
Evia
Użytkownik-
Postów
2 040 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Evia
-
To też jest iluzja lub blędne przekonanie. Taka stała zależnośc nie istnieje. Co więcej, zdarza sie, że "szczęście" własne jest skorelowane z obcym. Według moich obserwacji istnieje taka zależność (chociaż nie zawsze jest to ukazane w bezpośredni sposób) W skrócie to wszystkie dobra materialne wiążą się z niszczeniem innych organizmów żywych. Niematerialne (między innymi duchowe) są zazwyczaj iluzją. A ja karmiąc swoje koty i otwierając im puszkę z żarciem myślę o tym, że to one mogłyby być tą zawartością, i że przyjaźnienie się ze swoim potencjalnym posiłkiem jest dosyć perfidne. Druga sprawa to obserwując ich zabawę (czyli szkolenie w zabijaniu) znów się nakręca moja spirala myśli. No i muszę myśleć o tym, że jeśli mnie zabraknie to one sobie same nie poradzą. co jest lepszą i ciekawszą stroną życia? Racja, wszystko zależy od naszego postrzegania i projekcji, tylko co w związku z tym? Każdy uważa swoje postrzeganie za te słuszne i będzie się utwierdzał w tym przekonaniu wieloma dowodami czy też doświadczeniami życiowymi, więc nie sądzę aby dało się to komuś wyperswadować. Podam pewien przykład, którym dosyć często się posługuję. Istnieje sobie pewien morderca, dajmy na to Kuba rozpruwacz, który lubuje się widokiem flaków i czerpie przyjemność z zarzynania ludzi. Dla postronnych ludzi jest on czubkiem i nie potrafią na to spojrzeć tak jak on. U mnie jest odwrotnie i to świat jest tymi wyprutymi flakami, w których lubuje się całe społeczeństwo (i nie jest to wcale dziwne, bo taka nasza natura) Nie zmienia to jednak faktu, że moje postrzeganie poszło w innym kierunku i natura wcale mi się nie podoba i nie sądzę aby mogło się to zmienić, tak jak niektórym z was nigdy nie przejdzie ochota na skalpowanie ludzi.
-
Hah, i w pewnym sensie to dobrze
-
MamSwojePoglady, kiedyś też mi to wystarczało dopóki nie zdałam sobie sprawy, że wszystko co sprawiało mi przyjemność jest tak naprawdę iluzją, czy też czymś powierzchownym, i że każde moje szczęście jest ściśle powiązane z czyimś nieszczęściem. W sumie to niby mam te swoje koty, które w pewnym sensie mnie uszczęśliwiają, ale z drugiej strony również przyczyniają się do moich depresyjnych myśli...
-
jak założysz do tego hipsterskie okulary i zapuścisz brodę, to laski będą Twoje Pytam sie serio. Brody nigdy nie bede mial. Proste pytanie. Czy hipotetycznie dalbys mi szanse z taka uroda,na randke? Ale ja też pisałam dosyć serio Koleś ze zdjęcia nie jest jakiś tam urodziwy ale i nie paskudny, nie ma w nim czegoś wyjątkowo odpychającego (wodogłowie, bezzębie itd) więc można go trochę podrasować, co wpłynęłoby pozytywnie i na pewno znalazłaby się jakaś amatorka. Poza tym trochę ciężko jest mi oceniać kogoś kto się nie rusza. Bywa, że po ujrzeniu na zdjęciu jakiegoś aktora czy piosenkarza, przestaje mi się on na nim podobać. Tak jak pisałam wcześniej, to ważna jest mowa ciała.
