-
Postów
358 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Keraj
-
Cześć Guul - witaj na forum :) Jak każdy na tym forum zmagasz się z czymś, z własną chorobą. Ja zaś walczę ze wszystkim, co wynika z dda i ddd. Życzę wytrwałości i pozdrawiam.
-
Ja w sumie miałem tak, że nigdy nie miałem możliwości przeżycia swojego dzieciństwa... Od razu rzucony na surowo w wir życia miałem stać się dorosłym, jak wszyscy ... dorośli. Nie było wyjścia. I była lipa, teraz muszę to dzieciństwo na nowo przeżywać, ale dobrze. Nie chcę już patrzeć wstecz, tylko przed siebie...
-
Ja rzadko pamiętam co mi się śni. Ale najczęściej pamiętam, ze śnią mi się zęby i nie wiem co to może znaczyć? Może to na pieniądze? hehehe, jakoś się nie sprawdza...
-
Myślę również, że psycholog mogła tak zrobić. Jeśli nie ma wolnego pola do tego, by pomóc Tobie to byłoby to tak jakbyś chciała jeździć samochodem bez kół. Też się z tym spotkałem, że trzeba najpierw wyjść z toksycznej sytuacji, by móc naprawdę sobie pomóc.Inaczej to raczej będzie trudne. leaslie pisze: Chyba tak myślała. Tylko takie wyjaśnienie byłoby zrozumiałe.
-
Cześć Heksokinaza :) Witaj na forum. Zawsze jest dobry czas by coś ze sobą zrobić, życzę powodzenia i siły :)
-
Ja czuję się dość dobrze, jakoś tak myślę że z każdym następnym dniem jakoś przepracowuję to moje dzieciństwo, ale fakt - łatwo nie jest. Wczoraj oglądałem niezły film w temacie DDA - "Wykluczeni"... Ciekawy, prawdziwy i wstrząsający...
-
Czy umiem się bawić i odczuwać radość? Nie. Ale się uczę tego... Nigdy jakoś nie umiałem przeżywać tej czystej radości. Zawsze jakoś tak byłem "na czuwaniu". Teraz już mniej jakby to odczuwam, ale jest trudno. Nie umiem się tak wyłączyć i poddać spontanicznej zabawie, radości...
-
Myślę jednak, ze to ma bardzo duży związek z DDA/DDD. Zresztą terapeuta mi to potwierdził. Być może nie do końca pewne osoby tutaj zrozumiały temat. Nie chodzi o zwykłe zainteresowanie, bo fakt, takie ma każdy. Oczywiście nie każda cecha występuje u każdej osoby, ale mówię tutaj o takim ponadprzeciętnym "zajmowaniu się czymś", na zasadzie prawie nałogu. Przepraszam, ale nie chciałem narobić tyle zamieszania podanym przeze mnie tematem. Dla mnie obojętnie gdzie on będzie, ale ja wiąże to tylko z DDA/DDD. To zbytnie popadanie w coś u mnie wiąże się z innymi cechami, jak np: DDA: - mają trudności z przeprowadzeniem swoich zamiarów od początku do końca , - są impulsywne. Mają tendencję do zamykania się w raz obranym kierunku działania bez poważnego rozpatrzenia innych możliwości postępowania i prawdopodobnych konsekwencji podjętych działań. Ta impulsywność prowadzi DDA do zamieszania, nienawiści do samych siebie i utraty kontroli nad otoczeniem; w dodatku potem zużywają przesadną ilość energii na oczyszczenie sytuacji. Jak zaczynam coś, w co popadam to mam problem z doprowadzeniem do końca, i często w tym zakresie działam impulsywnie. To czasem tak jest, że cechy dda gdzieś się zazębiają.
-
Mnie często „napadają” takie chwile, że bardzo mnie ciągnie ku danemu tematowi i chciałbym wszystko to (a mam sporo materiałów w domu) ogarnąć. W sumie to taka cecha mojego charakteru, że jak się czymś zainteresuje, zafascynuję, to muszę jak najwięcej wiedzieć. Z tym, że często bywało tak, że chciałem tę wiedzę posiąść od razu – od ręki. I to był błąd, bo szybko się wówczas spalam. Wszystko chcę za szybko… Staram się teraz nad tym panować jakoś, ale łatwo nie jest... Czy też macie podobnie?
-
Syndrom DDA/ddd zawsze w pewien sposób wpływa na psychikę. Tego nie da się uniknąć. W zależności kto co przeżył i w jakiej intensywności - taki proporcjonalnie wpływ na zaburzenia psychiczne będą miały z pewnością te doświadczenia. Tak myślę, człowiek wszystko chłonie, a dziecko jeszcze więcej...
