Skocz do zawartości
Nerwica.com

deader

Użytkownik
  • Postów

    4 886
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez deader

  1. deader

    Samotność

    No właśnie - czyli da się :) Gratsy Przypomniałeś mi mówiąc o wykształceniu technicznym elektronicznym - mam kupla po dokładnie takiej samej "specjalizacji", robi za podobną pensję naprawiając pociągi PKP. Gdybym tylko nie był takim debilem za młodu, gdyby tylko nasi rodzice wiedzieli...
  2. deader

    Samotność

    Z jednej strony rozumiem, z drugiej... widzę alternatywę. Praca tutaj, w Polsce, tyle że nie za 6 zł tylko za 12 czy 16. I na szczęście są takie stanowiska i są młodzi ludzie je dorywający. Od razu mówię, że wiem, że to nie jest wcale tak łatwo znaleźć i dostać taką robotę; wiem, że wnioski wyciągam z obserwacji siebie i osób które mnie otaczają; wiem, że lokalizacja też ma znaczenie a moja jest dość "fartowna" (40 km od Wawy)... Jednakże zarówno moje zarobki oscylują w tych okolicach - a jestem drukarzem z wykształceniem zakończonym na zdaniu matury; mój kumpel lata polował, polował aż w końcu upolował w stolicy robotę przy testowaniu gier - po dwóch latach pracy dzięki uporowi awansował kilka razy, w tym do innego, bardziej kreatywnego działu, kosi prawie 3 koła na rękę... Wykształcenie? Zdana matura i kilka tygodni studiów języka akadyjskiego celem ucieczki od woja. Kolejny przykład - dziś się dowiedziałem, że jeden z kumpli z pracy, drukarz, za dwa tygodnie się zwalnia; to chyba jedyna osoba w tym zestawieniu która miała "konkretniejsze" wykształcenie tzn... technikum poligraficzne. Już teraz zarabiał około 20 zeta / h, a zmienia pracę na... serwisanta drukarek. Bo tak się pozakumplowywał z serwisantami którzy przyjeżdżali do naszych maszyn, tyle dowiedział o bebechach drukarek patrząc na pracę serwisu, że złożył CV i się załapał. A serwisant to już zarabia naprawdę konkret. Kolejny przykład: kumpel z wykształceniem gimnazjalnym (w liceum nie zdawał, wieczorowe liceum - powtórka z dziennego; zakończył edukację na pierwszej-drugiej klasie liceum w wieku 22 lat chyba. Praca i płaca? Operator maszyny przykrawającej plastik w zabawkach dla dzieci, kasa: 15 zeta na h na rękę. Ja nie chcę nikogo frustrować tym postem, wiem też że nie wszędzie sytuacja wygląda tak jak w naszym zakątku kraju - śpieszę tylko poinformować że my, (dumni!) robole, jesteśmy tu i mamy zamiar zostać. Choć czasem kusi "życie jak w Madrycie", to... miłość do ziemi ojczystej trzyma... Mogę też pieprzyć głupoty bo mogłem sobie zbudować cały ten logiczny wywód tylko po to żeby zracjonalizować powody do zostania, ponieważ tak naprawdę bo(ję/imy) się wyjechać, boimy się zostawić za sobą wszystko, zacząć od nowa w obcym miejscu. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku
  3. Ba, same mądre słowa. Ja dlatego nic nikomu swoim postem nie chciałem polecać. Przytoczyłem tylko swoją opowiastkę z okresu desperackiego poszukiwania "ultymatywnego usypiacza". Zestaw który przytoczyłem na końcu jest właśnie przepisany przez lekarza i właśnie "najśmieszniejsze" jest to że mimo mojego tępego uporu - koniec końców okazało się że miała rację: to nie jest lek dla mnie, dla mnie są inne. Niechaj moje nierozważne eksperymenty na własną rękę przydadzą się komuś jeśli dopadną go wątpliwości związane z tym co mu lekarz przepisuje
  4. Na mnie, wbrew moim oczekiwaniom, nie działa zupełnie. Dawka standardowo usypiająca czyli 10 mg w ogóle nie sprostała zadaniu. Zwiększenie następnego dnia do 20 też nie pomogło. Trzeciego dnia "dobiłem" do 50 mg, z czego 20 (wstyd się przyznać, ale nie będę ściemniał, jestem wszak ćpunem) rozkruszyłem i przyjąłem poprzez nos, zainspirowany opowieściami z hyperreala. I dupa - nic. Ani mnie nie uśpiło, ani żadnych "jazd" nie miałem. A jeszcze kilkanaście tygodni temu wściekałem się tutaj że lekarka nie chce mi przepisać leku o którym słyszałem że "ścina z nóg"... Co, właściwie, dochodzę do wniosku, jest dobre, bo tylu z was mówi o uzależnieniu i różnych takich nieprzyjemnościach, że cieszę się że w sumie "to nie dla mnie". Co zabawne, jedyny wyraźny efekt tego leku jaki zaobserwowałem u siebie, to... podbicie działania marihuany Mam nadzieję że nikt nie odbierze tego posta jako jakąkolwiek zachętę, dzielę się tylko doświadczeniami z obcowania z tym lekiem... Zanosi się na to że tych kilka tabletek jakie mi zostały zużyję w celach niestety rekreacyjnych, kolejnych opakowań już nie mam w planach kupować. Jeśli chodzi o zasypianie to zostaję przy moim sprawdzonym, "bezpiecznym" i już - na szczęście - "wkręconym" kombo mianseryna+hydroksyzyna+prometazyna. Ostatnio nawet udało mi się bez bólu zmniejszyć dawkę prometazyny o połowę ( ), na ten miesiąc zaplanowałem sobie schodzenie z hydroksyzyny. Jak i ją tak samo bez bólu uda mi się zmniejszyć o połowę to uszczęśliwię i siebie i moją psychiatrę i swój portfel... Każdemu kto z zolpidemem ma problemy życzę szybkiego się ich pozbycia!
  5. deader

