
torres
Użytkownik-
Postów
643 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez torres
-
W sumie racja. U mnie jest tak samo :) Za to są chwile przyjemności ale to nie równa się szczęściu. Przyjemność to np seks, narkotyki, wygrana w rywalizacji czy pomoc innym.
-
Co to znaczy istotą duchową? Duchowość to wymyślona przez psychikę kwestia. Mózg jest materialny i tworzy świadomość, która nie wiemy na czym dokładnie polega ale nie ma podstaw żeby zakładać, że to coś wyjątkowego i związanego z duchowością. DNA nie napisał się sam tylko powstał w procesie ewolucji sterowanym przez naturę. Nie wiemy czym jest ta natura ale nie ma podstaw żeby twierdzić, że to Bóg. A już totalnym absurdem jest przypisywanie temu takich cech jak wszechmoc czy miłosierdzie. Ci co wierzą w Boga nie mają nic przekazane przez niego tylko jedni stworzyli religię a drudzy to łyknęli i wierzą. Który więc Bóg jest tym prawdziwym; Jahwe, Wisznu, Allah, Światowid, Odyn, Zeus? Ci bogowie przekazali swoim wiernym wiarę i dlatego wierzą? :) Wieczne szczęście? A na jakiej podstawie miałoby ono być? Znasz nauki o dualności ego? Wieczne szczęście jest niemożliwe. A to co nam doskwiera teraz to niby po co jest? Zupełnie bezsensowna jest teoria, że Bóg nas wygnał z raju albo ocenia za uczynki. To się nie trzyma kupy i zostało wymyślone z powodu marzeń o raju. Siła wyższa istnieje, np pioruny ale wiemy juz jak działają. Myślę, że fizyka kwantowa jest bliska dużych odkryć i za 100-200 lat będziemy znali od strony fizycznej jak działają pola morfogenetyczne, czym jest siła stwórcza i jak działa. Nadal jednak nie będzie to miało sensu a nasz żywot jest bezsensowny i oparty o egoizm.
-
Szczęście powstaje kiedy zaspokaja się ego co samo w sobie jest bez sensu i niemoralne. A i tak ono trwa chwilę, potem jest strach żeby go nie stracić. Np związek miłosny dający szczęście - sensu nie ma to żadnego bo to czysta biologia mająca doprowadzić do wydania na ten okropny świat potomka. Potem jest cierpienie i zgrzytanie zębami za te chwile szczęścia, klapki opadają z oczu i widać, że to było bez sensu. A może pasja? Bez sensu. Może bycie lepszym niż inni albo bycie lubianym? Bez sensu i sztuczne. Może bycie mądrym? A co to za mądrość skoro historię piszą zwycięzcy a najważniejszych rzeczy na temat Boga i powstania tego świata nie wiadomo? Poza tym wiedza odebrała mi dużo radości, lepiej nie wiedzieć jak działa ego i lubić ludzi i siebie.
-
Psychiatrzy sami mają przeważnie problemy ze sobą dlatego nie potrafią pomóc.
-
Skąd taka zależność przyczynowo skutkowa? Właśnie racjonalne logiczne myślenie powoduje, że za dużo wiem na temat swój i świata a to powoduje, że nie żyję w iluzji szczęścia i już nie da się do takiej iluzji dojść.
-
lucy1979, psychiatra pewnie nic tu nie zrobi. Tego typu tematy są nie do rozwiązania na psychoterapii a leki tylko pogorszyłyby sprawę. Są jeszcze narkotyki i chyba tą drogą pójdę. Przynajmniej będę miał chwilę przyjemności, myślę że na to zasługuję chociażby z tego powodu, że żyję i należy mi się to jak psu buda a skoro świat mi tego nie może dać to sam sobie wezmę.
