
Gunia76
Użytkownik-
Postów
1 012 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Gunia76
-
Zamieszczam cytat o współuzależnieniu, znalazłam na jednej ze stron, ale nie daję linka bo strona mało czytelna: ELEMENTARZ WSPÓŁUZALEŻNIONEGO. Alkoholizm jest chorobą całej rodziny, nie tylko osoby uzależnionej. RODZINA to grupa ludzi wzajemnie zależnych od siebie w zaspakajaniu swoich potrzeb uczuciowych , społecznych i duchowych. Rodzina zapewniając sobie wzajemne stale oparcie i wsparcie, oparta o więzi uczuciowe, miłość , akceptację oraz pomoc wzajemną daje poczucie bezpieczeństwa i zapewnia możliwość stałego rozwoju fizycznego i psychicznego. Rodzina z problemem alkoholowym = rodzina dysfunkcyjna /nie spełniająca swych funkcji/ to ludzie żyjący we wspólnocie, w której ważną "figurą" dramatu jest alkohol. Jeżeli tylko jeden członek wspólnoty pije, niszcząc swoje zdrowie i sens swego życia, nie może to być obojętne dla pozostałych. Zwłaszcza , ze dzieje się kosztem innych; ich spokoju, opieki , partnerstwa ,zdrowego snu,, czy tez doslownie kosztem butów, wakacji, obiadu ,wspólnie spędzonego wartościowego czasu. Dla charakterystyki nieuzaleznionych członków rodzin z problemem alkoholowy określenia wspoluzaleznienie = koalkoholizm. Termin współuzależnienie używamy na określenie wszystkich skutków psychologicznych wynikających z życia w jednej rodzinie z alkoholikiem , a powstałych z bezpośrednim związku z jego alkoholizmem. Współuzaleznienie to rozpoznawalny wzór sztywnych cech osobowości będących rezultatem zaniedbań, które dotyczą każdej osoby w systemie dysfunkcyjnym. Udziałem bliskich alkoholikowi osób są : bezradność, niepewność, niemożliwość planowania, lęk i strach, poczucie winy , gniew , złość , agresja. Te stany emocjonalne, chociaż spowodowane innymi przyczynami, są bardzo podobne do stanów emocjonalnych czynnego alkoholika. Podobnie jak wytworzone mechanizmy obronne :racjonalizacja, system dumy i kontroli, system iluzji i zaprzeczeń, myślenie życzeniowe, zakłamanie. Objawy uzależnienia oraz wsółuzaleznienia są bardzo podobne, jest to lustrzane odbicie. Osoby dorosłe w rodzinie dysfunkcyjnej , jaka jest rodzina z problemem alkoholowym, maja możliwość wyboru, podjęcia decyzji , działania , zmiany. Tych wszystkich, możliwości pozbawione jest DZIECKO. Dziecko, które z jednej strony wzoruje się na osobowości rodzica-alkoholika a z drugiej dostosowuje do życia w chorej rodzinie. To bolesne , ale zarazem przymusowe uzależnienie się od akceptacji innych/lub inne przymusowe zachowania/ jako podstawy poczucia bezpieczeństwa , poczucia własnej wartości i tożsamości to także współuzależnienie. DZIECKO MA PRAWO BEZWARUNKOWEJ MIŁOŚCI , ma prawo do bezpiecznego ŻYCIA, ale nie ma możliwości wyboru środowiska , w jakim przychodzi mu żyć. Małe dziecko uczy się SIEBIE. Nie wie ile jest "warte", gdzie ma swoje miejsce na świecie , sprawdź swoją wartość za pomocą uczuć okazywanych przez rodziców / najbliższe otoczenie/. Ile miłości i akceptacji dostanie- w formie gestów, słów. , ogólnego klimatu- tyle zbuduje wiary w siebie /poczucia własnej