-
Postów
225 -
Dołączył
Treść opublikowana przez fifikse
-
no jakiś tam wpływ kardiotoksyczny podobno też mają i to nie tylko neuroleptyki z tego co mi wiadomo, ale i nawet niektóre antydepresanty (te starsze, głównie TLPD chyba).
-
nie wiem. tak szczerze mówiąc to nie wiem. po prostu nie wiem. nie będę tutaj się wymądrzać, bo prawda jest taka, że znam tylko teorię - czyli, że coś tam się "dziać" niby może, ale w praktyce to nie spotkałam, nie rozmawiałam nigdy i nie pisałam nigdy z nikim, kto by tak faktycznie miał (że podwyższony cukier po lekach antypsychotycznych). trudno powiedzieć jak to tak naprawdę wygląda w rzeczywistości - czy jest to jakieś takie przejściowe (że chwilowe skoki poziomu cukru we krwi) czy stałe (że rozwija się z tego cukrzyca), nie wiem. może ktoś inny coś wie? może ktoś doświadczył czegoś takiego? ja niestety nie potrafię obiektywnie tego ocenić ponieważ skoki poziomu cukru zdarzają mi się tak czy siak - niezależnie od przyjmowanych leków. musiałby się ktoś bez cukrzycy wypowiedzieć - ktoś, kto typowo po neuroleptykach dostał czegoś takiego..
-
no właśnie podobno bywa - może tak być, że od neuroleptyków coś tam z tym cukrem się dzieje. piszą czasami na niektórych ulotkach nawet. ja w sumie nie potrafię tego obiektywnie ocenić, bo po prostu mam też cukrzycę. taką typu 1, czyli że od dzieciństwa właściwie, więc w moim przypadku nie było to związane z jakąś tam nadwagą, niewłaściwym odżywianiem czy z przyjmowaniem neuroleptyków, bo je zaczęłam brać gdy już cukrzycę miałam... ...no ale TAK - podobno może to mieć jakiś wpływ i związek z podwyższonym poziomem cukru we krwi (leczenie neuroleptykami). w sumie nie wiem co Ci doradzić skoro nie chcesz mówić interniście o tym, że leczysz się psychiatrycznie... no to może nie nawiązuj do tych leków, ale powiedz, że obawiasz się o serce bo odczuwasz jakiś ból albo coś w tym stylu. albo, że w rodzinie ktoś tam u Ciebie choruje na cukrzycę, w związku z czym jesteś w grupie ryzyka (?) nie wiem.
-
jak pójdziesz i normalnie porozmawiasz, przedstawiając/opisując swoje objawy i obawy, to internista powinien Ci to skierowanie dać, bo niby dlaczego nie? w sumie to chyba nawet wypadałoby zrobić sobie takie badania raz na jakiś czas, biorąc neuroleptyki. poziom cukru to właściwie każdy może sprawdzić sobie sam, kupując glukometr i odpowiednie do niego paski testowe... ale z drugiej strony, jeśli się nie jest cukrzykiem i tak tylko dla jednorazowego sprawdzenia to się po prostu nie opłaca. lepiej idź po to skierowanie.
-
@JERZY62 no to się bardzo cieszę (że mnie przyjmujecie z otwartymi rękami) ... ... ale głowy Wam do posypania popiołem nie daję!