-
A jak byś opisał taki lepszy świat? Wystarczyłoby żeby nie było miliona wersji tylko jasna prawda dostępna dla wszystkich i nieukrywalna. Dobre jedzenie i narkotyki nie robiłyby skutków ubocznych a dawały jedynie rozrywkę, nie byłoby chorób, zboczeń, każdy miałby swój cel i zdolności do jego osiągnięcia, nie byłoby brzydoty i głupoty, ludzie wzajemnie by się szanowali - taki świat stworzyłby Bóg a skoro jest inny, zły to znaczy, że nie stworzył go nikt dobry lub zdolny.
-
Bo czuję się przyjemnie, myśli nie mają żadnego ciężaru tak jak to było wcześniej. Teraz już nie ma smutku ale logika jest nieubłagana. Musiałbym się pozbyć racjonalnego myślenia żeby nie chcieć się zabijać bo życie dla życia kiedy nic fajnego się nie wydarzy nie ma sensu. To po prostu strata czasu i energii jaka idzie na pracę żeby to utrzymać. To się po prostu tak po żydowsku nie kalkuluje :) Poza tym biorę sobie do serca Twój podpis a moim jedynym celem jest śmierć bo jestem wrogiem życia.
-
Możliwe, że da się uciec przed samym sobą i zapewni mi to śmierć. Przed sobą i tym światem, w którym to co mi się podoba jest złe więc świadomie tego unikam. A Ty tahela, radzisz mi w to wejść? Lepiej nie bo jeśli jest karma i reinkarnacja to dopiero sobie zapewnię przyszłe wcielenie Lepiej się zabić i liczyć na to, że nic nie ma a jeśli się okaże, że jest to może powstaną jakieś okoliczności, że znajdę tam sens. Tutaj już takich nie ma. Chyba 2 lata nad tym myślałem, a ostatni rok to już intensywnie w wielkiej depresji i teraz kiedy przeszło bo stwierdziłem, że na 100% nie ma już cienia szansy depresja przeszła ale jedyną nadzieją została śmierć. Tylko właśnie ta jebana nieśmiertelna dusza mnie przeraża i jak sobie o tym myślę to chce się rzygać a żołądek się kurczy. Mam złą duszę i trzeba ją naprawiać ale naprawiona nie będzie mnie satysfakcjonować więc tu jedynie śmierć jest w stanie załatwić sprawę. Mam jakieś 50% szans, że nie będzie nic a drugie 50% to reinkarnacja. Może to tylko myśli bo człowiek kiedy żyje nie jest w stanie wyobrazić sobie jak to jest nie żyć? W końcu nie będzie go tam więc nie wie. Po niektórych narkotykach też jest taki stan, że nie da się sobie przypomnieć stanu trzeźwości a jednak potem on wraca więc może tak samo jest ze śmiercią.
-
Nie warto żyć kiedy się nie ma po co. Skoro minęła depresja bo pogodziłem się z tym, że jest i będzie źle to nie dlatego, że mam jakieś cele i marzenia tylko przestałem się przejmować tym co złe czyli wszystkim. Myślałem, że wraz z depresją przejdą te myśli ale jednak logika jest nieubłagana i zawsze prowadzi mnie do tego, że jednak powinienem się zabić. Zaraz jadę oglądać sznury do praktikera i pójdę obczaić miejscówki.
-
Nie wiem na chuj komuś coś takiego jak życie wieczne. Zastanawialiście się kiedyś nad tym czy może być coś bardziej przejebanego? Ja myślę, że nie może ale to tylko moja opinia. W każdym razie gdybym spotkał Boga to jedyne czego bym od niego chciał to całkowite poznanie prawdy od strony teoretycznej żeby móc zadecydować o swoim losie a potem niezależnie od tego i tak uśmiercenie. Bóg, który tego nie oferuje to dupa nie Bóg. Zapytałbym się też w jakim celu stworzył takie gówno jak ja i inni ludzie. Przecież to jest całkowicie nielogiczne żeby wszechmogący Bóg coś takiego stworzył. Ale widocznie jeśli już jest to nie wszechmogący. Co to za Bóg, który byłby wszechmogący a nie potrafiłby nawet przekazać ludziom w logiczny i jasny sposób, że istnieje? Może potrafi ale nie chce bo jeśli potrafi a chce to jest wyjątkowo nieudolny. Jeśli nie chce to po co zawracamy sobie dupę jakimś Bogiem? Świat jest stworzony tak, że to w zasadzie przeczy istnieniu jakiejś siły wyższej bo musielibyśmy uznać, że jest to zjebana siła a tego nie chcemy.
