Skocz do zawartości
Nerwica.com

guernone

Użytkownik
  • Postów

    516
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez guernone

  1. No cóż, może rzeczywiście taki był plan p. dr. Coś na sen + Convulex (jako stabilizator + zwalczenie manii), żeby mnie wyciągnął z tego bagna. Narazie wciągam ten zestaw od miesiąca, także chyba jeszcze warto poczekać. Dostałem to na twarz w czasie grubej manii zainicjowanej przez paroksetynę (dostałem ją na deprechę). Tak jak pisałem wcześniej, są dni lepsze i gorsze, ale ogólnie tendencja jest rosnąca. Pozdrawiam i dziękuję za pomoc.
  2. Rozumiem, czyli moja dr zostawiła mnie nieco na lodzie. Dostałem kwetiapinę celem wyspania się, a co będzie się ze mną działo w dzień to moja w tym głowa? Chcę w końcu wyjść z tej manii (czy tam epizodu mieszanego), wyniszcza mnie to coraz bardziej. Lekki epizod depresyjny jest dla mnie o wiele bardziej "pożyteczny" niż lekki epizod manii. Wyniszcza mój organizm fizycznie i psychicznie. No i finansowo...
  3. Trzeba uważać przy epizodzie depresyjnym przy Kwetiapinie, gdyż zbyt duża dawka może spowodować nagłe przejście w stan manii bądź hipomanii. Na pewno? Wg wiki: W leczeniu fazy depresyjnej, jako jedyny oprócz olanzapiny neuroleptyk, kwetiapina wykazuje skuteczność kliniczną, przy czym nie wiąże się to ze wzrostem ryzyka indukcji manii. Nom, właśnie dlaczego więc ja i Widmo mamy przepisane dawkowanie doraźnie 25 mg?Nie powinienem od razu dostać na twarz kilkaset mg/dobę?
  4. A w jakiej porze dnia dokładnie łykałeś te 25 mg? Ja mam przepisane 50 mg na noc, a 25 mg doraźnie, w razie właśnie gorszego samopoczucia. Nie chciałem siebie zamulać zbytnio lekami, dlatego w dzień nie brałem kwetaplexu. Zdarzyło się chyba tylko raz 25 mg w dzień. Zmuliło mnie i zrobiłem się senny, więc później nie praktykowałem brania w dzień. Dzisiaj moja tolerancja się skończyła i ok. 15 wciągnąłem 50 mg. Usnąłem na godzinę na krześle, ale przynajmniej teraz wstałem i jest o wiele lepiej. A jak to jest z tą kwetiapiną? Operuje się nią na małych dawkach rzędu 25-50 mg, a potem nagle przeskok po 600-800 mg/dzień?
  5. U mnie ostatnio nieco stresu związanego z życiem zawodowym (jeśli można to tak nazwać) i prywatnym. Powrócił niestety ten p#@% napęd, atomowy motorek w tyłku. Myśli rozwalone i zabłąkane. Gadatliwość. Deficyt uwagi. Czasami jest ok, a czasami wręcz rozkładam ręce i jestem bezsilny. Mimo to staram się jakoś przeć do przodu. Jest to smutne, bo w trakcie studiów wypracowałem fajny stan umysłu. Dużo bym dał, żeby mieć go swpowrotem. Chyba jeszcze się wstrzymam z jedzeniem kwetaplexu jak cukierki. Za tydzień mam wizytę u dr. Trochę się poskarżę, będę nalegał na dłuższy wywiad i może coś z tego wyniknie.
  6. macieywwa, właśnie się zbieram do wyjścia, odwiedzić grób mojej babci tylko ona potrafiła mi szczerze życzyć w życiu wszystkiego najlepszego, znalezienia dobrej pracy zawsze chciała przed śmiercią poznać moją wybrankę, a może nawet dożyć do ślubu wiele razy mi to przypominała idę po ciemku, żeby nie spotkać nikogo z rodziny, nie mam chęci z nimi rozmawiać wchodzę na forum i czytam Twój post...
