Skocz do zawartości
Nerwica.com

Monar

Użytkownik
  • Postów

    2 200
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Monar

  1. Ja tak samo. A od znajomych, to jak coś usłyszę, to zależy czego dotyczy ten komplement, bo jeśli np. usłyszałam od przyjaciela, że ja i moje przyjaciółki jesteśmy ładne, to trudno mi było uwierzyć w to, że ON to powiedział NAM. Pierwsze zaskoczenie, że ON, a potem, że NAM, a raczej : RÓWNIEŻ MI. Ale co miał powiedzieć, Ty Monika nie, a one tak? Ale umiem przyjmować komplementy. Jeśli ktoś znajomy lub ktoś kogo ledwo znam coś mi tam powie, to podziękuję, uśmiechnę się... Co innego myślę, ale nie wypowiadam tego na głos. A u T jestem szczera, przynajmniej staram się robić to, na co mam ochotę, więc jeśli jego komplement jest dla mnie absurdalny - to mu to mówię. Ale jego komplementy wgl mnie wkurzają, bo się czuję, jakby chciał zastąpić mi ojca, albo co gorsza - FACETA. A masz ładne włosy, a masz ładne oczy, a ładnie robisz makijaż, a dziś ładnie wyglądasz, eeeeeeeeeeeeeeeeeeee strasznie niezręcznie się czuję. -- 05 kwi 2013, 11:25 -- W rzeczywistości na ogół takich facetów spławiam, co mi mówią, że mam ładne oczy i inne takie banały. Tym bardziej jak mówi to T... Czuję się właśnie tak dziwnie. Ale ja wiem... On mnie chce dowartościować. Przynajmniej tak sobie to tłumaczę. I go nie spławiam Ale irytuje mnie tym zachowaniem i nie tylko tym i ciekawe czy uda mi się go zmienić na innego T. W Toruniu nie ma innych ośrodków z T na nfz ;/
  2. Monar

    Komputer

    Dla mnie to niepojęte... Przecież uzależnienie jak uzależnienie, powinno tak samo się to "leczyć". Np. nad alkoholem "nie zapanujesz", nie możesz już do niego nigdy wrócić -> wtedy stajesz się niepijącym alkoholikiem... a jak się jest uzależnionym od komputera, to leczenie polega na... właśnie: na czym? bo skoro po leczeniu można spokojnie usiąść na komputer, to czemu nie jest tak w przypadku alkoholu? magiczne słowa i już nie siedzisz na komputerze całymi dniami, nie myślisz o nim 24h na dobę/ nie myślisz o alkoholu 24h na dobę, znasz umiar, pijesz, a co najważniejsze umiesz robić to z głową...
  3. Monar

    Komputer

    ciekawa jestem na czym polega konkretnie takie leczenie uzależnienia od komputera... "nigdy w życiu nie dotknę się komputera"?! to przecież nierealne, jak kasiątko piszesz... to narzędzie jest niezbędne do jakiejkolwiek pracy.
  4. mark123, bo szampan tak działa... usypiająco. a jak wódki za dużo wypijesz, to też zasypiasz na stojąco albo co najgorsza - przed kiblem w swoich wymiocinach najlepsze chyba jest piwo... tylko jest jedna wada --> trzeba biegać co 5 minut do kibelka Ja u siebie zaobserwowałam, że nie jestem asertywna... Mówiłam już dawno, ze pić nie będę, a jak wyjechałam do akademika do przyjaciółki i poszliśmy na imprezę, to... Skusiłam się. Następnego dnia kolejna impreza i... Wtedy piliśmy wódkę (pierwszego dnia piwo), mimo że nie miałam ochoty (na widok wódki chce mi się rzygać, za dużo ost. złych wspomnień z udziałem matki + wódka) napiłam się 1 drinka. Ale powiedziałam jednak, ze nie trawię wódki i wypiję tylko 1 drinka i na tym przystałam. Ale... czułam się inna, niedopasowana. -- 04 kwi 2013, 16:33 -- właśnie o dziwo ja też... czy z alkoholem czy bez... ale jednak jeśli bez alkoholu to inni też muszą być bez alkoholu bo jak inni piją, a ja nie - jak wspomniałam - czuję się niedopasowana, choć i tak staram się robić dobrą minę do złej gry :)
  5. moje ogólne obeznanie niemalże na każdy temat... rozmowa z matką. pierwszy raz poczułam, że ona czuje, że ja się na czymś znam
  6. Monar

