Skocz do zawartości
Nerwica.com

naamah85

Użytkownik
  • Postów

    96
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez naamah85

  1. no to to ja wiem, tylko chodzi mi o taka strone prawna, tzn czy jesli bierze sie leki to jest tak jak z alko czy substancjami psychoaktywnymi... tzn powiedzmy ze masz wypadek i w badaniach krwi wychodzi Ci lek (bo wkoncu chyba nie ma problemow z wykryciem leku we krwi...), to jak to jest traktowane? Czy kazdy lek rozpatruja inaczej? (potencjalnie np po awiomarinie tez sie nie powinno prowadzic), no a przeciez jesli wykrywaja we krwi np narkotyki to przeciez nie pytaja sie kierowcy czy czul sie na silach prowadzic, tylko odrazu jest karany za wykroczenie. Wiem, ze z lekami jest cienka granica pomiedzy wplywem na nasze samopoczucie, tak samo dobrze moeze sie jezdzic po Seronilu jak i po sporej dawce benzo (jak hmmm bylam w stanie lekkiego uzaleznienia to jadlam afobam jak cukierki i dosc szybko przestal na mnie dzialac 'tlumiaco', baaa nawet znow zaczelam cierpiec na bezsennosc i pobudzenie w ciagu dnia), wiec to pewnie zalezy od dawek i 'przyzwyczajenia' orgaznizmu do dzialania leku, ale wlasciwie do tej pory nikt mi nie powiedzial co by bylo gdyby faktycznie podczas dochodzenia po np wypadku wykryto lek we krwi i jakby to bylo potraktowane...
  2. jak to wyglada od str prawnej? Jesli mialabym wypadek nawet nie z mojej winy, ale bylabym pod wplywem lekow (Seronil) to bylaby to i tak moja wina? Na ulotce dosc niejasno jest powiedziane czy mozna prowadzic auto (tzn napisano, ze samemu trzeba ocenic swoj stan). Lekarz powiedzial mi ze nie ma przeciwskazan co do prowadzenia samochodu, wiec juz sama nie wiem co o tym sadzic... Ostatnio jezdze calkiem sporo, ale prawko mam od niedawna, wiec pewnie nie jestem jeszcze 'mistrzem kierownicy'. Egzamin zdawalam biorac juz leki, ale w badaniu lekarskim skaldanym do dokumentow nie mam wzmianki o leczeniu psychiatrycznym (bo robilam je zanim znalazlam sie pod opieka psychiatry, natomiast nie czulam potrzeby aby wprowadzac w tych dokumentach zmiany...) wiec troche zastanawia sie jak to prawnie wyglada, tzn czy leczenie lekami psychotropowymi i pewne typy zaburzen sa przeciwskazaniami do prowadzenia samochodu i kto o tym decyduje? Dodam ze jesli chodzi o ocene wlasnych mozliwosci, to nie czuje, aby leki powodowaly u mnie jakiekolwiek pogorszenie reakcji itp. wrecz musze przyznac, ze odkad biore leki duzo lepiej sie koncentruje (nawet nauka na studiach wchodzi mi 3 razy szybciej) i dzialam bardziej racjonalnie niz emocjonalnie (co za kierownica jest plusem)
  3. Ja uważam, że leczenie neriwcy w szpitalu to kompletna pomyłka... (chyba ze na oddziale specjalistycznym). Przemęczyłam się w 'zwykłym' psychiatryku 3 miesiące, a wypisano mnie stamtąd w mniej więcej takim samym złym stanie jak w dniu przyjęcia a na dodatek z uzaleznieniem od benzodiazepin....(na samo wspomnienie az mnie wzdryga) Pozniej trafilam na oddzial specjalistyczny do innego miasta (tzn sama sobie zalatwilam, bo moj poprzedni szpital mial mnie w d....- lekarze stwierdzili ze 3 miesiace to maksymalny czas refundacji mojego pobytu z nfz i ze mnie wypisuja bez wzgledu na to jak sie czulam, a do tego dodali ze i tak wlasciwie nie wiedza co ze mna zrobic) tam dopiero w miare doszlam do siebie, co prawda musze przyznac ze wlasna ciezka praca (nikt nie zrobi niczego za nas), ale poczulam sie odpowiednio zmotywowana, a do tego mniej wiecej zrozumiana (czego o pierwszym szpitalu powiedziec nie moge)
  4. po jakim czasie wato pomyslec o odstawieniu? Biorę Seronil juz ponad rok, a za kazdym razem gdy wychodze od psychiatry to w rece trzymam recepte na 100 tabletek (ponad 3 miesiace) istnieje wogole szansa, ze to lekarz zdecyduje o odstawieniu lekow, czy trzeba wyjsc z inicjatywa? Wsumie lecze sie juz ponad poltora roku, stwierdzone mam ponoc zaburzenia osobowosci typu bpd, ale ostatni epizod 'choroby' miałam w kwietniu ubieglego roku, wiec chyba moge liczyc, ze nastepuje u mnie remisja... (do tego caly czas jestem w terapii, wiec koniec lekow nie bedzie oznaczal konca 'leczenia')
  5. naamah85