wartości / . DZIECI z rodzin dysfunkcyjnych w posagu otrzymują m.in.; POCZUCIE ODRZUCENIA /brak akceptacji, nie zasługuję na miłość /. POCZUCIE BEZRADNOŚCI /nie mam wpływu na to co się ze mną dzieje / POCZUCIE BEZSILNOŚCI /płaczę i nikt tym się nie interesuje, nie wolno mi płakać/ POCZUCIE ZAGUBIENIA /brak swego miejsca /. POCZUCIE SAMOTNOŚCI /nikt mnie nie kocha, brak więzi uczuciowych/. POCZUCIE NISKIEJ WARTOŚCI /to co robię zawsze jest nie tak, nikt mnie nie akceptuje, inni są lepsi /. W konsekwencji w taki domu rodzinnym wyrastają Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych / DDD / DZIECI DYSFUNKCYJNYCH DOMÓW, dzieci współuzależnione. DDD mają słaby kontakt z rzeczywistością odbieranej przez pryzmat bolesnej przeszłości. Najczęstszym objawem-przyczyną dysfunkcji rodziny jest alkoholizm jednego lub obojga rodziców, ale także uzależnienie od innych substancji zmieniających nastrój / narkotyki, leki psychotropowe , itp. / DDD to także osoby wychowane w rodzinach , gdzie funkcje rodzicielskie spełniane były w sposób chory lub wcale, dzieci z rodzin : zimnych / brakiem uczuć /, okrutnych /złość , agresja, / nadmiernie dbających o pozory / układność na zewnątrz /, goniących za dobrami materialnymi, niepełnych /brak jednego -obydwojga rodziców / , w których wzajemnego zrozumienia /dziecko to zbędny kłopot , dodatek / , Reakcje emocjonalne i schematy zachowań , którymi DZIECKO broni się przed wysadzaną mu krzywdą , przenoszone są w dorosłe życie. Są to skutki i cechy współuzależnienia. Konsekwencje doznanych w dzieciństwie krzywd w dorosłym życiu to m.in.: "ZAMROŻENIE UCZUĆ "- doświadczenie , że okazywanie uczuć grozi odepchnięciem lub agresją ze strony najbliższych, powoduje cierpienie, lęk pogardę dla siebie. Powoduje wytworzenie się mechanizmu obronnego zwanego "zamrożeniem uczuć " , polegającego na tym , że tłumi się własne uczucia, zarówno przyjemne jak i nieprzyjemne, nie rozpoznaje się ich i nie okazuje. Pozwala to zmniejszyć cierpienie, jednak uniemożliwia także przeżywanie stanów przyjemnych. W życiu dorosłym przejawia się to często nieumiejętnością wzruszania się ,sztywnością , zamknięciem w sobie . Często o człowieku , który się tak zachowuje mówi się , że jest on twardy, w żadnej sytuacji nie pokazuje , co się z nim naprawdę dzieje . POCZUCIE OSAMOTNIENIA - to nieufność i potrzeba dystansu , izolacja . Postawa " ludzie mnie nie lubią" lub wchodzenie w przypadkowe związki bez więzi emocjonalnych /"nikt inny mnie nie zechce"/. To samotność wśród ludzi .Często ma lęk przed innymi ludźmi lekarstwem bywa alkohol, k5tóry pozwala znaleźć się w grupie. POCZUCIE NISKIEJ WARTOŚCI - odrzucone przez rodziców dziecko rośnie w upokarzającym przekonaniu, ze skoro rodzice mnie nie chcą to nie zasługuje na leprze traktowanie, na szacunek. W konsekwencji taki człowiek cale życie wstydzi się samego siebie, jest wiecznie niezadowolony z siebie, z tego co zrobił czy powiedział. Stawia sobie bardzo duże wymagania, byt udowodnić swa wartość, jednocześnie nie potrafi cieszyć się z osiągnięć, liczy się tylko opinia innych ludzi (tyle jestem