-
Rodzina, rodzice? Hmm, dla mnie to raczej czarna magia. Albo żyłem w rodzinie dd i cała rodzina była do tyłka, liczyli się tylko oni, albo później, gdy już sam założyłem swoją - trudno zbudować jakąś rodzinę, nie majac w przeszłości modelu lub "lustra" jak pisze Hellsten. Mógłbym łatwo powiedzieć, że chyba moje wyobrażenie i marzenie o pięknej i kochającej się rodzinie zapiszę na kartce, zakleję w kopertę i wyślę w bezkresną otchłań morza czarnego. Ale nie, nie chcę rezygnować z tych marzeń. Chcę w moim dążeniu do normalności móc kiedyś stworzyć taką rodzinę. Wiem, może to potrwać jakiś czas, ale chcę czekać, jesli istnieje jakaś szansa na to, by marzenie się ziściło. Czekam, bo warto. Wiem,że na spełnienie marzeń czeka się czasem całe życie. Ale co mam do stracenia?
-
Witaj serdecznie Agnieszka :) Też korzystam tylko z tego działu :) pozdrawiam
-
Ja święta chciałbym przeżyć spokojnie i troszkę refleksyjnie. Nabrać kilka dni oddechu i takiego dystansu - to mi się przyda. Czasem trzeba wyhamować i nieco się zastanowić..
-
To prawda, że podobnie jak jeden od drugiego jesteśmy różni to i dda się różnią. U mnie tak to już było, że obaj z siostrą mieliśmy włąśnie takie podejście, że nie będziemy ofiarami, tylko idziemy do przodu. Nie damy się i tyle. I jakoś wyszliśmy na ludzi, jedyni z tej śmiesznej rodziny wykształciliśmy się, jesteśmy w pełni samodzielni. Ale fakt, ważna jest silna wola i samozaparcie. Dzisiaj ja jestem świadomy swojego DDA, natomiast siostra się tego wypiera, mimo, że w jej zachowaniu zauważam wiele cech dda. Ale cóż, może jeszcze nie doszłą do tego, trzeba niestety samemu się przyznać do tego kim jestem.
-
Cześć Aniu! Dobrze, że zdecydowałaś się popisać na forum. Dobrze, że chcesz wyrzucić z siebie co nieco. Takie wygadanie się daje wiele i pomaga. piszesz: "Przede mną jeszcze długa droga, ale cieszę się że wreszcie zaczynam to z siebie wyrzucać... " To już pierwszy krok ku lepszemu światu. Ale terapia, jak pisze Gunia, jest też ważną sprawą. Ja niedawno zacząłem i nie żałuję tego. To dobra rzecz. To, że można żyć inaczej, to prawda. Ale ważniejsze jest to, czy chcesz pracować nad sobą i własnym rozwojem i emocjami? To nie łatwe, ale w końcu najtrudniej nam przychodzi pokonywanie tych najwyższych szczytów :) pozdrawiam
-
Witaj żmijka :) To bardzo dobrze, że jesteś "pełna nadziei". Myślę, że wiele rzeczy można pokonać, najtrudniejsze jest właśnie znalezienie sposobu, "złotego środka". Pozdrawiam i życzę, by udało Ci się znaleźć ten sposób.
-
witaj na forum :)
-
Tak, to prawda - gdy popłaczemy - to nam lżej. Ale nie tylko, bo i zdrowiej :) Płacz dla kobiety i dla mężczyzny - to dwa całkiem odmienne "sprawy". Płacz u mężczyzny oznacza słabość, uderzenie w dumę i to jest psychiczną ujmą. Tak często faceci odczuwają. Ale to naprawdę jest błędne. Bo przecież to, że płaczę wcale nie oznacza, że nie jestem odważny, że się boję. Kiedyś ktoś mądry powiedział, że "prawdziwy mężczyzna potrafi zapłakać".
-
Ja też niegdyś uważałem to za przejaw słabości i braku męskości. Gów.. prawda. Płacz jest potzrebny tak samo jak śmiech. Dzień jest potrzebny tak samo jak noc. To harmonia, musi istnieć równowaga. Teraz, fakt, że rzadko płaczę, ale pomaga on mi uporać się z emocjami, i jak niektórzy piszą "oczyszcza". Płacz nie jest niczym złym, mimo, że tak nam wpajano. Jest normalnym mechanizmem organizmu na odczucia. A tłumienie go w sobie wewnętrznie wyniszcza człowieka.
-
Witaj Infinitus :) To, że się boisz, to nic takiego. Każdy to odczuwa. Ważne, że chcesz coś zrobić, by osiągnąć to czego pragniesz. Pozdrawiam
-
Candy14 pisze: Zgadzam się w 100% z wypowiedzią Candy14 i popieram. Takie podejście mi się podoba. Karolcia, pamiętaj, że do dobrych rzeczy dochodzi się w trudzie. Nie będzie łatwo, wale warto walczyć o siebie. Nikt za nas tego nie zrobi.