-
Postów
225 -
Dołączył
Treść opublikowana przez fifikse
-
Nerwica natręctw odeszła niczym zły sen :)
fifikse odpowiedział(a) na Rafi1985 temat w Nerwica natręctw
i weź coś napisz pozytywnego, optymistycznego, pocieszającego czy też DAJĄCEGO NADZIEJĘ, a zaraz znajdą się tacy, którzy będą sobie tym "dupę podcierać" ... no sorry. bo pewnie lepiej, wygodniej(?) łatwiej(?) jest babrać się w gów*ie? łoo Boźie, jaki to ja biedny BEZNADZIEJNY i w beznadziejnej sytuacji. nic mnie już nie czeka - nic dobrego, wiele złego... itd. o! i nadzieja matką głupich! - prawie zapomniałam. ja dziękuję za taką BEZNADZIEJNIE-*ujową "mondrość" ... wolę być głupia. -
ja w dzieciństwie nie miałam swojego pokoju, spałam w tym samym co mama więc nie mysiałam przychodzić by sprawdzać czy oddycha ale przypomniałaś mi właśnie, że wieczorem i to też tak obsesyjnie - czsem po kilka/kilkanaście razy - pytałam czy czy się dobrze czuje, czy nie padnie, nie umrze, nie zemdleje - dokładnie taki tekst (pamiętam bo przez lata powtarzane); bywało, że budziłam mamę w środku nocy by o to zapytać bo np. ubzdurałam sobie, że być może zapomniałam, no a przecież wszystko co zrobię, pomyślę, powiem może mieć wpływ na ich (rodziny - w tym mamy) zdrowie lub życie, więc zapytać muszę -> mama musi odpowiedzieć -> od tego (pytanie - odpowiedzi) zależy czy coś się (nie)stanie. mniej więcej tak wtedy myślałam.
-
brałam kiedyś właśnie Bioxetin, i żadenego innego leku nie wspominam gorzej jak też żaden inny lek nie wywołał u mnie tylu wstrętnych objawów ubocznych, po żadnym innym leku, a brałam ich conajmniej sporo, nie czułam się tak podle, paskudnie źle. neuroleptyki, benzo, tlpd, snri, (inne) ssri i wszystko razem wzięte, mieszanki wybuchowe tego co wyżej z tym co niż.ej! i nie zostało wymienione, nic nie zryło mi główki tak jak to gó*no - jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało/wyglądało czy tam "się czytało" ... bo to przecież takie tam tableteczki, coś jak prozaczek, przyjmowane przez miliony nieszczęśliwych uszczęśliwionych.
-
Technika i sztuka a również podobno brak pokory...
fifikse odpowiedział(a) na Endurance temat w Pozostałe zaburzenia
dobra, ja Ci coś napiszę... ...właściwie to nie wiem co, bo temat mi obcy, nieznany. piszę bo przejrzałam Twoje posty - odpowiadając/pisząc w innym przez Ciebie utworzonym temacie, byłam ciekawa z jakimi zaburzeniami tu trafiłeś, w związku z tym że masz myśli podobne do tych kiedyś MOICH (wątek o rodzicach), nieważne. no i tak sabie przeglądając Twoje posty, nie znajdując diagnozy, znalazłam jakąś tam delikatność, wrażliwość, więc odpowiadam - cokolwiek - bo prosisz o odpowiedź. ja Ci ją daję, wraz z jakimś tam wsparciem, pozytywną energią ... albo czymś w tym stylu. -
Ja też. W sumie dziwne - być może wyjątkowo trafne - określenie " słyszę głową"... ...chyba fajne(?) jeśli pozwolisz (a nawet jeśli nie) przejmuję i przyjmuję jako swoje.
-
kiedyś, bardzo dawno temu, jeszcze w dzieciństwie miałam coś podobnego. myślałam, miałam takie ... przeczucie(?) poczucie(?) ... albo inaczej: po prostu czułam, że mam, być może mogę mieć wpływ na zdrowie/życie bliskich mi osób, najbliższej rodziny - mamy, taty, babci, dziadka. moim zachowaniem, moimi słowami, myślami, modlitwami przywoływałam choroby, cierpienie czy nawet śmierć. nie potrafiłam przestać o tym myśleć, martwić się moim wpływem na ich zdrowie i życie. nasiliło się to po śmierci dziadka, wtedy uznałam, że muszę zrobić COŚ, nie miałam pojęcia czym ot "coś" być może, wiedziałam jednak, że to "coś" istnieje, że ja to odnaleźć muszę, by ich uchronić przed tym co w mojej głowie ponieważ to co wewnątrz to i na zewnątrz - myśl tworzy rzeczywistość - głeboko w to wierzyłam, zresztą wierzę nadal, ale nie o tym chciałam. wtedy, po śmierci dziadka, zaczęłam się modlić - obsesyjnie, codziennie tym samym wierszykiem, tekstem, modlitwą, tymi samymi słowami, prosząc zawsze o jedno i to samo - by byli zdrowi, by nie umarli, zresztą nieważne, zbyt to intymne śmieszne głupie i MOJE bym mogła o tym pisać -> mogła/chciała. ojciec mi zmarł, jak sądziłam, przez moje myśli, obsesje być może też i modlitwy - wtedy się modlić przestałam.
