Skocz do zawartości
Nerwica.com

bedzielepiej

Użytkownik
  • Postów

    1 601
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez bedzielepiej

  1. Nie zniosłabym rzucenia tych studiów. Poza nimi nic nie mam.
  2. Jestem na ciężkich studiach i nie daje już rady. Nie jestem w stanie się tego wszystkiego nauczyć, czego ode mnie wymagają. Uczę się praktycznie cały czas poza posiłkami i zajęciami na uczelni a i tak już nic mi nie wchodzi i jestem do tyłu z materiałem. Problem w tym że żeby coś się nauczyć muszę to zrozumieć, a nie rozumiem ani jednego zdania z podręcznika. Nie wyrabiam, codziennie jest odpytka na ocenę z czegoś nowego, a do tego dochodzą zaliczenia z całości. Czuję się jak w obozie koncentracyjnym, gdzie prowadzący jak esesmani szydzą, że się nie uczę, że pewnie baluję. Nie byłam na ani jednej imprezie od października bo nawet w weekendy próbuje to wszystko ogarnąć. Do szpitala nie pójdę, bo byłam już x razy i znów ląduje w punkcie wyjścia. Studia były moim marzeniem, dużo pracowałam by się na nie dostać, poprawiałam maturę itd. a teraz nie mogę się na nich utrzymać i nienawidzę ich. Poza tym nie mam żadnych marzeń, nie mam przyjaciół ani wsparcia w rodzinie, rodzice myślą że przesadzam i panikuję kiedy próbuję im powiedzieć jak wygląda moje życie. Nikt mnie nie rozumie. Nie wiem co mogłabym robić zamiast nich i naprawdę nic mi się nie chce robić, straciłam wolę życia już dawno. Choruję na to kurestwo już 10 lat i ciągle ganiają mnie tylko do roboty. W szpitalu też zmuszają do wszystkiego. Rozważam czy ciąć wzdluż czy robić mieszankę leków, bo sznura się boję.
  3. bedzielepiej

    Pomocy

    Jak masz jeszcze legitymację studencką ważną do marca to wykorzystaj to na leczenie. Nie chciałaś wziąć dziekanki na rok, podleczyć się i wrócić na te studia?
  4. Miałam nieszczęście przeczytać wypociny autora ze względu na chwytliwy tytuł, no to już się wypowiem. A tak nawiasem mówiąc ten świat schodzi na dno. Autorze, dla mnie Twój problem nie jest natury psychicznej, tylko moralnej. Czy masz jakieś wartości poza seksem, pięknym ciałem oraz pieniędzmi? To jakieś prowo, nie wiem czy się śmiać czy płakać? Czy Ty masz 30 lat czy 13? Brawo, zacni ludzie.
  5. Hej Marcin. Bardzo jest mi bardzo smutno, że Cię to wszystko spotkało. Kiedyś gdzieś usłyszałam, że nigdy nie cierpimy ponad to, co jesteśmy w stanie znieść. Skoro po tym wszystkim co na Ciebie spadło nadal żyjesz, jest nadzieja. Grupa wsparcia to dobry pomysł, zacznij od Anonimowych Alkoholików lub Anonimowych Depresantów, wydaje mi się ze są bardziej dostępne.
  6. To już moje trzecie podejście do studiów (i ostatnie), poprzednie przerywałam bo miałam nawroty depresji z myślami samobójczymi tak że musiałam być hospitalizowana. Jak na razie wszystko zaliczam, oceny o dziwo mam dobre. Moim problemem jest to ze tracę motywację i poczucie sensu w tym co robię. I przeszkadza mi ta mgła umysłowa, że jak jestem odpytywana, to nie myślę tak szybko i nie kojarzę tak jak inni studenci. Tropiciel, nie stosuję tych używek, także nie mam co odstawiać :/ Ale dzięki za linka, przydatny. Fakt, mam niedobór B12 bo robiłam niedawno badania.