  7. nie ma kwetaplexu w dawce 50 mg o przedłużonym uwalnianiu, na rynku jest tylko symquel XR w dawce 300 mg senkju a co do myśli samobójczych - ja np. przechodząc przez most zacząłem chodzić jak najdalej od barierki
  8. macieywwa, nic dodać nic ująć... po części też mogę się odnieść do Twoich słów, podobnie w życiu o wszystko musiałem zawalczyć a gdy tylko zbrakło mi sił i dostałem lekkiej zadyszki, ono mnie oszukało, zabrało wszystko, a na koniec dostałem mocnego kopa w tyłek teraz swoje cztery litery pomasowałem, siniaki schodzą i może jeszcze będę na niej siedział PS Czy ktoś wciągał Convival Chrono? Poprosiłem receptę na kwetaplex o przedłużonym uwalnianiu a zaszła mała pomyłka... dostałem normalny kwetaplex i zamiast convulexu taki oto odpowiednik
  9. Ehh za dużo się w moim życiu ostatnio dzieje. Trudno mi tak walczyć z chorobą, kiedy dzień w dzień pełno stresu i podejmowanie trudnych decyzji. Nie mogę przez to realnie ocenić wpływu leków na moją psychikę. Nie mogę obserwować siebie i kontrolować siebie. Cały czas coś mnie zaskakuje. Sam sobie jednak muszę oddać szacun. Twardo staram się wytrwać do końca dnia. Nie jeden zdrowy poddałby się. A jednak udaje mi się jakoś to wszystko ciągnąć do przodu. /narzekanie mode off PS mania jeszcze szaleje, chyba jestem obecnie w epizodzie mieszanym w tym tygodniu może uda się załatwić wizytę u dr -- 18 lut 2014, 22:56 -- właśnie zdałem sobie sprawę, że nie wziąłem w południe Convulexu dlatego tak cienko ze mną teraz lol
  10. Tak jak pisałem, żadnego problemu nie ma ;] Po prostu następnym razem wezmę nr telefonu od uczestnika spotkania i tyle. Kontakt będzie o wiele lepszy.
  11. Nie wypaliło, to trudno. Chciałem Was poznać, a wylądowałem gdzie indziej. Nikt nie musi się tłumaczyć. Pozdrawiam i do zobaczenia następnym razem.
  12. Na dole w VG ok. 19:30 zastałem pustki, więc zamówiłem grzańca i siedziałem u góry, oglądałem skoki. Napisałem posta. Zero odzewu. Po zwycięskim skoku Kamila poszedłem dalej. Wylądowałem m.in. na koncercie w Brogansie. Pozdrawiam
  13. Na mnie od wczoraj spadła niezła anhedonia. Po tym całym szalonym okresie manii jest to jakże dla mnie miłe uczucie. Działam jak dobrze zaprogramowany wyrachowany robot. Wiem, że jest to zły stan, znieczulica wewnętrzna. No ale na teraz niech utrzymuje się przez jakiś czas. Lepsze to niż atomowy motorek w du***.
  14. Jesteście? Czy plan spalił na panewce? Siedze u góry i spijam grzane piwko. Na dole nikogo nie widziałem.
  15. Asmo, super wieści :) to fakt, że sen czyni cuda - w końcu mózg kiedyś też musi odpocząć (nawet ten źle pracujący)
  16. Okey, postaram się być na 19, ale w razie czego nie czekajcie na mnie zbyt długo oczywiście do zobaczenia
  17. Aurora92, hej, nie wiem co napisać; po prostu doskonale Cię rozumiem, jestem DDA ja chyba już dałem sobie spokój z tym, że chciałbym być bardziej zauważanym przez rodziców nie są oni nawet w stanie określić jakie studia skończyłem, nie znają szczegółów z mojego życia trudno, żyję dla siebie i żyję swoim życiem
  18. Znów śpię w ciemnym i zimnym pokoju, na kartonach ułożonych na podłodze. #@$#@$ rano wstanę i czuję się jakby mnie walec rozjechał ale przynajmniej mogę sobie muzyki posłuchać jak tylko głośno mi się podoba! \m/
  19. Hej, jestem zainteresowany wypadem w sobotni wieczór. Proszę napisz na PW, czy mógłbym jeszcze dołączyć. Nie jestem z Poznania, ale od czasu do czasu tutaj przebywam. Obecnie przyjechałem na kilka dni, także chętnie spędziłbym parę godzin z Wami. Nie wiem o której będę wolny, zależy od tego jak się w pracy wyrobię z czasem Proszę o PW i pozdrawiam.
