
inez3
Użytkownik-
Postów
2 144 -
Dołączył
Treść opublikowana przez inez3
-
no wlasnie, trzeba zaakceptowac to, ze tak MOŻE się stac, ale NIE MUSI. a nie planowac to jak NAPEWNO bedziemy sie czuc jutro, pojutrze, w autobusie w sklepie... jestesmy mlodzi, zdrowi fizycznie i raczej trudno byloby nam umrzec z wyimaginowanych lęków.
-
aleks-23 haha, ja tez to czesto slysze ej, ale moze cos w tym faktycznie jest... wogole, to tak jak gdzies kiedys ktos napisal na tym forum, ze trzeba zaczac olewac te objawy zwlaszcza fizyczne, czyli np. zaraz zemdleje - no i co z tego? to zemdleje, ktos mi pomoze (ja nigdy w zyciu nie zemdlalam tak na marginesie, chociaz juz milion razy mialam wrazenie, ze tak bedzie), zaraz sie porzygam - no i co z tego? przeciez to normalna ludzka sprawa, serce mi wali - kazdemu czasem wali jak sie zestresuje i to nie znaczy, ze zaraz padnie na zawal... niby to takie latwe a trudne no wlasnie, najgorsze to sa te natretne mysli... gdyby nie one to chyba bylabym najzdrowsza na swiecie, a kiedy tylko czuje sie zle to wszystko inne mi wisi, nic mnie nie interesuje tylko ja i moje objawy, ale jak tak czasem uda mi sie stanac z boku to az mi sie chce samej z siebie smiac... tez sie wlasnie zastanawiam jak to jest z tym wywolywaniem atakow czy zlego samopoczucia, czemu to ma sluzyc??
-
no, a ja czuje sie chyba najlepiej od ostatnich 3 dni... jakos tak sie wyciszylam i sobie siedze na luzaku w pracy... dodatkowo mysle ciagle o tym wszystkim, tak jakbym na sile chciala zmusic moj organizm do napadu leku... tylko po co? co ja sobie tym chce udowodnic?? dziwne to troche... Piotrek wkrecanie to moja specjalnosc oprocz nerwicy to jestem meteopatka, wiec cos w tym moze byc, ze pogoda. dodatkowo mam zle wspomnienia z okresem letnim, bo wtedy wszystko sie zaczelo... ale dzisiaj jestem jakos tak padnieta, ze nawet nie mam sily sie denerwowac
-
a moj dzien byl jakis dziwny... raz lepiej, raz gorzej... no i ten afobam... wzielam zeby zobaczyc jak jest i czy w razie mega stresu moge to wziac... jak mi przywali sie sen to 2 godziny spalam, ale teraz czuje sie bardzo relax... moj organizm nie chce sie zdenerwowac a wogole to jestem glodna... aha, mimo tego, ze lepiej mi jest po tym czymsto i tak uwazam, ze to jest swinstwo i na dluzsza mete nie bierzcie... wogole to strasznie bym chciala dawac rade bez mojej asentry, co ja bym dala zeby znow sie szczerzyc jak slonce swieci a nie myslec, ze jest tak strasznie goraco...
