Skocz do zawartości
Nerwica.com

offtopic

Użytkownik
  • Postów

    306
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez offtopic

  1. Jak jeszcze nie miałem silnych lęków, i w ogóle silnej nerwicy byłem całkiem dobry z WF'u. W podstawówce miałem nawet szóstkę przez wszystkie klasy. Niestety w gimnazjum było coraz gorzej aż w końcu tragicznie. Lęki obawa, presja, nie pozwalały mi skupić się na żadnej grze zespołowej. Jak usłyszałem jeszcze docinki ze strony kolegów gdy tylko coś źle zrobiłem lęk mnie paraliżował. Tak więc nie chciałem i unikałem wszelkich gier, w ogóle lekcje WF'u były dla mnie nieprzyjemne. Paradoksalnie zawsze lubiłem siatkówkę uwielbiałem grę w kosza, w szkole wszystkim mi tak zbrzydło że teraz mi się już nie chce i nie mam odwagi w nic grać. A najlepsze jest to że wewnętrznie czuję taką potrzebę i chęć... W ogóle od złej oceny z WF'u uratowały mnie typowo fizyczne ćwiczenia, jak podciąganie na drążku , robienie pompek brzuszków , podciąganie na linie, biegi... W trakcie tych czynności zawsze mogłem się jakoś skupić, odłączyć skutkiem czego był najlepszy wynik w całej klasie, a czasami i szkole. Mam identycznie. Niby wewnętrznie czuję jakiś żal ale wiem że nie jest on do końca uzasadniony i nie miałbym serca obwiniać rodziców chyba... Choć szkołę, nauczycieli, którzy wszystkie moje problemy widzieli codziennie, widzieli nie raz moją bezdradnośc załapanie i nie zrobili zupełnie NIC nie wybaczę. Wszak szkoła to niby drugi dom a nauczyciele zastępują rodziców... ? W moim wypadku rodzice dalej nie wiedzą... a przynajmniej nie wiedzą że moje problemy są tak poważne. Dalej maja mnie za lenia, wypominają że jestemmało aktywny, że nie mam zainteresowan jak kiedyś etc... Powoli mnie szlag trafia ale jakoś wytrzymuję. Najgorsze jeszcze są porównania z siostrą która studiuje, ciągle chodzi na jakieś kursy, szkolenia Grrr.
  2. Sorry może to przez to że dzisiaj wyjątkowo mam zły dzień, ale nie wierzę w to co piszesz. Dziewczyna która widzisz pierwszy raz w życiu się z Ciebie śmieje ? i to jeszcze z wyglądu ? Masz dwie ręce dwie nogi i głowę więc z czego tu się śmiać ? Naprawdę nie każdy przywiązuje uwagę do wyglądu drugiego człowieka, a jeśli już to nie jest na tyle bezczelny żeby się śmiać. Ponownie sorry, ale może Ci się wydaje że się z Ciebie śmieje? Ja np. tak miałem...
  3. Hmm, nie wiem czy to dobry pomysł czy warto się zniżać do ich poziomu. W sumie ja już nie pamiętam czy coś odpowiadałem, ale chyba nie dałem rady z siebie słowa wydusić bo byłem przekonany że to prawda...
  4. Również chciałbym bardzo uwierzyć w post Veroniki ale jakoś mi trudno. Choć bardzo prawdopodobne że to prawda i z góry gratuluję i cieszę się że z tego wyszłaś i czujesz się dobrze. Ja również od pewnego czasu przestałem chodzić do kościoła, i teraz moja wiara ogranicza się do modlitwy do tego nie regularnej. W kościele i tak nie skupiałem się na modlitwie, nie skupiałem się na słowie Bożym bo po prostu nie mogłem. Napady duszności, prawie omdlenia, ból brzucha z nerwów, nawet wymioty... Uznałem że nie ma to sensu mimo że chodziłem co niedziela chyba z przyzwyczajenia, czy z presji rodziny. Mimo że od zawsze wierzyłem, od zawsze sie modliłem i zawiodłem się trochę na Bogu nie przestałem wierzyć. Pamiętam jak przez chyba rok, każdego ranka idąc do szkoły prosiłem błagałem Boga modląc się żeby w końcu ten horror się skończył, żeby od tego dnia nie dokuczano mi, nie wyzywano mnie, nie wyżywano się na mnie. Cóż cierpliwie sie modliłem i wierzyłem, niestety nigdy się to nie spełniło.
