Skocz do zawartości
Nerwica.com

naamah85

Użytkownik
  • Postów

    96
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez naamah85

  1. ja mam calkiem niezla orientacje w przestrzeni jesli chodzi o mapy itd, np zawsze jak gdzies jade patrze na mape, odliczam ulice w lewo, prawo, przystanki, zapamietuje nazwy itd natomiast wlasnie zauwazylam, ze jesli mam komus wytlumaczyc jak gdzies dojsc/ dojechac to nie jestem w stanie tego poprawnie zrobic i zaczynam strasznie sie gubic (az ludzie sami daja sobie spokoj), to samo jesli mam gdzies dotrzec, gdzie wczesniej bylam np z kims, albo np nie sprawdzilam dokladnie calej drogi na mapie to potrafie sie zgubic jak dziecko na prostej drodze :/ (czasami bylo to naprawde powrzne w skutkach) btw. a teraz moje pytanie odnosnie borderline... czy znajac juz diagnoze i analizujac swoj sposob postepowania i robiac tj. wstepna analize postepowania w przyszlosci, nie mieliscie tak, ze stwierdziliscie, ze to wszystko wyglada jak kiepski zart i ze lepiej zakonczyc swoje zycie niz meczyc sie samemu ze soba, a do tego wciagac w to bliskich i inne osoby? Bo ja odkad zaczelam analizowac to na terapi i odkad zaczynam rozumiec na jakich podstawach dzialam i ze to jednak nie moj umysl panuje nad emocjami tylko odwrotnie (bo cale zycie myslalam, ze tak swietnie udaje mi sie nad soba panowac, a teraz wiem, ze to nie bylo panowanie, tylko nieustanna walka, ktorej normalny czlowiek tak naprawde nie prowadzi, i to wcale nie swiadczylo o tym, ze mam silna psychike, tylko ze moja psychika jest wlasnie tak slaba, ze musi zmieniac rzeczywisty obraz rzeczy, na wyimaginowany przeze mnie swiat, bo inaczej nie potrafilabym tej rzeczywistosci odebrac...). To wlasnie stal sie ostatnio moj glowny problem i calkiem racjonalnie podchodzac do rzeczy pytam, czy ta cala walka ma wogole sens? czy to nie jest tak, ze poprostu jestesmy skazani na kleske i opuszczenie (predzej czy pozniej)...czy to czego tak bardzo potrzebujemy (bliskosc drugiego czlowieka) jest mozliwa jesli za kazdym razem doszukujemy sie w tym podstepu i praktycznie czekamy tylko na znak, ze ktos ma nas dosc, a wtedy uciekamy od tej osoby, albo pozwalamy sie opuscic i w tym samym czasie myslimy, ze jednak od samego poczatku mielismy racje...tzn ze wszystkie relacje sa skazane na kleske, a my nie zaslugujemy na nikogo, kto nas pokocha i kto da nam ta bliskosc... nie wiem juz co o tym wszystkim myslec...czuje sie fatalnie i strasznie boje tego, ze wszystko niszcze i nie potrafie tego pohamowac (nie panuje nad tym zupelnie)
  2. naamah85

    Fobia szkolna

    Czarnulka no to jak sama widzisz nie ma wyjscia...czas isc do lekarz i to im szybciej tym lepiej, wkoncu nie chcesz sie chyba obudzic za 10 lat i pluc sobie w brode, ze przez "brak czasu na psychiatre" zmarnowalas swoje zyciowe szanse... a co do diagnozy, terapi, leczenia nerwicy itd to naprawde nie boli...faktycznie czasm pojawiaja sie skutki uboczne po lekach, czasem nasilaja sie objawy w poczatkowej fazie psychoterapii, ale przynajmniej uczysz sie pokonywac wlasne slabosci i malymi krokami zmierzasz do tego "lepszego" swiata, a przynajmniej wiesz, ze nie jestes sama i ze ktos Cie wreszcie rozumie (to chyba najwazniejsze w terapii) ja ciesze sie ze zaczelam sie leczyc, chociaz momentami jest ciezko, ale jesli np chodzi o studia i nauke to wiele zmienilo sie na lepsze, wreszcie znalazlam w sobie checi i motywacje i wreszcie czuje ze ciesze sie z tego, ze sie ucze i ze moge przyswajac nowa wiedze, wiedze, ktora dla wielu pozostanie nigdy nieodkryta i niezrozumiala :)
  3. naamah85

