Skocz do zawartości
Nerwica.com

take

Użytkownik
  • Postów

    4 084
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez take

  1. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Nie pamiętam dokładnie swoich spowiedzi generalnych. W ostatnim czasie mam dużo skrupułów. Zdarzają się pokusy. Kwestia możliwych nieważnych czy może i świętokradzkich spowiedzi podłamuje mnie, zniechęca(?) Nie czytałem o innym niż mój przypadku tego, aby ktoś tak często przystępował do spowiedzi generalnej. Dawniej nie miałem skrupułów związanych z rachunkiem sumienia. Pewien spowiednik powiedział, że moje spowiedzi były dobre. To straszne uczucie mieć takie problemy jak ja mam. To takie "beznadziejne" uczucie.
  2. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Dość niedawno pojawiły mi się wątpliwości co do dawnych spowiedzi generalnych. Przez kilka lat nie odbywałem spowiedzi generalnych i przystępowałem do Komunii. Mam nadzieję, że przynajmniej od czasu spowiedzi generalnych nie popełniłem świętokradztwa. Nie chcę go popełniać. Mam diagnozy psychiatryczne, kiedy spytałem pewnego kapłana w rozmowie poza konfesjonałem, to powiedział, że bardzo możliwe, że do końca życia nie będę zdolny do małżeństwa (czy coś podobnego) i że bardzo możliwe, że osoby takie jak ja nie mają materii do tego, żeby popełnić świętokradztwo (coś w tym rodzaju, nie pamiętam dokładnie tego, co było powiedziane?). Rachunek sumienia z całego życia - przy mojej skłonności do skrupułów(?) i problemach "z określeniem, co jest grzechem" takie zadanie mnie "przeraża". Wierzę w to, że Pan odpuszcza grzechy. Problem mam z rachunkiem sumienia, z ogarnięciem swoich grzechów. Podłamuje mnie myśl o tym, że moje spowiedzi mogą nie być ważne (przez brak rachunku sumienia lub niedobry rachunek sumienia). Pamiętam, że chyba dwa razy spowiednik zabrał mi kartkę z wcześniej przygotowanym rachunkiem sumienia (w tym mogły być wyolbrzymienia, skrupuły). Mam myśli, że dłuższy rachunek sumienia, dłuższa spowiedź to coś, co nie powinno być nakazywane osobom takim jak ja (bo to zbytnie obciążenie).
  3. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Nie pamiętam może szczegółowo, co dokładnie budziło moje wątpliwości co do spowiedzi generalnych, ale wśród nich była sytuacja z psem, który chodził po kościele, bo go wcześniej nie wygnałem stamtąd (może się bałem go, że coś mi zrobi lub bałem się dotknięcia psa). Przez długi czas mogłem nie zdawać sobie sprawy z tego, że nie robię rachunku sumienia, jednego z warunków sakramentu pokuty (chociaż wiedziałem o pięciu warunkach sakramentu pokuty). Dopiero niedawno poważniej myślę o rachunku sumienia, wcześniej mogłem po prostu nie zdawać sobie z tego sprawy. "Przeraża" mnie kwestia rachunku sumienia. Zwłaszcza z dłuższego okresu czasu.
  4. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Myślę, że do części spowiedzi generalnych przystępowałem bez rachunku sumienia, "z marszu". mówiąc tylko to, co pamiętam w danej chwili, bez rozeznania. Zdarzało mi się też pisać rachunek sumienia na kartce, ale i tak wszystkiego, co na niej było napisane, nie mówiłem (może dlatego, że uznałem, że to nie było konieczne). Możliwe, że po tym, jak ksiądz w konfesjonale powiedział mi, że moje dawne spowiedzi były dobre, przestałem odbywać spowiedzi generalne i zacząłem chodzić do Komunii. Wcześniej mogłem mieć za sobą dwucyfrową liczbę spowiedzi generalnych (nie wiem, ile dokładnie ich było, ale pewnie ponad 10). Nie chcę pójść do Piekła!
