Skocz do zawartości
Nerwica.com

torres

Użytkownik
  • Postów

    643
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez torres

  1. No dla wielu ludzi to jest oczywiste, że bieda powstaje na własne życzenie ale tak nie jest do końca. Małe dziecko mające wpojoną biedę będzie w nią wierzyć i realizować a socjalizm świetnie temu sprzyja niszcząc gospodarkę i zostawiając jej sterowanie w rękach ludzi, którym zależy na tym żeby była bieda. Naprawdę chyba każdy to widzi, a wystarczy zobaczyć na budżety państw. Zlikwidować socjalizm, edukować młodzież, ukrócić panowanie bogaczy (tego nie proponuje niestety Korwin bo nawet nie ma jak o tym mówić, to są pozakulisowe sprawy żydowskich bankierów i gdyby JKM się do nich oficjalnie przyjebał to nie byłoby szans na jakikolwiek sukces wyborczy a to jest największy problem - przyczyna tego, że w ogóle jacyś ludzie popierają socjalizm z nieświadomości).
  2. No właśnie i tu wkraczamy na teren dowodów na to, że dzieją się niewytłumaczalne rzeczy, które trzeba przypisać szatanowi. Podobnie jest z kartami tarota, które są nieoczyszczone. Racjonalizm każe w to nie wierzyć ale kiedy się tego doświadczy to już nie jest to kwestia wiary. Jeszcze raz wracając do teorii to w nieograniczonej przestrzeni i w nieograniczonym czasie istnieje nieograniczona liczba wariantów. Możliwe jest wszystko - to nie wynika z przesądów i wiary tylko z teoretycznych rozważań - wszystko co może zajść biorąc pod uwagę obowiązujące prawa. Opętanie teoretycznie może zajść więc jeśli ktoś mocno w nie wierzy to mu się to spełni. Opętani zazwyczaj są katolicy i to mocno wierzący - aż tak uwierzyli w szatana (który istnieje w nieskończonej liczbie wariantów, niekoniecznie jako żywy byt ale jako energia - zbiór ludzkich myślokształtów na temat szatana). W religii katolickiej raczej bardziej wierzy się w szatana niż w Boga. W zasadzie obecność Boga wcale nie wynika z tej religii a obecność szatana owszem. W nieskończonym czasie wszystko wydarzyło się nieskończoną ilość razy ale nieskończoność nie ma granic bo stale się rozrasta - to jest paradoks, który powoduje, że wierzę w istnienie Boga - też w formie energii i możliwe, że doskonałego bytu. Bóg jest teoretycznym ideałem, który gdzieś ma miejsce. Fizycy odkryli taką cząsteczkę nazwaną bozonem Higgsa. Dla Boga czas nie istnieje i przyszłość jak i przeszłość są teraz. Dla człowieka podczas OOBE lub po pewnych substancjach też czas nie istnieje więc na to dowodów nie trzeba, wystarczy poeksperymentować z dysocjantami. Skoro czas nie istnieje to oczywiste staje się to, że Bóg istnieje nawet jeśli powstał w przyszłości bo ludzie rozwiną się kiedyś do tego poziomu :)Każdy może sobie inaczej wyobrazić idealną istotę więc Bóg zwraca się indywidualnie dla każdego i dla każdego może być inną postacią w wyobraźni. Jeśli niemożliwe jest powstanie idealnych istot to chociaż są prawie idealne, na pewno lepsze od nas. I to jest ciekawe, że potrafię sobie wyobrazić i wprowadzić w życie wiele nowych pomysłów, które biorą się właśnie z tego boskiego alter ego. Wszystko działa ale można sobie zdać sprawę, że odpowiednie zachowanie wobec ludzi wymusza na nich pożądane reakcje. Ludzie są maszynami dającymi się łatwo manipulować i ciężko potem brać ich na poważnie. Ci bez zasad moralnych robią to i wykorzystują niewiedzę i możliwości manipulacyjne. Szatan pomieszał języki, poglądy i autorytety przez co nic na dzisiejszym świecie nie może być potraktowane z pewnością a wszystko jest jedynie poglądem - za te poglądy ludzie się nienawidzą i dzielą się na różne obozy walcząc w imię poglądów jakichś pajaców. A ja mogę się zachowywać w dowolny sposób i wywierać dowolne efekty na ludziach ale sumienie mi na to nie pozwala. Jednocześnie nie chcę być już starym sobą i powiedziałbym, że nawet się nie da.