wart ile mnie pochwala). Sposobem radzenia sobie z poczuciem niskiej wartości są zachowania unikowe, czyli wycofywanie się z góry ze wszystkich trudnych zadań (nie będę próbował, bo i tak do niczego się nie nadaje). Zachowaniem unikowym jest również wybieranie sobie nieatrakcyjnych partnerów (tylko ktoś taki może chcieć być ze mną: on/ona jest dla mnie za przystojny, mądry, dobry) LEK PRZED ODRZUCENIEM - To świadome unikanie zbliżenia uczuciowego (jeżeli się nie zaangażuje to nie będzie bolec odrzucenie, które i tak musi nastąpić) To wyłapywanie wszelkich sygnałów od partnera sugerujących chęć odejścia (żebym nie został odrzucony sam zrobię to pierwszy) WYPARCIE WŁASNYCH POTRZEB - Niezaspokojone potrzeby dzieciństwa takie jak: potrzeba bycia kochanym, bycia ważnym dla kogoś, bycia podziwianym i akceptowanym (nie mam czasu na zajmowanie się sobą, zresztą i tak niczego mi nie potrzeba nie chcę by ktokolwiek był ze mną: nie wiem co sprawia mi przyjemność, nie wiem co lubię) POTRZEBA STAŁEGO KONTROLOWANIA SIEBIE I INNYCH - życie w chaosie, ustawiczne i rozpaczliwe, a jednocześnie nieskuteczne, próby opanowania sytuacji, wytwarzają potrzebę stałego kontrolowania siebie i innych, nadopiekuńczość, manipulacji, nadodpowiedzialność. LEK PRZED ZMIANA - Każda zmiana grozi niebezpieczeństwem, każda nowa sytuacja jest zagrażająca (moze mnie spotkać cos gorszego) skutek to trwanie w niekorzystnym dla siebie związku czy warunkach. MYŚLENIE MAGICZNE - wydarzenia w rodzinie w żaden logiczny sposób nie dają się uporządkować; żeby choć trochę opanować sytuacje, dzieci zaczynają wierzyć ze przez wyobrażenia, symboliczne czynności czy słowa można oddziaływać na realne życie. To noszenie talizmanowi wiara, ze czarny kot spowodował nieszczęście oraz to, ze jeżeli nie będę się z góry cieszyć na jakieś przyjemne wydarzenia czy sukces, jeżeli będę się zamartwiać i wcześniej odpokutuje przyjemność, to mam większą szanse ze spotka mnie cos dobrego. POCZUCIE STAŁEGO ZAGROŻENIA - nawet gdy nic złego się nie dzieje to w każdej chwili może się stać, jeżeli zbyt długo jest dobrze to z cala pewnością wkrótce będzie złe. Takie wewnętrzne przekonanie wyzwala stała mobilizacje i gotowość do walki, lub wycofania się i unikanie sytuacji zagrażających. LEK - Reakcje lękowe w sytuacjach przypominających te, w których w dzieciństwie dziecko doznawało przemocy (awantura u sąsiadów, sam w mieszkaniu, płacz dziecka, wulgarne słowa, szczekanie psa) POCZUCIE KRZYWDY - nadmierna podatność na skrzywdzenie i bolesne przezywanie widoku krzywdy innych, zwłaszcza dzieci, reagowanie agresja. Dla osób które w dzieciństwie były maltretowane lub tylko widziały przemoc bycie ofiara jest niezwykle upokażające, lepiej czuć się winnym niż pokrzywdzonym. BRAK JEDNOZNACZNEGO SYSTEMU WARTOŚCI - nieufność do ludzi starszych, przełożonych, księży czy nauczycieli z jednoczesnym pragnieniem znalezienia kogoś, komu będzie można zaufać i pozwolić pokierować swoim życiem (stawiane bardzo wysokie wymagania). W rodzinie dysfunkcyjnej dzieci nie maja szans na przyswojenie sobie jednoznacznego systemu