  5. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Przystępowałem do spowiedzi generalnych często kilka lat temu. Już dokładnie nie pamiętam, co na nich było. Nie pamiętam dokładnie liczby spowiedzi generalnych. "Przeraża mnie" taki "wysiłek organizacyjny", jakim jest spowiedź generalna. Obecnie mam rentę socjalną na psychikę. Od dziecka byłem nienormalny. Myślę, że i przy pierwszej spowiedzi, gdy byłem w drugiej klasie szkoły średniej, coś zataiłem. Moje trudności przy spowiedzi mogły być uznawane za skrupuły. "Przerażać może mnie myśl, że popełniałem świętokradztwo, zwłaszcza po spowiedziach generalnych". Mogę mieć myśli, że to przez złe wyznanie grzechów (np. brak rachunku sumienia, przystępowanie do spowiedzi generalnych "z marszu", bez przygotowania) tak źle mi się w życiu układa. Pewien ksiądz powiedział mi, że moje dawne spowiedzi były dobre (twierdzę, że chodziło tu o spowiedzi generalne). Może zniechęcać mnie to, co jest napisane w poście powyżej. Nie chcę przegrać swojego życia.
  6. Mi brak znajomości jakoś bardzo nie przeszkadza. Mojej natury nie interesują też typowe rozmowy, ale jednostronne i na moje tematy.
  7. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Ja niestety byłem u bioenergoterapeuty w dzieciństwie. Babcia mówiła, że dlatego, bo... bałem się betoniarki. Bioenergoterapia to forma okultyzmu i trzeba jej unikać. Myślę, że diagnozę F21 (i w pewnym czasie rozpoznanie F20) dostałem ze względu na to, że spotkało mnie tajemnicze zjawisko koincydencji. Halucynacje(?) wzrokowe, które pamiętam, to tylko dwa błyski z sierpnia chyba 2008 roku. Czasem miałem też pojedyncze głosy (sporadycznie). Jeśli chodzi o kwestie duchowe, to ja mam problem z cichością, trudno może być mi się modlić, wyciszyć. Mam różne pokusy. Niektóre moje idee są bardzo dziwne.
  8. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Na oddziale dziennym psychiatra przez pewien czas zastanawiała się, czy nie mam schizofrenii, ale w piątek powiedziała, że na chwilę obecną dostałbym rozpoznanie zaburzenia schizotypowego (tak, jak to było przy poprzedniej wizycie na oddziale). Myślę, że rozpoznania F21 i F20 miałem ze względu na koincydencję, które mnie spotkały. Nie wierzę w nie bezkrytycznie, może dlatego nie miałbym diagnozy F20, ale i tak zaproponowano zamienienie olanzapiny na rysperydon (sprawdzałem cenę zamienników i najtańszy z nich kosztowałby mniej więcej tyle samo, co obecnie zażywany preparat z olanzapiną). Rysperydon kilka lat temu brałem i chyba po nim byłem "otumaniony", "taki bardzo senny". Mam brać na noc (podobnie jak olanzapinę).
  9. U mnie mama mogła mówić podobnie, np. "otrząśnij się". Ja z powodu tego typu uwag nie czułem raczej wstydu i upokorzenia, większej niechęci do szukania sobie kolegów też to u mnie raczej nie wywoływało. Na poczucie własnej wartości tego rodzaju uwagi od strony mamy też raczej u mnie nie wpływały. Mój poziom życia moja psychika może oceniać jako bardzo wysoki pomimo braku znajomych.
  10. Jak byłem młodszy, czasem chodziłem do kolegów. Od czasów szkoły średniej nie mam znajomych. Ale brak znajomych mi tak bardzo nie przeszkadza. Dziewczynę niestety chciałem mieć od dzieciństwa wręcz. Nigdy nie miałem sympatii. Na żonie mojej naturze zależy, ale dla niej życie bez znajomych może i tak być bardzo miłe, ów brak jakoś mnie (przynajmniej zbytnio) nie boli. Bezżenność może być dla mojej natury czymś ocenianym jednoznacznie negatywnie. Z moimi umiejętnościami do prowadzenia gospodarstwa domowego i wychowywania dzieci nie wyglądam na kandydata na osobę, która może założyć rodzinę. Mam diagnozę zespołu Aspergera i zaburzeń schizotypowych (w pewnym czasie miałem rozpoznanie schizofrenii (paranoidalnej)). Myślę, że mam jakiś "ekstrawertyczny autyzm", bo jednak mam potrzebę kontaktu, ale na własnych zasadach ("jednostronnie", na moje tematy ). Moja emocjonalność może nie czuć miłości do żadnej osoby (w tym, co jest wyraźne, do rodziców), raczej może niektórych "co najwyżej" bardzo lubić. Nie widzę w sobie potrzeby bycia kochanym, potrzeby bycia głaskanym czy przytulanym też mogę nie mieć (ale potrzeba tulenia czy głaskania jakiejś innej istoty czy ochota na to występuje).
  11. take