    [Łódź]

    witam ponownie... ja takze nadal gdzies tu jestem i nabieram coraz wiekszego doswiadczenia a tak serio mysle, ze mam troche niestety juz wiedzy na temat gdzie w miare warto, a gdzie zupelnie nie warto sie leczyc... no i na szczescie mam te mozliwosc, iz obecnie moge sie dzielic pozytywnymi doswiadczeniami jak pokonac pewne stany, a nie jak popadac w nie glebiej... (chociaz droga byla dluga i wyboista... min. pol roku hospitalizacji). Nadal jestem w terapii, nadal biore leki, ale przede wszytskim jestem szczesliwa, ze zyje :) Jak ktos chce wiedziec cos wiecej zapraszam na priva... :)
  6. ja biore Seronil od 5 miesiecy i robie prawko... wczesniej zdazalo mi sie jezdzic po trittico i afobamie i tez bylo ok...obecnie wydaje mi sie, ze jestem nawet bardziej skupiona i rozluzniona podczas jazd niz wczesniej i latrwiej mi skupic sie na wielu rzeczach na raz...
  7. wsumie leki biore od pazdziernika 2007: -Seroxat -Sulpiryd -Cital -Doxepin -Mianserin -Trittico -Seronil -Zolafren do tego: afobam, tranxena, lorafen, estazolan, hydroxyzyna, diphergan, relanium (niektore w zastrzykach) a prawie wszystko to podczas polrocznego pobytu w szpitalu :/ obecnie od 5 miesiecy biore Seronil i chociaz czuje sie dobrze, to jakos nie potrafie sobie wyobrazic ze mialabym go przestac brac^^ poki co mam jeszcze 90 kapsulek wiec chyba na odstawianie sie nie zanosi...
  8. od 5 miesiecy biore Seronil (20 mg) powiedzmy od 2 miesiecy zauwazylam, ze strasznie sie poce, szczegolnie w nocy (praktycznie codziennie rano odrazu po obudzeniu musze sie przebierac, bo wszysko jest mokre :/)...czy ktos z was tez tak mial i co mozna z tym zrobic, oczywiscie bez zmiany leku bo naprawde po Seronilu czuje sie wyjatkowo dobrze :) jedynie to pocenie mnie dobija... z gory dziekuje za wszelkie porady
  9. tez chcialam zeby mi w szpitalu wstawili fluo... a oni walneli mi triticco i kaza czekac (trittico to moj 6 psychotrop w ciagu pobytu w szpitalu) moze jeszcze mi ja dostawia bo lekarka cos na ten temat napomknela, chociaz nie wiem czy mam sile wchodzic w jakis nowy lek z grupy SSRI (tydz temu odstawiono mi cital, wczesniej seroxat)
  10. jednak mam postawiona diagnoze BPD w szpitalu leze po raz drugi (po jednodniowej przerwie) od 06.12...czyli wypas :/ nacpali mnie lekami do granic mozliwosci (mojego mozgu i organizmu)...w ciagu tych 2 miesiecy bralam: seroxat, sulpiryd, cital, doxepine, mianserin a obecnie trittico...do tego z uspokajaczy: lorafen, hydroksyzyne (np po 100mg), tranksene, estazolan, afobam i chuj wie co jeszcze obecnie lece na afobamie 3 razy dziennie 0,5 0,25 0,25 i 100mg trittico na noc, a drgawki mam jak przy ostrych napadach lekowych... zreszta stany lekowe mam dopiero wypasione... do tego organizm zaczal sie buntowac i przez caly weekend nie bylam w stanie nawet podniesc sie z lozka, do tego od pazdziernika schudlam juz jakies 12 kg i wygladam jak zywy trup... jednym slowem I love BPD, nerwice lekowa, ED itd qwa mam dosc, a emocjonalnie tak sie przyblokowalam, ze jedynym uczuciem jakie wyrazam jest zlosc (wyladowywana na sobie, czyli