Zmagam się z deficytem uwagi odkąd pamiętam, przez który często jestem w "swoim" świecie. Zamiast skupić się na sprawach zewnetrznych i zadbać np. o rozwój zawodowy, ja stale uciekam gdzieś myślami, nie interesuje się powszednimi sprawami, z jakimi borykają się ludzie zdrowi, bez zaburzeń. Na ostatniej wizycie lekarz stwierdził, że mam dystymie i okazuje się, że trzeba ja leczyć wiekszymi dawkami niż zwykłą depresje. To co napisał natrętek, że jest trudniejsza w leczeniu, jest niestety prawdą.
Ja po sobie okresliłabym dystymie jako pewnego rodzaju "ból istnienia".