Skocz do zawartości
Nerwica.com

Brunhilda

Użytkownik
  • Postów

    143
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Brunhilda

  1. Dziękuję, dziękuję za życzonka i za martini :)
  2. człowieku nerwico dzięki! :D
  3. jaki fajny wątek, dopiero go odkryłam ja też się z Wami napiję, w końcu urodziny ma się raz w roku, a dwudzieste pierwsze - raz w życiu! Barman, proszę białe martini z cytrynką, mniam
  4. Ja nie chcę, żeby było jak kiedyś - bo ja mam moje problemy od kiedy tylko pamiętam - chociaż w ostatnich latach się nasiliły. Chcę je rozwiązać, a nie wrócić do momentu, kiedy były mniej uciążliwe. Prawdę mówiąc trudno mi wierzyć w możliwość zmiany- nie znam innych sposobów myślenia niż te zaburzone, więc nie umiem sobie wyobrazić, jak w ogóle można myśleć inaczej. Ale wierzę, wierzę chociaż wątpię, gdybym nie wierzyła, to bym już dawno rzuciła w cholerę tę całą bolesną psychoterapię.
  5. dziękuję, dziękuje! Nawet sobie nie wyobrażacie, jak mi się miło zrobiło! Tak ciepło na sercu jakoś
  6. Tak mi brakuje ładnej pogody, słońca, widnych popołudni, ew. śniegu jeżdżenia na rowerze, siedzenia na dworze, ale przede wszystkim brakuje mi kontaktów towarzyskich! Rano niby rozdaję gazetę, zagaduję ludzi, ale to nie jest taki pełny kontakt. Cholera, gdybym studiowałam byłoby inaczej... A tak - jedna przyjaciółka w Anglii, druga ma sesję, trzecia poszła do roboty, w której siedzi od 8 do 16. Siostra popołudniami zakuwa. Moje życie jest w tej chwili przytłaczająco szare, smutne i monotonne, wszystkiego mam dość, a na takim gruncie każde zmartwienie urasta do rangi jakiegoś nierozwiązywalnego problemu. Widzę, że ten tryb życia bardzo, bardzo sprzyja depresji, wiem, co by mnie z tego stanu wyrwało, ale nie wiem, jak to zrobić... nie chcę znowu się stoczyć w depresyjne bagienko. Cieszę się na razie, że jutro mam psychologa, potem spotkanie z koleżanką, a weekend szkołę (taki kurs pomaturalny) i znowu spotkanie. Cieszę się niesamowicie No to się wyżaliłam.
  7. O właśnie! U mnie stało sie dokładnie tak samo - moje myślenie staje się realne. Pół roku temu myślałam, że dostanie sie na malarstwo rozwiąże automatycznie wszystkie moje problemy. Teraz wiem, że oczywiście nic by się nie rozwiązało - i w tę stronę w ogóle idzie moje myślenie. Tak jest trudniej, ale lepiej, na pewno ale to wciąż dla mnie nowość. Jak dobrze, że wszystko u Ciebie jakoś się ułożyło! No i że rodzice okazali się tacy w porządku, to najważniejsze, żeby mieć wsparcie w rodzinie. hehe, ja też w tym roku pierwszy raz poszłam do pracy, niby tylko dorabiam sobie rozdając gazetki, ale i tak się stresowałam przed pierwszym dniem jakbym szła do nie wiem jak odpowiedzialnej roboty
  8. Raz dobrze, raz źle, taka już jest ta nasza choroba... Spróbuj może zająć czymś myśli, żeby tak się nie wkręcać Ja boje się być sama w domu :/ Mam problem: nie wiem, co chcę robić w zyciu. Jeszcze jakis czas temu wiedziałam, chciałam tylko i wyłącznie malować, i jak się nie dostałam drugi raz na studia, wpadłam w depresję Tylko że przez ostatnie miesiące tyle się zmieniło... Wiem, że nie jestem juz tą samą osobą, wszystko się zmieniło, moje całe pojmowanie siebie samej i świata. Ale nie wiem wciąż, w co się zmieniłam. Stare się rozsypało, a nowe jeszcze się nie wykluło. Kompletnie nie ogarniam siebie i swoich pragnień! W ogóle nie wiem, czy jakieś mam. W dodatku jestem w trakcie psychoterapii. Skąd mam wiedzieć, do czego mnie ona doprowadzi? Nie nadaję się w tej chwili do podejmowania decyzji o swojej przyszłości A muszę coś wymyślić, bo już nie wyrabiam, im dłużej to odkładam, tym bardziej jestem tym zestresowana. Chyba po prostu sprawdzę, na jakie kierunki mogę iść z moją maturą, i na razie zdam się na los ;P A może jeszcze przed składaniem papierów mnie olśni? Niby jest jeszcze parę miesięcy.. stressss i zagubienie muszę o tym porozmawiać z psycho, bo juz się w tym gubię zupełnie. Nie no, wiem jedno: chcę studiować - to już jest coś!
  9. I ja też wodnik - rzeczywiście coś jest nie tak z tym akwarium...
  10. Ale chciałbyś, żeby było lepiej, żeby było znowu zwyczajnie? My tu możemy Cię tylko wesprzeć, napisać, że rozumiemy, ale tylko specjalista może pomóc Ci z tego wyjść. A żeby dostać te "żółte papiery" to trzeba się podobno bardzo postarać ;P Nie przejmuj się w ogóle jakimiś cholernymi etykietkami typu "chodzisz do psychiatry - jesteś wariatem". To ci, którzy w ten sposób oceniają ludzi powinni się wstydzić swojej ciemnoty (no bo jak inaczej to nazwać?) My nie mamy się czego wstydzić! Problemy psychiczne mogą się przydarzyć naprawdę każdemu, tak jak i inny choroby...