wartości, ponieważ rodzice łamią normy i zasady. Dzieci żyła w poczuciu braku porządku moralnego (już nie wiem co jest dobre a co złe, co porządne a czego należy unikać) Reakcja na ten bałagan w systemie wartości jest: silna potrzeba poszukiwania zasad etycznych stanowiących wyznaczniki życia przyjęcie sztywnych norm z zewnątrz i rygorystyczne ich przestrzeganie tworzenie systemów wartości, które nie są zgodne z wewnętrznymi potrzebami (powinno się, tak trzeba) kurczowe trzymanie się przyjętych zasad (często przynoszących szkody), ponieważ leprze to niż chaos stała potrzeba oceniania innych i siebie według krańcowych czarno - białych kategorii kategoryczna postawa wobec innych ludzi, uniemożliwiająca niekiedy wybaczanie niepewność co do własnej roli w rodzinie, częste postępowanie przeciwne do tego, co było w domu. Są ludzie którzy nie mogą rozstać się z dzieciństwem. Na twarzach maja wypisana decyzje by nigdy nie dorosnąć. Wprawdzie nigdy tez nie byli dziećmi. Mężczyźni którzy uśmiechają się tylko wtedy, kiedy postanowią. Kobiety które nigdy nie płaczą. Ci ludzie niechętnie dotykają ręki innych, w pomieszczeniach starają się nie stać tyłem do otwartych drzwi, nie mogą zasnąć w nieznanym sobie pokoju. Rzadko się skarżą ale kiedy już naprawdę nie mogą wytrzymać z rozpaczy, zjawiają się w gabinetach psychiatrów i proszą o lek, który by im szybko pomógł na ból głowy. Nie maja zaufania. Wszędzie czują się obcy. I stale wątpią czy mają prawo do życia na tym najlepszym ze światów. -- 05 paź 2012, 08:26 -- I jeszcze jeden link: http://www.psychologia.edu.pl/dziupla-jurka/teksty/1374-dzieciece-traumy-i-trudne-zycie-nie-tylko-u-dda.html
-
Znaczy się jesteś mega współuzależniona... powinnaś martwic się o siebie, a nie o pensje rodziców, o ich życie... To bez sensu, oni są dorośli, nie musisz im matkować... tak powiedziałby ci mój terapeuta. Taa Łatwo powiedzieć... rozumiem Cię bo sama jestem współuzależniona przez ojca.. mam go serdecznie dosyć a jednocześnie nie wyobrażam sobie że się od niego wyprowadzam ( chociaż poczyniłam już kroki ku temu) Co do matki- to nie jest Twoja wina ze jej nie układa się w życiu. To ona nie jest na tyle zaradna. Nie możesz siebie obwiniać. Ona Cię urodziła,wpadła- bo nie potrafiła się zabezpieczyć. To nie Twoja wina, przecież nie mogłaś jej zrobić wykłady jak używać prezerwatywy, bo Cię na świecie nie było. Dlaczego nie zdecydowała sie na samotne macierzyństwo??? Bo pewnie jej matka zrobiła jej pranie mózgu, że dziecko musi mieć ojca... Bzdura z czasów średniowiecza. To już prędzej wina jej matki, że zafundowała córce takie życie. No i Twojej matki, że dała sobą manipulować, ze nie potrafi wyrwać się z tego błędnego koła. Ty możesz zadbać tylko o swoje życie. Nie mozesz ich utrzymywać, bo oni są dorośli. powinni odpowiadać za swoje błędy. Spadaj od nich jak najszybciej, jedź na wakacje i ciesz się życiem. Bo Jeśli tego nie zrobisz to będziesz nieszczęśliwa do końca życie. A to życie nie będzie Twoje tylko ich. Nie poczujesz nawet smaku swojego życia...Czy oni Cię tak kochają, ze warci są Twojego poświęcenia???