  5. ja tam byłem 8 tygodni. Nie masz się czego bać pierwszy dzień może być trudny ( specyficzny sposób dołączenie do grupy ). Poza tym bardzo dobrzy terapeuci. Z ciekawości z jaką dolegliwością tam idziesz?
  6. Nie wiem jak jest, sorry ale chyba przesadzasz. Kolega z gimnazjum, wybitnie nie przystojny ( niski 150cm, palący, nie zwracający uwagi na wygląd, np. na włosy) w szkole nigdy żadne dziewczyny się nim nie interesowały on nimi także. Spotkałem go niedawno był ze swoją dziewczyną, wyższa od niego brunetka ładna, miła sympatyczna. Podobny przypadek: kolega z liceum, również niski, lekko rudy, piegowaty, dość biedny a więc chodził baardzo skromnie ubrany, a dogadywał się z dziewczynami lepiej niż przystojniak klasowy. Po prostu umiał rozmawiać, i miał o czym, miał swoje pasje... Za niedługo również znalazł dziewczynę.... Dzisiaj wyjątkowo nie mam weny do pisania więc mam nadzieję że rozumiesz o co chodzi. Nie wiem w jakim środowisku mieszkasz .... Tak By the Way, to ja równiez jestem Darek :)
  7. Mieliśmy skończyć o szkole ale jeszcze ostatni raz nawiążę. Nie będę Ci mówił żebyś takie słowa olewał, żebyś się nie przejmował bo mi mówiono tak samo. A niektórzy ludzie po prostu nie umieją się nie przejmować, szczególnie cierpiąc na nerwicę. Kiedy chodziłem do gimnazjum, również miałem takie sytuacje, ja z kolei miałem problemy z trądzikiem, więc słyszałem ze strony dziewczyn komplementy że mam syfa, że jestem zastrupiały etc. O samym wyglądzie też mówiły dużo ...:/ Najgorsze co usłyszałem i pamiętam do dziś, to jak dziewczyna która mi się podobała, powiedziała że w życiu nie chciała by mieć takiego chłopaka jak ja.. Więc przez długi czas byłem przekonany że jestem skazany na samotność... Życie spłatało mi niezłego figla kiedy na weselu mojej siostry poznałem dziewczynę, byłem na lekach do tego lekko wstawiony więc lęki i problemy na chwilę odeszły... Piękna, w moim wieku, po prostu mój ideał. Byłem w szoku że chciała ona kontynuować tą znajomość, no bo nie mogłem uwierzyć że taka dziewczyna do tego inteligenta chce się spotykać z kimś takim jak ja... Nie trwało to długo ale te kilka miesięcy podbudowały trochę moje całkowicie spaczone poczucie wartości siebie. Tak więc staraj się nie przejmować, poczekaj a sam doświadczysz czegoś takiego jak ja. Z góry sorry bo rozpisałem się trochę za bardzo niepotrzebnie. Hmm, masz dziwną miarę normalności :) Ciekawe czy któraś z nich odważyła by Ci się to powiedzieć bez koleżanek sam na sam... wątpię... Albo nie dojrzałe albo po prostu głupie. a na pewno nie normalne.