  11. RozszczepionyUmysł - pamiętaj, że to tylko stan Twojego umysłu! Świat nie jest tak ponury i przerażający, jak Ci się w tej chwili wydaje, to zaburzenia zniekształcają nam obraz świata. A zaburzenia można leczyć i wyleczyć. Trzymaj się!
  12. To właśnie rodzina jest dla mnie największym wsparciem. martwię się tym, co będzie, jak rodzice kiedyś umrą. Co ze mną się stanie? Nie no, wiem, że to deprecha przeze mnie przemawia potęgowana przez grypę. Jakoś będzie. Jutro idę do psychologa, terapia dobra rzecz. Rozwiązałyśmy już parę problemów, które wcześniej wydawały mi się nierozwiązywalne (jest w ogóle takie słowo?). Będzie dobrze i u mnie i u Was wszystkich, oby jak najszybciej! (hehe, jaki przypływ optymizmu niespodziewany ) ja się napiję. Niby miałam już nie pić, ale takie wirtualne winko chyba nie osłabia działania psychotropów, nie? Napiję się z Tobą, bo świetnie rozumiem, co to grypa i chcę uczcić mój pierwszy dzień bez gorączki (na serio nie mam juz gorączki, niech nie zwiedzie Was moje dzisiejsze bredzenie. Chyba mi odbija od tego leżenia w łóżku i rozmyślania :twisted: ) !
  13. Oj, też to znam. Też mam zawsze problem z tym jedzeniem i chudnieciem kiedy wpadam w poważny dół. Czasami zjadam coś dopiero, jak mi się zrobi na tyle słabo, że wpadam w panikę. Koszmar. No ale już dwa razy miałam coś takiego, i dwa razy mi przeszło. To przechodzi. Ja też boje się być sama, własciwie w tej chwili jest to mój największy lęk: nie chodzi tylko o to, że zostanę sama w domu, ale że zostanę sama na świecie - nikt się mną nie zaopiekuje, kiedy wpadnę w depresję. Cholera, wystarczyło, żebym to napisała, a już płaczę A chciałam Cię pocieszyć! No ale wiedz, że nie jesteś sama ze swoim problemem, my wszyscy tutaj wiemy, co czujesz. Dasz radę, stopniowo, powolutku bedziesz nabierać sił i w którymś momencie uświadomisz sobie, że jesteś w stanie zawalczyć
  14. No jasne zakop tego doła rozbawiło mnie to strasznie :
  15. Wiesz co, już mi trochę lepiej :) Jestem zahartowana, bo rozdaję gazety na mrozie i jakoś lekko przechodzę tę grypę, dużo lżej niż moja mama i siostra. Kiedy się poczułam lepiej fizycznie, to też poprawił mi się nieco nastrój. Dzisiaj już mogę czytać, oglądać TV, mogę zająć się czymś innym niż depresyjnym myśleniem. Najgorzej było, kiedy leżałam plackiem z gorączką 39*C ... jazda w dół bez trzymanki... Wiedziałam, co się ze mną dzieje i dlaczego, ale nic nie mogłam zrobić. Ale już mi lepiej. jak będę tak szybko zdrowieć, to może w piątek uda mi się dowlec na sesję do terapeutki? Chociaż nie chcę jej zarazić tym wstrętnym grypskiem! Zobaczymy... Dziękuję za wsparcie, jak to dobrze, że jest takie forum jak to
  16. xCarmen dzięki za pocieszenie! Niby sama to wiem, ale bardzo potrzebowałam, żeby ktoś mnie w tym upewnił. Jakoś wytrzymam, przecież moja psychika bywała w o wiele gorszym stanie i zawsze jakos z tego wychodziłam. Więc ten dołek też przejdzie
  17. Leżę z grypą od dwóch dni. No i oczywiście dopada mnie depresja, nie mam jak się przed nią bronić. Wkręcam się w te ponure myśli, a im bardziej się w nie wkręcam, tym bardziej tracę dystans do tego, co się dzieje w mojej głowie. Teraz czuję się lepiej, bo sobie popłakałam, ale pewnie jeszcze nie raz w czasie tej choroby to podstępne badziewie mnie dopadnie. Czuję się bezsilna
  18. zajka - dobrze, że zdecydowałeś się pójść wreszcie do psychiatry. Nie ma się czego bać, psychiatra po to jest, żeby nam pomóc w takich właśnie stanach. Będzie lepiej! Ja też mam problem. mam grypę od wczoraj, wszystko mnie boli, nie mogę spać, gorączka - jak to przy grypie... I jeszcze w dodatku czuję, że deprecha już zaczyna mnie oplatać swoimi czarnymi mackami Normalnie pomaga mi aktywność, spotkania z ludźmi. Ale teraz nie ruszam się z łóżka. Nie wiem, jak się bronić, a nie chcę, nie chcę depresji! Czy ktoś miał może takie doświadczenie i może mi coś poradzić?
  19. No własnie. I to jej powiedz, oczywiście spokojnie i kulturalnie. Żeby wszystko wyjaśnić, bo jak coś pozostanie niewyjaśnione, to pojawiają sie kolejne wzajemne urazy... Wiesz, nie znam Twojej sytuacji, ale kilka razy tak miałam, że czegos do konca nie wyjaśniłam, bo myślałam, że jeśli sie o czyms nie powie, to tak, jakby tego nie było. Więc lepiej mówić o wszystkim, nawet jeśli to ma boleć. Powodzenia!
  20. mateusz84 całą prawdę jej powiedz najlepiej....
  21. W telekspresie mówili, że jakiś naukowiec wziął pod uwagę różne czynniki pogodowe, fazy księzyca i takie różne, i mu wyszło, że dzisiaj jest najbardziej przygnębiający dzień w roku. Możemy śmiało zwalać winę na pogodę, przynajmniej dzisiaj! :)
  22. Brunhilda

