
Monar
Użytkownik-
Postów
2 200 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Monar
-
Kalebx3, ja nie chcę być ciężarem, a jak pójdę na studia, to nie będę w niczym pomagać rodzicom i już wgl będę bezużyteczna i będę brać pieniądze od nich, jakim prawem? nie chcę a z drugiej strony chciałabym mieć możliwość rozwijania się. ja już nie wiem, co myśleć, a tym bardziej co robić. pół roku to straaaaaaaasznie dużo. nawet nie wiesz jak.
-
Saraid, ale ja się wyzywam, a wiem, że znów to zrobię. ciągnie mnie znów. jak już zrobiłam to raz, to drugi raz będzie i kolejny i następny. jestem...... zachowuję się jak dziecko, czuję się jak dziecko. nieszczęśliwe dziecko.
-
Tak dawno tego nie robiłam............. I znów, zrobiłam. Idiotka.
-
Candy14, ma być pasożytem, wykorzystywać sytuację? A sytuacja jest taka, że ma. Niech sam dla siebie spróbuje właśnie zawalczyć, a nie "bo mam, to nie robię". Ja wiem, że trudno jest iść do pracy jak się nie ma motywacji, jak się ma wszystko, więc po co to zmieniać, jak się nie wierzy w swoje umiejętności, ale chociaż niech taka osoba podejmie się jakichś prób ku usamodzielnieniu. Dorosła osoba, to odpowiedzialna osoba. A nie żerująca na innych. Mam takiego jednego nieroba w domu i po prostu dla mnie to karygodne. Jakbym miała takie dziecko, to posłałabym je do Monaru dla bezdomnych. Tam może by się taki człowiek czegoś nauczył, że w życiu nie ma nic za darmo. Może jestem w tym momencie trochę surowa, brak mi wyrozumiałości, ale no jak można się nazywać dorosłym i żerować na innych? -- 09 kwi 2013, 18:19 -- Ja, póki nie zacznę zarabiać na siebie, nie śmiem nazwać się osobą dorosłą.
-
Sęk w tym, że własnie cały czas się "stawiam" i dlatego też słyszę złe słowa o swojej osobie. Wyprowadzka to tylko kwestia czasu, pół roku, więc mogłoby się zdawać, że niedługo będę mieć spokój. Ale przez te pół roku trzeba wszystko robić tak, by nie dać się zwariować. Leki mi pogarszały mój stan, więc odpadają. Worek odpada. Pozostała mi tylko ta muzyka... A i ona nie zapewnia mi na tyle spokoju, na ile bym chciała.
-
Wyeliminować przyczyny złości, może jedynie moja wyprowadzka, choć i tak - to też nie działa tak do końca... W każdym bądź razi taki worek byłby ok, ale nie mam gdzie go powiesić. Co w takim razie? Nie mam prywatności, więc też niewiele zrobić mogę. Chyba jedynie pozostała mi głośna muzyka. Żeby nie słyszeć tych kłótni, tych złych słów na mój temat. Choć i tak mam świadomość, że jest awantura i i tak nastój jest marny, złość narasta. -- 09 kwi 2013, 17:00 -- A może nie powinnam nic z tym robić? Może powinnam nauczyć się słuchać tych słów?! Znosić krytykę...
-
Pozornie - bardzo fajny pomysł, tylko gdzie go zawieszę? Nie mam żadnej ściany, na której mogłabym go powiesić. I mam pokój bez drzwi i bez ściany. Nie mam gdzie tego robić, nie mam nawet prywatności. Inaczej - kupiłabym sobie taki worek. Ale nie mam w domu przestrzeni, tym bardziej w swoim pokoju. A garażu nie mamy, mieszkamy w kamienicy. Mój pokój nawet nie nazywa się pokojem, a "boksem", ściany są z regipsu.
-
Bóg istnieje i ma wiele wspólnego z Diabłem. Gdyby Bóg był dobry, nie byłoby takiego zła na świecie. Amen.
-
A jak coś mnie złości w tym momencie np. powiedzmy, że jest wieczór ok. godzi. 22.00, to co mam zrobić? Wolę coś zniszczyć w domu, niżeli wyjść o tej porze na dwór. Jakoś tak codziennie wychodzić pod wieczór, wcale nie uśmiecha mi się. Zastanawiam się co robić, by te emocje się nie kumulowały. We mnie cały czas się zbiera. Ale mój T powiedział mi, że u mnie tak jest, bo cały czas jestem "ładowana" przez rodzinę, więc dlatego tak się dzieje. Pewnie tak. Czyli wszystko wskazuje na to, że póki domu nie opuszczę, to będę wybuchać? A jak sobie radzić w ten czas, gdy z nimi tu jestem? Wychodzić jak najczęściej, ja to wiem, ale po nocy włóczyć się nie będę, bo to w nocy są kłótnie, a nie w dzień. W dzień mam spokój :) Zazwyczaj.