-
Nie zmarnuję życia bo to nigdy nie było coś co można było wykorzystać. Zmarnować można coś co mogło dać jakiś pożytek a moje życie to całkowita porażka, ten świat to jeszcze większa porażka więc jak mam nie narzekać? Nie ma innego świata i to jest właśnie okropne, że jest tylko ten a w wyobraźni można wymyślić dużo lepsze światy ale one nie istnieją. Jeśli jest reinkarnacja to jest olbrzymia różnica niż jakby jej nie było. Jeśli jest to urodzę się znowu mając podobne problemy i dalej będę nieszczęśliwy więc się zabiję i znowu się urodzę i tak cały czas - wieczne piekło bo tych problemów, które mam nie da się rozwiązać. Albo jeszcze inaczej, zorientuję się w tym i będę musiał na siłę stać się taki jak trzeba żeby pasować czyli nie mamy woli a jesteśmy marionetkami, które chcą czegoś a wszechświat to zawsze zabiera żeby pokazać człowiekowi, że on i jego marzenia nic nie znaczą i to człowiek ma się dostosować do świata a nie świat do niego. Ok, niech panują tu takie zasady ale jeśli ma to trwać w nieskończoność to jest to wieczne piekło. Gdybym wiedział, że po śmierci nic nie ma to nie wiem czy jest możliwa do opisania ulga jaką bym wtedy poczuł.
-
Ale ja właśnie nie chcę w tym uczestniczyć. Chcę stąd zniknąć na zawsze żeby nie musieć tego robić. Co to za pojebany świat, że nawet nie mogę mieć tej pewności, że po śmierci nic nie będzie? Mam taką nadzieję ale nie potrafię w to uwierzyć. Jestem zbyt świadomy ale pewnych rzeczy się już nie wymaże z głowy.Jednocześnie nie umiem sobie radzić w tym świecie będąc sobą a maski mi się już znudziły. Można osiągać dużą skuteczność a gówno ona daje realnie a teraz jeszcze widzę jak inni ludzie to robią co oddala mnie od społeczeństwa. Chyba przeprowadzę się gdzieś gdzie będę tylko ja, posadzę sobie marihuanę i warzywa, będę miał swoje zwierzęta a na resztę nie wiem skąd wezmę kasę ale chcę być jak najdalej od tego świata.
-
Zazdroszczę, że przeżywasz czasem coś takiego jak fajne chwile. Ja chyba nie wiem co to jest, nigdy tego nie doświadczyłem.
-
nieboszczyk, nie urośnie bo policja przyjdzie , Widocznie tylko ja tak mam, że wszystko co lubię ma takie negatywy a to co ich nie ma jest dla mnie przykrym obowiązkiem. Chyba faktycznie czas sprawdzić czy faktycznie jest jakaś reinkarnacja i liczyć na to, że nie będzie bo tutaj mnie już chuj strzeli. Wychodzi na to, że inni są bardziej rozwinięci duchowo ode mnie a ja mam tylko takie pragnienia, które niszczą lucy1979, też myślałem, że tylko ja tak myślę. Cóż, pod tym względem wolałbym należeć do większości ale się nie da.
-
Przypomniał mi się film super zioło jak zrobili marihuanę z ziomka, który umarł i potem on im się objawiał i mówił odpowiedzi na studia Może faktycznie dobrym pomysłem jest sadzenie takiego zielska na cmentarzu? Mam nadzieję, że dilerzy o tym nie wiedzą i nigdy takiego nie dostałem I te grzybki co wczoraj jadłem też jakoś dziwnie się teraz odbijają
-
No bo ja nie chcę realnie działać chyba, że w kwestii rozkminienia samobójstwa. Liczę na to, że karmy nie ma i rozpłynę się w nicości. Niebo i piekło jest nielogiczne więc takiej możliwości nie ma.