-
Ja jestem DDA i mieszkam z ojcem i swoją rodziną. Terapię zaczęłam w wakacje i już na początku terapeuta zapytał mnie co czuję na myśl o wyprowadzce od ojca. Czuję wyrzuty sumienia, że go zostawię, bo przecież muszę się nim opiekować...lęk, że mnie odtrąci, że się obrazi i przestanie się do mnie odzywać, że mi zrobi awanturę i wpędzi w mega poczucie winy,nazwie niewdzięcznicą bo tyle mi przecież pomógł, pozwolił mieszkać przez tyle lat w jego domu...Że reszta rodziny mnie odtrąci..siostry-bo nie chcę się ojcem zajmować(one się nie zajmują, nawet nie dzwonią do niego, ale ja muszę, bo mam takie poczucie obowiązku)No i terapeuta powiedział, że dlatego tak odczuwam, bo jestem silnie współuzależniona i muszę przejść terapię dla DDA i współuzależnionych... Co do wyprowadzki.. poczyniłam już pewne kroki i złożyłam pismo o mieszkanie do remontu. Czekam, chociaż pewnie jak je dostanę to i tak będę mieć wewnętrzny konflikt... ale wiem że muszę się wyprowadzić żeby wreszcie poczuć się lepiej. Nie można mieć ciastka i zjeść ciastko... Ty wyglądasz też na współuzależnionego... może poszukaj terapii w tym kierunku? Jest darmowa w osrodkach dla alkoholików
-
http://horizon.info.pl/ddd.html
-
http://www.dda.charaktery.eu/index.php?option=com_k2&view=item&id=132:a-ja-wam-poka%C5%BC%C4%99&Itemid=1 -- 01 paź 2012, 10:57 -- http://pamietnik-dda.blogspot.com/2009/10/wlasciwie-co-znaczy-miec-nielatwe.html
-
Wczoraj zrobiłam sobie terapię i poszłam w góry z koleżanką .Ja w górali psychicznie odpoczywam są balsamem dla mojej duszy. -- 04 paź 2012, 07:46 -- Widzę, że nikt tu nie zagląda... no trudno, przyzwyczajona jestem do samotności, do tego że nikogo nie interesują moje problemy.Ale że lubię pisać i pisanie pomaga mi poskładać myśli to będę sobie tu te myśli układać... Dzisiaj ledwo się obudziłam i dopadł mnie lęk... Już ponad tydzień miałam spokój, aż tu nagle... znowu te okropne uczucie ściskania w żołądku i bólu w okolicy serca i ta fala płynąca przez całe ciało...brrr W zasadzie dalej mnie trzyma, chociaż przycichło i siedzi gdzieś w środku... Zastanawiam się jaka może być przyczyna... Jedyne co mi przychodzi do głowy, to to, że dzisiaj w pracy siedzę sama w pokoju Odzywa się mi uraz z dzieciństwa, które prawie całe przesiedziałam sama w pokoju...a to się bawiąc samotnie, a to się ucząc samotnie, a to tłumiąc uczucia...Teraz siedzę sama i sama pracuję-baardzo wielkie podobieństwo... I wiem że nikt nie przyjdzie...Nie cierpię samotności,dobija mnie, powinna być przyjazna, sympatyczna, kojąca, przecież była moją przyjaciółką kilkanaście lat... ale teraz jest moim wrogiem... nie potrafię się skupić, zrelaksować, jestem niespokojna... oby ten dzień się skończył... -- 10 paź 2012, 19:27 -- Przyszło pismo z Urzędu Miasta. Pozytywnie rozpatrzyli mój wniosek o przyznanie mieszkania do remontu :) Ojciec nie wytrzymał i zapytał wprost, czy się staram o mieszkanie... Powiedziałam, że tak, do remontu i od azu zaczęłam sie tłumaczyć ze mam dzieci i muszą kiedyś mieć gdzie mieszkać... Ojciec nic nie powiedział tylko zamknął się w pokoju... Nie wiem czy iść do niego pogadać czy go zostawić w spokoju, czy się zachowywać jakby tematu nie było... Już mam wyrzuty sumienia -- 16 paź 2012, 22:19 -- Widzę że dalej nikogo nie interesują moje wypociny... tak mi przykro, bo czułam wsparcie tego forum, a teraz czuję się opuszczona. -- 25 paź 2012, 08:28 -- Dalej nikt mnie nie wspiera... Dzisiaj już kolejny dzień mam do bani nasz pies który ma już 11 lat jest bardzo chory i powoli żegna się z tym światem.W zasadzie ojciec się nim opiekuje, ale woli patrzeć jak pies się męczy niż podjąć decyzję o jego uśpieniu jak dzisiaj poruszyłam ten temat to jakbym do ściany gadała nawet nie raczył odpowiedzieć.... Ja nie podejmę za niego decyzji... mam dosyć niańczenia swojego ojca i podejmowania za niego decyzji, wyręczania go we wszystkim, tłumaczenia... Tyle, że szkoda zwierzaka... Po za tym jak tak patrzę na niego to serducho mnie boli, ale nie potrafię sprecyzować uczucia które temu towarzyszy... nie wiem czy to zdenerwowanie, żal, współczucie???? złość tylko znam ale to chyba nie jest złość??? bo o co i na kogo???Dzisiaj terapia, postaram się to przegadać... Czy ktoś mnie w ogóle tu czyta??