-
rozmyślam nad tym by w końcu coś zacząć robić prócz nauki i wyjściami ze znajomymi czy też do terapeuty, myślałam o podjęciu wolontariatu, chciałabym pomagać np. w schronisku. ale strach mnie trochę paraliżuje, boję się, że sobie nie poradzę, choć mam w domu psa, wiem jak się nim zajmować przecież. i kocham zwierzęta! chyba nie ma co tu myśleć, a po prostu pójść i to zrobić. spróbuję się zmobilizować do tego jeszcze w tym tygodniu :) im szybciej, tym lepiej. a trzeba się czymś zająć.
-
kaja123, hey miło Cię widzieć dziś właśnie odnoszę inne wrażenie, ale oczywiście, to może być chwilowe "uniesienie", zobaczymy jak będzie dalej. jeśli nie będzie tak, jak trzeba... to oczywiście zrezygnuję z niego. uprzednio go o tym informując.
-
Znaczy, wiadomo, że czasem wzrok poszedł na bok, jak coś się chce przypomnieć, to tak automatycznie się robi. A służy to temu, by złapać kontakt, jak rozmowa wyglądać musi, jak się cały czas człowiek w podłogę patrzy... W każdym bądź razie mi się to spodobało, bo w końcu wiem, jak mój T wygląda - to raz A dwa - widziałam jego reakcje... Zauważyłam też, że on mniej się na mnie patrzył niż ja na niego. Chyba specjalnie. Bym nie czuła na sobie jego wzroku, bym mogła ja na niego popatrzeć. Ale spotykaliśmy się dziś oczami, i nie było to aż tak straszne!! Super! Oby teraz było mi łatwiej utrzymywać z nim ten kontakt wzrokowy. Wydaje mi się, że wtedy bardziej otwarta się robię. Bo dziś naprawdę dużo rzeczy poruszyliśmy, nawet trochę dał się przetrzymać dłużej, o kilkanaście minut. I wgl fajnie jest słyszeć, że robi się postępy. Narzekałam, a wyszło bardzo Ok. bardzo, bardzo OK :) To teraz za 2 tygi.........
-
owsiki a czemu się tak wiercisz (prawdziwa przyczyna?) ja teraz próbuję skupić się na tym, co było na terapii. analizuję.
-
Sorrow, nie zazdroszczę, bo taka osoba marnuje czas... i nawet tego nie dostrzega. Nic nie robi ze swoim życiem, ba... Nawet go nie posiada.
-
porządna, szczera, otwarta rozmowa z T.
-
Po raz pierwszy przez całą sesję, patrzyłam T w oczy!
-
ja nie gram w gry, więc uzależnić się nawet nie mogę np. od niedawna mam nowy telefon, więc i nowe gry, na początku nie mogłam się rozstać z telefonem, z tymi grami, grałam dniami, nocami, ale tylko przez pierwsze 2 tygodnie, teraz już mnie nie ciągnie. łatwo się nudzę a jeśli chodzi o komputer... nie czuję przymusu. siedzę wtedy, gdy nie mam nic innego do roboty. nie ma tak, że rzucam wszystkie obowiązki na rzecz komputera. a chyba to wtedy jest uzależnienie, nie? najdłużej grałam w pet party na nka, ale jak fejs stał się popularniejszy, to po prostu z tym zerwałam. wiadomo, że szkoda tego czasu, lvl i wgl (dobra wiem, ze gra banalna! i dla dzieci) ale jednak wciąga. na pewno grałabym w nią, gdyby nka było nadal tak samo popularne, co kiedyś. a tak - nie chce mi się specjalnie logować, żeby zagrać. nawet myślałam o usunięciu konta ale wcale się nie dziwię tym osobom, co grają na lvl, rozwijają jakieś postacie i że nie mogą przestać. no bo w końcu tyle czasu na to poświęcili, że później już szkoda... no ale skoro taka gra aż tak wciąga, że siedzi się i nie można się oderwać od komputera... były przecież przypadki śmiertelne. jeden zmarł bo nie jadł, drugi bo nie spał... ale to skrajne przypadki. jak ktoś np. nie może oderwać się aż tak, że sika pod siebie. mojej przyjaciółki brat nie ma życia prywatnego, ma tylko świat wirtualny, liczą się tylko gry... całe dnie przesiedzi przed komputerem, mamusia mu jeszcze obiadek przyniesie do pokoju. on tylko wstaje do kibla i do tv. rzadko wychodzi z domu. kolegów zaniedbał. do szkoły nie chodzi. do pracy nie chodzi - bo nie znajdzie pracy na takim stanowisku, na którym on by chciał... a przecież do wszystkiego dochodzi się powoli. także liczy się tylko komputer. jakby się takiego człowieka zapytało "no co u cb? jak ostatni rok Ci zleciał?" no to nie zazdroszczę, bo np. ja narzekam teraz, że niby nic nie robię, ale jednak chodzę do szkoły, spotykam się z ludźmi itd. itp. a taki człowiek, to co może odpowiedzieć? "wyszedłem parę razy do sklepu po piwo, bo mamusia mi nie kupiła"?!
