Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lejdis

Użytkownik
  • Postów

    178
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lejdis

  1. wieslawpas, niestety wiem ale czekam aż leki się rozkręcą i może wtedy będzie łatwiej
  2. wieslawpas, wiem każdy mały krok w przód to mały sukces. Tylko czasem ciężko jest go zrobić.
  3. INTEL 1, chciałam się pzypomnieć, że też chce przeczytać Twoją książkę, lubię dobre zakończenia
  4. trust_me, Może jeszcze nie rozkręciły się na tyle żebyś poczuła poprawę, do tego potrzeba trochę czasu i cierpliwości ale nie rezygnuj z brania ich. A może warto wybrać się do lekarza żeby wprowadził jakąś korektę w lekach. Z tego co czytałam w Twoim podpisie to bieżesz ich bardzo dużo. ja sama biorę antydepresant od 20 sierpnia i nie czuję rewelacji, Może odkąd tydzień temu zwiekszyłam dawkę Velaxinu z 75mg na 150mg to zauważyłam niewielką poprawe nastroju od 2 dni co zresztą widać na forum po tym jak się "rozpisuje" ostatnio Ale lęk nadal jest i ta cholerna izolacja i niemoc w wychodzeniu z domu Głowa do góry trust me, na pewno niebawem poczujesz sie lepiej tylko musisz jakoś przetrwać ten gorszy czas. -- 17 paź 2013, 19:29 -- Dobrze ci powiedziała. Nie jesteś w takim stanie, że nie możesz zapanować nad własnym zachowaniem, wystarczy trochę samodyscypliny i żadne klapki nie spadną Ci na oczy. Inna kwestia czy tego chcesz, czy chcesz się w ten sposób kontrolować czy wolisz "popłynąć" Twój wybór.
  5. trust_me, rozumiem że masz mixa ale dasz radę, tylko trzeba to przeczekać. Nie przestawaj brać leków, może niebawem zaczną działać i odczujesz poprawę, daj sobie szansę.
  6. Lejdis

    Wkurza mnie:

    Moja osoba, moja bezsilność, niemoc, lęk, stan wegetacji w którym się znajduję
  7. trust_me, co się stało? Jak Ci poszła rozmowa kwalifikacyjna?
  8. Lejdis

    Skojarzenia

    muzeum - eksponat
  9. Lejdis

    X czy Y?

    Na obecnym etapie życia - poczuć się Kochaną dawać czy brać
  10. Lejdis

    Co teraz robisz?

    leżę i walczę z własnymi myślami, narazie przegrywam
  11. Kompletna klapa Kiedy udało mi się po prawie 2 godzinnej walce uporać z lękiem przed wyjściem z domu, kiedy w końcu się jakimś cudem zmobilizowałam to niestety moje auto nawaliło, nie chciało odpalić i nie załatwiłam ważnej i pilnej sprawy. Obawiam się czy poniosę tego konsekwencję bo dziś był ostateczny termin załatwienia tej sprawy. I znów czarne wizje krążą mi nad głową, jestem beznadziejna
  12. malgosia7602, też się zastanawiałam nad tym dlaczego stabilizator nie dopuszcza u mnie ostatnio do górek za to przed depresją mnie nie chroni? Z tym cofaniem też czuję się podobnie jak TY Już jakiś czas temu odizolowałam się od świata i ludzi, choć z natury jestem raczej rozrywkowym człowiekiem i zawsze miałam dużo znajomych i lubiłam spędzać z nimi czas, bardzo mi tego brakuje, nie potrafię wyjść z tej fobii. Sam fakt udzielania i pisania na forum tez daje do myślenia, kiedyś potrafiłam zastąpić sobie kontakty rzeczywiste na wirtualne znajomości a teraz nawet i w świecie wirtualnym jakby nie potrafię się przemóc i otworzyć się na kontakt z ludźmi. Gasnę...
  13. Lejdis

    Skojarzenia

    gra w bingo - hazard
  14. Lejdis

    X czy Y?

    brunetka samochód czy rower?
  15. tahela, mam tylko zawieźć kolejne L4 bo dziś ostatni dzień na dostarczenie, od tygodnia się nie mogę wybrać no tak się właśnie u mnie porobiło
  16. trust_me, trzymam kciuki , powodzenia na rozmowie Ja już 1,5 godz. walczę z lękiem żeby wyjść z domu i jechać do ZuS-u...boszsz
  17. Lejdis

    Co teraz robisz?