  7. Uczę się dużo, a nie mogę powtórzyć chociaż zdania z pamięci. Nie jestem w stanie nauczyć się prezentacji. Mówić swobodnie nie umiem. Help!!!! Moje studia opierają się na wkuwaniu definicji fizycznochemicznych i trudno jest do nich zastosować mnemotechniki. Próbuję suplementować i zdrowo się odżywiać, ale nie poprawia to mojego stanu. Nie mogę zapamietać ciągu zdarzeń, kolejności wykonywania jakiegoś procesu. Mało tego, ja nie pamiętam o czym myślałam przed sekundą Mam zaniki pamięci, zapominam jak się nazywa jakiś przedmiot, wolno kojarzę, nie nadążam za tokiem myślenia innych osób, przez to czuję się jak debil. Czuję się jakbym walczyła z wiatrakami. Do tego żyję w ciągłym napięciu. Doprowadza mnie to już do skraju wytrzymałości. Nie mam dobrego kontaktu z ludźmi na roku, prowadzących się po prostu boję. Ja już nie wiem czy to depresja, czy po prostu się nie nadaję na studia. A pracy po LO nie znajdę...
  8. Jeśli planujesz studia to musisz zdać dobrze maturę, czy te technikum Cię do tego przygotuje? Jakie studia planujesz, kierunek ścisły czy humanistyczny? Wiem, to jest koszmarnie trudne podjąć decyzję w młodym wieku co do tego co chce się robić w życiu ale pamiętaj że: -zawsze jest jakieś wyjście, nikt Ci głowy nie urwie, jeśli stwierdzisz że to jednak nie to i zechcesz zrezygnować -starsze pokolenie naciska, by iść do szkół po których "będzie się miało zawód" niestety nie zawsze jest to rozsądne -jeśli już chcesz technikum to jako facet masz szersze pole wyboru niż dziewczyna, gdybym była facetem celowałabym w kierunki jak mechanik samochodowy, hydraulik, elektryk lub budowlaniec i wyjechała za granicę -nikt Cię nie zmotywuje do nauki, szczególnie jeśli pójdziesz na studia, nikt Cię nie będzie prowadził za rączkę i mówił że masz się uczyć -podejmowanie decyzji w depresji jest utrudnione więc idź do psychologa, szukaj jakiegoś wsparcia
  9. Hej nie chcę Cię wpędzać w panikę, ale brałam dokładnie ten sam lek Escitalopram i wpędzał mnie w koszmarne huśtawki nastrojów wraz z myślami samobójczymi. Pamiętam to wariactwo, przyspieszone myślenie i niemożność zahamowania, jak kładłam się spać to wszystko co usłyszałam w ciągu dnia natrętnie przewijało się przez cały czas, np 100 razy słyszałam w głowie to co powiedziała jakaś tam koleżanka/wykładowca, tak jak zdarta płyta i nie mogłam tego wyłaczyć. Tak działał na mnie ten super lek Nowej Generacji. Brałam go przez 2 miesiące i skończyło się że wzięłam dziekankę i wylądowałam w szpitalu psych. Najlepiej porozmawiaj z psychiatrą, czy nie można go zamienić, bo źle się po nich czujesz. Opisz mu dokładnie, co się dzieje. Lek na depresję działa wtedy jak nie myślisz o swoim stanie i nie masz potrzeby sprawdzania niepokojących objawów.
  10. Kiedy brałam leki SSRI miałam naprzemiennie natłok myśli (do tego stopnia że nie mogłam się wyciszyć przed snem i wariowałam bo nie mogłam spać)i uczucie z wyprania emocji. To pierwsze prowadziło do wybuchów złości na innych, to drugie do lekkiej irytacji gdy widziałam że inni się z czegoś śmieją a mnie nic nie śmieszyło. Natomiast jeśli idzie o płaczliwość, leki skutecznie zabijały u mnie potzrebę płaczu czy nerwowego śmiechu(to akurat było na plus). Jeśli chodzi o to co doświadczasz, to albo leki przestały działać (jeśli na początku czułaś się dobrze), albo właśnie wpędzają Cię w takie stany. Mam swoją hipotezę, oczywiscie mówię tu tylko o swoich przeżyciach, że leki antydepresyjne mogą u osób ze zwykłą depresją napędzać stany podobne do maniakalnych. Mianowicie, nagły natłok myśli, albo nie wiadomo skąd mnóstwo energii i pomysłów, a później gwałtowne odchylenie w drugą stronę. Może tez tak być, że w Twoim życiu jest dużo napięcia, które schodzi z Ciebie poprzez takie sytuacje.