-
indukowane zaburzenie urojeniowe (F24) drogom puciowom przez kontakt sieciowy (no niby toż to gen wg gów*o-teorii więc masz rację - ok)
-
Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało - MOŻNA, jak najbardziej można. Jest nawet taka eFka, albo była, powinna być, będzie coś o indukowaniu. Sama kiedyś doświadczyłam czegoś w tym stylu, tzn. przejęłam sposób myślenia zaburzonej osoby - osoby mi bliskiej (członka rodziny); przejęłam i rozwinęłam jako swój - zmodyfikowałam dopasowując do siebie (swojego systemu przekonań, wartości), przejęłam jego myśli uznając za swoje. Te myśli były moje.
-
Ja jestem z PsychoCafe (tzn nie tylko z PsychoCafe ale przede wszystkim z PsychoCafe - na innych forach też pisywałam). Tutaj właściwie nie piszę, nawet nie zaglądam zbyt często. Kiedyś założyłam tu konto pod jakimś pretekstem, z jakiegoś powodu, chcąc dowiedzieć się czegoś, o coś zapytać, gdzieś... A teraz piszę bo szukałam info o psycho-cafe - tak sobie, z powodu jakiegoś takiego sentymentu chwilowego (lub czegoś podobnego ) i znalazłam Twój post. Ciekawe czy się znamy...
-
...a ja właściwie nie mam; i to nawet nie to, że ludzie nie chcą się ze mną przyjaźnić (wydaje mi się, że chcą), że przeszkadza im moja "choroba" - moje problemy, zaburzenia (nie przeszkadza, bo o tym wszystkim nie wiedzą), że czuję się przez ludzi nielubiana, nieakceptowana itp. (nie czuję); ja po prostu nie potrzebuję (?) przyjaciół, nie czerpię przyjemności, radości z faktu bycia/przebywania wśród ludzi. tęsknię jedynie za czymś, co określić można przygodą - doświadczaniem, przeżywaniem... tęsknię za REALNYM życiem (wśród LUDZI).
-
ja też nie pamiętam, ale nie widzę w tym objawu choroby. szukam swojego numeru wtedy, gdy chcę go komuś podać; tak na "co dzień" nie pamiętam bo i nie jest mi do niczego potrzebny. przecież sama do siebie nie dzwonię...
-
Odstawiłam już klemastynę i czuję się trochę lepiej, chyba. Tzn. tak w miarę normalnie - ja się ogólnie ostatnio nie.normalnie czuję, dlatego też zaczęłam się "leczyć", wróciłam do leczenia. Nie wiem. Zawsze miałam tak - od wielu lat - w sensie, że bywało lepiej, gorzej, ale rzadko potrzebowałam pomocy z zewnątrz (psychiatry czy leków - leki brałam gdy czułam się źle, gdy uważałam, że ich potrzebuję; w większości przypadków miałam rację; bywało też tak, że leków miesiącami nie przyjmowałam). Coś w tym rodzaju. Ja nie mam w tej chwili typowych zaburzeń "psychotycznych" - jakichś urojeń, omamów, halunów itp. Właściwie to miałam je chyba tylko raz - powiedzmy, że w pierwszym rzucie - będąc nastolatką. Teraz jest chaos, mętlik w głowie - natłok myśli, brak myśli, pobudzenie, wypalenie... Nie radzę sobie z myśleniem, niemyśleniem, z emocjami, z brakiem emocji - nie wiem jak to nazwać, jak opisać... Często nazywam to "atakiem" - atakują mnie głupie, wstrętne (znienawidzone) myśli i, cokolwiek bym nie robiła, pozbyć się ich nie mogę. W tej chwili nie korzystam, kiedyś korzystałam. Gdy myślę o psychoterapii, w mojej głowie pojawia się głownie wspomnienie tej pierwszej (mojej pierwszej), to właściwie czas dzieciństwa/okres dorastania - zaczęłam tam chodzić mając lat 12, przestałam kilka lat później, tak naprawdę dlatego, że mnie tam już nie chciano. To były dwie kobiety - psychiatra i psycholog - które w żaden sposób mi nie pomogły, co zresztą po latach przyznały, bo "nie leczy się tego psychoterapią, a farmakoterapią" - tak stwierdziły, więc zrezygnowałam. Będąc już osobą dorosłą, lub prawie dorosłą, podejmowałam (kilkakrotnie) jakieś tam próby porozmawiania z "kimś" ... ale to wszystko jest... Sama nie wiem. Nie ukrywam, że jest to dla mnie trudne; przyznaję też, że chyba nie do końca w skuteczność terapii wierzę. Albo inaczej: wierzę - wiem - że psychoterapia pomaga/pomogła wielu ludziom; nie wierzę, że pomoże mi. Tak na marginesie, spodziewałam się odpowiedzi psychologa - eksperta. Po prostu czułam, że Pani mi odpowie. Prawie wszystkie moje przeczucia się spełniają - prawie zawsze. Mam intuicję. Wyjątkową intuicję. Kiedyś nazywałam siebie jasnowidzem. Również pozdrawiam i dziękuję. Masz tą chorobę na s. której nazwy nie wypowiem (więc i nie napiszę)? Skąd to - po czym/dlaczego - tak masz?