    Zbiegi okoliczności

    A dziewiątka też zrobiła mi pokaźne koincydencje. 3, 6, 9 - "liczby Tesli" (nie chcę okultyzmu). Na forum o ZA jeden z użytkowników ma w loginie 369, zauważyłem to być może dopiero 9.3.2016 (co przyniosło koincydencję, bo w dacie występują cyfry 3, 6, 9 i są one ostatnimi cyframi liczb tworzących tę datę (trzeba je też uporządkować rosnąco)). Taki zegar "łączy" koincydencję 21.7 z koincydencją 3, 6, 9. Data 18.12.2015 też przyniosła mi koincydencje. Oglądałem inny odcinek (co prawda niemądrego) programu, w którym pięć tygodni wcześniej usłyszałem o liczbach(?) 3, 6, 9 w kontekście Tesli. W dacie 18.12.2015 ukryte są liczby 12, 15 i 18. Są to dalsze wyrazy ciągu geometrycznego zaczynającego się od liczb: 3, 6, 9. A siódmym wyrazem jest 21. Od urodzin do imienin mam równo trzy miesiące, od urodzin do rocznicy chrztu równo sześć miesięcy, od urodzin do urodzin równo dwanaście miesięcy. Trzy, sześć, dwanaście to ciąg geometryczny. Jesienią 2014 roku miałem wizytę u psychiatry przełożoną z 7.10.2014 na 21.10.2014. Znowu 21 i 7. I jeszcze czternaście w końcu roku. Czternaście to średnia liczb 21 i 7.
  12. take

    Zbiegi okoliczności

    Przed chwilą w stronie z wątkami, w których pisałem posty, zobaczyłem, że siedem minut temu napisałem post w dziale "Osobliwe "ŚWIRY"", a dwadzieścia jeden minut temu napisałem post w dziale "Wątek do wykrzyczenia się". Post w tym pierwszym dziale był o... moich koincydencjach związanych z liczbami dwadzieścia jeden i siedem! Kolejna koincydencja z 21 i 7 do kolekcji. Liczba 21 nie jest zbyt duża, jest ona sumą liczb 1, 4, 16 i 3, 6, 12. Te dwa ciągi geometryczne złożone są z liczb naturalnych i mają naturalne ilorazy ciągu geometrycznego. Nie są ciągami stałymi. Liczby 3, 6 i 12 kojarzą się z niektórymi zegarkami (tam jest również dziewiątka), takimi jak ten:
  13. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Zauważyłem, że dwie ostatnie cyfry w datach: 7.10.2014 i 21.10.2014 to 14, a 14 jest oddalone o 7 od 7 i o 7 od 21 (tylko że w drugą stronę, co od 7). Ponad dwa lata temu miałem przełożoną wizytę u psychiatry z siódmego na dwudziestego pierwszego października. Koincydencje u mnie zaczęły się we wrześniu 2014 roku. 28.4.2015 dostałem trzy rozpoznania jednocześnie: F21, F42.2 i F84.5. Na bazie tych trzech rozpoznań mój umysł(?) wytworzył szereg koincydencji. Suma cyfr przed kropkami (2+1+4+2+8+4) to 21, a po kropkach 7 (2+5). Te liczby dają kilka ciągów geometrycznych. Kolejna wizyta, na której miałem "przygotowywaną" kartkę była 21.7.2015. 2+1=3. 4+2=6. 8+4=12. Od urodzin do imienin mam równo 3 miesiące, od urodzin do rocznicy chrztu równo 6 miesięcy, od urodzin do urodzin 12 miesięcy i koło się zamyka. "Umysł" tu może widzieć koincydencję. Na forum o ZA jest pewna osoba, która napisała setki postów i w swoim loginie ma 369. Mój post z 23:05 (według zegara na tamtym forum) dnia 9.3.2016 (był wtedy czas zimowy): Dużą koincydencję miałem dnia 18.12.2015. Daty: 18.12.2015 i 9.3.2016 mają pewną ciekawą właściwość (chodzi o ostatnie cyfry symbolizujące dzień, miesiąc i rok (części liczb oznaczających rok)). Weźmy dwie ostatnie cyfry w liczbach w dacie 18.12.2015: 18, 12, 15. Uporządkujmy rosnąco. Mamy 12, 15, 18. Weźmy ostatnie cyfry w dacie 9.3.2016. Mamy 3, 6, 9. Wychodzi nam ciąg arytmetyczny złożony z cyfr 3, 6, 9, 12, 15, 18. Siódmy wyraz tego ciągu to dwadzieścia jeden... Znowu dwadzieścia jeden i siedem!
  14. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    W gabinecie psychiatrycznym oddziału dziennego zasugerowano(?) mi terapię indywidualną, która może być bardzo droga (ponad 100 zł za około godzinę terapii). Trudno znaleźć terapię dla osoby z zespołem Aspergera mającej ZOK. Problemy religijne wciąż u mnie występują. Niestety.
  15. take

