Skocz do zawartości
Nerwica.com

renee.madison

Użytkownik
  • Postów

    575
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez renee.madison

  1. Ja również będę bronić mianseryny. Brałam same ssri i ssri+miansę i jest duża różnica nawet przy jej małych dawkach. Monoterapia (ssri) ma sens wg. mnie tylko w przypadku depresji, jeśli chodzi o silne lęki to chyba mało komu pomaga. W moim przypadku dodanie małej dawki mianseryny bardzo szybko praktycznie zniwelowało lęki (miałam napady lękowe kilkanaście razy dziennie) i silne bóle psychogenne, z którymi męczyłam się pół roku. Nie były potrzebne żadne benzo (nie chciałam ich brać, bo parę lat wcześniej już zaczynałam mieć z nimi problem), aż sama byłam zdziwiona, że może być taka różnica w samopoczuciu na samych ssri, a na ssri z miansą. Miałam brać początkowo tylko na sen, ale na tyle dobrze podbija działanie sertry, że zostałam z nią na dłużej.
  2. mirunia, zgadzam się z deaderem koniecznie porozmawiaj z lekarzem i z nim ustal obniżenie dawki. Jeśli dobrze zrozumiałam to lerivon wzięłaś od rodzinnego? A mirtę przypisał Ci psychiatra? Dziwne, że zaczął od 30 mg.. Zdziwiłam się w sumie, że psychiatra każe Ci brać wyższe dawki miansy na sen, ale widzę, że sama sobie dawkę ustalałaś. Myślę, że od brania wyższych dawek nie uodporniłaś się- bo powyżej 30 mg miansa działa zupełnie inaczej. Prosto mówiąc: małe dawki działają uspokajająco i nasennie, wyższe stosuje się w leczeniu depresji (wtedy do głosu dochodzi noradrenalina i to ona jest odpowiedzialna za pobudzenie i problem z zaśnięciem). Byłaś w ogóle u psychiatry? Czy wszystkie leki masz od rodzinnego? I jak długo bierzesz afobam? Benzo nie są rozwiązaniem, lekarze rodzinni lubią je zapisywać, nie mówiąc nawet, że zaje*iscie uzależniają, a później baaardzo ciężko je odstawić. Moja rada: idź do dobrego psychiatry, jeśli masz depresję to lepiej spróbować ssri + miansę (10, 15mg) na sen, zestaw dużo bezpieczniejszy niż łykanie benzo
  3. mirunia, mianseryna działa nasennie tylko w niskich dawkach (do 30 mg), a i tak najlepszy wpływ na sen ma dawka 10-15 mg, wyższa dawka może powodować problemy ze zaśnięciem. Bierzesz ją tylko na sen, czy na depresję?
  4. mirunia, biorę 10 mg - na sen wyłącznie, miałam odstawić po miesiącu właśnie ze względu na ewentualne tycie (mimo, że chuda jestem), ale że pod tym względem jest ok to pani doktor mi zostawiła. Nie wyobrażam sobie brania dawek większych niż 30 mg- chyba najpierw bym zbankrutowała, a później leczyła nadwagę A Ty ile bierzesz?
  5. skąd ja to znam... płatki pochłaniam hurtowo (zawsze lepsze niż czipsy ;p), ale po mianserynie mam mega apetyt na słodycze.. obiadu mogę nie zjeść, ale pierwsze o czym myślę jak wstanę to czekolada (zawsze lubiłam słodkości, ale teraz to jakaś masakra). Dobrze, że sertralina hamuje mi apetyt to wychodzę na zero :) No, ale i tak trzeba się pilnować, ja od 8 miesięcy na miansie przytyłam tylko 2 kg więc sukces!