-
@JERZY62 no to fajnie! postaram się coś od siebie dorzucić... ...tzn. jakoś się tutaj z Wami dogadać postaram. mam nadzieję, że mnie do swojej spamowej grupy przyjmiecie
-
ja! tosia, kojarzysz mnie/pamiętasz? my się z innego forum znamy. tutaj, pomimo tego że konto mam od dawna, niezbyt często wpadam. tam właściwie też od jakiegoś czasu nie... no ale tak bywa. tak sobie jakoś dzisiaj przypomniałam, że kiedyś wspominałaś o tym wątku na forum - że głównie na "spamowej" piszesz, no więc tak sobie zerknęłam tu. właściwie to nie wiem o czym Wy tutaj piszecie i czy często zaglądać będę, ale pozdrawiam Cię. w sumie wszystkich pozdrawiam - tych, których nie znam też ;)
-
tak w sensie czysto psychologicznym/psychicznym czy tam emocjonalnym to jasne jest, że się uzależnić od wszystkiego można właściwie.. ja nie twierdzę przecież że nie, ani też, że będzie "pięknie" jak niby piszę, bo wcale tak nie piszę ja piszę jedynie, że autorce tematu nie grożą jakieś poważne objawy odstawienne i tyle. poza tym sądzę, że nie ma co się nastawiać na jakieś dramaty, bo niekoniecznie źle być musi. jak sobie dziewczyna zacznie wmawiać, że bez leku nie zaśnie, to na 100% nie zaśnie. niech spróbuje, a później się martwi (ewentualnie - jeśli już).
-
moim zdaniem możesz odstawić z dnia na dzień skoro stosowałaś to tylko po to by spać, a nie na zaburzenia psychotyczne (bo w sumie od tego i na to ten lek), to nie benzo by martwić się jakąś tolerancją, przyzwyczajeniem, uzależnieniem, itp. a co do tego czy będziesz spać.. sama zobaczysz. no bo co innego napisać można? w sumie to przecież nie wiadomo. może się okazać że i bez leku zaśniesz bez problemu, równie dobrze może się okazać, że jednak bez leku nie. no ale nie ma co się martwić na zapas - odstaw i się przekonaj. jakieś objawy "odstawienne" po klozapolu Ci nie grożą raczej (to tylko przekazać chciałam).
-
no pewnie Ci odstawi, też tak sądzę. ja bym poszła wcześniej.. jeśli możesz to idź. nieważne, że już kilka razy chodziłeś poza terminami - to jest Twój lekarz i on od tego przecież jest by dobrać Ci takie leki i w takich dawkach, po których poczujesz się lepiej (a nie gorzej bo jak na razie to dobrze nie jest przecież). ja bym się po prostu bała przyjmować neuroleptyk, który powodowałby u mnie takie objawy. jeszcze rozumiem jakieś tam działania niepożądane na początku przyjmowania, ale po pół roku leczenia to normalne nie jest raczej. idź.
-
a nie możesz jakoś wcześniej się z tym lekarzem skontaktować - w sensie że zadzwonić czy coś - i zapytać? dla mnie to jest jednak przegięcie, że się męczysz z tego typu objawami (jakimś tam skutkiem ubocznym przyjmowania danego leku) kilka miesięcy i nic z tym nie robisz/nie robicie - Twój lekarz i Ty.. no bo nie wiem jak on to tłumaczy - że te drgawki to jego zdaniem norma czy jak? i ile to ma trwać? bez przesady. zdrowia życzę.
-
optymizm taki sobie nie wiadomo czemu i skąd a w związku z optymizmem też: poranna kawa i papieros po przerwie dłuższej już kontakt z... wizja tego, co będzie i dokąd dojść mogę, o ile nie zboczę z "dobrej" drogi
-
ja tak mam - miewam raczej, bo nie dotyczy to wszystkiego, ale bardzo wielu rzeczy TAK - ogólnie myję prawie wszystko to, co nowe (zakupione, przyniesione ze sklepu, lub to, co od kogoś dostałam), poza tym myję też przedmioty "moje" jeśli przez kogoś dotknięte zostały. ogólnie nie lubię gości, ludzi w moim domu, bo prawie wszystko co dotykali "muszę" czyścić, wycierać, myć lub prać. siebie też zresztą myję po jakimkolwiek kontakcie z innym człowiekiem lub z przedmiotem nie moim.
