
inez3
Użytkownik-
Postów
2 144 -
Dołączył
Treść opublikowana przez inez3
-
wiecie co? nasz najwieksza pozytywna cecha jest to, ze mimo przezytych trudnych chwil nadal sie nie dajemy... wiele "normalnych" osob dawno by sie poddalo... a my sie nie dajemy!!! i nie damy!!!
-
Moniczka powiem ci o mojej sytuacji. jak dostalam pierwszy atak nerwicy dostalam asentre bralam przez kilka miesiecy - objawy zniknely, wiec przestalam brac. przy odstawieniu przez kilka dni czulam sie dziwnie, mialam zawroty glowy, ale jakos przetrwalam. teraz ponawrocie jak uslyszalam, ze moge odstawic, ale lekarz powiedzial mi, ze nie ma gwarancji, ze to nie wroci to tak sie zstresowalam, ze znow cos sie e mna dzieje. uwazam wiec, ze to co ty odczuwasz jest to nasze cudowne nakrecanie sie, bo powiem ci, ze jak biorac asentre czulam sie juz bardzo dobrze zdarzalo mi sie zapomniec jej wziac i nic sie nie dzialo. moim skromnym zdaniem, masz to samo co ja tak boisz sie odstawienia, ze wywolujesz w sobie te napady zeby sobie udowodnic, ze wcale nie jest jeszcze dobrze i ze musisz brac lek nadal... walcz!!! pozdrawiam
-
Piotrek, jak ty cos naiszesz to od razu mi lepiej... kurcze, czuje, ze wcale ze mna nie jest zle, ale tak jakbym sama chciala sie zmusic do zlego samopoczucia, nie wiem, czy ja chce komus udowodnic cos?? jak nie mysle to moge gory przenosic, jak mysle to dramat... wczoraj wieczorem dostalam mega dola, ze jestem beznadziejna, ze sobie to robie tymi myslami, ze chcialabym tak jak inni zyc itd... ech, glupia psycha... człowiek nerwica nie ma ru sie nad czym zastanawiac tylko marsz do psychologa!!! ja bym sie bala isc do szpitala... kiedy ja zczelam pierwsza terapie to bylam przekonana ze mi pomoze i nic nie bylo mnie w stanie zatrzymac przed pojsciem tam... zobaczysz bedzie lepiej jutro ide do psychiatry, w zwiazku z tym, ze od jakiegos czasu czuje sie gorzej. biore asentre 50 mg. pomogla mi w najgorszym okresie, za drugim razem tez, ale teraz mam wrazenie ze powinnam brac wiecej... zobaczymy co mi powie jutro lekarz
-
BOGDANKA dzoekuje za odpowiedz. najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to, ze nawet jak gdzies jade np. przez pierwszy dzie (nawet nie caly) czuje sie srednio, a otem mowie sobie, ze tyle razy juz dalam rade to czemu tym razem mam nie dac i przechodzi :) ale... wlasnie to ale, za kazdym nastepnym razem znow mam te okropne mysli chociaz wiem, ze poprzednio bylo ok... nie rozumiem tego, a ja poprostu chce jechac, bawic sie wysmienicie, niepsuc ani sobie ani innym wyjazdu ze mna i chociaz zazwyczaj jest ok to i tak sie martwie nastepnym razem. u mnie ten stres wiaze sie z tym, ze wydajemi sie(miedzy innymi), ze nie bede mogla z tego stresu jesc i przez tobede sie czula jeszczegorzej, a zaznaczam ze "normalnie" jem za 5 osob. chyba jestem pesymistka skoro nie zauwazam tych wszystkich pozytywów. psycholog mi powiedzial, ze poniewaz zawsze bylam doroslym dzieckiem (przez wiekszosc czasu mialam kontakty glownie z doroslymi, bo tam gdzie miszkalam nie mialampodworka) i mam potrzebe kontroli bo zawsze wiedzialam co chce zrobic itd. a jak wyjezdzam to nie ma kontroli w sensie, ze nie da sie wszystkiego zaplanowac, nie da sie"pilnowac" swojego zdrowia, takpoprostu jest... do mnie to jakos nie dociera... ale sie nie daje, chyba najlepsza jest terapia szokowa, musze wyjezdzac jak najczesciej!!! taaa, ale to dosc trudne, bo nie chce sie czuc zle i ciagle dzwonic do rodzicow i zatruwac im zycia... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:28 am ] niech ktos na mnie tez nakrzyczy (pozytywnie), bo ja na prawde chce od zycia duzo, a nie sie bac...
