Skocz do zawartości
Nerwica.com

Agasaya

Użytkownik
  • Postów

    1 476
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Agasaya

  1. Macie czasem wrażenie że dzielicie się na dobre-ja i złe-ja ? Ja ostatnio czuję się jakby to moje złe-ja doszło do głosu. Staję się zimną, wyrafinowaną suczą i sprawia mi to frajdę Nie wiem czy to tylko jakiś etap w terapii czy po prostu zdrowieję (bo nie wiem jaka jestem zdrowa przecież). Chwilami mam nawet wrażenie że moja androfobia zmienia się w mizoandrię... to czego zawsze się bałam teraz staje się dla mnie wyzwaniem i "dostawcą" adrenaliny... Robię rzeczy których nigdy dotąd nie robiłam... impuls i już działam... Działam i jest super i nagle jest tak jakbym wyładniała, zmądrzała, stała się więcej warta, nabrała sił i zdolności jakich dotąd nie posiadałam... nawet fizycznie jestem bardziej wydolna... mniej drażliwa... za to... hmmm złośliwa (?). Sama nie wiem jak to nazwać... Ktoś coś takiego przerabiał?
  2. Firletka Poszarpana, masz dosyć małą dawkę także jej zwiększenie mogłoby pomóc. ja biorę 60 mg i jestem zachwycona. mam napęd do działania (choć to pewnie też zasługa terapii), lęki są na znośnym poziomie i chce się żyć ale właśnie... same leki to nie wszystko... bez psychoterapii są nic nie warte moim zdaniem
  3. Candy14, piliśmy wszelakie napoje w knajpie JA też dziękuję za spotkanie. Było mi potrzebne. i cieszę się że poznałam 2 nowe zajefajne osoby
  4. zielona miętowa, tak jak napisałam to była wspólna decyzja. pod koniec terapii nie czułam już że mam coś jeszcze do osiągnięcia poprzez te spotkania. wydawały mi się one stratą czasu. a że nie chciałam rozmawiać o przemocy seksualnej... nie chciałam to za dużo powiedziane... nie byłam w stanie..., to umówiłyśmy się że wrócę jeśli poczuję potrzebę i siłę z tym powalczyć. Póki co terapia procentuje w moim życiu bardzo ładnie *Monika*, nieustannie nad sobą pracuję i to powolutku nawet przestaje być męczące a wchodzi w nawyk. jude, tak zaburzenie osobowości jest nieuleczalne ale można wyleczyć objawy i niemal do zera wytłumić takiego bordera na przykład w każdym razie ja bardzo mocno w to wierzę, dążę do tego i widzę efekty
  5. *Monika*, na chwilę obecną razem z terapeutką zadecydowałyśmy o przerwie w terapii. Teraz terapią ma być dla mnie życie a jak zechcę popracować nad tym nad czym do tej pory nie chciałam to mam wrócić.
  6. *Monika*, dziękuję za uznanie ;* miałam wspaniałą terapeutkę jude, specjalista raczej wie lepiej... raczej... z resztą jakie to ma znaczenie "łatka" ? chyba ważniejsze są efekty leczenia
  7. Stolico za tydzień przybywam
  8. ja się teraz staram opowiadać z emocjami... bo tak bez emocji już mi weszło w nawyk i nawet na terapii tak gadałam, jakby nic się nie stało...
  9. Agasaya

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    ja tak sobie myślę że kiełbaski i inne cuda z grilla nam wystarczą... przecież i tak będziemy głównie pić mogę zostać waszą nadworną kucharką a big fish moim pomocnikiem Verona, bylebym po tej fajce pokoju nie zasnęła znowu na ławie
  10. coś w tym stylu. wmawiamy sobie że inni oczekują od nas np perfekcji na każdym kroku a potem się zarzynamy żeby robić wszystko perfekcyjnie i zawieść nikogo. podczas gdy nasze pomyłki wcale nikogo nie zawodzą, dla nas są końcem świata i utratą twarzy... przynajmniej ja tak mam. uważałam (chyba już w czasie przeszłym) że ludzie oczekują ode mnie, że będę twarda i silna, że ze wszystkim sobie sama poradzę i nigdy nie będę płakać. starałam się ze wszystkich sił taka być. przeżyłam 2 ciężkie choroby matki, gwałt, stratę dziecka, kilka toksycznych związków, molestowanie, bycie matką swojej matki, emocjonalną stratę ojca, zerwanie zaręczyn i zawalenie się całego dotychczasowego świata... tylko 2 osoby widywały mnie płaczącą: matka i przyjaciółka i zawsze się tego wstydziłam. Wstydziłam się nawet sama przed sobą kiedy nocami wyłam do poduszki bo to oznaczało że jestem nie dość silna... nie dość dobra... latami nikomu z niczego się nie skarżyłam, wszystko kryłam nawet przed najbliższymi. doszło do tego że biczowałam się psychicznie za samo to że coś poczułam. aż któregoś dnia zwyczajnie zaniemogłam... nie wstałam z łóżka przez następny tydzień... zrozumiałam że nie jestem silna i twarda... straciłam twarz przed samą sobą i uznałam że nie zasługuję na to żeby żyć. Po 6 miesiącach trudnej terapii obiecałam sobie że już nigdy nie będę udawać, że czegoś nie czuję ani przed sobą ani przed nikim innym. Teraz chcę wylewać ten jad z siebie na bieżąco na moim blogu znajdziesz właśnie takie wylewanie z siebie jadu... staram się nie pisać tam w formie pamiętnika
  11. zielona miętowa, no skąd ja to znam... nawet moja przyjaciółka która niby zna mnie od A do Z jest oburzona za każdym razem, kiedy zobaczy nowe blizny KillBill, zapomniałam o jeszcze jednym. Jak to nazwała moja terapeutka "Jestem mistrzynią okłamywania samej siebie, że nic się nie stało." Czyli na siłę właśnie racjonalizuję i wmawiam sobie że wcale nie czuję tego co czuję, bo przecież to absurdalne żeby się tak przejmować tym i tamtym. Tak więc wypieram te emocje i udaję że ich nie odczuwam, a potem dziwię się że nieustannie chodzę napięta, ciągle coś mnie boli i mam koszmary
  12. KillBill, napisałeś bardziej niż zrozumiale odpowiedź brzmi NIE, nie jestem w stanie panować nad emocjami w żadnej relacji, nawet takiej odnowionej. dobrym przykładem jest moja relacja z kolegą którą opisałam ciut wyżej. Tyle że mnie od typowego bordera odróżnia silniejszy lęk przed tym że to ja nie spełnię czyichś oczekiwań, niż że ktoś nie spełni moich. Dodatkowo sama w pewien sposób narzucam innym to czego ode mnie oczekują i zapętlam się w tym a potem tonę
  13. Agasaya