-
ja dzis bylam u lekarza i mi powiedzial, ze organizm nie przyzwyczaja sie do antydepresantow tak, ze musisz zwiekszac dawke. jedyne co to moze byc tak, ze ilosc stresu, napiec itd. jest wieksza i wtedy zwieksza sie dawke, bo normalna to za malo. ale napewno nie jest mozliwe, ze organizm sie przyzyczaja (tyczy sie to oczywiscie antydepresantow)
-
ja tak nie mam, ale np. bardz przezywam filmy, potworni sie wczuwam i zazwyczaj placze na takich na ktorychktos inny by nawet nie uronil lezki
-
witamy, witamy i o zdrowie pytamy oj, troche humoru
-
hmm, a ja dzis poszlam wreszcie do mojego psychiatry, poprosilam zeby mnie przyjal bez zapisu - udalo sie! :) opowiedzialam mu, ze znow sie denerwuje, zle czuje, wydaje mi sie, ze cos jest nie tak, mam 2 zaliczenia w sobote, a jakos nie moge sie skoncentrowac na nauce i boje sie, ze cos mi sie stanie na tych zaliczeniach, ze przez pewnien okres bralam nieregularnie moja asentre, a raz nawet przez kilka dni nie bralam bo zapomnialam, no i ze zle znosze upaly. on powiedzial, ze na to zle samopoczucie moga miec wplyw wszystkie te czynniki. powiedzial, ze jest niemozliwe zeby organizm przyzwyczail sie do leku (antydepresant) i nie dlatego zwieksza sie dawke, tylko np. stres jest nagromadzony i ta dawka juznie dziala. powiedzial mi, ze na razie by mi nie zwiekszal, bo bardzo dobrze reagowalam na to co teraz biore, z reszta do zwiekszonej dawki tez trzeba sie przyzwyczaic, a przed sesja to nie najlepszy pomysl. wiec przepisal mi afobam 1x0,25 ale tylko i wylacznie w sytuacjach krytycznych. jak uslyszalam, ze to to to sie tak wystraszylam, bo slyszalam ze to uzaleznia, ze az nie chce tego brac. aha, milabym brac ten afobam tylko i wylacznie do poniedzialku zeby zobaczyc czy cos pomaga i tylko doraznie... o i tak to wyglada...
-
ul. sobieskiego 112, za taki trójkątnym nowym budynkiem, zaraz przy skrzyżowaniu z chełmską i dolną. budynek obskurny i moze sie czasem okazac przygnębiający... ale ja uwazam, ze warto. leki kiedy? wtedy kiedy ty czujesz, ze inaczej juz nie dasz rady. ja np. mialam tak, ze nie wychodzilam z domu nawet do sklepu 100 m pod domem, nie moglam chodzic do szkoly (nawet przenioslam sie na zaoczne studia) i dlatego poprosilam o leki (a dokladnie opowiedzialam moja historie psychologowi i ten mnie skierowal do psychiatry). jezeli ty dajesz sobie rade bez nich to nie ma po co ich brac... Moniczka dokladnie tak jest, ze atak jest dopiero po jakims stresujacym wydarzeniu, ale u mnie bylo tak, ze i przed i czasem (bardzo rzadko w trakcie) - wlasnie to jest dziwnie, ze zazwyczaj kiedy jest juz w koncu sytuacja, ktorej tak sie boje to nic sie nie dzieje, no moze chwile, a potem przechodzi... tylko, ze jak nastepnym razem znow ma byc ta sama sytuacja to i tak sie denerwuje - to takie kolko...
-
aleks-23 przepraszam, ze dopiero teraz pisze, ale mialam sporo rzeczy do robienia w pracy... no wiec tak, ja akurat mieszkam blisko sobieskiego wiec sienawet nie zastanawialam gdzie mam isc. mialam tam terapie grupowa i tam zaczelam brac leki - a w zasadzie asentre 50 mg. poczatki, znaczy 3 tyg. to byl koszmar czulam sie gorzej 100%, ale potem bardzo szybko mi sie poprawialo. skonczylam terapie i przestalam brac asentre. bylo spoko przez 6 miechow, a potem wrocilo, wiec od razu na sobieskiego i znow asentra. tym razem boradzilam sobie o wiele szybciej i juz po miesiacu znow wszystko wrocilo do normy. teraz asentre biore nie caly rok, ale stres, pogoda no i nieregularnosc brania spowodowaly, ze cos sie ze mna dzieje. nadal chodze do psychologa i do psychiatry i zblizam sie do kolejnego odstawienia. od razu mowie, leki nie lecza, pomagaja tylko sie "unormowac" zeby moc zabrac sie za terapie. to co ja biore nie otumania, nie czuje sie dziwnie i co najwazniejsze nie ualeznia. oczywiscie na mnie tak to dziala, ale moze byc roznie... dodam tez, ze biore najmniejsza z mozliwych dawek asentry (50mg) - 0,25 mg czasem daje sie dzieciom albo osobom starszym, ktore maja wolniejszy metabolizm.
