Skocz do zawartości
Nerwica.com

Agasaya

Użytkownik
  • Postów

    1 476
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Agasaya

  1. jeśli to skurcze dodatkowe nadkomorowe to są kompletnie nie groźne co do leku nie mam zdania bo nie brałam. radzę poszukać w odpowiednim wątku
  2. ja właśnie nie trafiam w populistyczne gusta plebsu... a każdą swoją wadę wyolbrzymiam milion razy podczas gdy okazuje się że dla innych to co ja uznaję za wadę, może być zaletą... generalnie biczuję się psychicznie za wszystko w czym jestem za bardzo inna... nie lubię zwracać na siebie uwagi... a mam wrażenie że nieustannie to robię samym tym że jestem i tym jak wyglądam
  3. wizyta kolegi, rozmowa i papieros wypalony razem w samochodzie... lubię się tak czuć jak wtedy
  4. ram, nie będę pokazywać palcem kto nie znając mnie wcale ocenił mnie negatywnie za samo to że palę
  5. ram, zależy jak bardzo zależy Ci na kontakcie z tą osobą... czasem lepiej jest po prostu taką wypowiedź olać...
  6. zielona miętowa, nie nazwałabym tego podłością... Podłością jest jawna dyskryminacja osób które uważamy za mniej atrakcyjne, tylko ze względu na to że wyglądają tak, a nie inaczej... a myśli... sądzę że wielu ludzi takie ma, ja również... tylko jakoś mimo wszystko uważam że tym osobom to pasuje... że one wyglądają z tym lepiej, niż ja ze swoimi bądź co bądź charakterystycznymi rysami twarzy... to dobijające... Kiedy widzę, ze facet ogląda się za mną na ulicy, nigdy nie przychodzi mi do głowy, że mu się spodobałam, zawsze myślę że ogląda się za mną i naśmiewa się w środku z tego jakim pasztetem jestem, jaki mam nos, nogi, brzuch... wszystko... Jeśli już faktycznie wyczuwam zainteresowanie ze strony mężczyzny, to w głowie mam zawsze, że chodzi o moje obrzydliwie wielkie cycki... że nie widzi we mnie nic poza biustem... no i oczywiście boję się, że jest potencjalnym sprawcą jakiejś krzywdy... ale to już inna para kaloszy
  7. hej ludziska mam już dość świąt... albo cała rodzina faktycznie obserwuje każdy kęs jedzenia jaki biorę albo wpadam w paranoję
  8. zielona miętowa, NN to nerwica natręctw, zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne... ja też mówiłam terapeutce o tym wypaczonym postrzeganiu siebie parokrotnie i nic nie mówiła mi o NN a ani dysmorfofobii. Może dlatego że ja nie izoluję się od świata z powodu mojego poczucia brzydoty. Nie uważam że jestem zdeformowana tylko że jestem pokraczna, karykaturalna, nieatrakcyjna po prostu... Izolacja ma zupełnie inne podłoże ale owszem leży ono w braku akceptacji mojej nieidealności Właściwie to sama się teraz w tym zamieszałam
  9. Agasaya

    Kolczyki i filcowe cudaki

    bretta, chwaliłam się w czasach starego konta... teraz jakoś nie czuję żeby było czym się chwalić...
  10. Agasaya