  8. Na mnie również seronil nie działa zupełnie,z wszystkich leków jakie dostałem najbardziej pomga mi cloranxen, można powiedziec że eliminuje lęki w 80%. Tyle że można go brać tylko doraźnie... Ano, ja przeniosłem się z liceum dziennego do zaocznego, i raz na 2 tygodnie zmuszałem się na weekendowe wykłady, choć czasami też odpuszczałem. Udało mi się zdać, choć na egzaminach było chyba gorzej niż w szkole. Wszystko zdawało się ustnie... Może mam zły tok myślenia, ale przyjąłem sobie że póki się nie podleczę nie zaczynam studiów. Dla mnie to bez sensu. Studiować chcę cholernie i może to będzie moja dodatkowa motywacja w leczeniu. Wszak jej nigdy za wiele :)
  9. Szkoda słów Ja u lekarza rodzinnego byłem tylko raz,skończyły mi się leki i przy okazji wizyty z przeziębieniem wspomniałem czy by mi nie przepisała recepty. Jak zobaczyłem jak sie na mnie popatrzyła to od razu zrobiło mi się gorąco. Bałem się tylko żeby nie powiedziała o tym nikomu na żadnych plotkach( bo to też było możliwe). Jeszcze by mi tylko brakowało gdyby wieść o mojej chorobie się rozniosła. W sumie dalej nie jestem pewien czy nikomu nie powiedziała, lekarkę znają wszyscy, każdy sąsiad etc...
  10. Dobrze to znam, na szczęście mam już to częściowo za sobą. W szkole moje lęki osiągały apogeum, też byłem przymulony na tyle że sam to zauważałem. No i dochodziły codzienne problemy z wstawaniem, ciągłe spóźnienia, i problem z nauką. Nawet nie chodziło o to że nie byłem zdolny, tylko brakowało mi kompletnie czasu. W szkole siedziałem jak wryty, żeby tylko wysiedzieć. Patrzyłem na zegarek i odliczałem godziny kiedy skończy się ten dzień. Więc nie było mowy żeby coś zapamiętać, wyciągnąć z lekcji. Po takich 8 godzinach spędzonych w strasznym stresie, kiedy wróciłem do domu byłem wykończony, czułem się jakbym przekopał 10 razy ogródek. Więc jadłem coś (albo i nie) i padałem na łóżko. Kiedy któregoś dnia nie kładłem się to i tak nie miałem totalnie ochoty się uczyć.
  11. W sumie racja, wiem to z własnego doświadczenia. Ja poszedłem specjalnie po gimnazjum do szkoły gdzie z mojej klasy nikt się nie wybrał. Na nic się to nie zdało bo po tylu latach znoszenia wyśmiewania, szydzenia, znęcania się psychicznego czasami również fizycznego nie dałem rady już funkcjonować. Najgorsze w tym wszystkim było właśnie że jedna może dwie osoby nakręcały całą klasę ( skutecznie) przeciwko mnie. Do dziś nie mogę zrozumieć co było tego powodem. Być może kiedyś uda mi się to pojąć na jakiejś terapii. Stosunek nauczycieli taki sam jak u Ciebie. Żenada.Udawali że nie widzą problemu, nawet Pani psycholog z którą mieliśmy czasami zastępstwo nie raczyła NIC zrobić. Wtedy nie mogłem jeszcze zrozumieć jak drugi człowiek zupełnie bez podstaw, bez przyczyny może urządzić drugiemu taki horror, zrobić z życia piekło. Jeśli nie masz nic przeciwko, wyślij mi na PW numer gg czy innego komunikatory jeśli takowy posiadasz. Chętnie pogadałbym z kimś kto był w podobnej sytuacji co ja. Szczerze w to wątpię. Niestety są ludzie którzy nie zdają sobie sprawy z krzywdy którą wyrządzają. Najbardziej mnie teraz wkurza to że kiedy skończyłem szkołę gdzie mnie Ci ludzie dręczyli, zerwałem kontakty, upatrzyli sobie inną ofiarę i robią to dalej. Może kiedyś kiedy będę miał więcej odwagi, wzmogę w sobie siłę i ujawnię sprawę na światło dzienne mówiąc o tym wszystkim otwarcie. Najgorsze w tym wszystkim jest to że tak samo jak zniszczyli życie mi, teraz niszczą drugiego człowieka.... a ja póki co nie mogę nic zrobić ...