-
Już kiedyś pisałam, że Twoje poczucie humoru podchodzi pod mój gust. Wisielczy humor... No tak, teraz już wszystko jasne Ale w moim przypadku jest to właśnie bardzo ściśle ze sobą powiązane. Skoro cały świat jest popaprany to i moje życie również. W końcu ja również tkwię w tym bagnie, czyli jak najbardziej moja dupa również jest poszkodowana. Dokładnie Kurczę, u mnie było trochę odwrotnie. Od dziecka wiedziałam, że życie jest jednym wielkim polem walki, tylko, że w końcu ta nieustanna walka zaczęła już mnie męczyć. Bo w imię czego? Nie podoba mi się to, że również jestem do tego zmuszona, że zostałam w to wplątana... Żeby ta walka była chociaż trochę wyrównana i istniałaby jakaś sprawiedliwość, to byłoby to do zniesienia. Hah, i tu również widzę podobieństwo. Moja wyżej wspomniana żądza sprawiedliwości doprowadziła do tego (i w sumie nadal to robi), że zaczęłam sobie szukać jakichś wytłumaczeń, które jakby nie inaczej działały na zasadzie mechanizmów obronnych. Tak więc wymyśliłam sobie piękną bajkę, która połączyła wszystkie największe religie świata łącznie z kosmitami itd W tej bajce istnieje wiele planet, na których jest życie i na każdej z nich panują inne zasady. Tak więc są te lepsze jak i gorsze (czyli Ziemia) a każda istota ma swój własny krzyż do pociągnięcia, i dopóki nie osiągniemy wyższego stanu duchowego (coś ala budda) to będziemy się tu odradzać w kółko (reinkarnacja) a każde nasze wcielenie będzie powiązane z naszym postępowaniem w życiu wcześniejszym i dlatego też nie pamiętamy naszych poprzednich wcieleń, bo to by zaburzyło dojście do wyższego stanu uduchowienia. A jeśli w końcu nam by się to udało, to po śmierci przenosimy się na korzystniejszą planetę i tak dalej (można też znów ewentualnie wrócić na Ziemię) Taka wizja jest sprawiedliwa i bardzo mi się podoba Niestety to tylko wydumana bajka jak i nie jedyna, którą potrafię wymyślić i połączyć ze sobą Wszystko przez to, że istnieje coś takiego jak sumienie czy właśnie żądza sprawiedliwości, co mi nie do końca pasuje do tego popapranego świata (ale nie potrzebnie to napisałam bo zaraz znajdę na to jakąś pesymistyczną odpowiedź i pogrążę się już na amen ) Czy ja nie mogę myśleć o jakichś normalnych rzeczach typu "co mam zrobić na obiad" lub "w co się ubrać"? A jak nie ma?
-
fofo99, masz kasę i mimo to nie masz w szkole życia? Niewiarygodne...
-
Zwierzęta tym bardziej bo mają jeszcze gorzej... Czy z jakiegoś konkretnego powodu przestałeś myśleć w ten sposób?
-
jak założysz do tego hipsterskie okulary i zapuścisz brodę, to laski będą Twoje
-
cyklopka, dobre historie Jednak w moim przypadku nie do końca mają rację bytu... Mnie nie przygnębiają szczególnie osobiste porażki (szczerze mówiąc to jak na mnie to można powiedzieć, że i tak za dużo osiągnęłam ) Tylko konstrukcja tego całego świata i prawa nim rządzące czego nie da się zmienić i nic na to nie wpłynie, a ja muszę w tym trwać i trwać A jeśli życie pozagrobowe istnieje to nawet śmierć mnie do tego nie uwolni. Czasem się zastanawiałam czy wszystkie istoty na tej Ziemi nie trafiły tu za karę. To w sumie byłoby dosyć pocieszające (bo przynajmniej świadczyłoby o jakiejś sprawiedliwości) Niestety to chyba również mój mechanizm obronny, więc trudno mi w to uwierzyć
-
Ja już dawno stwierdziłam, że rozczarowania są dużo gorsze więc lepiej sie nie nastawiać na happy endy
-
Poza tym to te zdanie jest logicznie sprzeczne Gdyby depresja nie istniała to nikt by nikogo z klifu nie zepchnął
-
No, no bardzo ciekawe To byłoby trochę marnotrawstwo... Bardziej byłoby opłacalne wysłanie w samobójczy bój.
-
Może wydawać się to dziwne i absurdalne, ale ma to uzasadnienie z mojego doświadczenia życiowego. Zawsze kiedy się z czegoś ucieszyłam to zaraz potem dostawałam rykoszetem. Dlatego też teraz wolę być czujna
-
Morphine90, lepiej odpowiadaj na pytanie jak już zaczęłaś
-
dobre pytanie Ciekawe czy ktoś kiedyś na nie odpowie...
-
Nie mów tego cynikowi i nihiliście
-
Morphine90, Nawet nie chce mi się tego rozlegle komentować, zrobię więc to jak najkrócej Wojny się nie zlikwiduje, wojna jest zakodowana w każdym żywym organizmie na tym świecie. To właśnie pozorny brak wojny jest bardziej niewiarygodny. Hah, poza tym nawet gdyby tak nie było to jestem ciekawa jak to sobie wyobrażasz? Poza tym po cholerę mam się tam pchać żeby mnie żywcem spalono czy coś?