  3. Ale nie wiem o tym czyli to nie ja się oszukuję tylko wierzę komuś w kłamstwo. Kiedy już rozkminię i jestem świadomy nieświadomości to nie umiem się oszukać po to żeby mi się żyło lepiej. Musiałbym znać prawdę a to niemożliwe A tam gdzie znam prawdę to powinienem się dostosować do tego co powinienem robić ale tego nie zrobię bo się nie da.
  4. torres

    Wkurza mnie:

    Zawsze można się kiedyś poznać osobiście lub nie :)
  5. Prawda nie zależy ode mnie więc nie mam wyboru. A oszukiwać się nie umiem.
  6. Mogę przyjąć zasady gry gdybym wiedział na 100%, że inni to też świadomi ludzie a nie tylko mądre mózgi i ciała wykonujące ich polecenia ale niemające świadomości. A tego się nie da rozstrzygnąć czy świadomość jest tylko jedna, czy jest w każdym ciele (czy są też ludzie bez duszy i świadomości), czy kiedy umrę to znikam na zawsze, czy może mam swoją karmę albo losowo wcielam się w wiewiórkę? To wszystko jest za bardzo skomplikowane i raczej ciężko wymyślić coś pozytywnego na ten temat. Wygląda na to, że na zawsze będę już taki wyprany z uczuć. Depresja to nie jest ale raczej brak emocji a z tych pozytywnych jedynie spełnianie hedonistycznych zachcianek. Chyba właśnie oduczyłem się kochać na zawsze
  7. Neurologicznie wszystko jest w porządku. To jest jedynie kwestia myśli. Nie mogę postępować nie oceniając czy coś ma sens czy nie. Takie życie jest bez sensu, żeby coś robić trzeba ocenić, że to ma sens a niestety nic go dla mnie nie ma. To, że ja istnieję to tego nie trzeba akurat zakładać bo to jedyny pewnik, który można stwierdzić i też źródło problemów, którego dobrze by było się pozbyć. Nikt jednak nie wie co będzie po śmierci i jakie konsekwencje pośmiertne będzie miało moje życie dlatego najlepiej nie żyć. Ale samobójstwo tez pewnie ma zły wpływ na życie po śmierci jeśli takie istnieje. Wniosek jest taki, że jedynym dla mnie wyjściem jest dożyć to życie do końca i liczyć na to, że po śmierci wszystko znika i się nie istnieje (co wg mnie jest tylko czystą abstrakcją bo nie ma czegoś takiego jak nic).
  8. No właśnie a nie można nic zakładać nie wiedząc. Na tej podstawie musiałem podważyć każdy mój argument. Zaczęło się od tego, że analizując świat zawsze dopatrywałem się głupot i absurdów w oficjalnych wersjach. Krytykowałem poglądy religijne i polityczne bo widziałem jakie to wszystko jest głupie. Jednak własny ojciec mnie zaszczuł do tego stopnia, że zacząłem analizować swoje zachowania i upodobania a do tego doszedł zjebany gust co do płci przeciwnej i analizy skąd się wziął i chęć zmiany. Okazało się, że nie wiadomo skąd się to wzięło, nie da się tego zmienić i muszę się z tym pogodzić ale to sprzeczne z moimi poglądami więc muszę się pozbyć dawnych poglądów. Nie mogę krytykować np gejów bo oni również mają problem i to dużo gorszy. No ale racjonalne argumenty wskazują, że nie można tego tolerować ze względu na dobro ogółu społeczeństwa. W takim razie nie mogą mi się podobać dziewczyny z nadwagą bo to również szkodliwe dla społeczeństwa i modelki plus size, które to reprezentują są na równi z tymi zdemoralizowanymi lewakami. To jest sprzeczność między racjonalizmem, poglądami a upodobaniem, na które nie mam wpływu. W końcu i te dziewczyny przestały mi się podobać do tego stopnia jak kiedyś ale tęsknię za czasem kiedy tak było. Teraz mój mózg analizuje wszystko z osobna i ocenia "nie powinna mi się podobać bo..." i zawsze się coś znajdzie. Zamiast czuć zajebistość to czuję smutek a na dodatek od jakiegoś czasu nie patrzę na dziewczyny jak dawniej na całokształt tylko mózg analizuje "to tylko program w umyśle, że podobają mi się takie a nie inne dziewczyny, reaguję jak jakiś robot i co w ogóle ludziom może się podobać w wyglądzie innych ludzi". Wszystko mi się tak automatycznie rozwala. Każdy pogląd, każde upodobanie, każde pragnienie. Tak, ostatnio czytałem pełno książek o tematyce religijnej, filozoficznej i psychomanipulacyjnej o fizyce kwantowej i to mi rozjebało mózg. Chyba bez odwrotu i jedynie jak siedzę z ludźmi i temat schodzi na inne tory, pijemy piwo i palimy bata to zapominam o wszystkim i jest super. Wystarczy jedna myśl żeby wszystko zniszczyć. I to rozkminianie solipsyzmu. Skoro nie mam dowodu, że nie jestem tu sam jedyną świadomością (a nikt nie ma) to nie ma sensu żyć i angażować się w cokolwiek.