    kasiątko, Od ponad godziny walczę z lękiem do wyjścia z domu. Muszę załatwić ważną sprawę w ZuS-ie, zostały 2 godziny do zamknięcia
  18. Widmo, na własnej skórze przekonaliśmy się jak to jest fajnie w hipo a potem ostry spadek, że już wiemy, że nie warto ryzykować. Ja też wolałbym mieć ciągle zaje*bisty nastrój i móc robić rzeczy bez zastanowienia jaki będą miały wpływ na moje życie, po prostu żyć chwilą i cieszyć się życiem ale wiem, że łatwo przeholować a konsekwencje mogą być bolesne więc wolę tego unikać Zastanawiam się nad tym moim chad-em, który wg. lekarzy rozpoczął się w ok. 1999roku, miałam manie, potem 8 miesięczną depresję, rok przerwy i znów powtórka, nie brałam żadnych leków, nie konsultowałam się z lekarzem, nie podejrzewałam, że to choroba raczej zwalałam to na swój charakter, naturę i moje usposobienie. Jakoś udało mi się żyć w miarę w remisji, nie wiedziałam, że jestem jak tykająca bomba , której wystarczy mały zapalnik żeby znów wybuchła. Wybuchło w 2008 roku i wtedy zaczeła się moja przygoda z CHAD , lekarzami, szpitalami, terapiami. Ciągłe ustawiania leków, zmiany faz, tak to przynajmniej wygląda w moich oczach po tych 5 latach. Czemu wtedy kiedy nie brałam leków, kiedy nie wiedziałam, że choruje fazy były owszem, nawet dłuższe i bardziej intensywne ale jakoś sama dochodziłam do siebie i udało mi się osiągnąć kilkuletnią remisję? A teraz odkąd jestem zdiagnozowana i biorę leki to ciągle jest jak w kalejdoskopie, fazy się szybciej zmieniają, remisje są krótkie a i ja sama czuję się wyobcowana? Jakbym nie była sobą, może za bardzo się kontroluję i chce to jakoś poukładać żeby było jak dawniej ale chyba już się nie da. Moje życie zmieniło się o 360 stopni, a od ponad 2 lat czuję znaczne pogorszenie ( próby "s", szpitale ). Chciałabym znow dojść do stanu remisji i pożyć w nim kilka lat , odpocząć od tej ciągłej szarpaniny z własnym JA. Echh.... na wspomnienia i wynurzenia mnie dziś naszło ale jeśli mój przykład ma komuś pomóc i otworzyć oczy na tą chorobę to służę Robert bardzo chętnie i z ogromnym zaciekawieniem przeczytałabym Twoją książkę, czy mógłbyś mi podesłać?
  19. INTEL 1, chyba pogodziłam się z chorobą i bardziej zaczęłam współpracować z moim CHAD-em niż miotać się ciągle Co nie znaczy, że omijają mnie również szczególnie doły albo stany mieszane to ciągła walka o siebie. Aktualnie czekam na poprawę, od dwóch dni jest lepiej z nastrojem, gorzej z napędem, nadal izoluję się od świata i ludzi. Czekam cierpliwie kiedy w końcu wyjdę z tej depresji. CHyba dojrzałam do tego, że nie warto się szarpać na siłę i ciągle walczyć, lepiej zaprzyjaźnić się z Chad-em, poznać jego przebieg i starać się spłycać fazy by nie dochodziło do zbyt wielkiej huśtawki. Wtedy łatwiej się leczy, leki szybciej zaczynają dawać jakieś efekty i można w miarę przetrwać cięższe okresy i szybciej wracać w stan remisji. A jeszcze niedawno byłam wielką buntowniczką a teraz choroba nauczyła mnie pokory i cierpliwości.
  20. A potem był ostry spadek na pysk. Nie każda hipomania musi prowadzić do manii. W porę zauważona, skonsultowana z lekarzem , odpowiednio dobrane leki i można to lekko spłycić. Trochę lat już borykam się z tym choróbskiem i wiem, ze nie ma co ryzykować hipomaniakalnych stanów, które są dla nas euforyczne bo jak dojdzie do rozwinięcia się pełnoobjawowej manii to można sobie niezłe kuku zrobić. U mnie skończyło się to epizodem psychotycznym. A potem głęboką depresją. Pomiędzy hipo a manią jest cieniutka, niezauwazalna granica i nie ma co ryzykować bo nie zdajemy sobie sprawy kiedy przekroczymy tą granicę, nie warto to tylko chwilowe uniesienie a upadek potem moze bardzo boleć i nie wygrzebiemy się z niego tak szybko. Najważniejsze to obserwować siebie i starać się nie doprowadzać do stanów hipo i nie chojraczyć bo może nam się potem ciężko będzie pozbierac. CHAD to przede wszystkim obserwacja siebie i dobra znajomość swojej natury. Jest wiele lektur na temat samoobserwacji tylko trezba umieć samemu to u siebie wychwycic w odpowiednim momencie. Podczas ostatniego pobytu w szpitalu, leżała ze mną starsza babeczka też chora na Chad, kobieta na tyle już zna swój organizm, że sama przyszła do szpitala i tak robi od kilku lat jak zaczyna czuć , ze coś się zmienia, że coś jest nie tak. Wtedy leczenie ma lepszy skutek, lekarze ustawiają leki i po 2 tyg. do domu. Nie będe się mądrować ale chciałam przestrzec tych, którzy dopiero zaczynają swoja przygodę z CHAD żeby uważali bo jest to bardzo podstępna choroba i nie ma co być chojrakiem. Ja sama mam tendencje raczej górkowe a z racji tego , ze usposobienie moje z natury nie należy do spokojnych, to staram się unikać górek bo jestem wtedy bardzo pobudzona , nerwowa i wręcz nieznośna dla otoczenia. Ostatnio moje górki kończyły sie raczej stanem mieszanym a to też nic przyjemnego. Lolek20L widzę, ze całą rodziną zaangażowaliście sie w chorobę Mamy. Czy Ona sama czy to Wy zauważacie, ze coś się z nią dzieje i odwozicie do kliniki i w jakich stanach to najczęściej robicie?
  21. Lolek20L, może opowiedz jak to wygląda z drugiej strony, chodzi mi o przebieg choroby, jak One sobie radzą z nią i czy Wy jako rodzina jakoś je wspieracie? Czy ciężko się żyje z chorym na CHAD ?
×