-
aleks-23 widze, ze jestes z wawki (ja tez). slyszalas o centrum psychoterapii na sobieskiego? mi tam bardzo pomogli i terapia grupowa i indywidualna. z tego co czytalam to jest to jeden z najlepszych ośrodków. tel. 841 26 13. zadzwon i idz. aha, tam sie nie placi, bo to panstwowe co do prochow to tez nie chcialam i jak je dostalam to wylam, ze ja ktora zawsze sobie radzila i pomagala innym teraz sama musi brac leki. ale z tego co piszesz wcale nie potrzebujesz lekow, bo niezle dajesz rade, wiec moze tylko psycholog?
-
aleks-23 ale czemu nie chcesz isc do lekarza?? kiedy u mnie sie to wszystko zaczelo to pierwsza mysl to byl od razu lekarz i to bylo bardzo madre z mojej strony (aha, nie tylko psychiatra, ale tez psycholog). przepraszam za moj wczorajszy napad pahniki. tak jak potem napisalam doszlam do wniosku, ze bede na siebie krzyczec w glowie, tzn. nie tyle na siebie co na "kolezanke" nerwice i powiem, ze faktycznie mi to pomaga. dzis rano znow wstalam spieta, ale zaczelam sobie powtarzac, ze nic mi nie jest, ze to tylko moja nerwica, moja glowa i powiem wam, ze w miaree szybko sie uspokoilam. da sie, tylko trzeba troche pocierpiec (niestety) i walczyc , walczyc, walczyc!!!
-
hehe, jawlasnie na terapii sie dowiedzialam, ze mam problem z perfekcjonizmem i kontrola, stad tez moje leki,bo staram sie wszystko kontrolowac, nawet swoje samopoczucie, a przeciez tak sie nie da... a jak sie okazalo - powod? moja mama, ktora przez wszystkich jest uwazana jako ta, ktora ze wszystkim daje sobie rade, wszystko potrafi zalatwic i ja gdzies podswiadomie tez staram sie taka byc... no i jak mi nie wychodzi to juz wiecie co dalej...
-
ech... poszlam na spacer z mim chlopakiem, polazilismy, pogapilismy sie na ludzi, posmialismy i napiecie mi jakos spadlo... z reszta jak wychodzilam z domu to sobie powiedzialam tak jak tu wiele osob pisalo "o nie nerwico, chcesz mnie atakowac? prosze bardzo, mam to gdzies" - faktycznie to pomaga i w zasadzie teraz czuje sie normalnie, ale bede czujna, jak tylko cos to "nerwico spadaj!" dzieki wam wszystkim za wsparcie!!!
-
ludzie!!! help!!! nie wiem co jest ze mna... dzis spalam normalnie, ale wstalam i od razu stres, nawet nie wiem przed czym. caly czas jestem napieta i zdenerwowana. dodatkowo dobija mnie fakt, ze w weekend mam 2 zaliczenia i po 1. nie dam rady sie nauczyc jak nie moge sie na niczym skupic, po 2. jak ja tam wytrzymam w tej dusznej aulii i jeszcze w stresie, ze nic nie wiem... juz mam dosc, tyle razy dawalam rade, a teraz juz nie umiem, albo nie wiem, zapomnialam jak to jest. siedze w pracy i na niczym innym nie moge sie skupic niz nad tym, ze sie zle czuje itd., chociaz tak jak momentami sie zastanowie to wcale nie jest takl zle... zadzwonilam do mamy, zeby poszla albo zadzwonila do "wariatkowa" (tak sobie nazywam czasem centrum psychoterapii) i zeby mnie zapisala do psychiatry, bo ja juz nie wiem, musze dzis isc. choc wczoraj bylam i mi powiedzial, ze gorzej sie czuje, bo przez pewien okres nie bralam tabletek i mi sie organizm nie przyzwyczail znow do tego ze biore, ale ja tylko 5 dni nie bralam bo zapomnialam ich ze soba wziac i jak wzielam to w nocy sie natychmiast zle poczulam. tak jakbym nie uwierzyla psychiatrze (bo to nie byl ten moj do ktorego chodze, dfo "mojego" dopiero 4 lipca ide), choc mama mowi, ze to napewno przez te leki i zeby sie nie nakrecac. fakt faktem, te leki i ta dawka wyciagnela mnie z bagna jak mialam pierwsdzy atak nerwicy, wiec moze to i prawda... a jak nie? wiem, wiem, gdybanie to najgorsza rzecz... juz sama nie wiem co mam robic...