  12. Ja u psychologa byłem raz może dwa, od razu uderzałem do psychiatry. Na terapię grupową również chodziłem, i co Cię może zdziwi miałem identyczną sytuację, również przestałem chodzić ( w 8 tygodniu) ze względu na prawie 40 kilometrowe dojazdy autobusem z zabitej dechami dziury Tak w ogóle to u mnie wszystko zaczęło sie od fobii szkolnej, której nikt nie zauważył więc męczyłem się z nią przez kilka ładnych lat, potem doszła ostra fobia społeczna, tutaj podobna sytuacja sam nikomu nie powiedziałem o swoich problemach, a że zawsze umiałem dobrze udawać to nikt się nie dowiedział. I tak tkwiłem sobie kilka lat, nie leczony, do momentu aż dojrzałem i sam zacząłem szukać informacji w internecie. Potem kiedy utwierdziłem się w przekonaniu że mam baardzo ostrą fobię społeczną dopiero pierwszy raz poszedłem do psychiatry. Minął kolejny rok nic się nie zmieniało, mimo brania leków, i zapisałem się na terapię o której pisałem na samym początku. Tyle że przez ten cały czas choroba czy jak to nazwałaś schorzenie cały czas się rozwijało, ja nie izolowałem się od otoczenia, wręcz na siłę wychodziłem do ludzi co skutkowało licznymi niepowodzeniami ,wpadkami które pogłębiały mój stan na coraz to gorszy.... Teraz zmagam się nie tyle co z fobią społeczną a z silną nerwicą lękową, do tego depresją i Bóg nie wie czym jeszcze pamiętam czasy kiedy to w domu czułem się dobrze, a lęki towarzyszyły mi tylko w sytuacjach społecznych.... Tak więc przez ponad 5 lat mimo największych chęci, licznych prób, nie dość że się sam nie wyleczyłem to narobiłem sobie więcej problemów. Gdyby ktoś zauważył te 6 lat temu tą fobię szkolną, zaprowadził mnie do psychologa, to jestem przekonany że teraz byłem zdrowym normalnym człowiekiem... To samo tyczy się analogicznie fobii społecznej... Nie rozwiązane problemy tylko rosną w siłę i się kumulują. Przynajmniej ja tak to widzę na swoim przypadku.
  13. Ja miałem taką samą nadzieję, w dużym stopniu tak było. Nawet zaklimatyzowałem się z klasą , poznałem kilku kolegów z którymi się trzymałem. Szkoda tylko że przez horror przeżyty pod koniec podstawówki i w gimnazjum nie byłem w stanie już funkcjonować. W sumie męczyłem się już całe gimnazjum, i czekałem Bóg nie wie na co... Mimo że było to słabsze liceum, do szkoły chodziło sporo dresiarstwa, chyba dzięki tym że świetnie udawałem, kryłem nastrój, lęki, dogadywałem się z większością klasy. No ale co mi z tego przyszło jak wejście do szkoły to były już dla mnie katorgi, na lekcjach nie mogłem się absolutnie skupić, byłem roztrzęsiony.... I tak oto w połowie semestru moje wyniki były bardzo słabe, prawie same pały. No i zaczęły się ze strony kilku osób dogadywania że nie zdam i tym podobne. Wiadomo człowiek na maxa znerwicowany, więc się nijak nie obroni, nie odpyskuje bo nie jest w stanie. Coraz bardziej się pogarszało w klasie, również nauczyciele pokazywali swoje prawdziwe oblicze... wszystko to odzwierciedlało się na nerwicy. I tak coraz to więcej wagarowałem, aż w końcu przestałem chodzić do szkoły. Roku nie zaliczyłem i przeniosłem się do szkoły zaocznej. W liceum często gęsto w kość mogą dać nawet nauczyciele, było kilka takich którzy uwielbiali leczyć swoje kompleksy poniżając uczniów ( akurat w tym wypadku nie mnie).