-
Taa życie po życiu i przyjemność... a więc zacznijmy od tego KIM JESTEM? Ktoś powie "jestem Michał, mam 24 lata, żonę i dobrą pracę" a inny powie "jestem mądry, miły, uczciwy". To jest jakiś jebany bullshit. Etykietki. Nie jestem imieniem i nazwiskiem, nie jestem też swoimi cechami ani myślami. Teraz tak: co to znaczy moje imię i nazwisko i moje cechy? Moje czyli czyje? Jeśli mam te cechy to gdzie one są, jak je można zmierzyć i pokazać? Otóż kurwa wszystkie cechy to wzorce i etykietki. Istnieje obiektywny świat, który widzimy i subiektywna jego ocena i opis w głowie a ten zawsze jest tylko modelem a nie rzeczywistością. Jeśli powiem, że śmierdzi gównem to mogę mieć na myśli inny smród niż sobie wyobrażasz. Wyobrażasz sobie gówno po mięsie i mleku a może ja jadłem jajecznicę? Musiałbyś podejść i powąchać żeby poczuć to co mam na myśli ale wtedy i tak jesteśmy narażeni na to, że nasze nosy się różnią i poczujesz inny smród niż ja. Utożsamiamy się z pewnymi swoimi cechami, które nie są tak naprawdę moje ale utożsamiam się z nimi i w to wierzę - potem przez pryzmat tych wierzeń staram się zachowywać tak jak się opisałem czyli np uważam, że jestem dobry więc inni ludzie w porównaniu ze mną muszą być źli a ja muszę być zawsze dobry. Następnie robię coś złego i czuję dysonans poznawczy, strach więc ego usprawiedliwia zło, które wyrządziłem "bo zupa była za słona" albo jakiś bardziej racjonalnie brzmiącą wymówką przy czym oszukuję sam siebie racjonalizując to co zrobiłem. Daję sobie takie prawo bo byłem skrzywdzony przez kogoś albo moja ofiara to kawał chuja. Dopóki ten mechanizm tak działa to jest ok z pkt widzenia jednostki ale niektórym ludziom się to nie podoba. Staję więc w opozycji do nich i tak jedni walczą z drugimi. I teraz są 2 możliwości - po śmierci nie ma nic a to jacy jesteśmy teraz to przypadek albo też jest karma. Weźmy pod lupę 2 opcję bo ona pokrywa się z tym co można zaobserwować badając ludzkie ego. Mamy się rozwijać duchowo i jesteśmy wjebani tutaj najprawdopodobniej w reinkarnację i prawo karmy. Oznacza to, że przepracowujemy różne problemy a nasze złe postawy są weryfikowane przez wszechświat w postaci chorób, spotykania złych ludzi, braku pieniędzy, brzydoty itd. Jeśli postępujemy źle i nieduchowo jesteśmy za to karani. I teraz najgorsze - postępowanie dające ludziom przyjemność jest z reguły nieduchowe. Przynajmniej dla mnie tak jest we wszystkim. Naprawdę lepiej by było gdybym zniknął ale teraz muszę przerobić te problemy. No i pytam na jaki chuj mi to jest potrzebne? Powinna się liczyć tylko i wyłącznie przyjemność a wszechświat powinien być zaprojektowany tak żeby tę przyjemność dawać. Jednak wiara w sprawiedliwego i kochającego Boga nie ma pokrycia w rzeczywistości. Niestety akceptacja siebie i wzajemna miłość wszystkich ludzi i tak nie rozwiąże problemów jakimi jest np chęć osiągnięcia czegoś czy bycia fajnym i lubianym, mądrym. Nie rozwiąże bo ludzie się między sobą różnią i tak jest, że jedni są dobrzy a inni źli, jedni mają dobre cechy a inni złe. Jeśli pedofil zaakceptuje swoje zboczenie to będzie to ze szkodą dla ludzi. Jeśli cechy się nie liczą bo są tylko dodatkiem do ego i obroną przed odrzuceniem, samotnością, byciem nielubianym, upokorzeniem to ten świat faktycznie nie ma sensu. Gdyby się