    Kącik gracza

    MW2 w ogóle bardziej mi zapadło w pamięć. Akcja na lotnisku to jedno, ale mi najbardziej utkwił w pamięci atak na Waszyngton i króciutki etap na orbicie. Nawet MW3 bardziej pamiętam od BO2 - choćby szturm na łódź podwodną czy przede wszystkim - muszę przyznać - genialny etap katastrofy samolotu. Mi się pierwszy MW bardzo podobał, do dzisiaj czasem sobie wracam strzelić misyjkę czy dwie. Duża zasługa w tym tego, że był naprawdę rewolucyjny - pierwsza implementacja serii w czasach współczesnych, śmierć postaci kierowanej przez gracza (scena z atomówką to jedna z najlepszych scen w grach ever), etapy w Prypeci - działo się..! I nawet w multi trochę pykałem. Jednakże jak już zaznaczałem, wolę "starsze wojny", II WŚ, Wietnam, te sprawy. Jeszcze jakby zrobili grę o wojnie koreańskiej i w Zatoce Perskiej to byłby cud-miód... Ten ostatni teatr działań wojennych znam chyba tylko ze stareńkiego F-117 Lockhead od Microprose...
  6. deader

    Samotność

    Ja mam cytat z anglojęzycznej piosenki, a przekłady to zło. Dodatkowo: Czysta prawda. W ogóle, angielski jest zajebisty, piękny język. I jak fantazyjnie można w nim kląć Bo w Polsce się urodziłem i tu zamierzam umrzeć. Jestem przeciwnikiem emigracji, zwłaszcza zarobkowej. Mógłbym wyjechać do Anglii i dostać robotę pewnie ambitniejszą niż zmywak bo nawet trochę języka "zawodowego" liznąłem, jak do nas do pracy dzwoni jakiś Angol to szef w panice przełącza do mnie. Czasem niezłe brechty z tego wychodzą, bo raz przykładowo przełączył do mnie kolesia myśląc że chce nam jakieś materiały poligraficzne zaoferować - tymczasem po drugiej strony siedział jakiś Hindus, mówiący taką angielszczyzną, że trzy razy musiałem go prosić o powtórzenie co chce nam sprzedać aż w końcu w desperacji poprosiłem o przeliterowanie - okazało się że chciał nam wciskać przemysłową wołowinę... No, ale odbiegłem od tematu trochę Jak dla mnie znajomość angielskiego będąc u nas nadal jest zajebiście fajna i przydatna - nie masz problemów z oglądaniem filmów "bo napisów jeszcze nie ma", możesz surfować po angielskiej wiki która jest 9000 razy lepsza od naszej... Przykłady można mnożyć. Co do nauki - im później tym trudniej. Naukę angola zacząłem w 3 klasie podstawówki prywatnie; jak poszedłem do liceum to już znałem język bardzo dobrze. Tam trafiłem do klasy z językami: rosyjski, niemiecki, łacina. Żaden z nich mi nie wszedł do głowy...
  7. ale Deader może coś takiego u innych wystąpić? Nie mam pojęcia - ja odpowiadam tylko jeśli chodzi o mnie. Nie doświadczam tego o co pyta Cinek, skąd taka a nie inna odpowiedź :)
  8. deader

    Kącik gracza