  6. o to samo chciałam spytać ja się poddaję- ten problem przerasta moją percepcję powodzenia cokolwiek postanowisz i też mam nadzieję, że Twój facet będzie cierpiał jak najkrócej. Ale lepiej już powiedz, że go zdradziłaś czy coś, bo przyczyna w stylu "kochałam Cie za bardzo, ten problem tkwi we mnie nie w Tobie" jest słabą wymówką :)
  7. Dama_Kier, związek to nie tylko 'motyle w brzuchu' i namiętność rodem z amerykańskich filmów. Czy myśl, że nie będziecie razem Cie uspokaja? Generalnie mamy wypaczony obraz związków (głupie filmy, książki, artykuły w gazetach) i martwi nas to, że nasze relacje nie przypominają relacji fikcyjnych bohaterów- a tak nigdy nie będzie, bo euforyczny czas zakochania już nie wróci, endorfin jest coraz mniej. Nie masz pewnie porównania (skoro to Twój pierwszy związek) i dlatego tak Cię to teraz męczy. Jak zachowujesz się gdy jesteście razem? Bo rozumiem, że myśli pojawiają się gdy go nie ma obok? No i najważniejsze rozmawiałaś o tym z terapeutą? Myślę, że rozmowa z kimś patrzącym na wszystko z boku i z kimś, kto zapewne ma doświadczenie może Ci bardzo pomóc :)
  8. Purpendicular, jeszcze tu jesteś? Dama_Kier, daj znać jak tam się sprawy mają :)
  9. coś chyba jednak słabo z tą logiką panie "szkiełko i oko" btw. wyluzuj, to tylko forum nerwica, a nie rozprawka na temat wyższości studiów technicznych nad humanistycznymi a ja nic nie mówiłam o tym, że moja praca naukowa ma zbawić świat łap swoje +100 do ego i idź udawać bad boya do innego wątku.
  10. aleś po mnie pojechał. no no sarkazm najwyższych lotów Sprostowanie- nie pisałam pracy naukowej stricte o nerwicy, ale zajmowałam się nią w kontekście pewnych dzieł literackich. Tak czy siak, nie trzeba mieć dystansu do tematu, o którym się pisze- wbrew przeciwnie- teraz jest zwrot w kierunku subiektywizmu w badaniach (oczywiście odnoszę to nauk humanistycznych). Ja go nie mam, bo ciężko mieć dystans do czegoś co niemiłosiernie uwiera i przeszkadza żyć. Dobrze, że Ty masz taki dystans, tylko odnoszę wrażenie, że masz mgliste pojęcie o prawdziwej nerwicy czy depresji (a nie "och jestem taka melancholijna, to chyba depresja") i na siłę szukasz zaczepki. Też życzę autorce wątku jak najlepiej i w tym się zgadzamy :)
  11. mam wrażenie, że na siłę chcesz przeforsować swoje zdanie i jeśli chodzi o jakiś ogół problemu, to może i masz rację (w niektórych punktach), ale my rozmawiamy o konkretnym przypadku, a nie oderwanych od rzeczywistości rozważaniach o związkach i nerwicy. Nie. Ja jej mówię, żeby zastanowiła się na ile jej rozterki są związane z faktycznym niezadowoleniem ze związku, a na ile z jej jego zaburzonym postrzeganiem (co z resztą sama robi, bo chodzi na terapię). Ani nie każe jej zostać z chłopakiem, ani odejść- przestrzegam tylko przed pochopnymi decyzjami. Nie wszystko jest czarne lub białe. w jakimś stopniu jest to niepełnosprawność emocjonalna Powiedz to samo ludziom, którzy z powodu lęku nie wychodzą z domu, albo 24h spędzają w pozycji leżącej. Jasne, że to nie choroba- przecież to lenistwo. Prawdopodobnie masz depresję- leczysz się, od jak dawna na nią chorujesz? Wiem, że każdy inaczej przechodzi depresję, ale chyba nie masz pojęcia co to naprawdę jest depresja (i życzę Ci, żebyś nigdy się nie dowiedział). Ja w depresji nie byłam sobą- byłam cała chorobą. I było mi obojętne czy ktoś mnie definiuję przez chorobę, bo nie miałam nawet siły się podnieść. Wydaje mi się, że psychiczne zaburzenia stały się modne, wiele osób przypisuje sobie bordery, depresje, a później tacy ludzie jak Ty mają pretensje, że zrzucamy wszystko na nerwicę, depresję, bo przecież tyyyyle jest zaburzonych, a wszyscy jakoś normalnie fukcjonują. Ty nie chcesz być definiowany przez nerwicę- no tak pewnie to ma być tylko kuszący dodatek, nutka ekstrawagancji. Ale nasze to widzimisię. To nie nerwica, tylko tak naprawdę nasz chu*owy charakter. Bardzo mnie irytuje takie podejście, bo ja wszystko bym dała, żeby wrócić do siebie sprzed choroby, byłam wtedy innym człowiekiem i inaczej zachowywałam się chociażby w związkach.