    Osobliwe "ŚWIRY"

    Nie chcę być ukarany za grzechy. Nie chcę mieć grzechu. Nie chcę mieć winy. Ostatnio "wyraźnie nisko" funkcjonuję. Praca magisterska jest dla mnie niczym kula u nogi. Tyle osób z zespołem Aspergera obroniło pracę magisterską. Mi było względnie łatwo radzić sobie w szkole. Już kilkanaście miesięcy temu powinienem obronić tę pracę. A ja nawet napisanej jej nie mam. Mam wątpliwości co do tego, czy mam zespół Aspergera lub zaburzenia schizotypowe. Mogę myśleć, że jestem zdrowy? Podziw może budzić to, jak ludzie radzą sobie z życiem. Potrafią zadbać o dom i wykonywać trudne prace. Mnie to "odpycha".
  16. Mi to "pachnie aspergerem". Także "bardzo boję się bólu". Nie lubię obcinania włosów. Na oddziale dziennym miałem wyraźny lęk przed ukłuciem (było ono potrzebne do pobrania krwi). Co do kontaktu wzrokowego, to ja uświadomiłem sobie o nim chyba dopiero w szkole średniej...
  17. Według mnie możesz mieć jakiś rodzaj "aspergera". Może się wydawać, że go masz. Ja mam diagnozę zespołu Aspergera od kilku lat mimo tego, że nie mam książkowych objawów. Czy masz problemy z kontaktem wzrokowym, robieniem "dziwnych" czy "głupich" min? Czy masz tendencję do chodzenia bez celu, zabawy przedmiotami w rękach? Czy sprawia ci problem znoszenie bodźców sensorycznych lub dyskomfortu fizycznego? Masz lub miałeś jakieś natręctwa?
  18. Dlaczego napisałeś, że Asperger jest wykluczony? Po twoich postach widzę, że mógłbyś otrzymać tę diagnozę. Miałem poród o czasie i 10 punktów w skali Apgar, ale przy długości ciała 53 cm ważyłem tylko 2150 g (wyraźnie za mało, jak na wiek płodowy i długość ciała). Przez ponad miesiąc po porodzie byłem poza domem. Przypuszczam, że hipotrofia mogła mieć w moim przypadku wpływ na zaburzenia psychiczne. Mam diagnozę zespołu Aspergera (a poza tym zaburzeń schizotypowych i OCD) i do programowania mnie nie ciągnie.
  19. W ostatnim czasie miałem taki okres, w którym chodziłem do spowiedzi co około 2-3 dni. Niepokój związany z możliwością kary boskiej może być ewidentnie nieprzyjemny.
  20. Moja natura nie chce się pogodzić z tym, że ktoś został potępiony na wieki. Nie życzę nikomu męki po śmierci. "Przerażają" mnie męki piekielne czy nawet czyśćcowe. Zdecydowanie nie chcę ich doświadczać.
  21. Ja mogę myśleć, że mam osobowość schizoidalną zamiast zdiagnozowanych zespołu Aspergera i zaburzeń schizotypowych. Sporo cech zespołu Aspergera do mnie nie pasuje, do schizofreników też nie pasuję. "Klasyczna" więź z innymi ludźmi zdaje się być "nieobsługiwana" przez moją psychikę. Ale kategoria zaburzeń osobowości wygląda na za mały "kaliber" na takiego "dziwaka" i "gamonia" jak ja.
  22. Moje myśli mogą "buntować się" przeciwko Piekłu, jego istnieniu. Wolałyby, aby każdy bez względu na ziemskie życie był zbawiony na wieki. Obawiam się, że idea piekła wzbudza u mnie nieumiarkowany niepokój czy lęk przed boską sprawiedliwością i skrupuły. Szkoda, że zło w pewnym sensie odniosło absolutne zwycięstwo przez zaistnienie wiecznego potępienia. Szkoda, że niektórzy aniołowie upadli. Ja w ogóle nie znam "smaku życia", w przeciwieństwie do moich rodziców, którzy wykonywali wiele prac. Ja robię mało pożytecznych rzeczy w domu, oni - dużo. Nie umiem palić w piecu czy prać. Moja psychika nie widzi w tym jakiegoś szczególnego problemu - nie przejmuje się tym. Nie chcę, aby moi rodzice czy rodzeństwo poszli do Piekła. Mogę współczuć całej ludzkości. Jestem taki nędzny. Tak łatwo grzeszyć.