    Terapia

    Znaczy... Na pewno dzięki niemu chcę się rozwijać. W końcu podjęłam decyzje o studiach. Więc to jest jakaś pomoc. Ale to jeszcze nie to, czego bym chciała. Jak mówiłam - chciałabym przerobić całe swoje dzieciństwo, pogodzić się z nim, zacząć pracować z uczuciami, nadal nie umiem odpowiedzieć na pytanie "jak się czuję", "jaki mam nastrój". NIC. Jak? A chociażby tak, że nie nudziłam się na terapii. Wychodziłam z niej uśmiechnięta zazwyczaj... Czułam, że on mnie wspiera, walczy o moją sprawę... Nie wiem, może pojebało mi się coś i po tym incydencie w Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, jak "pokłócił się" z moją matką, poczułam że..... Komuś jednak zależy. Może to głupie. Ale czasem przypominam sobie, że właśnie wtedy tak się czułam... Ważna. To wszystko przez niego........... Sam sprawił, że zaczęłam chcieć od niego więcej. Masz więc pod pewnym względem racje z tym ojcem lub matką. Potrzebowałam uwagi... I ją dostałam. Od niego. TO BYŁ BŁĄD. Nie ma innego wyjścia. No muszę zmienić T. Ja mu mówiłam, że się przywiązałam wielokrotnie, on reaguje "okropnie". W sensie, że niedobrze, że się niepokoi. A to mnie zniechęca do dalszego podjęcia tematu......... To jest jedno! A drugie to oczywiście to, że rzeczywiście nie spełnia moich oczekiwać wzgl. terapii --> brak przerabiania dzieciństwa, uczuć z nim związanych, uczuć obecnych. Czuję się tam, jakbym przychodziła w celach towarzyskich, a nie na terapię. A ja nie idę tam w tym celu... Nie umiem. Bo nie chcę , by poczuł się urażony. Przecież to niekulturalne mówić komuś, że się w niego nie wierzy, w jego możliwości, w jego działania i skuteczność. Nie śmiem podważać jego kwalifikacji zawodowych. -- 04 kwi 2013, 13:58 -- I jeszcze te ciągłe insynuacje, że się w nim kocham......... A ja cały czas mu tłumaczę, że to, że się przywiązałam, nie oznacza, że kocham, że to nie o to chodzi.......... To mnie wnerwia! Ja czuję do niego sentyment... On jest tym pierwszym terapeutą, baaa... pierwszym człowiekiem, któremu tak zaufałam, tak się przed nim otworzyłam. To chyba częściowo normalne, że czuję ten sentyment? A częściowo nie, bo pragnę bym była ważna. Przez to, że mi gada, że się w nim kocham, nie mam w ogóle ochoty tam iść. Mam ochotę ubrać się z worek na śmieci, i dopiero tam do niego pójść. Może mój wygląd sprawia, że on tak mówi... Cały czas mówi, że ja zadbana, że mam i to i to. Może po tym wysnuwa te absurdalne wnioski...
  7. Terapeuta w Toruniu na NFZ Witam, Jak w temacie... Byle nie na Sz. Bydgoskiej. Muszę zmienić terapeutę... Oczywiście terapeuta dla DDA.
  8. Monar