    Fobia szkolna

    mi na szczescie nerwica nie wplywa na ten aspekt zycia... lubie chodzic na zajecia, byc w grupi ludzi z ktora mam dobry kontakt, lubie pokzaywac swoja wiedze, nie mam problemu, zeby zglosic swoj pomysl w dyskusjach :) jedyne male ale to, ze jestem troche niesmiala (nie przepadam za referowaniem itd) oraz to, ze jak mam naprawde kiespki stan psychiczny to nie chce mi sie ruszyc na uczelnie... poza tym studia sa fajne i wole to niz codzienne 8 godzin w pracy
  4. ja zazywam i robie kurs na prawko :) (tzn jazdy mam) nie czuje zeby leki wplywaly jakos negatywnie na moj umysl i reakcje
  5. Polina wbrew logice przy zaburzeniach odzywiania BMI 19,4 mnie nie satysfakcjonuje...czekam na wage przy ktorej bede padac jak mucha :/ btw. tez chcialabym nie widziec co to ED bethi alkohol, ani inne uzywki nie rozwiazuja problemow (szkoda, ze zaczynam to rozumiec troche pozno) :/
  6. kiepski dzien... zwazywszy na to jak bardzo poczulam sie upokorzona to mozn stwierdzic ze bardzo kiepski dzien... od 4 lat choruje na ED, ostatnio moja psycholog kazala mi isc do internistki i kazac sie wazyc co pewien czas (w ramach "dbalosci" o moje zycie)...ciezko bylo sie przelamac ale obiecalam wiec poszlam...no i nie dosc, ze pielegniara wywalila do mnie z tym an korytarzu przy innych pacjentach, to wogole zrobilo mi sie glupio, bo wage mam poki co w normie (BMI 19,4)...do tego zamiast zmotywowac sie do walki z ED, zmotywowalam sie do dalszego glodzenia...zeby za miesiac na wadze bylo jeszcze mniej :/ (od kilku miesiecy specjalnie sie nie wazylam, zeby mnie to jeszcze bardziej nie wciagalo...z tego co widze schudlam 8 kg w przeciagu 1,5 miesiaca a teraz chce jeszcze :/)... cos czuje ze jak tak dalej pojdzie to czeka mnie szpital... ta choroba jest chyba jeszcze gorsza od nerwicy...sama juz nie wiem w co teraz pakowac rece i boje sie, ze moja psycholog tez nie bedzie wiedziec:/ a tak poza tym to weekend mamy :/ (byle nikt mi nie kazal jesc:/)
  7. bethi to nie chwile slabosci, w tej chwili nie jestem slaba...jestem silna jka nigdy dotad a mysli nie sa pochopne, a racjonalnie przemyslane... jednak dopoki jest nadzieja, jest tez zycie...nie skresle tego jeszcze teraz, bo jeszcze walcze...decyzje podejme po walce jako kilkulatka doszlam do wniosku, ze zycie nie ma glebszego sensu, zyjemy by umrzec i taka jest prawda...z tym, ze niektorzy potrafia byc szczesliwi umierajac... a ja sie mecze i jesli mam sie meczyc kolejne 20,40 czy 60 lat tylko po to by na koncu zniknac i tak...to czy to ma sens?
  8. po wczorajszej wizycie u psychologa tez doszlam do tego wniosku...tzn. ze jesli wszystko bedzie wygladac tak dalej, to nie warto marnowac komus zycia...jesli walka ma trwac juz zawsze, chwile szczescia przemijac jak jedna sekunda, a wszystko ma byc cierpieniem moim i innych, ktore i tak predzej czy pozniej zaprowadzi mnie do smierci to czy nie warto przerwac ta farse juz teraz? Im dluzej bede zyc tym wiecej ludzi w to wciagne...poki co mojego faceta, w przyszlosci dzieci...tego sie boje, bo nie chce nikomu rujnowac zycia, tylko dlatego, ze jestem slaba, ze sobie nie radze...nie chce aby moje dzieci kiedys przez moje problemy mialy problemy ze soba...nie chce stawiac sobie celow, ktorych moge nie dotrzymac, nie chce zawodzic siebie i innych... naprawde im blizej sie temu wszystkiemu przygladam, tym bardziej zaczynam sie nienawidzic i tym wieksza budzi sie we mnie chec ulzenia sobie i wszystkim wkolo mnie tylko odwagi chyba brak...
  9. Tornado heh no moje zycie jest przepelnione szczesciem i miloscia... walasnie moje zycie ostatnio jest tak poukladane, idealne i naprawde szczesliwe, ze az mnie to przeraza i wpedza w panike (mysl, ze to co dobre musi sie skonczyc)...wiec czekam az wszystko sypnie mi na leb i do tego lubie sie temu przysluzyc :/ ja nie zasluguje na tych ludzi, ktorzy mnie otaczaja, nie zasluguje na tyle szczescia i milosci bo nie potrafie tego docenic i cieszyc sie ze mam tak wiele, naprawde wiele dobrego wlasnie stad ta nienawisc do siebie