-
nie, raczej nie. no przynajmniej nic jakoś bardzo dołującego. zazdrości chyba też nie czuję. jeśli już to czasami (choć niezbyt często się to zdarza) coś w rodzaju (...) nie bardzo wiem jak to określić - zastanawiałam się przez chwilę i nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa.. chodzi mi o to, że widok takich ludzi, takich szczęśliwych, zakochanych par - nie wszystkich, niektórych - jest dla mnie (bywa) rozczulający (?) no wiesz, to jest takie uczucie, że się uśmiechasz gdzieś tam w duchu z jakąś tam sympatią, z wrażeniem że zobaczyłeś coś w jakimś sensie uroczego (jak wtedy gdy widzisz uroczego szczeniaczka na przykład - tak mi się skojarzyło; może głupie to porównanie). ale możliwe (bardzo możliwe nawet), że ja mam małą potrzebę bycia w związku - w ogóle potrzeby społeczne mam małe. w tym to ja też się nie odnajduję zbytnio, choć rozumiem potrzebę uczestniczenia w czymś takim, co więcej, ja zauważyłam, że i tego (czyli takich niezobowiązujących, zwykłych ludzkich relacji) mi trochę brakuje. z jednej strony mnie to nudzi i się w takich gadkach-szmatkach odnaleźć nie potrafię, z drugiej strony za tym (jednak) tęsknię, trochę mi tego brakuje... dzień jak co dzień
-
to niekoniecznie cecha, czy tam skłonność typowo męska. to jest bardziej indywidualne, osobnicze raczej. w ogóle wydaje mi się, że (jednak) zdecydowana większość ludzi "musi wierzyć, że kocha" - inaczej trudno im zbudować jakąś relację, tzn. jakąś taką głębszą (cokolwiek to znaczy i czymkolwiek miałoby to być). nie no.. to nie ta kolejność chyba. te stare grube kobiety były kiedyś piękne, szczupłe i młode (ze szczupłością to akurat różnie i w młodości bywa, ale przecież zawsze można "schuść" ) one - te stare kobiety - z reguły są grube bo samotne, a nie samotne bo grube. nie. przynajmniej mnie nie. no chyba, że to jakiś naprawdę dołujący film.. ale zakładam, że nie o to pytasz. Ty pytasz czy jak widzimy szczęście innych sami czujemy się nieszczęśliwi w związku z tym, że nie udało nam się wpasować w jakieś tam społeczne zasady, normy. no więc nie, niczego takiego nie czuję.
-
...ależ oczywiście że można. sama często miewałam takie tam stany "okołopodgorączkowe" co też wiążę raczej z objawem psychosomatycznym, nerwicowym. i podobnie - wielokrotnie pomagało mi rozładowanie napięcia czy też obniżenie napięcia, poziomu stresu, z reguły w sposób niezdrowy, czyli np. właśnie wspomniane przez Ciebie benzo, albo alko, jedzenie itp. (wiadomo, że należałoby uspokajać się inaczej, no ale...)
-
Osobowość schizotypowa (schizotypia)
fifikse odpowiedział(a) na Pomidorek12345698 temat w Zaburzenia osobowości
@john, sorry że nie odpisałam wcześniej, ja tutaj jakoś tak zaglądam od czasu do czasu - bywa, że jestem kilka dni pod rząd, a bywa też że tygodniami nie zaglądam wcale. nie chodziło mi o zaburzenia afektywne. tak jak napisała Heledore - chodziło mi o Zespół Aspergera. to taki "łagodny" stopień autyzmu można by powiedzieć. jasne, że nie masz typowego, pełnoobjawowego autyzmu, bo tacy się prawdopodobnie w ogóle na forach nie udzielają. autyzm, jak i chyba wszystko (wszelkie choroby psychiczne) to jakieś tam spektrum zaburzeń, no że kontinuum (rozwoju/niedorozwoju poszczególnych funkcji psychicznych?), pomijając.. -
też się dopisuję właściwie... też w podobnym wieku, no i też znajomych brak w ogóle. z drugiej strony to ja chyba trochę bardziej "aspołeczna" niż Wy, tzn. nie że "aspołeczna" w jakimś sensie, że psychopatyczna czy coś w tym stylu tylko bardziej, że taka "unikająca" z natury, albo "schizoidalna" wręcz. zmierzam do tego, że ten brak znajomych to tak z mojej winy raczej, no ale.. ...WITAM! no i być może też sobie od czasu do czasu pogadam z Wami (?)