-
Gunia76, faaaajnie -- 05 kwi 2013, 21:09 -- praktyki jeszcze nieustalone, więc w poniedziałek będę u swojego T... -- 05 kwi 2013, 21:10 -- zastanawiam się, co mam mówić. udawać, że wszystko ok? Ty Gunia76 przynajmniej zdajesz sobie sprawę, że Twój T jest ok, a ja nie Bo mam mieszane uczucia i to jest najgorsze.
-
carlosbueno nie znam pracodawców, którzy by chwalili.. no chyba, że na filmach, serialach (typu: Trudne sprawy) lub w prawdziwym życiu, ale pracodawca jest Twoim znajomym lub znajomym znajomego.
-
kasiątko, moj T twierdzi, że nie można pić, tak jak w tym artykule, ale jeszcze na wszelki wypadek - dopytam.
-
Mushroom, ja mówię tak samo, ale z T mogę być szczera, więc jak mówi mi jakiś dla mnie dziwny komplement, to mówię mu, że mi się to nie podoba. A tak to wiadomo: dziękuję, uśmiech i voila.
-
Coś Ty??! Serio? To jak wtedy taki "wyleczony" alkoholik się nazywa? Pijący były alkoholik? Przecież alkoholizm to choroba, która jest w chorym do końca jego dni. Kurcze muszę o tym pogadać z T. -- 05 kwi 2013, 11:59 -- http://alkoholizm.eu/?sel=sondy
-
monk.2000, chyba nadal zostałam, bo widzę, że już 50 postów nabazgrałam. koniec, uciekam stąd!!! aż tak potrzebowałam się wygadać... niewiarygodne.
-
Candy14, jak powiedział, że mam ładne oczy, to powiedziałam, że wszyscy mi takie banały właśnie mówią. i że nie lubię takich tekstów, bo wydają się być sztuczne. a np. że makijaż, no to, że w końcu poszłam na kosmetyczkę, to muszę coś potrafić, jednak najczęściej patrzy na moje pomalowane paznokcie, wgl. na całą mnie i czuję się taka... obserwowana, że on wszystko zauważy. nie wiem. nie lubię tego, on wszystko zauważa no... i po prostu nie czuję się swobodnie (m.in. stąd bierze się wzrok wlepiony w ścianę na okno czy na śmietnik )
-
Gunia76, a ja właśnie widzę, że to mój T chyba dąży do tego bym zobaczyła w nim albo ojca albo przyszłego faceta.... No bo cały czas jakieś dziwne teksty lecą. Ja czuję przywiązanie, ale nie z tego względu, że robię z niego ojca. Po prostu przyzwyczaiłam się do tych rozmów. Mimo wszystko jakoś tak go... Lubię. A z drugiej strony - wydaje się być dziwny. Nawet ta akcja z matką z Komisji - to było straaaaasznie dziwne. Wszyscy tak mówią. No mówię. Ja się przywiązałam, ale on chyba też. Choć ostatnio udaje, że trzyma dystans. Albo w końcu się opamiętał. Jeśli w poniedziałek nie będę mieć jeszcze praktyk, to pójdę do niego i z nim pogadam. Poobserwuję go. Nawet myślałam, żeby nagrać nasze spotkanie, tak po kryjomu, żeby przeanalizować to spotkanie. Ale co jak mi się włączy to, mam nowy telefon dotykowy i wszystko się może zdarzyć. Wolę nie nagrywać. Po prostu mu się przypatrzę. Będę Was informować na bieżąco. Bez T też nie mogę zostać, a jak w Toruniu nie ma ich dużo, no to póki co... Pewnie zostanę przy swoim T. Ale boję się, że sprawi, że ja nie będę potrafiła od niego odejść. Też czasem chciałabym, żeby powiedział, że np. jestem inteligentna, często mi to mówi zresztą, ale nienawidzę, gdy mi mówi, że jestem ładna. To jest rola partnera a nie rodzica, wg mnie. -- 05 kwi 2013, 11:36 -- Ale Ci zazdroszczę. Osoba, której ufasz, prowadzi Ci grupową... Chyba sukces gwarantowany ?