    Szczerze mówiąc to ta gra była typu "fire and forget" - zupełnie nic z niej nie pamiętam oprócz jednego momentu jak się jechało windą w jakimś futurystycznym kurorcie i widoczek był ładny. Ot, całe moje wspomnienia z BO2...
  9. deader

    Kącik gracza

    No przecież mówię że wolę produkcje Treyarch'a W BO2 totalnie nie przypasiło mi że misje "wspominkowe" przemieszane były z futurystycznymi, osadzonymi bodajże w jakimś 2025 roku. Po*ebało ich?? Jak chcę pograć w przyszłościowego shootera to odpalam Killzone albo Halo, CoD w takich realiach zupełnie jest mi niepotrzebne. Moim marzeniem jest CoD całkowicie osadzone podczas wojny w Wietnamie, jak dotąd tylko jedna produkcja całkiem fajnie sobie z tym wyzwaniem poradziła (Men of Valor) i co roku kilka razy ją sobie odpalam żeby postrzelać do żółtków. Odkrycie programu mapującego sterowanie na pada do xboxa we wszystkich pecetowych grach uczyniła te powroty jeszcze przyjemniejszymi - wreszcie mogę pokatować Wietnam na 42"... Ostatnio też odpaliłem sobie w ten sposób Postala 2 i był ubaw
  10. Czas zapieprza, robota idzie jak po maśle - szykuje się (tfu,tfu) udany dzień w pracy. Potem jeszcze walka z tłumem w Biedronce i home sweet home.
  11. deader

    Samotność

    pewnie jakis kawal o holocauscie. Fizycznie niemożliwe, ze względu na to iż niemcy jako nacja nie posiadają poczucia humoru: [videoyoutube=KENZD6IjDYI][/videoyoutube]
  12. deader

    Kącik gracza

    Ja w World at War i pierwszym Black Ops nabiłem do pierwszego prestiżu, potem jak się kapnąłem że mam zaczynać od zera to jebłem śmiechem a płytą o ścianę Mi w ogóle generalnie nie podchodziło multi robione przez IW, wolałem zawsze produkcje Treyarch (choć oni niby tylko do "odwalania robocizny" służyli) - WaW wiadomo, pierwsze multi w CoD w czasach drugowojennych z nabijaniem leveli, killstreakami itd - zerżnięte co prawda od IW z CoD4, ale miało to fajny smaczek. Black Ops - strasznie podobał mi się podwójny system punktacji, XP + kasa. Zmieniające się codziennie zakłady - to było to! Zaś MW3... zakończył definitywnie moją przygodę z multi w CoD, IW wywaliło system pieniężny, powróciło do swojego schematu z MW/MW2, co mi w ogóle nie odpowiadało. W multi pograłem więcej niż godzinę z obowiązku bo był to czas kiedy pisywałem do portalu o grach i przypadła mi recka MW3. nawet pamiętam że moja recka została odnotowana na jakiejś "zagramanicznej" stronie zbierającej oceny podobnie do Metacritic, bo "ośmieliłem się" dać grze ledwo 7/10 A 100-200 h w FPSach... to ja chyba tyle mam tylko w Half-Life, Quake 2, Far Cry i Duke Nukem 3D natłuczone, bo tyle w nie katowałem
  13. deader