-
Mieszane zaburzenia osobowości
fifikse odpowiedział(a) na AtroposIsDead temat w Zaburzenia osobowości
to tak jak ja właściwie.. w sumie prawie pod całym Twoim postem się podpisać mogę. no bo też "wszystkiego mam i to nie po trochu" no i że "nie istnieję" to wręcz pewne jest.. to jest taki mój stały tekst nawet, że NIE ISTNIEJĘ - często to powtarzam, często piszę, bo to prawda jest. ogólnie mało mnie w świecie zewnętrznym, właściwie nie ma mnie wcale.. z tymi diagnozami to z jednej strony jest tak, że faktycznie nie utożsamiać się lepiej - szukać tożsamości na zewnątrz raczej, wśród ludzi gdzieś; z drugiej strony - człowiek szuka jakiegoś tam określenia, wręcz nazwy.. jakby to coś dało, jakby coś to zmienić miało.. może chodzi o przynależność do jakiejś określonej grupy też? no wiesz, że w końcu znalazłam innych "takich jak ja" lub chociażby podobnych - że o zrozumienie, albo o usprawiedliwienie jakieś swoich problemów chodzi (?) że wytłumaczenie też.. ja niby mam jakieś tam diagnozy, ale tak sobie pomyślałam teraz, że od zawsze właściwie szukałam jakichś tam innych "swoich" - że sama sobie dużo czytałam, że z jakimiś tam opisami zaburzeń się utożsamiałam itd. no ale to chyba typowe u tych wszystkich ludzi z jakimiś tam psychicznymi problemami z tego co zauważyłam. na wszelkich forach tego typu zawsze sporo jest postów gdzie się ludzie pod różnymi zaburzeniami podpisują, gdzie się tak sami "autodiagnozują" itd.. -
ja nie wiem sama, tzn. niby wiem, że trudno odpowiedzieć.. i niby wiem, że się w sumie chyba nawet nad tym zbytnio zastanawiać nie powinno.. sądzę, że szczęśliwi ludzie się nie zastanawiają, no wiecie, że tak sobie żyją po prostu "z dnia na dzień, z chwili na chwilę" (?) z drugiej strony to ja nie wiem, czy to szczęście jest? a teraz sobie pomyślałam, że i to pytanie bez sensu, bo ile ludzi tyle odpowiedzi przecież.. jeden będzie szczęśliwy w takim swoim bezcelowym istnieniu, inny nie, jeszcze inny nieszczęśliwy będzie szukając - to coś jak ja bo wiem, że nie znajdę raczej, chociaż.. gdzieś tam we mnie jest jakaś nadzieja na to, że może jednak, że może kiedyś, że szukać przestanę, że jakieś tam SZCZĘŚCIE mi się objawi, że samo przyjdzie, albo coś w tym stylu (jakoś tak pół żartem, a pół serio piszę) ..
-
nie no, nie porównywałabym raczej.. chociaż niektórzy mają super odloty podobno.. no i też nie ukrywajmy - benzo potrafią uzależnić, nawet bardzo (jak słyszałam, czytałam), są też niebezpieczne moim zdaniem - chyba łatwo je przedawkować też. to tak z opisu, z tego, co wszyscy niby wiedzą, ja się właściwie podpisać pod tym nie mogę, bo.. prawda jest taka, że jestem dość odporna na działanie benzodiazepin, ja w ogole tak szczerze mówiąc jestem dość odporna na działanie wszelkich "wspomagaczy" (nie wiem czy leków jako leków wszelkich - bardziej mówię o "lekach" - czyli o tym, co często traktowane jest jako używka bardziej, jako "wspomagacz" właśnie - że działanie to CZUĆ). uważam się za osobę trochę od leków ... "zależną" (bo szukam odpowiedniego słowa), choć zdecydowanie w sensie psychicznym jedynie. taka psychologiczna zależność to. w sensie, że nie mam, nie miewam raczej objawów odstawiennych, że łykać tego dzień w dzień nie muszę - i choć się zdarza, odstawić mogę z dnia na dzień. no ale wracam do tego, choć nie chcę (fakt).
