Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hitman

Użytkownik
  • Postów

    591
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Hitman

  1. Patrzysz na świat i siebie z innej perspektywy, jakby oczami innych ludzi i widzisz swoją nieodpowiedniość, słabość. Zazwyczaj odwracasz kota ogonem żeby twoje cechy wypadły dobrze. Przerabiasz zło na dobro a dobro na zło, prawdę na nieprawdę i nieprawdę na prawdę po to żeby ego będące w centrum wypadło lepiej niż inni przed samym sobą. Co jeśli ktoś nie ma mechanizmów wypierania i odwracania sytuacji bo najważniejsza dla niego jest prawda i dobro? Patrzę oczami wewnętrznego krytyka i widzę, że powinienem zainteresować się wyższą sztuką a nie słuchać tego gówna co do tej pory. Powinienem zadawać się z lepszymi ludźmi i sam być lepszy. Wiem jaki. Ale jak przekonać do tego emocje, jak się dopasować?
  2. Nie boję się wyzwań. Wręcz przeciwnie. Ale nie ma dla mnie odpowiednich wyzwań - wszystko rozwala się przez logikę. Musiałbym zrobić coś spektakularnego żeby być kimś a nie tylko iść do jakieś tam przeciętnej pracy po to żeby potem wracać do pustego domu i nie wiedzieć co robić. A jeśli chodzi o związki to wg mnie zawsze były z tym problemy. Historia ludzkości to historia zdrad, wypalonych związków, braku sensu i sztucznie wymyślonych ideologii, które nadawały ludziom poczucie, że robią coś sensownego. Związki nie wychodzą bo mężczyźni mają w głowie obraz idealnej kobiety a kobiety mają obraz idealnego mężczyzny. Tylko najsilniejsze jednostki mają szanse utrzymać związek bo nie znajdzie się lepsza osoba w ich miejsce. Jak nie mam żadnej unikatowej zdolności to jestem skazany na przeciętniactwo, bycie nikim. A jak do tego mam jakieś wady to one mnie skreślają. Jest możliwość założenia związku ale to nie będzie nic trwałego i sensownego dopóki jestem zerem. -- 16 mar 2015, 13:06 -- magnolia84, psychoterapia na jaki problem? Że myślę bardziej racjonalnie niż większość ludzi i nie mam mechanizmu wyparcia i oddalania od siebie niewygodnej prawdy?
  3. Chodzi o takie spojrzenie na sytuację, które jak najbardziej odbiera ważność emocjom - analizujemy suchy opis sytuacji, ośmieszamy ją (patrzymy z boku na sytuację, która nas dotyczy - racjonalizm), dochodzimy do przyczyn, patrzymy na nią przez pryzmat osi czasu (ta bieżąca chwila mało znaczy bo jest tylko jedną z mnóstwa podobnych chwil a za dzień, tydzień, miesiąc możemy o tym już nie myśleć). Emocje to tylko uwarunkowania, którym domyślnie człowiek podlega - emocjom i ideologiom, które za nimi stoją. Człowiek z natury jest bardzo kreatywny i dopiero dojrzewanie, edukacja, nabyty racjonalizm pomagają panować nad emocjami ponieważ u dzieci i ludzi niedojrzałych kreatywność pomaga znajdować wymówkę zamiast racjonalnego opisu. Na przykład prymitywną wymówkę "bo zupa była za słona", albo mądrzejszą - dorabiamy teorie, szukamy analogii, odwołujemy się do jakichś wartości albo całych skleconych światopoglądów i idei. Racjonalne spojrzenie z boku jest skuteczne ale umysł się przed tym broni bo chce nadal wierzyć w bajki i jest niedojrzały. Emocje zabijam szybko na bieżąco kiedy analizuję sytuację i rozumiem, że nie opłaca się zbytnio przejmować. Za tym idzie emocja - czuję, że faktycznie się nie opłaca. Dlatego ludzie odbierają mnie jako spokojnego, wesołego, uśmiechniętego. Łatwo radzę sobie z problemami bieżącymi ale nie radzę sobie z sytuacjami planowanymi, wymagającymi przemyślenia. Przyczyną