  11. Dziękuje mjp, spróbuję się do tego zastosować. Fakt, za bardzo skupiam się na swojej ciemnej stronie i roztrząsam swoje lęki Chciałabym nie przejmować się innymi ludźmi i żyć w zgodzie ze swoim sumieniem, ale niestety wiązałoby się to z wyjściem poza szereg. Do tego naprawdę trzeba odwagi.
  12. Niestety tak podejrzewam. 10 lat je bralam niemal bez przerwy. Przepisywali jak cukierki. Nerki też mi siadają. A to wszystko przez to że przyczyna mojej depresji nie siedzi w głowie a w ciele. Lekarzom się nie chciało szukać przyczyn. Dopiero teraz jak już właściwie gówno można zrobić, wiem co mi jest naprawdę. Ołowica, uszkodzone jelita nieprzyswajające niektórych składników. Uśmiechaj się kurwa jak ciągle boli brzuch i masz tak niskie ciśnienie ze chce się tylko spać.
  13. Nie chcę tylko by mnie to nachodziło kiedy jestem wśród ludzi. Czuję sie wtedy poniżona, wszyscy wokół są opanowani a ja zachowuję się jak wariatka. Nie umiem okazywać emocji takich jak radość, szczęście, zawód, złość że ktoś się zachował tak a nie inaczej. Większość spraw którymi zajmują się inni gówno mnie obchodzi za przeproszeniem. Ale kulturalnie udaję. Przyklejam sztuczny uśmiech by być w porządku i nie zawracać innym głowy swoimi problemami. Udaję że słucham, choć nudzi mnie to co inni mówią. Przytakuję, choć nie do końca się z kimś zgadzam, ale chcę mieć święty spokój i żeby inni mnie lubili. Moje uczucia sa płytkie. Przepraszam że żyję i zabieram innym tlen choć wcale nie czuję żalu z tego powodu. Jestem kimś, kim nie jestem. Hamuję swoje reakcje jak śmiech kiedy nikt inny się nie śmieje. Śmieję się krótko, bo dłużej nie wypada. Przyzwyczaiłam się do tłumienia. Jak biegam, to staram się nie sapać mimo że brakuje mi powietrza oddycham tylko przez nos. Jak jem, to już tylko z zamkniętą buzią i jak najszybciej, bo nienawidzę jak ktoś patrzy. Oddycham płytko, bo staram się jak najciszej. Kupuję tylko buty bez obcasów, żeby nie stukały o chodnik i żeby ktoś mi nie zwrócił uwagi że głośno stukają. Jak przełykam, to boję się że ktoś usłyszy, że głośno albo że się zacznę krztusić. Zanim coś powiem zastanawiam się sto razy i najczęściej czas na moją wypowiedź po prostu mija. Jak sikam, to tylko po ściance muszli klozetowej żeby nikt nie usłyszał. Jak jestem sama, to nie próbuję się tak opanować, ale wtedy jakoś nie łapią mnie tak silne emocje.
  14. Nie, nie wierzę w żadnych "specjalistów" po medycynie. Moja wątroba już ledwo działa, a niestety mogę liczyć u nich tylko na chemię. Przeraża mnie to. Leczę się dietą i suplementami. Naiwne było chodzenie tyle lat do psychiatrów i łykanie Tabletek Najnowszej Generacji. Zmienianych średnio raz na miesiąc. Teraz za to płacę zdrowiem fizycznym. Lekarze leczą jedynie objawy chorób a nie przyczyny. Dla mnie naiwni są właśnie ci, co im wierzą.
  15. Studia to tylko wierzchołek góry lodowej... jestem w kiepskim stanie fizycznym i to się odbija na mojej psychice serio w bardzo kiepskim, nie zmyślam, tyle że nie leczę tego bo nie mam siły latać po lekarzach no i nie wierzę w ich pomoc więc próbuję się leczyć niekonwencjonalnie ale jest źle
  16. Denerwują mnie ludzie wokół, jestem przerażona studiami i nauką, czuję napięcie do tego mam nerwicę żołądka i nic nie mogę jeść.