  10. znajac zycie z nerwica z autopsji (pol rodziny ma) to przezyjemy jeszcze tyle chorob i epidemii, ze.... moja babcia "umierala" juz doslownie na wszytsko odkad pamietam...obecnie jeszcze pelnosprawna fizycznie 87-latka :) no ale co z tego :/ jak i tak czuje, ze zaraz nadejdzie atak...:/ btw. mozna laczyc Seroxat z Afobamem? bo czyms musze ta sepse zacpac...
  11. to samo:/ z tym, ze mnie nawet gardlo boli przez te glupie wiadomosci znowu mialam kompulsa (zaburzenia odzywiania tez mam):/ nienawidze tej choroby (nerwicy), nienawidze siebie, nienawidze tego swiata!!!
  12. do d...y :/ odkad zaczela sie terapia, caly koszmar wraca :/
  13. wlasnie ja tez juz sama nie wiem jak to wszystko ma mi pomoc (psychoterapia), bo po pierwsze nie chodzi jedynie o nerwice (ktora mam stwierdzona), ale tez o zaburzenia osobowosci (tez stwierdzone), zaburzenia odzywiania (od 4- 5 lat nigdy wczesniej nie leczone), hipochondrie, naduzywanie narkotykow i alkoholu, samookaleczanie oraz molestowanie seksualne za soba :/ analize siebie i swoich problemow robilam sobie 100000 razy (to chyba tez przyczynilo sie do sieczki w mojej glowie), wiec mowienie o tym to dla mnie zadna forma terapii, bo nie mam problemow mowienia o tym co bylo/ jest bez emocji i tj. z boku...no ale to, ze pomimo leczenia farmakologicznego zaczelam sie znowu glodzic to chyba nie jest najlepiej... a jak zaczynam sie otwierac i mowie o tym mojej psycholog to ona mi ze koniec czasu i adios (chodze z NFZ), wiec pozegnalam sie z nia slowami: to ide chudnac przez kolejny tydzien nie wiem do czego ma mnie to doprowadzic? az zaczne mdlec itd na jaka pomoc moge liczyc z ich strony, bo zaczynam juz watpic czy kiedykolwiek zacznie byc lepiej? i czy wogole warto zyc majac tak wiele rzeczy z ktorymi nie jestem sobie w stanie poradzic
  14. bylam wczoraj u mojej terapeutki i czuje sie troche rozczarowana, szczegolnie wkurza mnie, ze gdy juz zaczynam wywalac moje problemy na wierzch konczy sie czas i za tydzien znowu zaczynam wszystko od poczatku :/ i zanim sie rozkrece, znowu czas sie konczy.... do tego znowu odezwaly sie dosc powazne zaburzenia odzywiania, a ona na to zupelnie nic bo czas sie skonczyl, no wiec kulturalnie pozegnalam sie zlowami: "to ide sobie pochudnac jeszcze przez tydzien" nie wiem, moze ona nie jest jeszcze na tyle doswiadczona, zeby sie za to brac...jak mozna to poznac?
  15. moze i wyjdzie OT z tego ale tu chyba sie nie zgodze ,ja wole nie szerzyc wsrod znajomych o mojej chorobie NIKT kto nie byl na to chory nie zrozumie przez co my przechodzimy ,wole by mieli mnie za zdrowa juz i a nie traktowali jak " wariatke" widzisz ja postawilam na to, ze jestem osoba lubiana, mam sporo bliskich znajomych i wole im wytlumaczyc dlaczego czasem moge zareagowac na cos tak a nie inaczej i o ile choroba komplikuje moje zycie. Przy czym mowiac roznym ludziom o tym, ze mam nerwice zauwazylam bardzo dziwne podejscie do tego i duze zacofanie jesli chodzi o wiedze na ten temat (nawet moja mama zareagowala dosc dziwnie)... a szczerze nie zauwazylam, zeby ktokolwiek z grona moich znajomych sie przez to ode mnie odwrocil lub traktowal mnie jak wariatke, jak dla mnie nadal jest tak samo jak wczesniej z tym, ze dzieki leczeniu potrafie to docenic :) no i oczywiscie ja nie mowie, zeby chodzic na prawo i lewo i rozpowiadac o psychotrpoach i psychiatrach, ale sadze, ze robienie z tego tematu tabu nic dobrego tez nie przynosi...w koncu kazdy moze czasem chorowac :)
  16. 21. przełamuj swoje słabości (każda wygrana walka z samym sobą daje ogromną satysfakcję) 22.staraj się otaczać szczęśliwymi ludźmi (optymizm jak pesymizm też promieniuje na otoczenie :) 23.kochaj i pozwól się kochać 24.idź do lekarza, to choroba jak każda inna i można ją leczyć!!! 25.szerz wiedzę na temat twojej choroby wśród otoczenia- to chorba jak każda inna i nie wolno się jej wstydzić!! (bo zauważyłam strasznie dużo mitów i niedomówień na temat nerwic, psychiatrów, leków)