aktywna tworczosc szpilkami na przedramieniu) bez kitu nie wiem jak mam sobie z tym poradzic, lekarze tez za bardzo nie wiedza co maja ze mna zrobic, psychoterapeutka tez powoli zaczyna rozkladac rece... czeka mnie kolejny miesiac albo dwa w łódzkim kochanowku... i tylko zyje nadzieja, ze obudze sie pewnego pieknego dnia i cos zacznie sie zmieniac...niekoniecznie na gorsze (jak dotychczas) [ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:35 pm ] btw. zna ktos jakies senatoria or sth dla osob z borderline i nerwicami? tzn chodzi mi o wyjazd na jakas przyspieszona terapie/ warsztaty itp. koszty i miejsce sa sprawa drugozedna, aczkolwiek cos blizej niz dalej Łodzi byloby mi bardziej na reke mam 8 miesiecy wolnego (urlop zdrowotny na uczelni) wiec musze ze soba zrobic jak najwiecej...
  11. jestem na Citalu (najpierw 10mg pozniej 20mg) od okolo tygodnia, do tego na uspokojenie dostaje Cloranxen (2*5mg), wiec jakos funkcjonuje... jest to juz drugi lek z grupy SSRI (po Seroxacie- ktory tolerowalam dobrze i ogolnie dzialal dobrze, ale niestety do czasu...ok 3 miesiace), gdy Seroxat przestal dzialac mialam tak silne mysli samobojcze, ze od tego czasu leze w szpitalu (6.12)...najpierw chcieli mi zwiekszyc jego dawke, pozniej jechalam 3 doby na Sulpirydzie (masakra), nastepnie lekarze na obchodzie postanowili znowu podawac mi lek z grupy SSRI- czyli Cital/ Aurex itd... poczatkowo mimo malej dawki (10mg) czulam sie dokladnie tak jakbym nawciagala sie amfetaminy (mialam pelno energii, ale nie mgalm sie zupelnie na niczym skupic i biegalam praktycznie bez sensu po szpitalu przez caly dzien), po zwiekszeniu dawki poczulam sie jeszcze gorzej, do tego znowu pojawily sie mysli samobojcze i ataki histerii (przez co musieli nafaszerowac mnie zastrzykami z hydro i przeniesc na obserwacje) od kilku dni dostaje Cloranxen dwa razy na dobe (wczesniej bralam tylko przed snem) i jest lepiej...tzn nie czuje juz, ze mnie "rzuca"... obecnie czekam (ja jak i lekarze) az Cital zacznie dzialac, aby mogli mnie wypuscic z czystym sumieniem ze szpitala. (Osobiscie nie czuje jeszcze jego pozytywnego dzialania, a spodziewam sie czegos podobnego do dzialania Seroxatu...wiec pozostaje mi tez czekac) Ps. nie pisze ze szpitala, tylko z domu- przepustka świąteczna (dzisiaj wracam tam spowrotem na ok 2 tyg)
  12. Sulpiryd bralam 3 doby (w szpitalu) najpierw 50 a pozniej 100 dziennie i w drugiej dobie pojawila sie zupelna obojetnosc do zycia, oraz problemy z widzeniem (przyblizanie i oddalanie sie obrazu) do tego zajebiste zawroty glowy. Obchod zdecydowal, ze lek trzeba jak najszybciej odstawic i znowu jestem na lekachz grupy SSRI btw. u mnie w szpitalu kilku babka po sulpirydzie pojawilo sie mleko w piersiach...wiec ponoc to skutek uboczny wystepujacy dosc czesto....
  13. nierzeczywista jesli masz BPD to zaden psychiatra, ani psycholog Ci nie pomoze... z tym trzeba sobie poradzic samemu...co prawda leki w poczatkowej fazie moga sie przydac...ale jak powiedzial moj lekarz: leki to tylko 10-20% reszte trzeba zrobic samemu... Tylko do ch...y JAK?
  14. naamah85