-
Po wielu latach postanowiłam stawić czoła!
inez3 odpowiedział(a) na aga1980 temat w Kroki do wolności
aga1980 witaj na forum! przeczytalam twoj post i jedyne co na poczatek nasuwa mi sie do glowy to wizyta u psychologa. myse, ze spojrzenie z perspektywy na twoje problemy da ci zupelnie inny wzglad na wiele spraw... napewno nie jestes chora psychicznie i wybij sobie to z glowy!!! nic takiego ci nie grozi!!! ale wiem jak trudno odgonic takie nekajace mysli, wiem, bo sama sie nie potrafie od nich uwolnic. nie bede pisac co dokladnie mi jest - mozesz przeczytac... natomiast nie poddawaj sie i walcz o siebie, bo nigdy nie jest tak zle zeby nie moglo byc lepiej!!! polecam wizyte i ujakiegos specjalisty i rozpracowanie tego co cie gnebi a gwarantuje, ze bedzie lepiej pozdrawiam [ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:11 pm ] aha i jeszcze jedno. czy twoj maz wie o twoim problemie?? i wogole jakie sa stosunki miedzy wami, bo to tez jest bardzo wazne... -
witam, czy ta modlitwa faktycznie jest dla ciebie? tzn. masz corke w takim ciezkim stanie? napisz cos wiecej. pozdrawiam
-
moze nie na temat, ale chce sie podzielic z wami czyms... dzisiaj jak pisalam wczesniej bylam u fryzjera, ale rano oczywiscie nerwy jakbym nie wiem, miala zdawac jakis mega wazny egzamin. jak wyszlam tylko z domu wszystko minelo, doslownie... znow czulam sie jak kiedys... mam nadzieje, ze poprst mam slabsze dni, z ktorymi mi sie wszystko kojarzy z tym, co przechodzilam wczesniej... u mnie wlasnie najgorsze jest to, ze prawie kazde gorsze samopoczucie wiaze z nerwica "o pewnie znowu to to samo" i prosze, od razu zaczynam o tym myslec... przepraszam was, ze ja tak ciagle osobie, ale potrzebuje sie komus wygadac...
-
co do rodzicow... moj probelm, te moje leki to wlasnie rodzice... jestem jedynaczka, ukochana corcia, czasem za bardzo trzymana pod kloszem... takie cos jak "nie biegaj, bo sie spocisz" kiedy zaczela sie moja przypadlosc to rodzice byli pierwszymi, ktorzy wiedzieli, ciezko to przezyli... ja zawsze usmiechnieta, pewna siebie nagle boje sie wyjsc do sklepu 100 m od domu... ja natomiast bardzo chcialam z tego wyjsc, od razu do psychologa, terapia... tam sie dowiedzialam, ze po czesci to ich wina... bardzo mnie do siebie przywiazali... zawsze im mowilam jak nawet chcialam nie isc do szkoly to mama sie zgadzala i wypisywala mi zwolnienie... teraz choc mam 24 lata nadal jestem od nich w jakims sensie uzalezniona, kiedy czulam sie zle to natychmiast dzwonilam do mamy... sama balam sie gdzies pojechac (to mi zostalo do dzis - moj najwiekszy problem) najlepiej na wakacje z nimi... czujecie?? 20-letnia dziewczyna na wakacje z rodzicami... po nawrocie pani psycholog mi powiedzila, ze najlepiej dla mnie byloby sie wlasnie wyprowadzic... skoo pracuje i jestem niezalezna od ich finansowo to tak powinnam to zrobic... dodam jeszcze, ze moi rodzice wiedza, ze to z nimi i przez nih mam ten problem, staraja sie, ale nie zawsze im wychodzi: "pamietj zamknij okna jak bedziesz wychodzic", "zaplac rachunki", "czemu juz nie masz pieniedzy", "a ile ci zostalo z pensji?" niby moje zycie jako dziecka bylo szczesliwe, ale za bardzo zwiazane z rodzicami... jak sieokazalo to tez nie jest dobra,zbytnia wiez...
-
a ja wlasnie mam isc na 10 do fryzjera i znow mam wrazenie, ze nie wytrzymam tam, bo bede sie zle czula... porypane!!! a juz jakies 2 tyg. temu bylo ok... ale co ja zrobilam?? zaczelam sobie przypominac jak to bylo w zeszlym roku o tejporze... noi prosze... czasami tak sie na siebie wkurzam, ze jakbym mogla to sama bym sobie kopa dala... Piotrek, na prawde jestes jak psychoterapeuta Jak wyłączyc te mysli??