  14. Również proszę o wypowiedzi. Sam jestem ciekawy jak to jest w szpitalu. Czy prowadzone są psychoterapie równocześnie w trakcie pobytu. Czy w ogóle po takim powiedzmy miesięcznym pobycie jest jakaś poprawa? Czy tylko szprycowanie lekami ? Sorry za głupie pytania ale jestem zupełnie zielony w tym temacie. Narazie nie zdecydowałbym się żeby pójść do szpitala, ale jak mój stan dalej w tak szybkim tempie będzie się pogarszał to chyba za niedługo nic innego mi nie pozostanie.... W moim wypadku, musiałbym ukrywać ten fakt chyba i również przed rodziną. Nie wyobrażam sobie jak bym się czuł gdyby rozeszło się że byłem w szpitalu psychiatrycznym. Ludzie po prostu tego nie rozumieją, szczególnie w mniejszych miastach/miejscowościach.
  15. Dokładnie tak!. Na terapii trzeba się przełamywać,wyciągać ile się da, przede wszystkim wspólnie pracować. Ja chodziłem 8 tygodni które poszły na darmo, teraz żałuję. Moja następna terapia będzie wyglądać już inaczej, cóż był to mój pierwszy raz, wszak człowiek się uczy na błędach :).
  16. Buhaha, przepraszam offtopic, ale piszesz jak 'typowy' uzależniony - ja mógłbym się uzależnić bzdura Nie uważasz, że gdyby było tak, jak piszesz, to nie paliłbyś w ogóle [...] Ale ja nie palę z przyjemności, czy z potrzeby, palę jak mam już dość a pod ręką nie mam niczego innego co by mi pomogło ( cloranxen). Być może masz rację, i jestem tego nie świadom, ale to akurat najmniejszy problem teraz....
  17. Na Lenartowicza ? Jeśli tak to chodziłem tam na terapię dzienną( grupową) 8 tygodni. Cóż było ciężko aż w końcu na kilkanaście dni przed końcem zrezygnowałem. W moim przypadku uważam że błędem było że nie dostałem żadnych leków, w ogóle na Lenartowicza są raczej przeciwni lekom, każą powoli odstawiać. Co do terapeutów w zasadzie nie mam zastrzeżeń, niektórzy dość ostrzy, ale wiele osób chwali że pomogli. Ogólnie Polecam.
  18. Ja już nie pamiętam czy alkohol mi pomagał czy nie. zmagam się z nerwicą od kilku lat, być może na początku przez pierwszy rok czy 2 była to jakaś ulga. Obecnie po alkoholu czuję się praktycznie tak samo a nawet i gorzej. Lęki nie ustępują, a wręcz sie nasilają.
  19. offtopic

    Fobia szkolna

    Ja sobie postanowiłem że póki się nie wyleczę gruntownie nawet nie zaczynam studiów, mimo że bardzo chcę i bardzo mnie ciągnie iśc na dzienne. Ale wiem że nic by z tego nie wyszło i wyszła by z tego tylko moja męczarnia. Z resztą widzę to choćby po tym co czasami ze mną się dzieje na studium do którego teraz uczęszczam tylko po to żeby nie pójść do woja...
  20. Przecież nerwica to pewien gatunek choroby psychicznej. Przynajmniej ja tak rozumuję.
  21. Wierzę i ta wiara mnie chyba jeszcze trzyma przy życiu. Czasami mam chwile zwątpienia, wiem że nie będzie łatwo i przedemną jeszcze bardzo długa droga, dużo męczarni ale wierzę że w końcu któregoś dnia mój stan zacznie się poprawiać, aż w końcu zacznę tak naprawdę żyć. Bo to co jest od kilku lat to wegetacja, bezsensowne czekanie na ???? cud ?? Nie popełniajcie tego błędu co ja, nie traćcie czasu , bierzcie się za siebie jak tylko możecie!!!!