tego jest fakt, że z trzeźwego myślenia wynikają złe dla mnie rzeczy, przed którymi ego "zdrowych" ale niedojrzałych osób się broni. Musi istnieć jakiś sposób na wyłączenie emocji w ogóle. Z każdej sytuacji staram się wyciągać jak najwięcej wartościowych wniosków ale jestem zbyt mało inteligentny żeby wymyślić sposób na wyłączenie emocji i umiejętność planowania przyszłości bez nich. Chcę ruszyć z miejsca i np iść do pracy ale uruchamia się wtedy taki tok myślenia. Pokażę wam dialog wewnętrzny jaki prowadzę wtedy sam ze sobą: - chcę iść do pracy - po co? Do żadnej wartościowej się nie nadaję, do przeciętnej nie chcę iść bo będę dalej nikim a dochodzą obowiązki i szare życie przeciętnego człowieczka, który żyje tylko po to żeby pracować, jeść, spać i srać. Do tego będę sam a sens pójścia do pracy byłby wtedy gdybym mógł zrealizować marzenie jakim jest miłość - co to jest miłość? Skąd pomysł, że mam to realizować? I tu mój umysł staje a pojawiają się negatywne emocje nakręcające negatywne myśli - jestem nikim, nie nadaję się na związek, większość związków i tak się nie udaje, związki to dobór naturalny a nie miłość. Z tego wynika, że nie opłaca się nic robić i pojawia się chęć żeby napić się piwa a jak wypijam jedno piwo to zaraz wypijam drugie a potem trzecie i czwarte.
  4. zima, DMT to nie dusza Seksu z żadną inną nie chcę kiedy jestem zakochany ale to nie jest miłość tylko biologicznie przebadany i opisany stan, który jest mechanizmem ewolucyjnym służącym przetrwaniu gatunku a u ludzi zachodzi on wraz z fiksacją na punkcie jakiejś osoby. To jest chwilowe zaburzenie psychiczne Czasem kończy się to udanym związkiem kiedy objawy miną a czasem nawet samobójstwem jeśli nie chcą bo pacjent celowo utrzymuje takie objawy i myli je z mistyką. bittersweet, małżeństwo to zaawansowany etap choroby ze słabymi rokowaniami na najbliższą przyszłość (ale to pewniak, że ustąpi po jakimś czasie).
  5. Za długie a na racjonaliście podobne argumenty były już obalane więc trochę niepotrzebnie się produkujesz. Poczytaj może najpierw o tym dlaczego ewolucja jest teorią naukową. No ale nie zgadza się z Biblią i chrześcijaństwem to trzeba obalać to na co są dowody i pisać, że nie ma korzystnych mutacji I oczywiście dalej zero dowodów na kreacjonizm, o które prosiłem. Obalając jedną teorię niekoniecznie udowodnisz inną. Tamta też musi mieć dowody a ich brak i niewygodnie o tym pisać. A to, że chrześcijaństwo jest sprzeczne z logiką, prawdą i rozumem to już nieistotny szczegół bo wystarczy, że refren wbrew nauce twierdzi, że nie ma korzystnych mutacji budujących nowy narząd. Wklejałem ale wkleję znów: http://bigthink.com/daylight-atheism/evolution-is-still-happening-beneficial-mutations-in-humans żeby nie było pisania bzdur o anemii sierpowatej i innych argumentów rodem z broszury świadków Jehowy. Swoją drogą to Biblia mówi, że karą za grzechy jest śmierć i nie ma żadnego piekła. Skoro niekorzystne mutacje giną a korzystne przetrwają to jest to właśnie dowód na to, że prowadzą. Ubywa starych złych genów bo są mniej dostosowane plus giną złe mutacje. Przetrwają te lepsze i to jest właśnie rozwój - im dłużej będzie płynął czas tym lepsze będą organizmy bo będą miały lepiej dostosowane do środowiska geny. Ale środowisko też może się zmienić i wtedy najlepsze może okazać się coś odwrotnego. Refren chciałbym ci tylko uświadomić, że takie zaburzenia jakie prezentujesz w tym wątku to robota dla terapeuty.