    Terapia

    Gunia76, to życzę Ci powodzenia! Aaaaaj. Coraz częściej słyszę, że to niekompetentny T. że nie powinien wielu rzeczy robić... I teraz ta nuda na dodatek... Chyba z niego zrezygnuję.
  9. Gunia76, nie, bo póki co - nic się nie zmieniło. I nadal neguje moje wspomnienia, złe wspomnienia z dzieciństwa. Że w Lubiczu piła, ale na Rudaku jeszcze nie (w Lubiczu miałam 6-8 lat, a na Rudaku 1-6 jak tam mieszkałam) a to nieprawda... Jak mówię co się działo, to ona, że nie wie, z czego ja to biorę, ale ona takich rzeczy nie pamięta. Zgania na sytuację w Lubiczu, że pije dlatego, że straciliśmy mieszkanie, a to nieprawda!! Wiem, że na to, że pije, miała wpływ jej rodzina (rodzice). A ona się nie przyznaje. I mówi, że terapeucie nie będzie mówić, że np. psa wieszała na klamce lub dziecku psikała w oczy płynem do szyb, bo co on sobie pomyśli, ludziom rozpowie i będzie wytykana palcami. Przypominam - dziś była u tego terapeuty i za tydzień się z nim widzi... Wiem, że to od razu nie przyjdzie, ale... Dlatego też, póki mi nie powie, że wierzy mi, że takie rzeczy się działy, to ja jej nie powiem, że jestem z niej dumna.
  10. wykończony, rozumiem! rzeczywiście źle Cię zrozumiałam... i zgadzam się z Tobą. on, jak to współuzależniony, na każdym kroku ją usprawiedliwia. dopiero jak jest pijana, wieczorem, to na nią gada... ale gdy wytrzeźwieje... znów jest razem z nią. i broni jej. oczywiście nie chodzi o to, by jej na każdym kroku dogadywać, ale... by MNIE inaczej traktować, a nie jak śmiecia, jak kogoś, kto wyciąga tylko kasę. Dobra, będę wyciągać tą kasę, ale... To na studia! To ważna rzecz w życiu! Powinni to zrozumieć... Ale nie, jak chcę na studia, to powinnam iść zaocznie i pracować sobie na nie... "Wtedy doceniłabym ojca" Ale jeśli chodzi o dach nad głową, o to, że zapewnia mi jedzenie - ja to doceniam, ale pieniądze to nie wszystko... Poza tym... On musi mi to zapewnić do 25 czy tam 26 roku życia skoro się uczę... Jak coś im się nie podoba, to zerwę z nimi kontakt i sądownie wystąpię o alimenty. Jeśli będę na studiach, a będą robić mi pretensje - na pewno tak zrobię... Cóż. Już zbyt długo się tego nasłuchałam, by również teraz na to pozwalać. Może i jestem wrażliwa, ale równie twarda, o ile to możliwe, i nic mnie nie powstrzyma od tego, by wystąpić o zasłużone alimenty... I może będę postrzegana jako świnia. I trudno.
  11. *Wiola*, ja jednak bym nie ryzykowała... Moi rodzice wzięli kredyt na mieszkanie... Pomieszkaliśmy dwa lata i... Koniec, straciliśmy nasz piękny dom. Myślę, że jak nazywam się niewarto poczuje się pewnie na swoim stanowisku, poczuje się bezpiecznie, to odważy się na kredyt, ale póki co... Jeśli tak nie jest, a teraz nie jest łatwo, to lepiej niech nie ryzykuje. Ale to tylko moje zdanie. Po prostu ja mam złe doświadczenie i tym się kieruję.... nazywam się niewarto, oby tak było, jak piszesz.... jeszcze mam czas... więc nie mam zamiaru przejmować się pracą, wpierw muszę skończyć studia, a raczej --> zacząć je, i polubić. -- 03 kwi 2013, 16:28 -- nazywam się niewarto, jeśli zależy Ci na bezpieczeństwie... możesz kombinować, wziąć mały kredyt z 25 tysi i szukać mieszkania za odstępne... mój ojciec właśnie tak zrobił.