-
Mieszane zaburzenia osobowości
fifikse odpowiedział(a) na AtroposIsDead temat w Zaburzenia osobowości
@Pipupapu, a sama nie wiesz/nie domyślasz się co? no wiesz, raczej powinnaś mniej więcej chociaż wiedzieć z jakiego rodzaju problemami się zmagasz.. tak sobie pomyślałam czytając ten temat, że tak naprawdę większość ludzi z jakimiś problemami natury psychicznej ma zaburzenia osobowości mieszane. no wiecie, w tym sensie, że chyba niezbyt często zdarzają się zaburzenia tak typowe w opisie, zupełnie pozbawione innych cech. zresztą człowiek zaburzony, bardzo często bywa zaburzony tak "po całości" po prostu w sensie, że na różnych płaszczyznach trochę.. nawet ci, u których zdiagnozowano jakieś tam "określone" zaburzenia, często mają też cechy innych zaburzeń, tyle tylko, że mniej nasilone.. ja mam w papierach schizo(typię) więc nie sądzę by ktokolwiek już bawił się ze mną w jakieś szukanie osobowościowych zaburzeń, no ale gdybym sama się diagnozować miała, dostrzegam w sobie cechy osobowości schizoidalnej, osobowości unikającej, trochę być może anankastycznej też.. -
coś w tym jest zapewne. właściwie sama trochę się pod tym podpisać mogę. tzn. no niby nie mam zbioru "prochów" w stopce, no ale.. nawet nie że tylko na tym forum, ale chyba tak w ogóle - że lubiłam "wiedzieć" o lekach tak w ogóle.. lubiłam też "wiedzieć" o wszelkich innych potencjalnie "pomocnych" środkach - tych legalnych i tych może legalnych mniej szukałam zawsze w farmakoterapii tego "czegoś" choć w gruncie rzeczy jestem też bardzo "antylekowa" - sama nawet nie bardzo potrafię sprzeczności tej wytłumaczyć właściwie.. leków innym ludziom chyba nigdy nie polecałam. faktycznie bez sensu wydają się teksty typu: "spróbuj tego czy tamtego/zapytaj/poproś o to, tamto" itd. to, co dobre dla jednego, niekoniecznie dobre być musi dla drugiego, to niby jasne przecież.. zresztą oceniam (psycho)farmakoterapie jako niezbyt skuteczną tak w ogóle. sama mam skłonność do nałogów.. DUŻĄ; sama w jakimś stopniu uważam się/uważałam (?) za lekomankę (też). neuroleptyki biorę/brałam bo musiałam lub muszę (?) benzo biorę choć nie muszę, zdarza mi się nadużywać czasami.
-
heeej! no fakt, mi też się tak skojarzyło - że taka typowa fobia społeczna to chyba słabnie w chwilach (hipo)maniakalnych (?) ... no ale nie wiem sama.. ja czasami zazdrościłam ludziom z ChAD w tym sensie, że "taaakie faaajne się te stany hipo wydają" oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że w gruncie rzeczy nic w tym fajnego, no i że to takie płytkie, głupie wręcz wyobrażenie jest, no ale..
-
..i jeszcze po swojemu - kociemu - to wszystko filtrują że całej prawdy nie udostępniają, ale tak i też po "ludzku" (czyli, że i "kociemu" ;)) się sympatiami/antypatiami swoimi kierują.. ja tam dobrymi uczynkami KAPSELA przekupuję.. w sensie, że drzwi otwieram i pogłaszczę też i jakieś dobre słowo powiem, typu: "osz Ty grubasie kochany" (działa to. WIDZĘ, że DZIAŁA! ;))