  17. szczesliwie kochajaca i kochana od prawie roku... czy milosc ulecza wszystko? nie... obecnie widze ile moje zaburzenia niszczyly w tym zwiazku, ile niepotrzebnych sytuacji tworzylam sobie sama...odkad sie lecze przezywamy "druga" milosc...wszystko stalo sie piekne i zaczelam doecniac to co mam, oraz przestalam rzadac rzeczy niemozliwych :) mysle, ze kazdy ma szanse na milosc, ale trzeba pamietac, ze nie mozna zrzucic wszystkiego na barki drugiej osoby, tylko za przeproszeniem wziasc dupe w troki i walczyc samemu, a druga osoba niech bedzie dobrym wsparciem (oczywiscie jesli jest to odpowiednia druga osoba) :)
  18. yeti ja poczulam ze dziala pozytywnie po jakis 2-3 tygodniach, chociaz mam tez gorsze momenty, ale o ile latwiej je zniesc ericaba ja ostatnio skusilam sie na piwo (seroxat biore ponad miesiac) nic szczegolnego sie nie wydazylo, nawet nie spilam sie jakos szybciej itd... no ale lepiej ograniczyc picie do mninmum :) a tak poza tym to poki co czuje sie po Seroxacie dobrze, jedyne skutki uboczne to bezsennosc (ale nie jestem jakos szczegolnie zmeczona w dzien) i brak apetytu a co za tym idzie duza i szybka utrata wagi...
  19. oprocz bezsennosci dobrze mi... az powoli zaczynam szukac dziury w calym, bo przeciez byloby zbyt idealnie gdyby nic mi nie jeblo w zyciu...:/ cholera mam wrazenie ze sama siebie skazuje na to wszystko i co najlepsze nie umiem sie powstrzymac...wrodzony masochizm czy co?!
  20. moja wizyta wyglada tak, ze siadamy sobie na fotelach na przeciwko siebie...chwile milczymy, a ze ja za dlugo w ciszy nie wyrabiam to zaraz narzucam temat i cala godzine buzia mi sie nie zamyka (szczerze to moglabym tam dluzej siedziec i mowic o sobie ona od czasu do czasu zadaje mi jakies pytania i tak jakos sobie idziemy przez wszystkie moje problemy(a duzo tego jest) ogolnie jest bardzo fajnie, chociaz po wizycie u niej zaliczam znizke nastroju na jakis czas, bo zaczynam analizowac moja przeszlosc i przezywam wszystko od nowa...ale z kazda wizyta na szczescie jest coraz lepiej i coraz bardziej potrafie sie do tego wszystkiego zdystansowac moge cos jeszcze wspomniec o niezbyt udanych wizytach u psychologa (prywatnego zreszta, bo teraz chodze panstwowo) wiec chodzilam sobie do pani, ktora zlekcewazyla moje zaburzenia odzywiania, ataki drgawkowe przy nerwicy i moj tragiczny stan emocjonalny i stwierdzila ze: nie mam zadnych problemow natury psychicznej (obecnie po testach i badaniu psychiatrycznym mam stwierdzona nerwice i zaburzenia osobowosci), oraz ze moge sobie jechac w swiat do pracy (co jak sie okazalo rozwalilo mnie emocjonalnie na tyle, ze wyladowalam w ostrym stanie nerwicy na pogotowiu z tachykardia)...do tego jak przyszlam do niej ostatni raz chyba z 10 razy powtarzala ze nie ma ze mna co robic i czy moze juz sobie pojde naprawde nie zycze takiego lekarza nikomu :)
  21. Poki co poranek bezstresowy...czekam sobie teraz do 18.30 bo mam zajecia (wogole co za cymbal ukladal ten plan to nie wiem, zeby na dziennych zajecia zaczynac o takiej porze?!) tylko zimno mi troche brrrrrr
  22. na sam konic dnia lekki wqw :/ nienawidze jak ktos sie wtraca z glupimi haslami w moje zycie....ale wsumie jezeli to jego poziom intelektualny to wspolczuje a poza tym weekend calkiem pozytywny zreszta jeszcze prawie caly dzien wolny na leniuchowanie wiec nie narzekam :)
  23. wbrew pogodzie to byl nawet dobry dzien...jedynie trzy godziny z analizy efektywnosci inwestycji sprawily, ze czuje sie oglupiala (ale ponoc to nie tylko moje wrazenia)...ogolnie pozytywnie, tylko czas mi jakos ostatnio strasznie szybko ucieka
  24. to byl ciezki wieczor i jeszcze ciezsza noc...dzis jakby lzej, ale pytania pozostaja...
×