  9. Problem w tym, że w moim myśleniu nie ma logicznych nieprawidłowości. Są jedynie takie, że wiara w to jest niekorzystna ale nie wiemy czy prawda jest dla nas korzystna czy nie i to odbiera dla mnie zupełnie sens życia bo potrzebowałbym wiedzy o tym co jest dobre i co złe i jeśli złe to jak to zmienić (pragnień i upodobań nie zmienię). Skoro nie wiem nawet czy inni ludzie są świadomi, co myślą o mnie a na świecie panuje taki fałsz to nie opłaca się inwestować w relacje z ludźmi. Samemu dla siebie nie opłaca się żyć bo to bez sensu. Wmawiać sobie pozytywne scenariusz? Tak robią wszyscy ale ja tak nie potrafię bo to nadal wmawianie sobie tego co byłoby korzystniejsze i nie ma nic wspólnego z poznawaniem prawdy. Co do ferrari to zawsze bym wyłapał taki samochód z otoczenia. Prawo przyciągania jest faktem i tego nawet nie mam potrzeby udowadniać. Sceptykowi można powiedzieć żeby sam spróbował ale skoro ktoś w to nie wierzy to mu się nie sprawdzi więc takie pisanie jest bezcelowe. Chociaż może da się jakoś przekonać. Ja tak miałem z tarotem. Nie wierzyłem w działanie tych kart i jakąkolwiek moc ale ją zobaczyłem i mimo niewiary przekonałem się na własnej skórze, że to działa. Pewne rzeczy po prostu widziałem i doświadczyłem i tego akurat mogę być pewien. To mnie jeszcze bardziej dołuje, że ludzie negują to co wiem bo doświadczyłem to i widziałem a są pewni z góry czegoś czego wg logiki nie można być pewnym i nigdy nie będzie można.
  10. No nie dziwię się :) Najgorsze jest to, że te problemy są nie do rozwiązania przez nikogo, leki też nie pomogą bo to jedynie rozkminy a nie realne zaburzenia.
  11. Nie bo to by było na siłę. Potrzebuję dowodów a tych się nie da otrzymać więc dupa zbita.
  12. torres

    Wkurza mnie:

    Ja też. Poza tym vyskokova, dobry podpis masz pod profilem.