    [Łódź]

    btw. obecnie jestem w szpitalu- Kochanowku wbrew temu co slyszalam wczesniej od wielu osob, nie jest zle :) byleby nie trafic na oddzial zamkniety ;]
  15. W moim przypadku bylo roznie... jako, ze ostatnio psychiatrow zwiedzilam sporo ( w szpitalu jestem) to opini tez tyle samo uslyszalam. jedni mowili ze mam BPD, drudzy, ze nie wiedza co mam, jeszcze inni, ze to napewno nie BPD do tego co innego mowiono mi, co innego mojemu facetowi, a jeszcze co innego mojej mamie... ostatecznie moj obecny prowadzacy mnie w szpitalu psychiatra powiedzial: nie wpisze Ci w karte wypisowa Borderline, bo to moze Ci powanie zaszkodzic w oczach innych lekarzy (tu jego slowa: "wielu psychiatrow i psychologow odrzuca osoby z Borderline, bo nie maja wiedzy na ten temat, a tego, czego nie rozumieja poprostu sie boja i wola pozbyc sie takiej osoby, niz sie z nia meczyc...")...dlatego w karcie wpisza mi, ze mam osobowosc jakos tam zaburzona (nie pamietam dokladnie, co powiedzial;)
  16. ja wlasnie np zrozumialam, ze to NIESTETY nie jest choroba i to przerazilo mnie najbardziej...
  17. kiedy zdrada? nigdy...nigdy nikogo nie zdradzilam i nie zamierzam...szacunek do drugiej osoby to jedna z podstaw zwiazku nawet jesli uczucie wygasa, lub zwiazek sie rozpada wcale nie jest powiedziane, ze trzeba partnera zdradzic...mozna poprostu po ludzku sie rozstac i zaczac ukladac sobie zycie od nowa... zawsze mamy wybor...a wszystko zalezy od tego jakimi jestesmy ludzmi...
  18. ja bym odradzala Afobam osoba nieprzyzwyczajonym do niego (bo poczatkowo nawet male dawki potrafia prawie automatycznie czlowieka uspic) uwazam, ze do egzaminow itd lepiej podchodzic na "freshu", albo wyprobowac reakcje na lek wczesniej ja np obecnie biore Seroxat i poczatkowo mialam takie maksymalne skutki uboczne, ze nie tylko musialam zrezygnowac z jazd (na kursie na prawko), ale praktycznie bylam w satnie jedynie lezec i nawet pojscie do wc stawalo sie problematyczne...teraz, kiedy organizm juz sie przyzwyczail do leku zarowno skupienie sie na jezdzie jak i inne rzeczy typu nauka przychodza mi duzo lepiej niz przed zarzywaniem czegokolwiek... a tak poza tym to odradzam Afobam, ponoc syf nad syfami i latwo uzaleznia
  19. Makanti skarbie, dobrze, ja też zostałam zraniona i to tak, że by większosci tu obecnych w pięty poszło, ale nie mam zamiaru z tego powodu słać wszystkim facetom i twierdzić że są chodzącymi dziwkami i w ogóle facet to świnia, bo tak nie jest. no np. moj jest kochany
  20. no Polina wlasnie :/ mi wsumie ten pomysl podsunela moja psychoterpeutka...tzn gadalysmy o moim domniemanym samobojstwie i ona sie mnie pyta, czy w razie ostrego kryzysu wiem gdzie szukac pomocy...na pytanie zgodnie z prawda odpowiedzialam ze nie mam pojecia...na to ona, zebym na pogotowie jak cos zadzwonila heh (znajc lodzkie, to by mnie pavulonem dobili )...oczywiscie stwierdzilam, ze dzwonienie na pogotowie byloby "lekka" hipokryzja jesli juz podjelabym decyzje o samobojstwie... no ale wracajac do moich totalnie ostrych stanow, w ktorych jestem w 200% przekonana, ze smierc to najlepsze rozwiazanie dla mnie i otoczenia, fajnie by bylo uzyskac gdzies taka chwilowa profesjonalna pomoc...bo boje sie, ze kiedys ten stan psychiczny moze mnie doprowadzic do czynow, a wtedy przestanie byc rozowo :/ ale jak widac w Polsce kazdy woli sciagnac kase niz dzialac humanitarnie... egh :/
  21. sorensen wyglad faceta to naprawde nie wszystko...jesli bylam/ spotykalam sie z kims kto podobal mi sie jedynie fizycznie, to konczylo sie przewaznie tak szybko jak sie zaczelo natomiast moj obecny facet wogole mi sie nie podobal jak go poznalam...zupelnie nie moj typ, za to po jakims czasie ujal mnie swoja osoba, przez co poczatkowo sie w nim zauroczylam a pozniej juz powaznie zakochalam...obecnie po roku wiem, ze to facet z ktorym bede sie starac spedzic reszte zycia a wyglad...kocham go i kocham kazdy centymetr jego ciala, ktore moze dla innych nie jest doskonale, ale dla mnie jest najpiekniejsze i najseksowniejsze na swiecie
  22. dzien jak kazdy od dwoch tygodni...czyli znowu na plus dla smierci... btw. istnieje w necie cos takiego jak szybka, bezplatna pomoc psychologiczna...cos w stylu pogotowia meilowego lub na gg...bo szukalam, szukalam, szukalam...i nie znalazlam nic, az mi sie normalnie od tego szukania umierac odechcialo :/
  23. u mnie ED (od ponad 4 lat) wystepuje w polaczeniu z borderline, nerwica lekowa i ch... wie czym jeszcze... co najsmieszniejsze faza niejedzenia w ED nie jest mi potrzebna aby schudnac i czuc sie piekna, lepsza or sth...mi to jest potrzebne, zeby w miare normalnie funkcjonowac...tzn im bardziej sie kontroluje w jedzeniu tym wiecej mam motywacji do wykonywania normalnych czynnosci poczawszy od wstawania z lozka a skonczywszy na nauce, rozmowach z innymi ludzmi, nauce itd... i teraz jak ja mam sie tego pozbyc? jezeli wtedy trace sile, wiare w siebie i ochote na cokolwiek :/ zyc nie umierac normalnie
  24. mnie wlasnie zaczelo na powaznie przerazac to, ze jesli mysle o smierci to nie tak jak kiedys w sposob emocjonalny (tzn negatywne emocje wywoluja u mnie chec odebrania sobie zycia), tylko w sposob chlodny i racjonalny, a co najgorsze im dluzej o tym mysle i im bardziej sie sobie przygladam tym wiecej widze plusow za odebraniem sobie zycia, niz za egzystencja i "wiecznymi mekami" kiedys zawsze czegos mi w zyciu brakowalo i myslalam, ze tym zapelnie pustke, obecnie mam naprawde idealne zycie, a mimo to nie czuje sie szczesliwsza, a wrecz odwrotnie...boje sie, ze teraz latwiej mi zranic najblizsza mi osobe, a z drugiej strony wiem, ze tak samo latwo mozna zranic i zniszczyc mnie...to tak jakby troche jak siedzenie na bombie zegarowej i czekanie na wybuch :/
  25. naamah85