-
człowiek nerwica nie wszyscy tak na ciebie patrza, tylko tobie sie tak wydaje! nie masz ani jednej osoby z ktora masz jako taki kontakt? wydaje mi sie, ze masz, ale pewnie wydaje ci sie, ze w tych relacjach cos jest nie tak. pamietaj, nasz choroba to glownie "wydaje mi sie" i przez to czesto "staje mi sie" a poza tym masz nas... i napewno nie uwazamy cie za idiote [ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:22 pm ] a ja wam powiem, ze juz mam dosc czucia sie tak jak sie czuje, tych mysli wszystkich, ktore znow powrocily. caly dzien siedze i nic nie robie tylko mysle o tym, ze boli mnie brzuch jest mi niedobrze itd. zmeczylam sie juz tym!!! moze jak sie wkurze na siebie to mi sie lepiej zrobi
-
jasne, skorotamtego sie pozbylas, a wtedy dla ciebie bylo to najgorsza rzecza to i tych natretnych mysli tez sie pozbedziesz!!! tylko uwierz w to
-
aleks-23 no wlasnie, ja tez musze sie doleczyc... ale przy nawrocie idzie juz latwiej, przynajmniej mi... wszystko sie predzej czy pozniej ulozy
-
gajka ja na twoim miejscu udalabym sie do specjalisty, znaczy sie do psychologa, bo to co piszesz tzn., ze budzisz sie rano i zaczynasz myslec to moim zdaniem jest to objaw nerwicy... ale sie nie zalamuj, to przechodzi tylko trzeba sporo pracy...
-
aleks-23 zajmij sie czyms... czymkolwiek... u mnie pomagalo jakies zadanie takie, nad ktorym trzeba pomyslec dluzej i jest bardzo absorbujace. dodatkowo, mow sobie, ze nic ci sie nie dzieje, a tylko ci sie wydaje. wiem, ze to banalne, ale zazwyczaj pomaga.
-
dzien dobry! ja mam znajomych i do tego takich, ktorzy wiedza co mi sie dzieje, ale czasami nie mam ochoty z nikim sie widziec, bo niby gadamy i smiejemy sie, ale ja gdzies wewnatrz nadal mysle, ze cos mi jest, a oni sa tacy szczesliwi...
-
oj no mi chodzilo raczej ojakiegoskopa albo cos [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:45 pm ] o prosze, jak mi sie wyrazy ladnie lacza [ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:53 pm ] no dobra moi drodzy, tym optymistycznym akcentem koncze dzis swoja bytnosc na forum. moze jakis film w tv bedzie? dobranoc i nie dawac sie!!!
-
Kriss bo zaraz cie walne wirtualnie!!! pomysl sobie tak samo o prawie jazdy, o ktorym wspominales, pomysl jakbys stal z boku, jak sobie poradziles z egzaminem z ang. (tak mi jakos przyszlo teraz na mysl)
-
wiecie co? tak tu siedze juzchyba ze 2 godziny i doszlam do wniosku, ze swietnie sobie radze i wcale nie jest tak zle jakmi sie wydaje Samanta a ty jak siemiewasz, bo ja tak ciagle o sobie i o sobie...pardon
-
hyhy,ale my fajni jestesmy!