  13. Postanowiłem opisać tutaj całokształt mojego zjebania psychicznego to może ktoś będzie w stanie coś mi doradzić. Pewnie nie bo się nie da ale chuj, napiszę. Będę miał przynajmniej jakieś podsumowanie. Pozbyłem się nerwic, depresji i innych psychoz ale przez pewne sprawy nie umiem już się cieszyć życiem. Nie odpowiada mi ten świat, poglądy większości ludzi i demoralizacja. Nie umiem żyć tutaj w szczęściu widząc co się dzieje. Druga sprawa to kwestia Boga i tego, że nie da się zyskać 100% pewności na to, że cały świat rzeczywiście nie jest iluzją a inni ludzie faktycznie żyją. Tak domyślnie zakładamy ale nie można być tego pewnym, a domyślnie to zakładaliśmy też, że Ziemia jest płaska i dopiero badania pokazały co innego. Tej kwestii jak i Boga nie da się zbadać. Nie wiadomo co jest prawdą i jakie konsekwencje powodują różne rzeczy - zawsze są 2 strony, które twierdzą coś przeciwnego i obie mają przekonujące argumenty. Robiąc to co lubię raczej działałbym destrukcyjnie. Wkurwia mnie polityka i robienie z ludzi niewolników. Możliwość inwigilacji. Sprzeczność poglądów, z czego każdego można "zmasakrować". Za dużo widzę i dostrzegam wszędzie zagrożenia tam gdzie bezmyślni ludzie nie widzą nic złego ale dzięki temu mogą normalnie żyć. Przy okazji nie mam żadnego talentu i mój umysł jest stworzony raczej do umysłowej pracy, której nienawidzę. Mój ojciec zawsze negował wszystko co mówiłem i krytykował mnie za wszystko. Do tej pory kłóciłem się z nim ale w końcu zacząłem rozumieć jego motywy i przestałem. Zobaczyłem, że wszyscy ludzie są tak jakby zaprogramowani i większość nie potrafi wyjść umysłem poza program a ci, którzy potrafią to z reguły ludzie raczej na marginesie życia niż na szczycie. Przez chwilę zacząłem rozumieć punkt widzenia każdej osoby i pogłębiłem tak empatię, że czułem się jakbym był w ich ciele. Przez to chwilowo starałem się nie kłócić z nikim i wtedy straciłem własne zdanie. To było okropne więc w relacjach z ludźmi wróciłem do starej postawy ale te relacje są wtedy sztuczne. Gdyby były prawdziwe to i tak nikt by mnie nie zrozumiał więc w pewnym sensie jestem tutaj sam na zawsze. W zależności od przyjętego punktu widzenia widzę ludzi tak jak ich sobie wyobrażam. Ale jaka jest prawda - tego nikt nigdy nie wie dlatego trzeba wierzyć. Ale wiara powoduje naiwność i zanik własnego zdania i tak można krążyć w kółko w nieskończoność. No i tak, wszystko co lubię to coś obiektywnie złego. Lubię zajarać skuna i widzę, że inni jarają i jest w porządku. U mnie jest super dopóki ktoś nie powie, że to szkodzi, nie przedstawi swoich argumentów. Wtedy przestaję wiedzieć czy szkodzi czy nie i dobre samopoczucie, które miałem zamienia się w chujowe. Gdybym tylko o tym nie pomyślał to bym był szczęśliwy ale mój umysł przeanalizował już wszystko, każde upodobanie i pragnienie i wszystko odrzucił jako chujowe tak jak mi zresztą wszyscy zawsze mówili. Jednocześnie pozostałe sprawy ja odrzucam bo mi się nie podobają i nie będę robił nic na siłę. Muszę więc pozostać przy tym co jest ale mam świadomość, że to złe. Przez to nie mogę zrealizować mojego największego zawsze pragnienia - związku i miłości. Raz, że podobają mi się nieodpowiednie kobiety i z tym wątkiem nie da się nic zrobić (był o tym kiedyś wątek na forum i nikt nic nie wymyślił), dwa, że nie wiadomo co myśli druga osoba i to też opiera się na zaufaniu a w dzisiejszych czasach nie da się nikomu zaufać), trzy że nie będzie takiej kobiety w moim życiu z innego jeszcze powodu ale to jest pewne, że to największe pragnienie w moim życiu się nie spełni. Drugie pragnienie czyli posiadanie pasji, w której byłbym dobry też nie bo nie mam talentów. No i pozostaje wziąć się za zarobienie pieniędzy, mogę się zupełnie wyluzować i nie myśleć ale po jakimś czasie to wszystko wraca i zawsze to jest to samo. Po prostu to są nierozwiązane problemy nie do rozwiązania przez nikogo i takie zawsze wracają. Żaden terapeuta nie jest w stanie mi w niczym pomóc bo pojęcie tego o czym mówię jest dla nich za trudne. Filozofowie rozumieją ale nie traktują tego poważnie, a zwykli ludzie zupełnie nie są w stanie pojąć o co mi chodzi. Jedynie ci, którzy sami mają problemy psychiczne albo coś ćpają Jedyne rozwiązanie jakie mi przychodzi do głowy to przestać się przejmować problemami i przestać mieć nadzieję, że mogłoby być dobrze skoro takiej możliwości dla mnie nie ma. Tylko, że przy takim braku motywacji praca i zarabianie pieniędzy jest tylko męką.
  14. torres

    Wkurza mnie:

    Cała egzystencja. Jakoś ogólnie mi żal, że inni mogą przeżyć życie szczęśliwie a ja od początku do końca jestem skazany na chujnię.