  6. Tamten wątek nie ma związku z tym. Tamten dotyczy mojego porządku w głowie - świadomości, że dane cechy, które mam w sobie są dobre i są poparte logiką a nie tylko dziedzictwem rodzinnym. Ten dotyczy istnienia miłości i relacji damsko męskich, które niestety są dziedziną, na której dobrze się znam. Ale relacji nie uważam za miłość. Reakcji hormonalnej także.
  7. I dlatego te mutacje wymierają i te geny nie przetrwają... Dają nowe cechy. Poza tym co ty chcesz żeby w ciągu twojego krótkiego życia powstał organizm z nową cechą? Ewolucja trwa latami. I zapytam po raz kolejny: jaka jest alternatywa dla ewolucji?
  8. bittersweet, nie o sobie. Ja nie ruchałem od baardzo dawna zima, porozumienie czego? Czym jest dusza? na_leśnik, gorsze jednostki też się rozmnażają. Z gorszymi... Arasha, no wyobraź sobie, że tak jest. Pojawia się koleś w otoczeniu takiej kobiety i zaczynają się porównania. Ten lepszy jest atrakcyjny dla kobiety i jeśli ona sama jest atrakcyjna to się dobierają w parę. Jeśli nie to kobieta postanawia mówić, że jest wierna partnerowi (bo wie, że i tak lepszy jej nie zechce). I analogicznie jest wśród mężczyzn. Czasem ten kto ma wmówione do głowy, że są jakieś "zasady" będzie ich przestrzegał mimo tego, że wolałby być z ładniejszą kobietą. Ale tu jeszcze zachodzi możliwość, że obecna partnerka nie będąc pięknością jest najpiękniejsza dla tego faceta. Kobiety patrzą bardziej obiektywnie i racjonalnie...
  9. refren, Nie. Ewolucja zachodzi przypadkowo ale korzystne mutacje przetrwają i przekażą dalej geny. Podam ci najbardziej łopatologiczny przykład, który nawet ty zrozumiesz. W miejscu X występuje czynnik 'z' a w miejscu Y występuje czynnik 'k'. Po czasie okaże się, że przypadkowo zmutowane geny: w miejscu X okaże się, że przetrwa więcej mutacji odpornych na czynnik 'z' a w miejscu Y przetrwają te odporne na czynnik 'k'. Albo prościej: masz alfabet od A-Z i w danym miejscu okazuje się, że przetrwają literki K,Z i L. No to logiczne, że tam gdzie takie się sprawdzą będzie mniej innych. A to co gorsze odpada a lepsze się sprawdza. A w przypadku moralności to ludzie sami dążą do bycia bardziej moralnymi (piramida potrzeb). Moralność się opłaca bo jednostki wolą żyć tam gdzie nikt ich nie zabije, nie okradnie. to jednostki niemoralne muszą udawać moralne a nie odwrotnie. A więc sami tworzymy pojęcie lepszości i do tego dążymy. A to dlatego, że ci niechcący być lepszymi nie wygrali z tymi, którzy chcą być lepsi. Przeciętny dzisiejszy debil i tak jest mądrzejszy od debila sprzed 100 lat. Bo kultura ewoluowała. Kulturę ewoluujemy my a nas ewoluuje przystosowanie do środowiska - organizmy silniejsze w danym środowisku przetrwają a słabsze albo wyginą albo nie przekażą genów bo są nieatrakcyjne.
  10. Ten koleś, o którym piszę w ogóle nie jest podrywaczem. Jemu laski same się pchają do łózka i to jest najgorsze. I najlepsze jest to, że on ma w dupie te laski a jego problem to brak sensu w życiu.
  11. Ale ja nie chcę być lubiany przez wszystkich i ustaliliśmy przed chwilą, że tak się nie da. Chciałbym mieć takie cechy, które są poparte racjonalnymi argumentami żebym wiedział, że mam dobre cechy zamiast dorabiać ideologię do cech, które już posiadam.