-
niech ktos mnie walnie w glowe!!! czuje sie dobrze, ale juz wyobrazam sobie jakies dziwne sytuacje, ze np. pojde gdzies na obiad i tak sie zdenerwuje, ze nie bede mogla jesc albo ze jak pojde do fryzjera to nie wytrzymam tam tak dlugo (ide w piatek)... chyba musze "zblizyc się" ze sciana i to tak mocno
-
hehe, mi sie od razu robi lepiej jak to czytam... wiem, ze mimo nerwicycos tam w sobie jeszcze czasem dostrzegamy minako89ja w mowieniu nie tez jestem super :) tylko czemunieumiem powiedziec nie nerwicy?
-
witamy, witamy, ja tez tu od dzisiaj
-
słuchajcie, może zamiast użalać się nad soba i dołowac to napiszemy w czym jesteśmy świetni i jakie mamy zalety? troche samouwielbienia jeszcze nikomu nie zaszkodziło ja łatwo nawiązuję kontakty... często łapie się na tym, że o wiele lepiej radzę sobie z załatwieniem różnych spraw niz inni (oczywiscie gdy nie mam napadu) zdałam prawo jazdy za pierwszym razem mowię niezle po angielsku... moze mi cos jeszcze przyjdzie do głowy no, wasza kolej!!!
-
ach te nasze "wyimaginowane" dolegliwosci... :)
-
aleks-23 ale to wlasnie na tym polega... czesto problem tkwi w tobie i tak na prawde to ty musisz sobie odpowiedziec na te wszystkie pytania... ja bedac na terapii grupowej dowiedzialam sie tyle rzeczy o sobie w zasadzie tylkomowiac i opowiadaja, zawsze ktos cos zauwazyl z innej strony, ale w wiekszosci byly to moje wlasne przemyslenia
-
nie wiem czy ktos tak ma, ale moja nerwica zaczela sie wlasnie od problemu z wyjazdem na oboz na studiach... tak bardz nie chcialam i w kncu ni pojechalam... od tego momentu zaczelo byc zle... potem psyhoterapia, leki i wyszlam na prosta... musialam jednak odbębnić ten obóz i pojechalam rok później... 2 pierwsze dni to koszmar, nie moglam spac... ale potem ok, bylam zadowolona... myslalam, ze to koniec, myslalam, ze jak to przezylam to bede wszedzie mogla wyjezdzac, ale nie... po tym wszystkim mialam nawrot i zow to samo tylko, ze o wiele krocej... niestety przez ten okres nie wyleczylam sie z tegoproblemu... nadal odczuwam niepokoj, ze nie bede mogla jesc (czasem na sam zapach jak gdzies jestem na wakacjach robi mi sie niedobrze i od razu panika), ze bedzie mi slabo i ze sie bede denerwwac przez caly czas... jest to dla mnie strasznie ciezkie, bo tyle miejsc bym chciala zwiedzic, ale nie chce gdzies wyjechac i ic innego nie robic tylko myslec... moze ktos cos takiego ma albo mial i opowiemi o swoich przeżyciach i jak sobie z tym poradził p.s. dotakowo mam problem z rodzicami, jeste jedynaczka i nadala majac 24 lata czuje sie jak dziecko, pytaja mnie czy zaplacilam rachunki itp. ale to wlasnie do mamy dzwonie jak cos sie ze mna dzieje
-
lady*k a nie uwazasz, ze to glupie?? ja np. chcialabym pojechac w tyle miejsc, zwlaszcza, ze wczesniej oprocz choroby lokomocyjnej bardzo lubilam podroze... u mnie to dodatkow wiaze sie z tym, ze jestem jedynaczka i rodzice mnie troche pod kloszem trzymali... do tej pory (a mam 23 lata) przypominaja mi np. zebym zamknela okna jak wyjezdzam albo czy zaplacilam rachunki albo zemu ten rachunek jest taki duzy i czemu wydalam wszystkie pieniadze... oni wiedza, ze to po czesci ich wina... no a codo wyjazdow to zawsze jak mi sie zdarzy atak to mysle o tym zeby byc z rodzicami albo dzwonie... chociaz musze przyznac ze ostatnio jak pojechalam to czulam sie wysmienicie, ale to wcale nie powoduje, ze jak jade tam kolejny raz to sie nie denerwuje i to mnie wkurza... popieprzone to wszystko a tak bym chciala normalnie wszedzie jezdzic...