  15. Ja się boję kamer i o dziwo wiele normalnych znajomych też ma takie natręctwo
  16. Vitalia, Wiara raczej nie na tym polega. Wierzy się w to co komuś wmówiono w dzieciństwie albo tak jak ja w to co jest najbardziej prawdopodobne. Ale prawo przyciągania to nie wiara tylko doświadczenie kończące się sukcesem. Nie polega to na tym, że wyobrażam sobie ferrari i je dostanę ale jeśli będę je sobie wizualizował to w niedługim czasie pewnie zobaczę takie ferrari na żywo jeśli to jest możliwe W filmie Sekret nieco propagandowo to przedstawili a tu chodzi nawet o drobne pierdoły. Dowiem się o jakimś nowym słowie, włączę telewizję i akurat będą o tym mówić. I to nie jest przypadek tylko reguła w moim życiu a kiedy za dużo medytowałem to działo się to zdecydowanie za często wbrew mojej woli więc musiałem przestać. Tego się nie da udowodnić ale ja w to nie wierzę tylko po prostu wiem bo doświadczam tego często. I naprawdę wiele teorii się z tym łączy tylko różni ludzie w różny sposób próbują to tłumaczyć - bardziej lub mniej nieudolnie. Przez samo to, że jest taka myśl i nie da się jej rozwiązać chęć życia znika. Zdrowe to na pewno nie jest ale nic się z tym nie zrobi bo tego problemu się nie da rozwiązać i nigdy nie będzie się dało, ani nawet nie będzie na to możliwości. Lepiej by było gdybym nigdy tego nie pomyślał a tak to już za późno na cokolwiek.
  17. To już chyba lepiej ćpać niż się zabijać. I tak będzie dość szybko śmierć a przynajmniej chwilę przyjemności się złapie czego w realu nigdy nie przeżyłem :) Tylko znów wraca kwestia kasy i nielegalności. Czas chyba wyjechać z kraju :)
  18. Nic ciekawego ten koleś nie pisze. Chociaż nie czytałem całego tylko kawałek bo dalej mi się nie chciało. Jak ktoś doświadczył działania prawa przyciągania i to nie raz, a regularnie i miał OOBE i to też nie raz to żaden "racjonalista" nic tu nie wskóra. Przekona jedynie tych, którzy sami tego nie przeżyli. Nie mam przymusu myślenia cały czas o tych sprawach i mogę wyłączyć te myśli ale chęć do życia to odbiera i motywacja znika.
  19. Nieprawda, to zwykłe tchórzostwo paraliżujące i powstrzymujące działanie. Jak ktoś chce się odjebać to nie zawsze to zrobi bo dla większości osób to niemożliwe. Tylko bardzo odważni ludzie mogą się do tego posunąć.
  20. Zawsze istniało wszystko - to wynika z logiki i fizyki kwantowej. Wszystko co można sobie wyobrazić istnieje gdzieś we wszechświecie a my odtwarzamy to jako wyobrażenie. Mi te wszystkie rozkminy odbierają chęć do życia a kiedy są nierozkminione to też nie ma chęci do życia więc ogólnie wszystko jest bez sensu a do tego nakładają się chujowe czasy, w których żyjemy. Niestety trzeba się pozbyć pragnień i przekonań i żyć pragmatycznie zaspokajając własne potrzeby i nie krzywdząc innych, być miłym na wszelki wypadek i udawać, że jest w porządku. Albo nie rozkminiać i bezmyślnie spełniać pragnienia jeśli ktoś tak potrafi.
  21. Nie zbyt skomplikowany co po prostu łatwy do obalenia bo ma pełno logicznych sprzeczności. Jak chcesz to mogę tutaj obalić katolicyzm i nikt nie jest w stanie go obronić Makabra, nie jest powiedziane, że Bóg ma możliwość likwidacji zła. Jeśli jest wszechmogący to ma taką możliwość. Katolicy wierzą we wszechmogącego Boga, który jest nieskończenie dobry a to co widzą na świecie temu przeczy i pyk, katolicyzm obalony. Ja bardziej rozkminiam Boga jako istotę mogącą wszystko co się da ale jednak nie wszystko jest możliwe.