  20. Dzięki wielkie za informacje, postaram się porozmawiać o korekcie dawki przy następnej wizycie. Właśnie poczytałem wiki i rzeczywiście - standard to kilkaset mg/dobę. U mnie jest lepiej ale jest jeszcze dużo rzeczy do poprawienia/wyprostowania. Często staję się agresywny, nerwowy bądź wręcz bezczelny w kontakcie z ludźmi. Potrafię posunąć się dalej niż powinienem, tak myślę. Przyjdzie mi zapewne czas odkręcania swoich czynów, przepraszania za wypowiedziane słowa. Z natury przecież jestem spokojny, kulturalny, miły... A czasami dogaduję się bardzo dobrze - jestem na luzie, potrafię rzucić dobrym żartem i dać sporo poczucia komfortu drugiej stronie. Mam wtedy poczucie prawdziwego spokoju, odprężenia, radości z chwili obecnej. Temat do rozważenia jak to poprawić i przede wszystkim co jest przyczyną takiego zachowania. Fakt faktem, mam już chyba za sobą ten stan niemocy, w którym nic nie można. A to dla mnie wielka ulga. Najgorsze są ranki, z czasem, wraz z postępem dnia, jest ze mną zazwyczaj o wiele lepiej. Wieczorem, gdy idę spać, często czuję się naprawdę OK. _Jack_ 3m się chłopie. Uwierz mi, ten stan minie. Po prostu trzeba przez to przejść. Zacisnąć zęby i śmiało naprzód. Jak żołnierz w wojsku, twardo naprzód. Jak koń w zaprzęgu, nie widzi gdzie gna, ale po prostu gna przed siebie. -- 15 lut 2014, 00:13 -- Na poprzednich stronach padł temat rodziny. Ja nigdy nie stworzyłem żadnego dłuższego związku. Celowo. Po prostu wiedziałem skąd się wywodzę, gdzie się wychowałem i że muszę nad sobą dużo pracować. Ot tak, intuicyjnie i mając wgląd na siebie. Porównując się z innymi. Dziś, wiedząc na co choruję, jest jeszcze trudniej. Znając możliwości choroby i tego, co może ze mną zrobić. Zresztą, właśnie się o tym przekonuję w tej chwili. Cofam się w przeszłość i widzę, jak mną miotała. Można powiedzieć był człowiek - nie ma człowieka. Dlatego dla mnie jest to temat niezwykle trudny. Bardzo chciałbym mieć rodzinę, dawać szczęście żonie i dzieciom. Wiem, że stać mnie na to. Jestem wykształcony, pracowity, samodzielny, kreatywny itp. Dziecko miałoby dobre warunku do rozwoju. Ale wiem też i mam przykłady z własnej rodziny jak taka sielanka się może skończyć. Ale tak naprawdę żyć i nie mieć własnej, założonej rodziny? To jaki cel mam mieć wtedy w życiu? Rozwój zawodowy? Kolejne hobby? Wieczna samotność? Na dłuższą metę nie wiem, czy jest to do wytrzymania. Prędzej czy później człowiek staje się odludkiem, dziwną osobą w towarzystwie. Bo ma już tyle a tyle lat, a jeszcze nie ma domu. Nie ma rodziny.
  21. Ja jadę na Convulexie 3x300 mg, a kwetiapinę mam przepisaną na noc (cała lub pół tabletki 100 mg i zasypiam jak dziecko). Wcześniej nie spałem i potrafiłem np. smażyć jajecznicę o 4 w nocy (rano?). Widzę, że wciągacie większe dawki kwetiapiny. Nie muli Was? Chyba tylko raz łyknąłem w dzień 50 mg i dziwne uczucie mnie ogarnęło. Tak jakby był to naprawdę silny lek, mocno na mnie działał. A być może to ja jestem dość wrażliwy na leki i niewielkie dawki u mnie wystarczają. PS combo convulex + kwetiapina = SUKCES są dni gorsze i lepsze, ale długofalowo widzę ogromny postęp chciałem się rzucać z mostu i te sprawy dziś, mimo, że nie jest ciekawie z moim życiem prywatnym i zawodowym, mam siłę żyć codziennie więcej - mam siłę i odwagę planować swoje życie NIE DAM SIĘ TAK ŁATWO TEJ CHOROBIE. Jeśli chce mnie wziąć, to musi się trochę bardziej wysilić. Nie poddawajcie się. Nie uda się dziś, ale być może uda się jutro.