    Kącik gracza

    Nie wypowiadałem się bo nie oglądałem - generalnie staram się ostatnimi czasy nie hajpować się trailerami, zapowiedziami w internecie / CDA, bo najczęściej wychodzi na to że robią mi smaka a ja później przekonuję się że narobili mi smaka na gówno Najlepszy przykład - pierwszy sezon TWD od Telltale o którym nie wiedziałem nic dopóki nie pojawił się na xbox360iso do ściągnięcia ---> gra rewelacyjna. TWD: Survivalist Instinct, którego wyczekiwałem z niecierpliwością ("FPS w realiach TWD? Bring it on!!!") a okazał się niegrywalną szmirą :) Nawet o GTA 5 od momentu ujawnienia pierwszego trailera specjalnie nie dowiadywałem się zbyt wiele, żeby sobie nie zaspoilować zabawy. Sprawdziło się 140 h w BF3??? Podziwiam, ja z ledwością przemęczyłem kampanię singleplayer w jakieś 10 godzin, i wywaliłem płytki na samo dno szpindla. Multi to już w ogóle porażka, gigantyczne mapy na których szamocze się kilku maniaków, mających nabite pierdyliard leveli godzinę po premierze, kampiących na n00bów. To już multi w CoD mi się bardziej podobało i swego czasu w CoD5 i 7 przemłóciłem po jakieś 15-20 godzin wystarczające do nabicia max levelu takiemu n00bowi jak ja. I - tak, gram na konsoli od M$ :) Tak więc problemów z Ghostami mieć nie powinienem. Mam mały dylemat odnośnie sprzętu nextgenowego, w końcu niedługo premiery Ps4 i Xbone, ale po pierwsze nie stać mnie na jednorazowy wydatek rzędu 2 tysi, nie chcę się pakować w żadne spłaty ratalne, a dodatkowo - to co dotąd widziałem na trailerach przeróżnych produkcji jakoś mnie nie ścięło z nóg. Poczekam rok-dwa aż ceny pospadają a developerzy nauczą się wyciskać ze sprzętu nieco więcej niż teraz. Bo jak patrzę na choćby takie Killzone 4 to niewiele lepiej od 3 wygląda. To nie ten przeskok jakościowy co pomiędzy PS2 i PS3. Choć biorąc pod uwagę gry z początku życiorysu konsoli (np. Resistance: Fall of Men) i z końca (Resistance 3) to postęp jest ogromny i mam nadzieję że za trzy-cztery lata faktycznie zobaczę grafę jak obiecali - na poziomie CGI z "Avatara". Dlatego jakoś wolę konsole, peceta kupuję raz na 5 lat za tysiaka z Allegro i jest to wystarczający do moich potrzeb sprzęt, a konsole to wydatek na jeszcze dłużej (na mojej PS2 gram już chyba 9 rok). Xboxa360 kupiłem dwa lata po premierze za 600 zeta i służy mi do dzisiaj, czyli było nie było - 6 lat.
  14. deader

    Samotność

    No na tym polega nołlajfizm przecież Człowiek który niczym się nie pasjonuje to nie nołlajf, tylko zwykły trup Nie rozumiem tego podpisu, ale jako że jest po niemiecku, to zakładam że chodzi o wypowiedzenie wojny
  15. deader