  12. nazywam się niewarto, właśnie gdzieś już pisałam... na pracę socjalną (gdzie indziej nazwana: pedagogika społeczna) lub na resocjalizację z elementami profilaktyki i opieki lub opieka i wychowanie z profilaktyką społeczną. stawiam na pracę z dziećmi, młodzieżą... oczywiście wiem, że bardzo trudno po tych kierunkach o pracę, ale... myślę, że teraz w co drugim domu jest jakaś patologia, a jeśli problem się powiększa, to znaczy, że i ludzi za kilka lat będą jeszcze więcej potrzebować. całe szczęście będę mieć jeszcze skończoną kosmetykę, więc jakoś sobie poradzę. nie można być złej myśli... jak mam robić to, co chcę, to właśnie to robię... teraz ludzie mówią, że lepiej jest robić to, czego się nie lubi, a gdzie są miejsca pracy, ale... ja czułabym się strasznie nieszczęśliwa i niekompetentna, a tu chodzi o to, by człowiek idąc do pracy, uśmiechał się. jestem dobrej myśli. mimo tego, ze mnóstwo ludzi odradza mi te kierunki......... w tym rodzina - "oni mnie nie widzą w tym zawodzie" nie znają mnie, to mnie nie widzą! najważniejsze, że ja siebie widzę.
  13. Cieszę się, że tak u Cb fajnie, że nauka Cię wzmacnia. Mnie chyba trochę też... Bo też czuję się taka jakaś radosna i co najważniejsze taka jakaś lżejsza... (a po świętach nie sposób schudnąć ) Kto by pomyślał, że ja, Monika, zamienię się... w kujona. No ale tak to jest... Jak coś się lubi, jak się robi, to co się lubi... To nie bardzo jest na co narzekać. :)
  14. Dostać się na studia na Uniwerek... Ale wymagań przedmiotowych jeszcze nie znam i do maja nie wiem, czy to realne. Na umk u mnie bym się dostała... Ale niestety - nie mogę, bo musiałabym mieszkać z rodziną, a tu mieszkać i studiować...? To nierealne. Zobaczymy... Póki co to mój cel/być może marzenie............... Ale marzenia się spełniają! -- 03 kwi 2013, 16:08 -- To chyba nie jest dobry moment na kredyt, radziłabym trochę przeczekać...
  15. wykończony, czy ja mówię, że moja matka jest super? dobrze wiecie, że mam do niej również wieeeeelki żal, ale chce się zmienić, jest chora, zdaje sobie sprawę, że nas rani - więc czemu mam na nią narzekać? Wczoraj się napiła, wykrzyczałam, że dziś ma iść na terapię i... Poskutkowało. Poszła. I za tydzień już zaczyna. Co prawda - nawet do mojego wyjazdu może jeszcze nie poskutkować, wiadomo, że od razu rady nie da, ale... I tak cieszę się, że... Jakby nie było - dzięki mnie coś ruszyło w tej sprawie. Nie ma co się jednak za dużo cieszyć... Bo wszystko przed nami. I... Być może terapia na nic się zda, ale... Mam nadzieję. I tak cieszę się, że chociaż zdecydowała się pójść na to leczenie, jakby... Trochę jestem z niej dumna Choć jej tego nie mówię, bo... Za dużo sobie pomyśli. Mogę jej to powiedzieć wtedy, gdy stanie się niepijącą alkoholiczką. Za co trzymam kciuki... Szkoda tylko, że to nie zwróci mi szczęśliwego dzieciństwa, nie? Ona przestanie pić, a ja nadal będę mieć problem............
  16. Saraid, ala1983, Snejana, Candy14, hey nie zamierzam być tu długo - do czasu aż wyjadę na studia, wtedy chcę już zacząć od nowa, wiadomo... ale póki co - cieszmy się chwilą kasiątko, no hey, mam nadzieję, że będzie okazja ^^
  17. Dokładnie. A ciekawe czemu wujek tak się mną zaczął interesować, tak mi mówić, co dla mnie będzie najlepsze (a wiadomo, że to nie dla mnie ma być najlepsze, a dla OJCA), przecież jestem największym ciężarem, to co wtrąca się w moje życie, czemu chce nim kierować za mnie? Czemu oni nie mogą żyć własnym życiem... I czemu mi nie pozwolą żyć tak, jak ja chcę...? Bo będę chciała pieniądze. O tak... Znamy powód. A na tego darmozjada to nic nie gadają, jeszcze go bronią. Jaki ja mam żal do nich, nawet nie wiecie! A jeszcze T. będzie się mnie pytać, czy się przeprowadziłam do rodziny....... Głupio tak, że nie wyszło. Chciałam święty spokój, a wyszło, że i na nich liczyć nie mogę. Zapomniałam, że mam takiego wujka..................
  18. Monar

