Terapia działa!
2,5 roku temu przytrafiły mi się ataki paniki, naprawdę ostre. To było w ogóle moje pierwsze poważniejsze zaburzenie psychiczne, więc to, że nie wiedziałam co się dzieje, jeszcze bardziej potęgowało moje przerażenie. Zresztą co ja tu będę opisywać, kto tego doświadczył, ten wie, jakie to uczucie. Najostrzejsza faza dość szybko minęła, ale pozostał "lęk przed lękiem". Dostałam leki, zaczęłam chodzić na terapię poznawczo- behawioralną. Nie powiem, żebym od razu przekonała się do tej formy terapii - wydawało mi się, że jest strasznie powierzchowna, a terapeutka wszystko upraszcza. ja jej opowiadam o koszmarze, który nawet nie da się wyrazić słowami, a ona to sprowadza do jakichś schematów i regułek! Nawet się z nią kłóciłam :) Ale mimo to współpracowałam, starałam się robić to, czego uczyłam się na sesjach, chociaż nie do końca nawet w to wierzyłam. Po prostu nie miałam nic do stracenia. No i powoli, powoli coś się zaczęło zmieniać - oswoiłam swój lęk, przestałam się go bać i dzięki temu byłam i jestem teraz w stanie go kontrolować. Ataki paniki były coraz rzadsze. Jeszcze niedawno żeby czuć się pewnie na mieście musiałam mieć w portfelu tabletkę na uspokojenie - teraz już nawet tego nie potrzebuję - mimo, że mam teraz depresję, czyli w sumie stan podwyższonego ryzyka jeśli chodzi o ataki lęku. No bo co? Najwyżej będę miała atak paniki, który do przyjemności nie należy, ale przyjedzie i przejdzie, a mi się nic nie stanie - to jest właśnie to podejście, które wypracowałam dzięki terapii :) A więc terapia działa!
Teraz w związku z depresją też chodzę na terapię (innego rodzaju), ale napiszę o tym później, bo nikt nie lubi czytać tasiemcowych postów :)