  22. A ja od dłuzszego już czasu zaczynam palić. Oczywiście nie z swojego wyboru, ot kiedy mam już wszystkiego dość, kiedy jestem kłębkiem nerwów papieros działa na mnie chociaż trochę kojąco. Wątpię żebym się kiedykolwiek uzależnił , ostatnio w trakcie brania leków kiedy czułem się lepiej nie paliłem 2 tygodnie i nie czułem takiej potrzeby.... Innym razem zdarzało się wypalać paczkę w 2 dni...
  23. Ano widzę że dzielenie ,,tymi" informacjami z innymi nie tylko mi nie przychodzi łatwo. Nerwicę/fobię społeczną mam od kilku ładnych lat, czasami było tragicznie, mimo to nikt nie wie o moich problemach. Mieszkam z rodzicami i siostrą, trwa to już tyle czasu że aż się sam dziwię że niczego się nie domyślają. Kilka razy matka znalazła moje leki, udało mi się ją zbyć... Tak naprawdę to chciałbym im w końcu powiedzieć ale ... ? Boję się chyba reakcji, boję się czy to zrozumieją no i wstydzę się tego okropnie. Nawet nie wiem jak zacząć taką rozmowę, kiedy i z kim...
  24. Również mam problemy ze snem... Spać mi się zachciewa dopiero koło 5-6 rano. Oczywiście od jakiegoś czasu całkowicie zrujnowało mi to plany dnia. Kiedy muszę być wypoczęty następnego dnia i kładę się wcześniej spać łatwe zaśnięcie graniczy z cudem. Kiedy leżę sobie w łóżku jest cicho , zaczynam myśleć o sytuacjach , spotkaniach, rzeczach które spieprzyłem, przypomina to bardziej zadręczanie się.... I tak przez kilka godzin.... W końcu jakoś zasypiam albo wstaję zdenerwowany.... Problem minął po wizycie u dobrego psychiatry, zacząłem brać Ketrel Seronil i doraźnie Cloranxen. Dodam że mam od kilku lat ostrą fobię społeczną w połączeniu z nerwicą lękową. Obie nie leczone kawał czasu. W czasie kiedy brałem wszystkie leki razem zasypiałem bez problemu, budziłem się rano wyspany, nie miałem problemów z wstawaniem. Kiedy skończył mi się claranxen zaczęło powoli bywać coraz gorzej aż w końcu wszystko wróciło... Mam więc pytanie co dalej robić ? Iść od nowa do psychiatry ? Taki mam zamiar. Może jakieś inne sposoby ? Valeriana nie pomaga, nawet w dawce kilku tabletek...
  25. Czytam twój post i nie mogę uwierzyć. Jakbym widział siebie,- naprawdę. Masz identyczne objawy co ja. Dobra rada od weterana :) Idź czym prędzej do psychologa a najlepiej od razu do psychiatry. Ja nie mogę ścierpieć swojej głupoty że z tą decyzją zwlekałem tyle czasu... licząc w latach, latach zmarnowanych. Nie chce Cię straszyć ani negatywnie nastrajać, póki twoja fobia ma jeszcze jako tako łagodną postać, zmobilizuj się jak tylko możesz i szukaj pomocy. Bo bez leczenia będzie tylko gorzej. Uwierz wiem to z autopsji. Powidz mi droga samotniczko, jak chcesz wyleczyć fobię/nerwicę bez pomocy psychiatrów/terapeutów. No chyba że sama masz wiedzę i zdolności co wspomnieni lekarze. Po prostu źle trafiłaś, i nie potrzebnie się zniechęciłaś. Z fobią czy nerwicą nie wybieraj się do psychologa bo on nie posiada wystarczającej wiedzy żeby Ci pomóc. Do psychologa możesz iść ale po skierowanie do psychiatry. Poszukaj w necie, popytaj za dobrym psychiatrą, wybierz się na jedno spotkanie, szczerze porozmawiaj i szybko zmienisz swoje poglądy. Co do tej satelity to śmieszna sytuacja :) Też przez głowę przeleciała mi taka myśl jak Tobie :)
×