-
kurcze, nie jestem sama... umnie pirwsz atak choroby wiazal sie z latem i wyjazdem na oboz do szkoly... czujeie?? wyjazd wszystkim kojarzy sie z odpoczynkiem a dla mnie to mega stres - zle sie bede czula, nie bede mogla jesc ze stresu itd. nawrot choroby mialam kolejnego lata jak zaczelo sie robi upalnie, ale wtedy trwalo to o wiele krocej... zawsze lubilam lato, ale odkad mnie spotkala nerwica wole jak jest chlodno, moze swiecic slonce, ale bez 30 st. upalow, bo wtedy mi sie przypomina jak mi sie robilo slabo (niby) i niedobrze (niby, bo to tylko moja psychika)
-
a wiecie co?? najlepiej to byloby przestac to wszystko analizowac i sie zastanawiac czy akurat w tej chwili boli mnie glwa czy reka heh, tylko czemu to nie jest dla nas takie proste?? powiem wam szczerze, ze jak mi sie uda spojrzec na to wszystko z perspektywy to mi sie chce smiac samej z siebie
-
aleks-23 trudno powiedzie... to yba zalezy od człowieka... ja jak mi sie zaczelo to bardzo chcialam wrocic do tzw. normalnosci i wiedzialam, ze musze isc do psychologa i to byla najmadrzejsza rzecz jaka zrobilam... jezeli dajesz rade to nie idz, ale jezeli sie zastanawiasz to moze warto sprobowac, nic nie stracisz
-
aleks-23 no u mnie tez tak bylo... balam sie pojechac na oboz na studiach... potem od razu psycholog terapia i przeszlo, przestalam brac leki przez pol roku bylo ok, a potem nawrot... znow psycholog leki... i teraz znow czuje, ze cos sie dzieje i zaczelo mi sie wszystko przypominac... u ciebie wcale nie musi by to nawrot, ale niestety moze... w tej chorobie, przepraszam zaburzeniu, zdarzaja sie nawroty, co nie znaczy ze sie nie da tego pokonac... musze przyznac, ze moj nawrot trwal o wielekrocej bo jakis mesiac, a potem dzieki psychologowi i lekom wszystko wrocilo do normy...
-
hmm... drogie panie moze t tylko taki gorszy dzien.. ja zawsze sobie tak staram ie mowic (z mniejszym lub wiekszym skutkiem ) a wogole co do tego co wczesniej pisalam... jest jeszcze druga opcja mojego gorszego samopoczucia - tak mysle... biore asentre 50mg od jakiegos pol roku, poniewaz dobrze sie czje czasami mi sie zdarzalo zapomniec i nic mi nie bylo. ale ostatnio (jakies 2 tyg. temu) postanowilam sie troche napic alko jakies piwo, pojechalam na dzialke i nie wzielam zesoba leku... po czym jak wrocilam i wzielam to w nocu obudzilam sie, bo mi bylo niedopbrze i juz nastepnego dnia wrocily moje wspominki... moze to stad?? zastanawiam sie tez czemu ja to wszystko tak analizuje?? zwlaszcza, ze juz przez to przechodzilam, ale musze przyznac ze nawrot trwal o wiele kroceh i szybciej stanelam na nogi... [ Dodano: Dzisiaj o godz. 3:48 pm ] aha i przepraszam, ze ja tak ciagle o sobie... ale jak cosmi sie dzieje to skupiam sie tylko i wylaznie na sobie... aha, moj lek odnosnie tego, ze zaraz zrobi mi sie niedobrze i nie zdarze do lazienki itd. mysle ze po czesci stad, ze jak bylam mala mialam chorobe lokomocyjna i zawsze panikowalam jak mi bylo niedobrze nawet nie w podrozy tylko... no czasami tak sie robi nie?
-
Piotrek no masz racje... ja wogole nie wiem co wyrabiam... doslownie z dnia na dzien zmienilam sie przez moje bzdurne mysli... dzieki za to co napisales... nie pozwole tej cholerze znow mnie zaatakowac
-
hej, jestem tu nowa... moja historia tam gdzie wszyscy nowi u mnie nerwica (chociaz nikt nigdy mi nie powiedzial, ze to jest ona napewno) trwa w sumie jakies 3 lata... bylam "wyleczona" przez dlugi czas, ale potem znow cos powodowalo, ze wracalam do tych beznadziejnych mysli... teraz znow cos mi swita w glowce i choc bardzo sie staram odrzucac te mysli to nie za bardzo mi to wychodzi... wiem, ze to forum pozytywnego myslenia, a nie dolowania sie, ale mam nadzieje, ze poprostu ktos mi powi cos co mnie jakos postawi na nogi... juz dwa razy wychodzilam z tego, a teraz jakbym zapomniala jak to sie robi... aha, chodze do lekarza (psycholog i psychiatra) i biore asentre... pozdrawiam
-
ah, no wreszcie ktos sie odezwal... a gapie sie co chwila na moj post