liczyły też by nie miał bo to by znaczyło, że ktoś rodzi się z jakimiś cechami, nie może ich zmienić i jeśli te cechy są dobre to jest lubiany i podziwiany a jeśli złe to jest pogardzany, nielubiany. Nad pewnymi cechami można pracować ale nad upodobaniami i pragnieniami nie. A właśnie tego trzeba się pozbyć żeby nie mieć złej karmy z tym związanej. Podsumowując jest chujnia a wartość dla wszechświata ma skromność, pokora, spokój i równowaga, zdrowe odżywianie, brak używek, kultura... kurwa wszystko to czego ja nienawidzę. Wolę w pizdu nigdy nie żyć niż dążyć do tego czego nie chcę. A jednocześnie wiem, że tak powinienem a życie z takimi wartościami, przekonaniami i upodobaniami jakie mam jest złe i nawet jeśli nie ma karmy i nie zostanę za to ukarany to wiem, że nie ma to żadnej wartości a o mnie źle świadczy. Oznacza to, że jest jakaś prawidłowość, do której ludzie mają dążyć jeśli się rozwijają a to samo w sobie jest wystarczająco negatywne żeby nienawidzić życia i nie móc znaleźć tu nic fajnego. Poza tym, że mogę sobie zajarać i posłuchać dobrej muzyki, która też zresztą jest tak naprawdę zła i propaguje złe treści. No i to właśnie bardzo źle. Dlatego nie chcę żyć wśród takich ludzi bo egoizm nie jest zły i ja sam mam go w sobie dużo ale mam też równie dużo altruizmu i empatii a po co mam żyć z ludźmi, którzy są głównie egoistami? To też mi blokuje rozwój bo wtedy widzę automatycznie innych ludzi na niższym poziomie a przecież chodzi o to żeby z nimi przebywać i ich kochać - tymczasem nie da się i trzeba się coraz bardziej izolować i rezygnować z marzeń tak jak z marzenia o miłości. Sama świadomość, że nie jestem sobą tylko mam cechy, które powstały z powodu jakiejś karmy albo z genów przez przypadek odbiera chęć życia.
-
Psychoanalepsja_SS, mylisz radość z odczuwaniem przyjemności. Albo to ja pomyliłem definicję, a w takim razie chodziło mi o szczęście. Drobne przyjemności szkodzą tylko Tobie np smaczne jedzenie jest niezdrowe i uzależnia, od seksu można się uzależnić, od używek też, od książek psują się oczy a nauka też może być negatywna np fizyka kwantowa. Radość z przebywania z bliskimi - to właśnie relacje międzyludzkie są najtrudniejsze i przeważnie przynoszą cierpienie. Co do tego co się dzieje z ciałem po śmierci to już nie ma znaczenia. nieboszczyk, serio piszesz o tych grzybach? Chyba trzeba będzie uważać na to jakie grzyby się kupuje na placu
-
Świat to okrutne i przejebane miejsce a mimo to ludzie chcą tu żyć. Dlaczego? Nic nie ma sensu a jednak ludzie sobie go jakoś nadają np pasji, związkom. Jak to jest, że brak sensu im w tym nie przeszkadza? Ludzie udowadniają swoje zdanie innym i kłócą się ale nie są obiektywni i nie znają prawdy na temat świata, prawidłowego postępowania itd. Po co więc to robią? Dlaczego kiedy ktoś widzi bezsens tego wszystkiego jest uważany za dziwaka albo chorego? Wytłumaczenie jakie mi się nasuwa pierwsze jest takie, że życie obiektywnie nie ma sensu ale ludzi chronią instynkty. Są pewni ludzie, którzy mają zaburzenia - ich te instynkty nie chronią ponieważ myślenie wygrało. Człowiek dzięki temu widzi i wie więcej ale chce mu się przez to mniej i wszystko ma coraz mniejszą wartość. Z tej drogi nie ma odwrotu bo trzeba się wtedy samemu oszukiwać. Na wszystkie zadane przeze mnie