  12. czemu chcesz brać sertraline? 9mg to chyba placebo istnieje sertralina w płynnej postaci (zoloft jest na 100%), ale chyba nie w polsce... (1ml=20mg, w butelce jest 60ml w szwecji kosztuje coś ok. 160 zł)
  13. Najczęściej - nie będzie. - a po czym wnosisz? Jakieś badania na ten temat? Statystyki? Czy Twoje domysły? Nie wiem na ile bliski jest Ci temat nerwicy i związku, bo wypowiadasz się tonem eksperta. Zajmowałam się tematem neurotycznej miłości w swojej pracy naukowej i polecam zerknąć chociażby do 'neurotycznej osobowości naszych czasów' K. Horney (a jak komuś się nie chce to tu zebrane najważniejsze myśli dot. związków z nerwicowami: http://blogblizej.wordpress.com/2012/04/26/jak-kochaja-neurotycy-cz-ii/ Sorry, ja u autorki widzę wyraźnie neurotyczną osobowość, która rzuca się cieniem na jej związek.
  14. Purpendicular, ja rozumiem to tak, że Dama_Kier nie wpycha się w związek, który ją frustruje, tylko nerwica ją frustruje i podsyła deprymujące myśli odnośnie całkiem udanego związku. Widzisz różnicę? Nie dyskutujemy tu o wszystkich związkach w ogóle, ale o przypadku autorki, która CHORUJE na nerwicę. Ja opowiedziałam swoją historię, bo jest paralelna. Mój związek nie był zły, to nerwica go nadpsuła. Porównywanie tych przypadków do związków ludzi bez zaburzeń jest bez sensu.
  15. Dama_Kier, ja przeżyłam bardzo podobną sytuację do Ciebie. Byłam w pierwszym poważnym związku, świetny facet, silny, ale wrażliwy. Od początku naszego bycia razem przeżywałam to, co Ty teraz-czasem płakałam, nie spałam- bałam się, że go nie kocham, chociaż bardzo mi na nim zależało. Tak jak Ty miałam masę wątpliwości, czy aby nie znajdzie się ktoś inny, że tak naprawdę nie wiem jak to wygląda z kimś innym itp. I coraz bardziej podświadomie oddalałam się od niego, to było takie przeciąganie liny- przez pewien czas ja się wycofywałam, a on irytował mnie, bo dążył do bliskości (nawet nie o sam seks chodzi, a po prostu przytulenie, powiedzenie kocham)- później on rezygnował, a ja zestresowana starałam się nadrobić czas oziębłości. Później zrobiło się burzliwie, kłóciliśmy się dużo, ja zamykałam się w sobie coraz bardziej, więc pewnego dnia stwierdził, że musimy poważnie porozmawiać, zrobić coś z nami, spróbować naprawić, a ja chyba zbyt dumnie (a może był to mój wentyl bezpieczeństwa) powiedziałam, że nie ma tu czego naprawiać i chyba musimy pomyśleć o rozstaniu. A on bardzo ochoczo przystał na to- bo jak się dowiedziałam później miał powód- spotykał się już z kimś. Mimo, że sama dążyłam do rozstania byłam totalnie rozbita. Czułam się upokorzona. To był najgorszy okres w moim życiu- uświadomiłam sobie, że jednak bardzo go kochałam, że nie doceniałam tego co miałam. Ale stwierdziłam, że trzeba żyć dalej, wziąć się za siebie. W końcu poszłam na terapię (która mimo, że nie wyleczyła mnie z nerwicy, to otworzyła oczy na pewne moje zaburzone postrzeganie rzeczywistości). Po terapii jeszcze bardziej byłam pewna, że zawaliłam coś bardzo ważnego. Myślałam, że z upływem czasu będzie lepiej, ale było gorzej, coraz bardziej tęskniłam, a faceci na mojej drodze okazywali się pomyłką. Rok później spotkaliśmy się przypadkiem i tego dnia napisał mi, że bardzo za mną tęskni i nie potrafi z nikim nawiązać takiej relacji, jaką miał ze mną. Nie chciałam dać mu szansy, bo wciąż byłam urażona, ale z każdą