    islamoterroryzm

    NieznanySprawca, mhehehee
  16. deader

    Kącik gracza

    Przymierzyłem się na tyle że wypaliłem płytę z kampanią singleplayer i okazało się że gra wymaga instalki na HDD z dysku z multiplayerem. A jako że obecnie wszystkie dwuwarstwówki mi "wyszły" a klepię biedę przed wypłatą, to poczeka do weekendu. Aczkolwiek nie napalam się jakoś zbytnio, Battlefield 3 był jak dla mnie totalnie, całkowicie do d... i nie pojmuję strategii EA w tej kwestii. Napierają Battlefieldy "kanoniczne" na zmianę z Medal of Honor, obie marki próbują zżynać od Call of Duty (w Battlefieldzie 3 po raz pierwszy zdaje się pojawiła się singlowa kampania - mówię oczywiście o "czystych" Battlefieldach), tymczasem mają w portfolio markę ZNAKOMITĄ i o zajebistym potencjale - chodzi mi oczywiście o spin-off w postaci Bad Company. Obie części były za-je-bis-te, zarówno ze względu na solidny gameplay, przełomową technologię oraz zapadających w pamięć bohaterów i specyficzny, militarno-luzacki humor. Nie wiem po co robią klona CoD, skoro mają coś oryginalnego, innego. Stąd też grę pewnie włączę, żeby jak to ostatnio z FPSami u mnie bywa - pograć godzinkę i stwierdzić "wow, zajebiste" i odłożyć na półkę, albo żeby stwierdzić "wow, ale ssie" i odłożyć na półkę. Na razie San Andreas trzyma mnie w swych szponach i nie wydaje mi się żeby szybko mnie wypuścił. Jeśli chodzi o militarne FPSy to osobiście chętniej zagram w nowego CoD. A już w ogóle z największą przyjemnością to na dniach skończę CoD:WaW:Final Fronts czyli wersję CoD5 przygotowaną na PS2 - tak mało znaną że mało kto o niej słyszał, a dla mnie zajebista ze względu na osadzenie w czasach II WŚ.
  17. Jak dla mnie - klasyczne połączenie amfy i THC. Senność brać się może stąd, że amfetamina jest narkotykiem z grupy stymulantów, spidziarze często zaliczają bezsenne noce gdyż narkotyk ten znosi potrzebę snu, wręcz uniemożliwiając zaśnięcie. Przerabiałem to wiele razy, męcząc się próbując zasnąć przez kilka godzin, aż nastawał blady świt, a mi się udawało wreszcie na godzinkę zasnąć. Po godzinie dzwonił budzik i trzeba było iść do szkoły, no ale jak to iść do szkoły po godzinie snu..? = Wagary, senność, rozdrażnienie. Katar - również dość charakterystyczny dla amfetaminy, jako że najpopularniejszym sposobem przyjęcia jest wciąganie przez nos. Podrażnione śluzówki skutkują uporczywym "wyciekiem" z nosa "uruchamianym" kilka/naście godzin po ostatnim wciągnięciu jeśli nie zostaną znów "potraktowane" narkotykiem. Przekrwione oczy to z jednej strony faktycznie oznaka niewyspania, z drugiej - tak działa THC - które zresztą jest jednym z "lekarstw" na amfę: mianowicie ze względu na "zamulające" właściwości często schemat ćpania wygląda następująco: ćpa się amfę, korzysta przez kilka godzin z "haju", potem zaś kiedy przychodzi "kac" objawiający się inaczej niż przy alkoholu - właśnie wspomnianą niemożnością zapadnięcia w sen - pali się trawę w nadziei że pomoże ona usnąć. Najczęściej się nie udaje i człowiek zostaje "rozpieprzony" na cały dzień bo jest niewyspany, na zejściu po spidzie oraz częściowo najarany. Drugim oprócz zniesienia potrzeby snu charakterystycznym działaniem amfetaminy jest wytłumienie głodu - człowiek mniej je, mniej dostarcza organizmowi naturalnej energii, zastępując ją enerią sztuczną, wygenerowaną przez amfetaminę. To kolejny "składnik" mieszanki powodującej zamianę w zombie. Amfetamina daje siłę ale złudną - owszem, przyćpana w odpowiednich warunkach (użytkownik wyspany, najedzony, co najmniej od kilku dni "czysty") "dorzuca do pieca", ale po kilku dniach amfetaminowego ciągu człowiek jest słaby i ma się poczucie jakby kości były z zapałek a ciało wiszącą na nich skórą. W takim stanie ćwiczenie czegokolwiek staje się praktycznie niewykonalne ponieważ ćpunowi ciężko jest podniesć się z fotela, a co dopiero mówić o podnoszeniu ciężarów. Bóle mięśni i kości a nawet "zwidy" po amfetaminie nie są niczym niezwykłym. Ja zacząłem wciągać amfetaminę kiedy to w liceum w ciągu jednego roku opuściłem się w nauce ze względu na to że założyłem zespół i w młodzieńczym zwidzie stwierdziłem że niepotrzebna mi szkoła - w końcu będę niedługo sławny i bogaty... Ale moim rodzicom to średnio odpowiadało. Jakoś przeżyli fakt że nie zdałem do 4 klasy (jestem z roczników sprzed reformy) i musiałem powtarzać klasę trzecią. Ale kiedy pod koniec 3 klasy okazało się że mam zagrożenia z 8 przedmiotów, to postanowiłem że "aby nie zawieść rodziców" - wspomogę się do nauki ową "sławną" substancją. No i fakt, na początku pomogło, ale skończyło się na 5 latach ćpania niezwiązanego z nauką w żaden sposób. Ja też nie byłem/nie jestem idiotą, wiedzę przyswajałem całkiem dobrze, tylko pojawiły się inne priorytety - zamiast uczyć się wzorów na matematykę, to ja się uczyłem jak szybko zapierdzielać na gitarze. Teraz oczywiście wiem że to była jedna z najgłupszych decyzji w moi życiu, które pewnie wyglądałoby zgoła inaczej gdybym był mądrzejszy. Ale chodzi mi o to że nawet jak ktoś jest niegłupi, po prostu nie chce się uczyć z jakichś powodów - to będzie odbierał namowy do powrotu do nauki jako atak. Oczywiście, ja to wszystko piszę z własnego doświadczenia, u mnie tak było, nie wiem czy tak jest z twoim bratem, a po drugie nie mam też żadnej sensownej rady co możecie z tym zrobić. Ja przez lata byłem "gnębiony" przez rodzinę abym "coś ze sobą zrobił' - jak grochem o ścianę to było. Dopiero kiedy sam się ogarnąłem to wychynąłem z tego bagna. Podsumowując - fakt, wygląda mi to na "standardowe kombo" THC + amfetamina. Ale mogę się totalnie mylić. Jeśli się mylę tylko częściowo, tzn. moje spekulacje odnośnie amfy są niezgodne z prawdą, to pamiętajcie - marihuana tak jak alkohol, są dla ludzi. Sam fakt że twój brat pali niekoniecznie musi być sam w sobie zły. To raczej reszta jego zachowań jest nie w porządku w stosunku do was. Ja obecnie na przykład od marychy nie stronię, ale uważam że mam do tego warunki: stała praca, własne mieszkanie, które zajmuję sam - nikomu moim paleniem nie wyrządzam krzywdy. Też doświadczyłem czegoś co mógłbym określić jako niedobór uczuć ze strony rodziców, nadmiar oczekiwań i tak dalej. I kiedy to się działo zwalałem winę na nich, na wychowanie, na chłód emocjonalny itd - dziś patrzę na sprawę zupełnie inaczej. Starali się robić jak najlepiej dla mnie, na jak najwięcej ich było stać. Obecnie stosunki między nami są wzorowe. Trochę podejrzliwie patrzę na wnioski typu "rodzina dysfunkcyjna sprawiła że jest taki jak jest" - jak dla mnie to człowiek powinien odpowiadać za swoje porażki i błędy, a nie obarczać winą osoby trzecie. Rodzina, owszem, może być dysfunkcyjna, ale to nie jej winą jest to że człowiek sobie nie radzi - to wina danego człowieka że ma zbyt słabą psychikę żeby życie w tej rodzinie dysfunkcyjnej wytrzymać bez uszczerbku na zdrowiu. Ja już nie oskarżam swoich rodziców za rzeczy o które oskarżałem ich w przeszłości. Teraz wiem już że to ja byłem słaby, ja byłem nieodpowiedzialny, ja byłem głupi. Problemem jest to że do takich wniosków dochodzi się po latach...
  18. deader