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    Dariusz_wawa, wigwam jakiś wodzu weź
  14. KillBill, ja w szkole minimum raz w tygodniu lądowałam u dyrektora Przy czym właśnie po kilku razach dyro stawał się moim prawie że kumplem i uważał że jestem uroczo niesforna... Z resztą mimo wszystko nauczyciele też mnie lubili. Może dlatego nikt mi nigdy nie pomógł... bo wg nich to było takie urocze...
  15. to 17 pod batorym jutro- zarządzam nazywam się niewarto, 16.50 dworzec główny w Gdyni si?
  16. parę dni temu dałam tzw. "kosza" facetowi który lata za mną od 8 lat bezskutecznie, przyciągam go i odpycham na przemian, choć ostatnio staram się już z tym walczyć bo zrozumiałam że to krzywdzące dla nas obojga. Tym razem powiedziałam mu bez ogródek że nigdy nie będziemy razem bo ja nie jestem zdolna dać mu takiej miłości jaka by go uszczęśliwiła, ani przyjąć jego uczuć takimi jakimi one są... i nie sądzę by to się kiedyś zmieniło. Powiedziałam mu jak bardzo cenię jego przyjaźń i oddanie i żebyśmy tego nie niszczyli "zabawą w dom" która z góry skazana jest na tragiczne zakończenie przez moje popierdolenie. Po długich kilku chwilach milczenia, kiedy już myślałam, że mnie zaraz zbluzga i wyrzyga mi te wszystkie lata bycia "prawie razem" i osobno, on mnie po prostu, zwyczajnie przytulił i powiedział że w tym moim popierdoleniu jest coś tak wspaniałego, że on i tak poczeka aż zmienię zdanie... Wniosek: Ludzie widzą nas inaczej niż my sami siebie. Nawet wiedząc czym jest BPD nie są w stanie wyobrazić sobie tego gówna w którym siedzimy i które wąchamy każdego dnia. Dla nich to takie "słodkie popierdolenie, urocze i niewinne, takie w którym można się zakochać bez pamięci" dla nas to kajdany bezsilności -- 11 maja 2012, 17:25 -- KillBill, nic nie trzeba... wszystko zależy od Ciebie i od tego jak bardzo chcesz sobie pomóc Michuj, g... prawda, że tak powiem...
  17. KillBill, mnie diagnozowali na dziennym oddziale psychiatrycznym. terapia ma za zadanie zburzyć nasze dotychczasowe, niszczące nas schematy postępowania i zbudować nowe- zdrowe. tak w skrócie
  18. Agasaya

    FREAKZLOT 2012 - POGAWĘDKA

    Verona, mam nadzieję że żartujesz Dariusz_wawa, dawaj do nas! chętnie się pobawimy Twoimi klockami
  19. chiha, dokładnie wiem o czym piszesz, przerabiałam to nie powiem ile razy i nie znam nadal na to rady niestety... tzn znam jedną ale niezbyt dobrą- rozstanie- wtedy sprawa jest zakończona i nie trzeba się już gnieść i zastanawiać ale nie polecam tego rozwiązanie bo to zwykła ucieczka, która nie wniesie niczego dobrego w Twoje życie. Racjonalizując (bo i o tym była już mowa) najlepiej byłoby rozmawiać z chłopakiem za każdym razem kiedy takie myśli się pojawiają. Pozwolić jemu siebie kochać i pozwolić sobie na bycie kochaną... ale co ja pieprzę... sama tego nie potrafię...
  20. nazywam się niewarto, prrrrr szalona uno momento, niech się więcej ludu określi czy im pasuje
×