rozmową przekonywałam się, że nie ma co udawać honorowej, bo to naprawdę człowiek dla mnie. Wróciliśmy do siebie i absolutnie nie żałuje, ani tej decyzji, ani nawet rozstania- bo dzięki temu zyskałam pewność, a i doceniam teraz zwykłe codzienne momenty razem. To było 5 lat temu, teraz razem mieszkamy i planujemy wspólną przyszłość. Sory, wyszło z tego tanie romansidło Przestrzegam przed pochopnymi decyzjami, bo możesz ich żałować do końca życia-tym bardziej, że między Wami jest wszystko ok. Ale myślę, że Twoje zaburzone postrzeganie związku to wina nerwicy- daj sobie czas na terapii (a może weźmiesz na jedną sesję też chłopaka?) i nie spinaj się, nie twórz w głowie scenariuszy. A życie i tak zweryfikuje czy macie być razem, czy nie
  16. podziwiam ludzi, którzy tatuują sobie całe plecy w jeden wielki wzór dla mnie to za dużo ;p moje inspiracje: (miechunka-nie oko:)) różowa peonia, albo magnolia chodzi mi po głowie od kilku lat i myślę, że to będzie właśnie ten pierwszy idealny dla wszystkich lękowców ;-)
  17. słucham samych smutów, a to chyba największy: [videoyoutube=lH56e2OQD0Y][/videoyoutube]
  18. deader, padłam piękny, wolny piątek- chyba jednak spędzę go na YT
  19. ufff ja chyba spasuję- taki piękny, wolny piątek- nie spędze go na YT
  20. o niee, przypomniałaś mi ten hicior dobrze, że jestem sama w domu -- 22 lis 2013, 12:27 -- deader, oj znam za dobrze ;p Nawet nie włączam! czy fakt, że znam te wszystkie filmiki źle o mnie świadczy?
  21. najgorsze to, że nie można przestać śpiewać, a wtedy to już naprawdę wszyscy wokół mają mnie za psychola [videoyoutube=YXm1ICO8Nec][/videoyoutube] ostatni, obiecuję!
  22. slow motion, ja znam a w klimacie reklam, znacie to? [videoyoutube=9sEI1AUFJKw][/videoyoutube] zawsze mi to sprawia radość, a później śpiewam cały dzień ;p
  23. dokładnie. powinno być moim zdaniem 50/60zł /h i byłoby uczciwie. 120zł to więcej niż przeciętna dniówka. a 600zł/mies to połowa wypłaty. w jakim kraju my żyjemy No cóż w Polsce trzeba mieć sporo w portfelu, żeby chorować Ja do psychiatrów trafiałam najczęściej w baaaardzo kiepskim stanie, często doprowadzana siłą przez przyjaciół/bliskich w zasadzie w ostatnim momencie, więc gdybym miała czekać nawet tydzień na lekarza nfz, to pewnie już by mnie tu nie było. Zawsze pozostaje szpital, ale hmmm chyba nikt sam z siebie nie da się położyć-wszyscy wiemy jak to w szpitalach psychiatrycznych jest. No i tak pozostaje tylko wizyta prywatna... Ale zgadzam się- stawki za 10 min w gabinecie i wydrukowanie recepty to koszmar. Tu gdzie teraz mieszkam (i co bardzo mi się podoba) płaci się stałą kwotę za wizytę u lekarza (w zasadzie prywatna służba zdrowia nie istnieje), ale gdy w w ciągu miesiąca wyda się na lekarzy+leki więcej niż 450 zł to do końca roku wizyty u wszystkich lekarzy i wszystkie leki pacjent dostaje za darmo. Uważam to za super wyjście- nie trzeba np. sugerować się ceną danego leku, tylko skutecznością.
  24. A ja narzekam na moje miesięczne wydatki... U mnie: kiedyś: terapia(raz w tygodniu)+leki 500 zł/ miesiąc teraz: psychiatra (raz na 4 miesiące) + leki 150 zł/ miesiąc wkrótce: mam nadzieję, że darmowe leczenie
  25. A mnie ciekawi ile wydajecie miesięcznie na leki, lekarzy, terapie? Chyba nie ma takiego wątku, gdzie tak przekrojowo ujęty jest temat, a może to być pomocne dla kogoś. Co myślicie?
×