  23. W ostatnim czasie zdarzyło mi się chyba sześć razy być u spowiedzi w ciągu piętnastu dni. Nie wiem, czy nie muszę iść znowu. Magiczne natręctwa to nie jest mój jedyny problem. Mam "sprzeciw" "logiki" wobec tradycyjnego nauczania o Piekle. "Budzi ono niepokój". Wolałbym świat bez grzechu. Bez zła. Bez bólu. Bez nieczystości. Bez potępienia. Bez winy i kary. Świat, w którym każdy byłby zbawiony i ani jedna osoba nie byłaby potępiona na wieki.
  24. Groźba wiecznego potępienia zniechęcać może do małżeństwa i rodzicielstwa. Jeżeli miałbym żonę czy potomstwo, to z pewnością nie chciałbym, aby ktokolwiek z nich poszedł na wieczne potępienie. Strach przed wiecznym potępieniem mógł opanować mój umysł. Obawiam się, że to nieumiarkowany strach przed boską sprawiedliwością. Straszność kar piekielnych jawi się dla mojego nędznego umysłu jako coś traumatycznego. Nie życzę nikomu doznawania kar piekielnych! Także tym, którzy najbardziej mnie skrzywdzili, zadali mi najwięcej cierpienia! Występuje konflikt między tym, co mówi mi "własna logika" a tym, co głosi dogmatyka. Z "własnej logiki" wynikałoby, że potępienie żadnego człowieka nie powinno być dopuszczone. Ona jest za radykalnym uniwersalizmem zbawienia - czyli że nawet Szatan będzie zbawiony na wieki, w nieskończoność. Czyli mojemu umysłowi "wydaje się", że KAŻDY powinien być zbawiony na wieki (zwłaszcza każdy CZŁOWIEK). Ta logika mojego nędznego umysłu de facto odrzuca "szansę" na wieczne potępienie, zwłaszcza związane z mękami czy anihilacją. Taka myśl się u mnie pojawiła: "wieczne potępienie jednego człowieka jest większą tragedią niż śmierć bilionów ludzi mających łaskę uświęcającą, nie wymagających oczyszczenia w Czyśćcu". Albo nawet: "jeden gwałt czy stosunek sodomski jest czy przynajmniej może być większą tragedią niż śmierć bilionów ludzi mających łaskę uświęcającą i nie wymagających oczyszczenia w Czyśćcu".
  25. Czytałem przed chwilą niekatolickie strony. Mój umysł krytykuje religię katolicką za nauczanie o piekle. Boję się, że popełniłem grzech śmiertelny i muszę iść do spowiedzi. "Prywatna" religia, która "wytworzyła" się w mojej mentalności głosi, że dla żadnego człowieka nie będzie wiecznego potępienia ani nawet mąk czyśćcowych, że po śmierci może być TYLKO lepiej niż za życia, w którym tyle cierpienia. Mentalność nie chce mąk piekielnych dla ani jednego człowieka. Wyrażam myśli, jakie mogą się u mnie pojawiać. Nie chcę być heretykiem czy gorszycielem. Chcę, aby każdy człowiek nie poszedł do piekła, "natura może nie chcieć pogodzić się z tym, aby choć jeden człowiek został potępiony na wieki". "Nie potrafię objąć ogromu grozy piekła". Co zrobić? Natura wolałaby, aby prawdą było to, że wszyscy ludzie pójdą do Nieba. Dla mojego umysłu pójście wszystkich ludzi do Nieba wygląda bardziej logicznie niż pójście chociażby jednego człowieka na wieczne potępienie. Można byłoby uznać, że "nie potrafię żyć z groźbą wiecznego potępienia". Niczego szczególnego w życiu nie osiągnąłem - nie zrobiłem prawa jazdy, nie miałem sympatii i nie mam, nie mam znajomych, nie miałem pracy zawodowej (na umowie, nawet cywilnoprawnej), nie napisałem pracy magisterskiej (chociaż napisałem i obroniłem pracę na studiach pierwszego stopnia i bardzo dobrze napisałem maturę). Pisanie pracy magisterskiej de facto mnie nie interesuje, mogę dojść do wniosku, że jej napisanie jest ponad moje możliwości i jeśli ją napiszę i obronię, to dokonam czegoś, co teoretycznie jest ponad moje siły.
×