    islamoterroryzm

    Ja na takich debili bym nie marnował miejsc w szpitalu, to jednostki nieuleczalne. Chyba że ktoś by jakąś terapię pokroju tej z "Mechanicznej Pomarańczy" opracował...
  19. deader

    Samotność

    No i dupa, perfekcyjna kobieta nie istnieje... So close...
  20. deader

    islamoterroryzm

    Dokładnie, aż ręce opadają na myśl że nie tylko ktoś te pierdoły tworzy - ale jeszcze ktoś w nie wierzy i rozpowszechnia..! Żal.pl
  21. deader

    Samotność

    Bzdura, ideał kobiety! Jesteś spod Warszawy, masz mniej niż 26 lat, jesteś blondynką poniżej 175 cm, lubisz seks i horrory? W dzisiejszych czasach naprawdę ciężko mi uwierzyć że ktoś może się nudzić. Tyle rzeczy do obejrzenia/przeczytania/dowiedzenia się... Ja czasem oglądam 1 odcinek South Parku przez 4 godziny bo pada w nim jakieś hasło, jakaś osoba której nie kojarzę, więc wskakuję na wikipedię, żeby się dowiedzieć, tam znajduję coś jeszcze ciekawszego w odnośnikach od tej osoby... I tak od oglądania odcinka z Tomem Cruise'm wylądowałem kiedyś na stronie objaśniającej zasady i historię scjentologii. Tak więc totalnie się nie zgadzam, życie z nołlajfem może być zajebiście ciekawe, bo co ci "normalna" osoba zapewni, komentarz o Smoleńsku? Wypowiedź o ostatnim "Tańcu z Gwiazdami"..? Może relację z jakże pasjonującego meczu piłki nożnej?..
  22. deader

    islamoterroryzm

    Mało mnie obchodzi czy ktoś się nazywa Anna Grodzka czy Krzysztof Bęgowski. Jak politykę prowadzi zgodną z moimi oczekiwaniami to może nazywać się nawet Adolf Hitlerberg. Może gdyby Polacy się pierdolnęli w pecyn i pojęli że każda antykościelna kampania czy to żydowska, czy masońska, czy ateistyczna, czy islamska, czy związku cyklistów - jest jednym z najlepszych co może spotkać cywilizowany kraj, to nie byłoby takich pierdołowatych wypowiedzi. Przypomnę że jeśli chodzi o wiarę to pierwotnie byliśmy poganami, dopiero pieprzone szwaby swoją polityką wymusiły na nas przyjęcie chrztu. Tak więc - każdy kto popiera kościół jest właśnie anty-patriotą. Patriota kocha Polskę, jej tradycje, jej własne tradycje, a nie narzucone przez wroga. Jesteś patriotą = powinieneś walczyć o spalenie kościołów. I meczetów i synagog i wszystkiego co ma związek z religią. Tak, spalić synagogi - ale nie dlatego że chodzą do nich Żydzi, tylko że jest to miejsce kultu religijnego odmiennego od naszego prawdziwego. To jest bełkot jakiegoś nawiedzonego pojeba, który widzi Żyda w każdym człowieku który mu z jakichś względów nie pasuje. Weź, jebłem śmiechem od tej listy. Zresztą ma się to do rzeczywistości jak Godzilla do wiatraka. Każdy polityk, obojętne jakiej by nie był narodowości, pogrąża kraj w ruinie - przecież na tym polega ich praca: brać łapówki, opierdalać się za pieniądze podatników, dawać im złudzenie że żyją w wolnym kraju, podsuwać im pod nos takie pierdoleństwa jak to że wszystkie zło na świecie to wina Żydów i komuchów i heavy metalu. Najbardziej popieprzony z zacytowanych argumentów, jak słowo daję. Krótko podsumowując, czytelniku: jeśli jesteś antysemitą, jeśli wierzysz w choć ćwierć zdania z postu INTELa to jesteś ćwierćmózgiem.
×