-
nie bardzo wiem od czego zacząć. możliwe, że będzie to nieskładne bo nie czuję się zbyt dobrze, choć w tej chwili na pewno lepiej niż jeszcze przed (chwilą). od kilku tygodni - pewnie coś około miesiąca - biorę amisulpryd (400mg), po którym czułam się raczej dobrze, a przynajmniej nie.źle; od kilku dni natomiast przyjmuję lek przeciwalergiczny (antyhistaminowy) - klemastynę, którą przyjmowałam już kilka lat wcześniej, z podobnych powodów jak i dziś (bez znaczenia jakich, bo też nie o tym chciałam), nigdy nie odczuwałam po niej żadnych objawów/skutków ubocznych, do teraz(?) - być może(?), możliwe. do rzeczy: mam, od kilku dni, dziwne objawy, które mogą być spowodowane przyjmowaniem obu tych leków (każdy z osobna działa ok), lub też są to objawy choroby, którą znam lepiej niż cokolwiek innego - jest częścią mnie, jest moja (od wielu lat), nie sądzę więc by to, co dzieje się ze mną dziś, mogło być jej objawem. choć, nie ukrywam, że mam obawy, jakieś mam... cierpię (jak ja nie lubię tego słowa) na potworny ból głowy, który przerywany jest krótkimi chwilami ulgi połączonej z pewnego rodzaju "odpływaniem" - tracę kontakt z rzeczywistością do tego stopnia, że nie wiem co mówię, robię - nie pamiętam po prostu. zaniki pamięci są "chwilowe" - kilku/kilkunastominutowe (półgodzinne max), po czym wracam do stanu "sprzed" - najczęściej wraca też ból głowy. bywam rozkojarzona, choć jest to rozkojarzenie innego rodzaju... nie wiem jak to określić - po prostu nie jest psychotyczne - jest inne. piszę, pisałam - kiedyś, przez kilka lat pisałam na innym forum tego typu - ostatnio wróciłam, choć nie chciałam, sama nie wiem dlaczego; zaczynam się bać, tzn. trochę się boję, że wróciłam tam z jakiegoś chorobowego powodu - że być może podświadomie wyczuwam problem, by nie użyć słowa, którego użyć nie chcę ponieważ głęboko wierzę, zawsze wierzyłam, w moc wypowiedzianych słów (dlatego też pewnych rzeczy nigdy nie mówię, nie piszę, by nie przyciągać tego czego nie ma - by nie stało się "jest"). na tamtym forum nie mam o co pytać, nie ma sensu pytać ponieważ mało tam osób wie cokolwiek o tego typu zaburzeniach, o neuroleptykach itp. - mało tam osób w ogóle. co do zaburzeń pamięci, to nawet tutaj - rejestrując się na forum - podałam hasło (na 100% było proste, krótkie - wiem, ze były to dwa słowa), po czym, już po chwili hasło zapomniałam - zaraz po rejestracji musiałam wysłać prośbę o nowe. pisałam dziś posty (na tym wspomnianym forum), których nie pamiętam. po prostu nie pamiętam. wiedziałam, że coś pisałam, ale nie wiedziałam co - nie wiem jak to inaczej opisać. w tych postach widać lekkie rozkojarzenie, chociaż, jak już wspomniałam, raczej inne od typowego schi. zresztą niewiele pamiętam. nawet nie wiem czy odpowiedni dział wybrałam. zastanawiałam się też nad działem lekowym, sama nie wiem... nie wiem nawet po co to piszę, czego oczekuję, bo jeśli to po lekach to przecież jasne jest, że powinnam leki odstawić, zmienić, porozmawiać z lekarzem itd... piszę bo się boję chyba. nic już nie wiem. a tak w ogóle to witam.