-
Ze snem trochę się unormowało, ale dzisiaj znowu mam lęk uogólniony Od rana odczuwam ten niepokój, boli mnie żołądek i serce Wczoraj przeżyłam mega stres bo mi dziecko zemdlało, może to przez to, może podświadomie się o nią boję teraz
-
Monar a co to właściwie jest pech??? Niby każdy wierzy w pecha, a w zasadzie nikt nie wie co to takiego. Jeśli nie będziesz w niego wierzyć to go nie będzie może??? A dlaczego nie miałabyś pospać na strychu w śpiworze? pojeździć pociągiem bez celu?? Ja wakacje spędzam z rodziną pod namiotami i to rozbijamy się na dziko, a nie na polach namiotowych. Uwielbiam takie wakacje, to jest niejako spełnienie moich marzeń z dzieciństwa o obozach, na które nie jeździłam, o wakacjach z rodzicami na które nigdy mnie nie zabrali.... Wtedy na prawdę jestem szczęśliwa, nie mam lęków, dołów, złych i głupich myśli... jestem sobą i jest mi z tym dobrze... dopóki nie wrócę do domu... Może to miejsca w których przebywamy robią nas nieszczęśliwych??? Może powinno się poszukać innego miejsca do szczęśliwego życia???
-
http://www.dda.vaax.pl/index.php?id=p_zadania_dla_ciebie
-
http://jadda.pl/Cwiczenia/index.html ćwiczenia pomocne w terapii
-
Zgadzam się w tym w pełni. Tylko jak to zrobić? Ja już nie wiem co jest moim celem w życiu, o czego sobie nie zaplanuje to się wszystko wali. Przynajmniej ostatnio. Ale wierzę że jakoś wyjdę na prostą. Może za duże cele sobie stawiasz?Może skoro jesteśmy DD powinniśmy zacząć dostrzegać szczęście w malutkich sukcesach? Popatrz na dzieci, potrafią się cieszyć z byle pierdoły...
-
Szczęście... każdy je inaczej postrzega. Co to właściwie jest??? Dla jednych to spokój dnia codziennego, dla innych wygrana w totolotka. Wg mnie tylko od nas samych zależy czy będziemy szczęśliwi. Najważniejsze to mieć cel w życiu i do niego dążyć.
-
wiesz ojciec też pewnie powiedziałby ze się czepiam, że mi pranie mózgu zrobili, bo przecież było ok, ale ja mu to kiedyś dam... jak dojrzeję emocjonalnie, jak będę mieć swoje mieszkanie i zapewnię bezpieczeństwo rodzinie. Jak się wyprowadzimy od niego to na porzegnanie dostanie list, a nawet moze kilka, bo czuję potrzebę napisania mu kolejnego...
-
Moje wewnętrzne dziecko w tej chwili całkowicie zawładnęło moim dorosłym ja i chce żeby je ktoś przytulił......bez słów, bez pytań, po prostu przytulił......
-
A ja po terapii Przeczytałam ten list terapeucie....Powiedział że to najdłuższy list jaki widział:lup:Najpierw zapierałam się ze nie przeczytam, ale jak zaczął rozmowę o moim nastroju to już wolałam czytać, bo i tak nastrój już miałam fatalny...Co dalej z tym listem zrobię zależy ode mnie, mogę go dać ojcu , mogę spalić, podrzeć... na razie go sobie zostawię Ciężko było go czytać, głos mi się łamał, mało sie nie popłakałam...
