Witam przywitam się bo jestem tutaj nowy.
Moja "choroba" zaczęła się z 5 lat temu miałem problemy na początku z niepokojem wewnętrznym, potem zaczęło mnie boleć coś nad zębami-takie napięcie, jakby ucisk bardzo męczący. Przez 2 lata chodziłem po różnych lekarzach z tym bólem: neurolog, dentysta, chirurg szczękowy, laryngolog itp...Męczył mnie ciągły ból-jedynie ból taki tępy ucisk-napięcie... podejrzewałem już nawet neuralgię-ale zrobiłem rezo całej głowy i wszystko ok...potem już zdesperowany poszedłem do mojego dobrego internisty i wnet przypomniało mi się że to wszystko zaczęło się po lękach wywołanych rozstaniem z dziewczyną...potem był juz tylko ból z którym się srałem 4 lata..on zapisał mi Asertin 50mg .Czyli od listopada brałem 50 mg asertinu,czułem się fatalnie oprócz bólu pojawił się silny lęk momentami no i obniżony nastrój (innych skutków ubocznych nie miałem), ale cały czas miałem mówione że to normalne i to potrwa nawet kilka miesięcy zanim wszystko zacznie działać, więc walczyłem.poszedłem potem do psychiatry zwiększył mi do 100 potem do 150 a na końcu do 200mg bo słabo działało (wszystkie zwiększenia w odstępach 2 miesięcy) i był lęk. Przy 200mg zamienił na Zoloft i dodał depactine. Mówił mi że to typowa nerwica.... Było lepiej ale różnie więc w końcu zdecydowałem się uderzyć w duże P czyli znanego profesora psychiatrii. Zostawił mi 200 mg zoloft i dodał lamitrin2x 50 mg-stwierdził że to nawracające epizody depresyjne a depresja maskowała się pod bólami, a jak zacząłem brać leki to się "zdemaskowała" No i tak zaczęło się poprawiać od maja bóle i lęki ustawały, miałem jescze taki epizod że klika dni słabo się czułem psychicznie ale to z 4 dni-płaczliwość itp, ale było to spowodowane ostrym opierdalem i reprymendą od szefa(więc jak stwierdził profesor to nie depresja). A tak było dobrze...było.. Czyli od listopada do kwietnia czułem się źle a potem średnio, a od maja do 1 września dobrze... A czemu? byłem 8 sierpnia u niego na kontroli i zdjął mi 50 mg zoloftu i zamienił na asertin (bo tańszy) czyli brałem teraz 150mg asertin i 100mg lamitrin.. od tamtego czasu czyli 8 sierpnia do 1 września było dobrze...no i niestety od tego dnia znowu męczą mnie te bóle od których wszystko się zaczęło...ogólnie czuje się dobrze tylko strasznie męczy mnie ten ból jest już dwa tygodnie i nie wiem co robić... chciałem też sam zejść trochę z tego 200 mg, no ale widzę że to nie był dobry krok...
1)Co sądzicie? czy zejście po 5 miesiącach z dawki 200mg na 150 to zły pomysł? i czy trzeba jeszcze czekać??? bo w sumie te 200mg nie szkodziło mi niczym...
Ja i tak cały czas twierdzę że nie mam depresji tylko nerwice lękową-a podobno SSRI jest dobra na lęki..
2)no chyba że znacie coś na somatyzację??bo tak na prawdę mam z tym problemy a nie z depresją..
3) czy zmiana z zoloftu na asertin mogła coś pogorszyć??
4) czy czekać bo organizm musi się przyzwyczaić do mniejszej dawki???? (w co raczej nie wierze.. )
Teraz nie wiem co robić bo jestem w ciemnej pupie, jechać do niego i wracać do 200mg zoloftu? jeśli tak to czy ja nigdy nie będę mógł zmniejszyć dawki???
Pozdrawiam i liczę na konkretne odpowiedzi kolegów i koleżanek.