  17. Mam potrzebę kontrolowania siebie i swoich emocji. Trudność sprawia mi akceptacja tych negatywnych. Np. zdarza mi się popłakać publicznie i nie wiem z jakiego powodu (nie mam wtedy żadnych myśli w głowie poza panicznym "błagam nie tutaj, nie przy innych" albo "uspokój się w końcu"). I płacz idzie wtedy falą i nie mogę nad nim zapanować, co się uspokoję, to znowu zaczynają płynąć łzy... i to tak że drży mi przepona. Odwrotną sytuację miewam, kiedy ogarnia mnie nerwowy śmiech, nagle jakaś niespotykana wesołość, wszystko mnie śmieszy (niestety nachodzi mnie to w takich momentach w których nie wypada się śmiać, i wtedy ogarnia mnie przerażenie, że robię z siebie wariatkę i śmieję się, ale czuję straszny wstyd. Dodam, że cierpię na bóle napięciowe kręgosłupa oraz stawów i czuję ze to ma jakiś związek. Jakieś wskazówki, jak opanować ten stan?
  18. Jak mówiłam piszę z własnego doświadczenia. Wszystkie grupy terapeutyczne na które uczęszczałam (3, nie wliczam w to szpitala, bo tam to co innego) prowadzili psycholodzy, może teraz wymaga się by mieli "uprawnienia" psychoterapeutów. Nierówny reszcie, no cóż, akurat ci psycholodzy nie dzielili się z innymi swoimi doświadczeniami jak udało im się rozwiązać problemy, ani nie mówili nic o sobie.
  19. W psychoterapii grupowej obecny jest psycholog, w grupie AD nie ma terapeutów, wszyscy są równi, bo zmagają się z tym samym. Myślę że to plus, że nie ma specjalisty, bo nikt nie musi się bać, że zostanie oceniany (ja mogę pisać tylko za siebie i o swoich odczuciach, uczestniczyłam także w grupach terapeutycznych i to moje wrazenia), nie ma, że jakaś jedna osoba i jej tematy sa faworyzowane bo akurat psychologa interesują, a on narzuca rytm w grupie, nie ma sztucznych kółeczek jak-się-dzisiaj-czujesz-i-dlaczego-do-dupy, że każdy przymusowo jest wyrywany do odpowiedzi. Również w przeciwieństwie do zwykłej grupy jest jakieś poczucie celowości, bo bazuje na programie 12 kroków. Nie wiem jakby w takiej grupie AD odnaleźli się ateiści- tutaj zaznacza się rolę Boga w wyzdrowieniu, ale Boga rozumianego jako pełna dobra Siła Wyższa, a nie związanemu z jakąś religią. Co do tematów, to normalne że mówi się o depresji, ale na takie spotkania nie chodzi się po to by wymienić się przepisami na ciasto. -- 27 wrz 2014, 23:08 -- Jak chcesz przyjść to mogę napisać Ci na PW, mają także stronę, ale godziny akurat trochę zmienione.Dziś były 4 osoby, ale nie wiem czy więcej nie przychodzi. Ja się cieszyłam, ze było tylko tyle osób, łatwiej się wypowiadać. Naciągane? Dlaczego? Depresja to też uzależnienie-od martwienia się.
  20. Swoje wrażenia opisałam tutaj anonimowi-depresanci-t51931.html Czuję ze na tym etapie byłabym zbyt smutna na wasze spotkania. A chcę wychodzić do ludzi, bo zbyt długo tkwię w izolacji.
  21. A więc byłam dzisiaj na AD i naprawdę było warto. Dużo ciekawych przemyśleń wyniosłam i wyszłam podniesiona na duchu. Szkoda tylko że grupa jest nieduża (nie wiem jak to wygląda w innych . Myślę, że takie systemy wsparcia są bardzo potrzebne. I nawet lepsze niż zwykłe grupy terapeutyczne, bo kiedy spotyka się bardziej doświadczone osoby, które potrafią "żyć z depresją, ale nie w depresji" w człowieka wstępuje nadzieja. Ja się cieszę, że coś takiego w ogóle jest. Szkoda tylko, ze jedynie w dużych miastach no i nie mówi się o takich grupach jak o Anonimowych Alkoholikach. Dużo stresu wprawdzie przeżyłam, żeby tam trafić (pytałam się kilku ludzi gdzie jest ta grupa i czułam się trochę jak z kosmosu- w pewny momencie pomyślałam, że może ci Depresanci w ogóle nie istnieją? :)) Może to tylko takie moje odczucie, ale jest coś takiego, że o depresji się nie mówi tak odważnie jak o innych chorobach. Przynajmniej ja mam opór.
  22. Jeszcze nie wiem czy się pojawię, ale dzięki za zaproszenie Obawiam się, że po tych anonimowych będę mieć dość wrażeń jak na jeden dzień
×