  22. Chada, nie bierz tego szajsu bo sobie mózg zniszczysz. na_leśnik, ja poznaję cały czas różne poglądy i się w tym zakręciłem. Cały czas czytam coś na temat religijny lub filozoficzny i to rozkminiam też po swojemu. Nie ma żadnego logiczniejszego modelu wymyślonego do tej pory. Najpierw poznałem katolicyzm i szybko go wykluczyłem ale dużo śmieci po tej religii zostało do dzisiaj w głowie i wydają się one nie do wyplenienia. Dlatego jestem wrogiem religii jako takiej, a szczególnie narzucania jej małym dzieciom przez co potem dorosły człowiek ma spore kłopoty. Raczej staram się szukać elementów wspólnych każdej religii i jest tego sporo. Dla mnie najbardziej trafne byłoby połączenie nauk Chrystusa z uwzględnieniem reinkarnacji.
  23. No i o tym też pisałem. Tylko skoro nie można tego obalić a nikomu nie przychodzi do głowy nic logiczniejszego to zakładam, że to jest najbardziej prawdopodobne ze wszystkiego.
  24. Taa albo dali sobie wmówić chorobę jakiemuś zdebilałemu psychiatrze :) Pewnych rzeczy nikt nie wytłumaczy a wmówienie choroby psychicznej to lenistwo umysłowe. Psychiatra to zdrowemu znajdzie 10 chorób a jak ktoś naprawdę ma problem to chuja pomoże. I jeszcze zapisze trujące leki, które rozpierdalają mózg i organizm - dla "dobra" pacjenta, żeby "wyleczyć" :) Pewnie każdy filozof i geniusz z definicji ma schizofrenię albo paranoje i mówi niezrozumiałe rzeczy (z pkt widzenia kretyna psychiatry, który wybrał taki zawód bo sam jest debilem) :)
  25. jetodik, no właśnie sprawdzałem i nie da się obalić a prawdopodobieństwo jest największe ponieważ my jako ludzie z ograniczoną percepcją nie wiemy wielu rzeczy i tylko to składa się w logiczną całość. Religie monoteistyczne nie mają sensu i są intelektualną papką dla mało wymagających, a prawo karmy, reinkarnacja pokrywa się z prawami fizyki, fizyką kwantową, opiera się na naukowych teoriach i do tego sam miałem OOBE, rozmawiałem z ludźmi, którzy przeżyli śmierć kliniczną i czytałem o tym dużo w necie. Jeśli podważymy reinkarnację wbijemy się w nielogiczny bełkot a ta koncepcja tłumaczy wszystko. No nie będę tutaj pisał elaboratu na 10 stron o karmie bo mi się nie chce, a może to i lepiej, że ludzie w to nie wierzą i sobie po prostu żyją bo przecież o to tutaj chodzi. Ciężko jest coś krótko wytłumaczyć żeby to nie był okrojony obraz rzeczywistości :) Koncepcja reinkarnacji współgra z wszystkimi religiami. Np katolicyzm miałby sens gdyby nie to, że cenzurując Biblię wycięli fragmenty mówiące o karmie i dzięki temu odebrali sens życiu ziemskiemu. No bo jaki to życie ma sens? Żyjemy żeby czerpać z życia przyjemność i kochać innych ludzi. Dosłownie każda duża religia zakłada, że to życie jest cierpieniem i ma być tylko bramą do lepszego życia po śmierci. Jedni wierzą w to, że ich uczynki doprowadzą ich do raju a inni, że do dobrej karmy. A czym jest raj i dobra karma jak nie dobrym życiem tu i teraz? Tego nauczają oświeceni mistrzowie duchowi jak np Osho. Większość ludzi może żyć szczęśliwie spełniając swoje pasje i kochając. Przeszkadza im przeważnie myśl co myślą o mnie inni i obawa przed porażką. Proste do wywalenia tylko psychiatrom nie bardzo zależy na wyleczeniu i wolą faszerować lekami psując mózg nieraz już nieodwracalnie. Inni niszczą sobie łeb narkotykami i to też może być nieodwracalne. Terapeutów ogranicza to, że nie mogą powiedzieć pacjentowi czarno na białym prawdy między oczy tylko muszą naprowadzać pacjenta na samodzielne znalezienie odpowiedzi co nieraz jest nieskuteczne bo to nie jest prosta umiejętność a i nie każdy daje się tak naprowadzić. Większość ludzi jest zagubionych i potrzebuje prostych i skutecznych rad a nie pierdolenia się. Mi by się też takie przydały i dlatego oficjalna psychologia nie ma mi niczego do zaoferowania. Religia tak samo.
×