-
Za późno... To fakt, jednak zawsze można być trochę bliżej tej prawdy
-
Jak dla mnie to chorobą/zaburzeniem psychicznym jest zniekształcony obraz rzeczywistości. Jeśli nie jest zakrzywiony ale wiąże się to z takimi symptomami jak w depresji, to chorobą to nie jest. Chyba, że jestem chora bo nie cieszę się z tego całego popieprzenia i zgnilizny? No ok, to w takim razie mogę być chora
-
Mi z tego testu również wychodzi ciężka depresja jednak myślę, że niektóre pytania są dosyć sporne. Już kiedyś zadawałam te pytanie ale nie uzyskałam odpowiedzi więc ponownie je zadam. Dlaczego przy depresji niektórzy ludzie przejmują się swoim zdrowiem skoro i tak chcą umrzeć? Ja mam odwrotnie, zupełnie straciłam zainteresowanie swoim zdrowiem Z drugiej strony o samobójstwie nie myślę, bo nawet ono jest dla mnie zupełnie bezsensowne, ponieważ moja śmierć i tak nic nie zmieni. Do tego, ostatnio zaczęła prześladować mnie myśl dotycząca życia pozagrobowego a w szczególności reinkarnacji co pozostawia mnie w bezdennej beznadziei. Gdybym była pewna nicości to miałabym się lepiej Mimo to śmierci się nie boję, i tak umrzeć trzeba i jeśli będzie mało bolesna to byłabym zadowolona. Też tak mam, z tym, że akurat ja nie skupiam się tak bezpośrednio na własnej, aktualnej sytuacji życiowej tylko zabijają mnie zewnętrzne informacje (wojny, przemoc, cierpienie itd) Poza tym świadomie odrzucam szczęście. Ba, nawet mam się wtedy gorzej. Myślę, że mam coś w stylu szczęściofobii. Gdy tylko przytrafi mi się coś dobrego to napawa mnie lęk, jestem przekonana, że zaraz w ramach rewanżu spotka mnie coś złego, czekam na jakieś niewyobrażalne męki Poza tym szczęście wydaje mi się dosyć rzadkim zjawiskiem, więc czuję się odrealniona. Czasem świadomie starałam się przywołać do siebie mechanizmy obronne ale właśnie ta świadomość mi to uniemożliwiała Hah, i to jest właśnie to o czym mówię. Dla mnie to tzw normalni mają zniekształcony obraz świata A tych z objawami depresji chce się leczyć z prawdy
-
U mnie to jest chyba psychosamosadyzm Wcale nie jest mi lepiej kiedy myślę o tej całej beznadziei itd, ale to jest jak natręctwo Ciągle wraca i wraca Czy można powiedzieć, że choruje się na "prawdę"?
-
Tak, bo nie oszukuję samej siebie
-
Dark Passenger, do tematu podeszłam trochę subiektywnie i w sumie nie wzięłam pod uwagę różnych przyczyn zaistniałej depresji, co faktycznie może trochę zmieniać postać rzeczy. Przytoczony syf był metaforą życia, jednak jeśli ktoś dostrzega jedynie krostę pomijając całą zgniliznę, to wtedy i owszem jest coś nie halo. Wszystko sprowadza się do pewnego zakrzywienia rzeczywistości, jednak w wielu przypadkach jest tak, że jest ona zakrzywione w drugą stronę. Tak więc dla mnie prędzej powinny się leczyć osoby, które twierdzą, że życie jest piękne Jeśli wszyscy są pijani i świetnie się bawią przy czym osoba trzeźwa nie koniecznie, to w takim wypadku powinno się ją uleczyć alkoholem?
-
Paniczny lęk przed nielojalnością
Evia odpowiedział(a) na Serafe81 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Jeśli racjonalne podejście nie skutkuje to nie wiem co może być skuteczniejsze -
Według klasyfikacji depresji wiele pasuje również do mnie (chociaż nie wszystko, i wcale mnie nie dziwi ponieważ niektóre cechy są wobec siebie sprzeczne) W każdym razie to właśnie w tym momencie czuję, że jestem najbliżej prawdy. Jedni potrafią stwierdzić, że mają syfa a inni tuszują go pudrem albo mówią, że to żaden syf Czyli kto tu powinien się leczyć?