    Fobia szkolna

    Czarnulka ja mam pelno roznych zaburzen poczawszy od nerwicy, borderline a skonczywszy na zaburzeniach odzywiania...czyli tak ogolnie jestem jedna wielka (tzn wsumie mala bo jedyne 161cm:P) chodzaca bomba zegarowa, ktora moze wybuchnac w kazdym momencie (naprawde wystraczy jedno slowo, abym uznala ze moja dalsza egzystencja nie ma sensu i poczynila ku temu kroki) wlasnie dlatego ciesze sie ze mam studia, bo: -sa moim glownym lacznikiem z zyciem realnym -dzieki przebywaniu na uczelni i skupianiu na nauce odrywam sie od moich mysli...i chyba tylko dlatego jeszcze zyje -wiem, ze nie marnuje czasu sobie i innym i ze robie cos co bedzie dla mnie glowna podpora gdy juz wyzdrowieje (o ile to mozliwe) -po magistrze nie bede sobie pluc az tak bardzo w twarz, ze do niczego sie nie nadaje (bo jednak cos mi sie udalo) -mam nadzieje, ze w jakis soposb moje poczynania ulatwia mi zycie na pewnej stopie finansowej i ze chociaz ten problem nie bedzie mnie dolowal -kazdy nawet najdrobniejszy sukces na uczelni (chociazby dobra odpowiedz na pytanie, czy rozwiazanie zadania) traktuje jako motywacje do zycia i do dzialania (bo jednak jesli wiem cos czego nie wiedza inni tzn ze jestem wyjatkowa, a nie beznadziejna) to chyba na tyle plusow, chociaz wiem, ze czasem bywa ciezko i bardzo boje sie kolejnych zalaman, szczegolnie w czasie sesji... no a jesli chodzi o lekarza psychiatre to naprwawde wizyta jest ok i naprawde nie ma sie czego wstydzic czy bac... tylko bardzo wazna jest szczerosc jezeli chcemy osiagnac cos pozytywnego :) no to zycze udanej wizyty i pamietaj im dluzej zwlekasz tym wiecej marnujesz czasu, ktory moglabys wykozystac na zdrowe zycie :) aha no i nie ma co sie oszukiwac, ze to minie samo, bo to tak jakby sobie wmawiac majac raka, ze wyparuje.... to jest choroba i to sie leczy!!
×