  12. Znam takiego kolesia, który jest samcem alfa i on akurat nic nie musi robić bo taki po prostu jest. No i spał sobie z mężatkami, dziewczynami mającymi chłopaka... Są też tacy, którzy piszą o tym książki i zakładają strony internetowe: http://www.jakpoderwac.com/ Wysiłek = sukces. Tylko, że ten kto włoży więcej wysiłku niż ja i jest lepszy i tak wygra a sens ma tylko bycie najlepszym bo tylko wtedy jest szansa, że dziewczyna nie wybierze tego lepszego kolesia. Ja wtedy będę najlepszy. I mogę w to włożyć dowolny wysiłek tylko muszę wiedzieć, że to ma sens a chyba nie za bardzo tak jest bo co mi z takiego sukcesu? Wygląda na to, że lepiej stworzyć relację tylko dla seksu i bycia z kimkolwiek bo uniknie się w ten sposób rozczarowania, które spotyka większość ludzi. zima, czyli miłość jest tylko relacją między 2 osobami tylko, że nieco głębszą niż wszystkie bo do przyjaźni dochodzi seks, na którym opiera się cały związek. Ok, takie coś istnieje :) Tylko po co mi to?
  13. Bo to za mało. Takie cechy ma prawie każdy a jednak większość osób nie jest lubiana lecz traktowana neutralnie.
  14. Problem mam z tym, że wydaje mi się, że żyję w matriksie zbudowanym z wyświechtanych pojęć i bezsensownych wierzeń. Sam co chwilę łapię się na takim bezsensownym myśleniu i staram się to korygować ale przez to wszystko każda idea jest dla mnie pusta. Problem mam też z tym, że wiem jakimi mechanizmami kieruje się dobór naturalny i żeby mieć lepszą partnerkę ja muszę być lepszy. I szukam w tym jakiejś luki, która zadowoliłaby nie tylko mnie ale dała spokój w głowie na temat innych ludzi. Mam taką cechę, że jeśli coś jest nieosiągalne dla ludzi to uważam, że mi też się nie należy. Więc nawet gdybym był samcem alfa i mógł sobie wybrać kobietę to ten dobór naturalny jest dla mnie pusty i bezsensowny. A na dodatek mam problem z tym, że nie jestem samcem alfa Odciąć się od uczuć i kobiet chcę dlatego, że widzę w tym bezsens. Nie podoba mi się to, że mam w głowie te "idealne" cechy partnerki, niezależnie od tego jakie by one nie były to sam fakt jest męczący. Dopóki istnieją ramy, w które ma się wpisywać kobieta nie widzę szans na nic głębszego niż tylko rozkminienie sobie seksu. a marzy mi się jakaś wyjątkowa relacja oparta na czym innym ale nie umiem tego sprecyzować. Wiem tylko, że nie wierzę w istnienie takiej relacji. -- 12 mar 2015, 21:51 -- Pluszowa, nie ale mam fobię przed szpitalami i operacjami i chyba sam wolałbym umrzeć niż być odratowanym i tam leżeć.
  15. Możliwe ale jeśli tak jest to nie ma to żadnej wartości. Szkoda bo wolałbym żeby miało więc muszę poszukać innych cech i innych znajomych.
  16. bittersweet, nerkę nie - nigdy i nikomu. Kredyt tak i to samo bym pewnie zrobił dla rodziców i rodzeństwa.
  17. Arasha, pewność mogę mieć tylko wtedy kiedy mam logiczne podstawy do każdego stwierdzenia. Dokładnie ta zasada wyleczyła mnie z nerwicy i daje powera do życia. Ale przez to straciłem pewność i światopogląd bo widocznie to było błędne myślenie. Pluszowa, nie wiadomo czy brakuje bo nie wiadomo czym ona w końcu jest
  18. To niezbyt dobry pomysł bo ciągnie mnie do ludzi, że tak powiem skrzywionych i mających niepoukładane życie - bo sam taki jestem i wiem, że te osoby mnie rozumieją a ja rozumiem ich.