  22. No cóż, być może poszedłem tam sam nie wiedząc czego chcę. W czasie terapii nieco wyszło na wierzch, że nie szanuję rodziny, zerwałem kontakty, nie mam w sobie pokory, wywyższam się. I dlatego terapia jest mi niepotrzebna, bo zbytnio tego zmienić nie chcę. Tylko, że pani mgr nie zadała sobie trudu dowiedzieć się jakie są tego przyczyny. Dlaczego musiałem spakować się i wyjść z domu na -10 mrozu. Co się działo w domu, jak to wpłynęło również na moje rodzeństwo. Dlaczego wywyższam się, stawiam ponad innymi, jestem nieco samolubny i egoistyczny? Naprawdę zwątpiłem w terapię. Chyba lepiej żyć ze swoim skrzywionym spojrzeniem na siebie i otaczający świat niż tłumaczyć się ze wszystkiego pani psycholog
  23. Hej! A powiedzcie mi, jaki macie stosunek do psychoterapii? Czy Wam pomaga? Ja uczestniczyłem w kilku spotkaniach u psychoterapeutki (gestalt) z polecenia znajomego (AA). Plus - dużo wyrozumiałości i współczucia, minus - niewielkie zaangażowanie terapeutki w czasie terapii (albo po prostu taki typ terapii). Trudno ocenić, zbyt mała liczba spotkań (3-4). Z racji przeprowadzki tą terapię musiałem przerwać i dziś chciałem zacząć nowy etap - terapię w nowym miejscu zamieszkania. Trafiłem do pani psycholog. Wywiad miał zgoła inny charakter - szybkie konkretne pytania, trafiające w samo sedno. To mnie ucieszyło, bo staram się być konkretny. Natomiast pani magister chyba nie do końca zrozumiała, co może kryć się za stwierdzeniem DDA czy ChAD. Może zbyt dużo przeczytanych książek, a za mało doświadczeń z życia? W pewnym momencie wprost zadała pytanie po co ja tu przyszedłem i czego oczekuję od terapii... No cóż, albo to efekt zamierzony, albo po prostu źle trafiłem. Albo moja mania jeszcze zbiera swoje żniwo Jak jest u Was? Czy długofalowo macie jakiś program naprawy, czy choroba miota Wami jak szatan i na nic się zdają rozmówki z miłą panią w przytulnej atmosferze?
  24. Ja też staram sie być twardy i nie rozczulac sie nad soba. Bo pewnie jest ktoś, kto ma ode mnie jeszcze gorzej. Ja rarytasow nie mam, ale przynajmnie stac mnie na gorącą zupkę chińską podaną w słoiku. No i nawet owoc jest w postaci jabłka. A niedługo zakladam własną działalność gospodarczą i oby mi to wypaliło ;-) -- 07 lut 2014, 22:04 -- PS A sprzedać moją gitarę? NEVER. Po moim trupie.
  25. Depakiniarz nie mam do Ciebie absolutnie żalu w związku z Twoimi staraniami o rentę sam wiem jak to jest, kiedy chcesz coś zrobić, a nie możesz - i nie ma tu nic do rzeczy Twoja osobowość czy cechy charakteru ja też jadłem jednego snickersa na dwa dni albo spałem po KFC, na dworcu z menalami, bądź w ogóle nie spałem, bo nie było gdzie ciuchy prałem gdzie popadło, żeby wyglądać jak człowiek i pachnieć jak człowiek czasami jedyne, co miałem wartościowego to moja gitara; tak ostro na niej grałem, że i nawet struny stalowe nie wytrzymywały nawet ta cienka wiązka metalu nie chce Tobie sprzyjać ale jedyne co mnie trzyma to ta jeb*** nadzieja, że w końcu będzie lepiej w końcu kiedyś musi być lepiej
×