostatni raz, bo nie są potrzebni a kasa leci... No i tak w sumie wyszło że pierwszy psychiatra stwierdził - nie radzenie sobie ze stresem. Miał mi przepisać leki , a że było to 5-6 lat temu , wystraszyłam się i więcej do niego nie poszłam . Następna wizyta była 2 lata temu. Kobiecina - zrządzenie losu - leczyła moją babcie, i stwierdziła mi to co jej . Nerwica lękowa przeważająca, ale mówiła coś też o depresji o podłożu nerwicowo lękowy, . A wszystkie bóle które jej opisałam - nazwała psychosomatycznymi. Faszerowała mnie lekami .... które miałam tylko odstawiać przy próbie zajścia w ciążę. Kiedy poszłam do trzeciej lekarki , i powiedziałam że nie mogę się terapeutyzować bo mieszkam i pracuję za granicą , ale mam problemy ze sobą , po godzinie właśnie wahała się między CHAD a ZO , powiedziała że nie jest w stanie tego określić , i zaleciła pobyt w szpitalu psychiatrycznym , na oddziale obserwacyjnym . Rodzice mnie od tego odwiedli , tym bardziej że ojciec był tam dwa tygodnie, i ciężko to zniósł. No i tak wyszło ... że mam trzy hipotezy dotyczące źródła moich problemów... garstkę pozostałości po psychotropach które w razie Wu , sobie zażywam... Nie wiem sama co robić Mam nadzieje że ta koleżanka Blah! , serio opisze jak to jej jest na terapii on- line, bo o takim sposobie myślałam....
×