  19. Nie wierzę bo nie wiem czym ona ma być. Mówi się właśnie o sferze duchowej, metafizycznej czyli takiej, która z zasady jest oparta na bajkach. Chciałbym wiedzieć z jakiego powodu ludzie uznają miłość za tak ważną. Sam tak uważałem dopóki pewnego razu nie zacząłem się zastanawiać czym właściwie jest miłość. I doszedłem do wniosku, że jest kulturową ideologią dobudowaną do popędu płciowego i ego, które chce mieć stały seks i być dopieszczone, czuć się kochane i ważne dla drugiej osoby oraz mieć partnerkę/partnera bo inni mają. Jest to także ideologia potrzebna przy zakładaniu rodziny. Często słyszę o bezwarunkowym uczuciu, o kochaniu się mimo wad itd. Mówi się o tym jako o czymś bardzo wzniosłym, najważniejszym dla ludzkości. Tymczasem ja widzę, że kobieta ma w głowie określony typ mężczyzny, który jej się spodoba i listę potrzeb, którą zaspokoi partner. W mojej głowie jest taka sama lista, w którą ma się wpisać partnerka. Zakochanie to pozorne dopasowanie drugiej osoby do obrazu z głowy. Pozorne bo patrzy się przez różowe okulary i dopasowuje się każde zdarzenie do tego żeby ta osoba pasowała do ideału. Następnie mija zakochanie i jest okres, który to weryfikuje i albo związek się rozpada bo rozbieżności między wyimaginowanym obrazem a prawdą są zbyt duże albo związek się utrwala i okazuje się, że te osoby jeszcze bardziej się kochają i do siebie pasują. Ale czy w ogóle człowiekowi jest potrzebne coś takiego? Czy nie lepiej budować szczerą relację opartą o mówienie wprost, że ta kobieta podoba mi się fizycznie i lubię z nią spędzać czas a ona lubi spędzać czas ze mną? Bez dorabiania ideologii. Po prostu żyć razem?
  20. Pluszowa, czyli 2 osób mówiących, że się kochają ale pijących razem codziennie piwka to już nie miłość? Może się okazać, że dążenie do zdrowia ingeruje w naszą wolność zima, czekałem na ten argument - miłość robimy a nie, że ona się nam przydarza :) W takim razie jaki jest przepis na miłość i jakie są oczekiwane efekty? jetodik, mówisz o zakochaniu a ja o miłości. Zakochanie można opisać pewnymi zachowaniami i neurobiolog powiedziałby dlaczego tak jest i jakie neuroprzekaźniki się w tym momencie wydzielają. Mechanizm ten służy prokreacji (i powstał w procesie ewolucji ) A miłość to powinno być chyba coś głębszego niż tylko reakcja fizjologiczna. Ale może nie. Nie doświadczyłem tego i w to nie wierzę a chciałbym. Reakcji fizjologicznej doświadczałem i nie uważam tego za miłość.
  21. Ciężko o tym myśleć bo musiałbym najpierw wiedzieć jakie cechy miałbym gdybym był lubiany przez wszystkich. Takie cechy ustaliliśmy, że nie istnieją. Ale gdyby istniały to otaczałbym się ludźmi adekwatnymi do cech, które wtedy bym posiadał więc teraz nie mogę nic powiedzieć na ten temat
  22. Myślę, że zgadzamy się w większości co do empatii i szacunku - to logiczne, że ludzie chcą być szanowani i rozumiani więc szukają towarzystwa osób, które im to dadzą. Ale nie można usługiwać innym kosztem siebie więc dodałbym tu zdrowy egoizm i posiadanie celów. Poza tym cechy podobne do własnych bo tacy ludzie stają się zaufani i wzbudzają sympatię. Ale też posiadanie swojego zdania, własnych preferencji żeby taka osoba nie mówiła nam tego co chcemy usłyszeć. Ale to dla mnie zbyt oczywiste i za łatwo mieć wszystkie te cechy. To za mało i jest coś jeszcze. Tylko co? :)
  23. jetodik, czyli są zachowania świadczące o miłości lub jej braku. Jakie to zachowania i skąd wiesz, że świadczą o miłości a nie o czymś innym? Np przywiązaniu, instynkcie, altruizmie? W cięższych przypadkach może o tym, że ludzie udają zachowania miłosne bo to pożądane?
  24. Myślałem, że to jakaś parówa i mnie obrażasz więc pominąłem :) Zadajesz pytania, które są bez sensu np uważasz, że wszystko zaneguję mimo, że niczego takiego nie robię. Kiedyś wierzyłem w miłość a teraz uważam, że to było głupie. Chciałbym zobaczyć czy jest jakiś racjonalny pogląd, który prowadzi do istnienia miłości i tyle.
  25. zmęczona_wszystkim, przeczytaj swój post na górze strony. Cały post to jakieś zarzuty do mnie. Chyba masz okres.
×