-
Byłam na terapii po miesięcznej przerwie. I pierwszy raz od długiego czasu czułam się zadowolona z terapii.Rozmawialiśmy o moich relacjach z ojcem. Terapeuta Stwierdził ze jest we mnie bardzo dużo tłumionek złości do rodziców Złości która nazbierała się przez całe moje życie i nigdy nie została wypowiedziana. Ja w stosunku do ojca jestem bardzo uległa nie potrafię mu się sprzeciwiać nie potrafię mu postawić granicy. Zawsze albo przeważnie się wycofuje.Moja postawa w stosunku do niego mnie doprowadza do szału do frustracji ale tłumie tow sobie co powoduje stany depresyjne i lękowe .To dzisiejsze przemyślenia z terapii. Dostałam zadanie domowe mam napisać list do ojca. Dostałam szablon takiego listu i w wykropkowanych miejscach mam napisać o co mam ża co mnie boli czego nie dostałam od niego w dzieciństwie ale też bo było dobre. Mam tydzień na to i będzie to najtrudniejsze zadanie jakie kiedykolwiek przede mną postawiono. Mam nadzieję że nie będę musiała dawać tego listu ojcu do przeczytania
-
Eh... jestem okropną matką... nie potrafię rozwiązywać konfliktów między moimi dziećmi inaczej tylko wrzaskiem....jestem niesprawiedliwa, często karam nie tego co trzeba...jednocześnie nie wiem któremu z dzieci wierzyć gdy jedno zwala na drugie i nie wiem jak wtedy reagować więc wrzeszczę... Wczoraj z taką furią na nich wrzeszczałam że oboje się popłakali.... Potem samej mi się płakać chciało... Jestem beznadziejną furiatką -- 14 wrz 2012, 14:40 -- Zaczęłam pisać list do ojca-zadanie domowe z terapii Myślałam, że nie będę potrafiła ale już zapisałam 4 strony A4 a do końca jeszcze baardzo daleko... Jak wracam do tego co napisałam, to chce mi się płakać czuję straszny smutek i czuję że jestem nieszczęśliwa, a ponoć miałam wywalić złość.... -- 24 wrz 2012, 13:35 -- List zajął mi 9 stron A4 Był cholernie trudny emocjonalnie do napisania, ale jeszcze bardziej do przeczytania terapeucie...Tak, musiałam go przeczytać na głos...Miejscami prawie płakałam...Mimo,że było to 4 dni temu ja ciągle czuję efekty tego czytania-cierpię na bezsenność.Zasypiam koło 1 w nocy i wstaję po 5. Sen jest niespokojny i często się budzę...Zanim zasnę to różne wspomnienia z przeszłości kłębią mi się w głowie, mam gulę w gardle, ale nie potrafię się rozpłakać...
-
Ja nie wiem co mam robić....dać sobie całkiem spokój??? poczekać??? Nic mi na razie te chodzenie nie dało.. no może po za wywaleniem z siebie poczucia winy z powodu śmierci mamy.
-
No tak,.... ja pewnie też....eh ciągle i tak źle i tak niedobrze.... Ja mam inny problem, bo nie mam ochoty iść na terapię więcej, po tym jak ostatnio pocałowałam klamkę......
-
Też bym się pokłóciła i obraziła i byłoby mi przykro...Już prędzej zrezygnowałabym z wycieczki niż pojechała wiedząc że jemu się nie chce....
-
Wnerwia mnie to. Jak nie chcial iść to mógł nie iść. Ja też bym miała zepsuty humor przez to... Ale jakby nie poszedł to też bym miała wyrzuty sumienia, że sama poszłam a on siedzi w domu a nie widzieliśmy się cały tydzień
-
W górach było super 12 godzin wędrówki i pięknych widoków naładowało mi akumulatorki mam nadzieję że na cały tydzień. Wprawdzie zaczęło się niezbyt... brak pogody i ojciec łażący za mną i gadający jak mam się ubrać uważać bo ślisko, zabrać to czy tamto.... Wyjeżdżałam wściekła ale kochane widoki szybko mi nerwy ukoiły Wczoraj wyciągnęłam m z dziećmi do lunaparku, a że m niezbyt był zadowolony z tej wyprawy to cały pobyt tam miałam wyrzuty sumienia, że mu się nie podoba....Dzieci były bardzo zadowolone a on chodził z ponurą miną a ja się strasznie tym przejmowałam zamiast dobrze się bawić
-
Dzięki za wyrozumiałość Po prostu nie mam sił na takie dyskusje. Monar każdy ma swoje poglądy, ja szanuję Twoje, uszanuj i moje i mam nadzieję że się nie obraziłaś że chcę ten temat zakończyć.
-
Tak niedaleko Karkonoszy. Mam jakieś 20 km.
-
A jakoś leci... mam lenia i udaję że pracuję Jutro idę w góry z koleżanką na cały dzień, bez dzieci już się doczekać nie mogę