pytania jest odpowiedź: ego. Egoistom żyje się łatwiej dopóki inni mają ich za co podziwiać. To jest ich chwila szczęścia. Potem za to płacą dużą cenę. Pozostali są skazani na cierpienie ale nie zabiją się ze strachu, chroni ich instynkt a widząc cierpienie innych chcą im pomagać. Jednak nadal nie ma to sensu i lepiej by było nie istnieć. Myślę, że człowiek, który pokona instynkty i ego nie będzie miał po co żyć i powinien popełnić samobójstwo. Człowiek, który tego nie zrobił ale widzi, że to go ogranicza i zamyka w więzieniu też. Człowiek, który tego nie widzi i ma klapki na oczach prędzej czy później się ocknie. Dlaczego nie powiemy sobie wprost, że rozmnażanie jest złe? Gdyby obowiązkowo sterylizowało się dziewczynki i robiło wazektomię chłopcom ludzie przestaliby się rozmnażać i ten wirus życia przynoszący ból i smutek oraz świadomość braku sensu razem z nim. Ludzie mimo to dla swojej egoistycznej chęci zaspokojenia swojego ego rodzą dzieci, które potem robią to samo i spirala cierpienia się nakręca i coraz bardziej rośnie. Zlikwidować cierpienia się nie da nie likwidując życia a żeby nie zabijać można osiągnąć cel nie rodząc. Cierpienie na świecie znacznie przewyższa radość (wg mnie 99,9% do 0,1%) a i tak większość radości jest budowana na cierpieniu innych.
-
Świat jest wybitnie pierdolnięty a ja jeszcze bardziej. Przeszła mi depresja, pozbyłem się nerwicy ale i teraz już w pełni świadomie mogę podjąć decyzję o zabiciu się. Nie ma sensu żebym dłużej żył a nie mam jak się zabić bo boję się każdej metody jaką znam.
-
Ano można się nudzić bo jest dużo możliwości ale wszystkie są bez sensu.
-
Ale faktem jest, że seks stanowił główny cel życia i dalej tak jest w sumie
-
Z narkotykami to jest ogólnie cięższa rozkmina. Ja bym był za legalizacją gdyby nie to, że wiem jak to działa i jak niszczy ludzi, którzy kiedyś byli normalnymi ziomkami z ponadprzeciętną inteligencją ale złą rodziną (przeważnie zbyt surowy ojciec albo b rak opieki). Dopuszczanie do legalizacji takich rzeczy jest lewackie ale już np zioło powinno być legalne skoro alkohol też jest. Co do podziału ról to faktycznie tak jest ale nie we wszystkich plemionach. Najbardziej dzicy ludzie przypominający zwierzęta dawno dawno temu brali maczugę i wygrywał najsilniejszy, a potem dziewczynę za kudły i do jaskini. Geje byli bezużyteczni, może brali ich do pomocy przy jakichś robotach. Wtedy seks był głównym celem życia człowieka a potem jednak powstała cywilizacja. Teraz wyzwolenie seksualne znów sprowadza kulturę do prymitywu - pod tym względem to pisałem. -- 08 wrz 2014, 22:19 -- zmęczona_wszystkim, niektóre poglądy lewicowe jednak o czymś świadczą i nie jest to raczej nic dobrego
-
Mieszasz różne rzeczy. Opisałeś eko gimbusa a to tylko część lewactwa. Lewak to np marksista czy ogólnie po prostu socjalista i ktoś kto działa przeciwko obecnemu dorobkowi kultury czyli "postępowiec", który nazywa postępem powrót do prymitywizmu szczególnie to całe wyzwolenie seksualne i przyznawanie się różnych osób do bycia gejem tak jakby to miało jakieś znaczenie. Ciekawe, że Korwin też ma lewackie punkty programu jak np legalizacja narkotyków. Lewak to też osoba będąca przeciwko karze śmierci, popierająca przymusy i zakazy w miejscach gdzie państwo absolutnie nie powinno się wtrącać.