    Jesteśmy wybrani

    I wybrani, i przegrani. Sprawiedliwość musi być.
  23. Brunhilda

    Jesteśmy wybrani

    ja tez się zgadzam. Podatność na tego rodzaju zaburzenia to jest jakby cena za to, że możemy odczuwać i rozumieć więcej, przezywać pełniejszą radość, ale też niestety głębszy smutek. Pytanie, czy cieszyć się z tego, czy nie? Są momenty, kiedy chciałabym być taką prosta i krzepką wiejską kobitą żeby moim największym zmartwieniem było to, co przygotować chłopu na obiad
  24. hopeless pewnie zabrzmi to jak pocieszanie na siłe, ale czasami własnie to poddanie się jest pierwszym krokiem do zwycięstwa. Ja tak miałam z fobią społeczną: nie umiałam sobie z nią poradzić, w koncu załamałam się i pogodziłam się z tym, że się od niej nie uwolnię i juz zawszę będę czuła ten absurdalny lęk przed ludźmi...: muszę nauczyc sie po prostu z nim żyć, czy też raczej żyć mimo lęku. I właśnie wtedy on niespodziewanie bardzo się zmniejszył! Nadal mam tę fobię, i ona jest częścią mnie od zawsze, ale teraz już z jej powodu nie cierpię, bo zaakceptowałam ją jako część mnie. A ona o wiele mniej mnie ogranicza. Może i dla Ciebie to pogodzenie się z Twoimi problemami będzie jakimś momentem przełomowym? Trzymaj się cieplutko
  25. Biedny Moja Mimoza ma chore serce (od jakichs 5 lat na lekach), a latem miała wylew, po którym jednak jako tako doszła do siebie. W ogóle tak sobie oglądam te Wasze zwierzaki na zdjęciach i uważam, że wszystkie są prześliczne!
×