    Kolczyki i filcowe cudaki

    bretta, jesteś prawdziwą artystką
  11. ale babol... sorka ale chyba już czytam to co chcę czytać... hahaha
  12. Vian, mocne i większość rzeczy się zgadza... tylko... to chyba nie do końca jest tak z tym odwracaniem kota ogonem i obrzucaniem epitetami... np ja faktycznie kończąc jakąkolwiek relację podaję powody takiej decyzji czyli min. wymieniam co mi w danej osobie nie pasuje ale nie robię przy tym z siebie anioła. Przynajmniej tak mi się wydaje. Bynajmniej nie wydaje mi się to też jakimś odchyleniem od normy... ba! myślę wręcz że to jeden z niewielu punktów jakie łączą mnie z normalnością Nie uważam też żebym była osobą o wybujałym ego... wręcz przeciwnie... Po prostu border borderowi nie równy W każdym razie nie jestem za tym żeby generalizować w ten sposób. Podziwiam natomiast że przyjęłaś "na klatę" swoje wady
  13. zielona miętowa, sama nie wiem czego to kwestia... chyba pomysłowości mojej terapeutki i mojej oporności odnośnie przeżywania emocji na zewnątrz... ale mam właśnie podobne zdanie na ten temat i jakoś nie bardzo jestem przekonana do wykonania tych zadań... w efekcie usłyszałam dziś że mam się zastanowić nad sensem dalszej terapii... czy to znaczy że moja terapeutka traci cierpliwość? siedzę i czekam aż mama pójdzie i spać i będę mogła się nawpie... i ... mam ochotę iść i kazać jej spać ... a jednocześnie mam nadzieję że pójdzie spać później ode mnie i dzięki temu ominie mnie jedna "pogadanka" z muszlą
  14. lol dzisiaj rano myślałam o tym w drodze na oddział... dokładnie... nieustannie przyglądam się ludziom i porównuję się z nimi, utwierdzając się w tym że jestem niepasująca do kanonu... że wyglądam źle, nieodpowiednio, karykaturalnie. często idąc mam wrażenie że nie do końca mam kontrolę nad swoimi nogami i one tak trochę idą jak same chcą... pokracznie... ogólnie to czuję jakby moje ciało zostało mi dane za karę i również za karę było jakieś upośledzone... to nad czym moja terapeutka załamuje ręce to to mój stosunek do własnej sylwetki. uważam że jestem gruba i obleśna... z reguły nawet widząc osobę tęższą od siebie, dostrzegam to że jest tęższa ale według mnie ona wygląda lepiej ze swoją tuszą niż ja ze swoją... w efekcie niemal każdy wygląda lepiej niż ja... innym pasują pryszcze, garbate nosy, szerokie ramiona, krótkie nogi, etc. ale ja wyglądam z tym koszmarnie... ale to nie tyczy się tylko wyglądu... inni mają też prawo popełniać błędy, ja- nie. najgorsze jest to że ja zdaję sobie sprawę z tego że to jest raczej niemożliwe żeby tak było... ale RACZEJ... więc może jednak mam rację...
  15. zielona miętowa, ja właśnie początkowo myślałam że relacja z matką jest dla mnie największym problemem. ojca zepchnęłam na dalszy plan uznając ten temat za zakończony. czas i ostatnie wydarzenia uświadomiły jednak że kłopoty z matką były tylko tematem zastępczym dla tego co zżerała mnie od środka tak naprawdę - tematu relacji z ojcem. z deszczu pod rynnę jak to mawiają...
  16. no to między innymi miałam na myśli jeśli chodzi o zadania to moja terapeutka daje mi takie żebym się wyładowała/ wyżyła np: nakrzyczeć na zdjęcie ojca, zbluzgać go, opluć, zgnieść, podeptać, pociachać żyletką którą zwykle tnę siebie i na koniec mogę jeszcze powypalać dziury papierosem, spalić w popielniczce. iść na przejazd kolejowy, taki gdzie często jeżdżą pociągi, zaczekać najlepiej na towarowy i drzeć ryja tak długo jak będzie jechał pociąg przyczepić zdjęcie ojca do worka treningowego i nawalać ile wlezie może i to by rozładowało moją wściekłość ale nie wypełni pustki...
  17. zielona miętowa, właściwie to doskonale Cię rozumiem... tak tylko mi się empatia włączyła odnośnie rodziców... im dalej idę w terapię tym mniej winy widzę w matce a więcej w ojcu... nie rozumiem tylko dlaczego on zyskał nade mną aż taką władzę że do dziś potrafi mnie krzywdzić moimi własnymi rękami...
  18. i co nikt więcej mnie nie przywita? moja potrzeba bycia zauważoną nie została w pełni zaspokojona... muszę to poruszyć na jutrzejszej terapii
  19. ostatnio to już jak tylko zaczynam jeść, myślę o wymiotowaniu moja terapeutka załamuje ręce i wymyśla mi coraz dziwniejsze "zadania" dla rozładowania gniewu
  20. nie chcę nikogo bronić bo sama mam rodzicom wiele do zarzucenia... myślę jednak że często oni chcą dla nas naprawdę dobrze... i uważają że sposób w jaki nas wychowują jest jedynym właściwym... po prostu im nie wychodzi... mylą się... tragicznie się mylą... niewielu rodziców świadomie skrzywdziłoby w taki sposób swoje dziecko... choć mój ojciec z pewnością do takich osób należy ja usłyszałam "kilka lat" i od tej pory już się nie niecierpliwię...
  21. a przypomniało dziś o sobie jeszcze jedno ciekawe zaburzenie dysocjacyjne... ale w sumie nie wiem co to... czasem nagle zapominam gdzie jestem... i to dzieje się w sytuacjach wcale nie specjalnie trudnych albo wcale nie trudnych.... np kiedy jadę autobusem, idę do sklepu, siedzę w pubie albo i we własnym domu... robię coś i nagle "łup"- kilka, kilkanaście sekund nie wiem gdzie jestem i kim jestem ani o co chodzi w danej sytuacji... kompletne zaćmienie... a potem stopniowo sobie "przypominam". oczywiście automatycznie pojawia się lęk a czasem wręcz panika... czasem też nie poznaję ludzi... takich ludzi których widuję codziennie i powinnam ich pamiętać... przykładowo, wchodzę na oddział i w korytarzu stoi psycholożka. uśmiecha się do mnie a ja stoję jak wryta i nie wiem czy mam powiedzieć "cześć" czy "dzień dobry" bo nie wiem czy to pacjent czy ktoś z kadry
  22. chęć kontroli nad czymkolwiek a najlepiej nad wszystkim... jak się tego pozbyć? po niemal 8 miesiącach terapii nadal mi się to nie udało...
  23. tahela, w moim przypadku to nie był ojciec... choć jest posranym i podłym egoistą tego mu zarzucić nie mogę...
  24. frustruje i przygnębia... odbiera siłę do walki... niestety
×