    Terapia

    Candy14, to bardzo miłe, dziękuję. Jak to sprawdzić? Mój T ostatnio na koniec pyta się, co mi to dało... A prawda jest taka, że niewiele daje, bo daje mi tylko to, że po prostu się wygadam... Oczywiście mówię mu to, ale nie znam jego opinii, w sensie: czy tak być powinno. Ja myślę, że my po prostu spotykamy się, by on miał święty spokój. No a na początku było zupełnie inaczej... Teraz już nie wiem, co on chce, czego oczekuje ode mnie, zgubiłam się, bo ja wiem, czego oczekuję od niego, od terapii... Ale tego nie ma. Więc sensu do niego chodzić... Chyba też nie. A trudno mi będzie od niego odejść. Bo przyzwyczaiłam się, to mu opowiedziałam o sobie. To mu zaufałam...
  19. Kestrel, dokładnie, też tak myślę. Dlatego myślę nad tym, by, jak podejmę studia, zapisać się na miejscu na grupową terapię. Strasznie jej wyczekuję. Ale zastanawia mnie, dlaczego mój T nie prowadzi normalnej terapii... Przecież nie wszyscy idą na grupową, a na indywidualną i to im pomaga.
  20. Kestrel, dokładnie, na to liczę. Bo teraźniejsza terapia niewiele daje, przyznam szczerze, tak jak wspomniałam w dziale dda - zajmujemy się tym, co jest (a niewiele jest), a nie tym, co było - by to przerobić i wtedy iść dalej... Nie mam pojęcia, czemu mój terapeuta nie zajmuje się ze mną tymi moimi złymi wspomnieniami. Wdarła się taka nuda, że aż mi się tam chodzić nie chce, bo za bardzo nie widzę sensu. Poza tym te ciągłe przerwy, niedawno nie widziałam się z T. aż miesiąc i tydzień, teraz znów ponad 3 tygodnie... -- 03 kwi 2013, 01:37 -- Tomcio Nerwica, hey, Cb również :)
  21. Mój brat mnie też tylko dotknął, a mnie to zabolało. Więc idź na terapię, skoro masz z tym problem. Powodzenia.
  22. Nie będę na siłę wymyślać, więc napiszę, że - tylko i wyłącznie powrót na forum, i ciągła myśl o nadchodzących studiach..........
  23. Zastój w terapii, życie szybko biegnie, czas umyka. Ale czekam do czasów rekrutacji na studia, potem do wyprowadzki do akademika, i będzie... "miodzio". Na pozór, bo oczywiście po wyprowadzce wiele się zmieni, a ja nadal będę musiała zająć się terapią, żeby się uporać z tym wszystkim, ale myślę, że te studia to dla mnie szansa, na nowe, lepsze życie.
  24. No to teraz ja............. Słuchajcie, na pewno zastanawiacie się, co u mnie nowego. Otóż - nie za wiele się zmieniło, ale dużo się zmienia i zmieni. Planuję a raczej jestem pewna tego, że pójdę na studia. Z początku chciałam na pracę socjalną do Kolegium, ale niestety od tego roku nie można zdobyć licencjatu i postanowiłam iść na normalne studia. Albo na pracę socjalną albo na pedagogikę z odpowiednią specjalizacją (np. resocjalizacja z elementami profilaktyki i opieki). Chciałabym podjąć w przyszłości pracę w DD, świetlicy środowiskowej, w jakichś placówkach dla trudnej/pokrzywdzonej młodzieży i dzieci. Oczywiście szkołę, do której teraz uczęszczam skończę i mam również co do tego plany... Ale do rzeczy --> W święta przyjechała rodzina, od strony taty, babcia, ciocia, wujek... No i rodzice powiedzieli, że ja chcę iść na te studia...... Oczywiście chcę na dzienne, w innym mieście, dostanę stypendium, będę z dala od patologii i jakoś może uda mi się ogarnąć własne życie. Z dala od matki, tej całej destrukcyjnej rodzinki. Rodzina zaczęła chwalić mojego tatusia, że on taki dobry, a ja taka niewdzięcznica, że dzięki niemu ta rodzina się jeszcze jakoś trzyma (o co mam pretensje, bo jestem zdania, że powinien nas chronić mnie i brata, jak byliśmy dziećmi), że utrzymuje mnie i powinnam być grzeczna, POSŁUSZNA I WDZIĘCZNA. Nie jestem psem by być posłuszna i robić to, co mi każą. Ja mam swoje plany, a wujek mówi przy całej rodzinie, że mam iść na studia zaoczne i pracować w tygodniu, wyjechać i nie być ciężarem. Strasznie mnie to zabolało....... Nawet nie wiecie jak... Wcześniej myślałam, by wyprowadzić się do czasów dostania się na studia, właśnie do rodziny, ale... Po tych słowach. W życiu! Jakbym była największym ciężarem...... Mój brat może mieszkać w domu, nic nie robić, nie uczyć się, nie pracować. A ta, które pomaga w sprawach służbowych, w domu, uczy się, załatwia sprawy rodzinne - obrywa najwięcej. Zabolało mnie też to, iż w Wielką Sobotę matka się napiła, brat naćpał się w Wielki Piątek, więc ja wraz z ojcem, przygotowałam jedzenie na przyjście rodziny, posprzątałam..... Rodzina przyjechała, powiedziałam, że matka zrobiła to i to, że nie mam humoru i nie będę udawać, że jesteśmy jedną, wielką, szczęśliwą rodziną, bo będę robić wszystko zgodnie ze swoimi uczuciami, że za dużo i za długo się w życiu na udawałam, grałam, że jest OK. Oni, że ich nie szanuję....... A najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie doceniono mnie, kolejny raz, a znów mój ojciec dostał "punkty". To on się narobił, a ja POMAGAŁAM. No normalnie mnie to...... Doprowadziło do płaczu. Autentycznie. Płakałam. Chyba jeszcze nigdy wcześniej nie zdawałam sobie sprawy, że tak bardzo chcę czuć się doceniona i że czuję się aż tak bardzo niedoceniona... Co bym nie zrobiła - jest nieważne... Ja jakby nieważna. A ja się tak staram........... Dobrze, że o tych studiach myślę. W końcu odetnę tą chorą pępowinę.
×