Po moim wczorajszym wylewie szczerości, odbiorca mych wywodów próbuje zagrać na moich uczuciach i wzbudzić we mnie współczucie i wyrzuty sumienia. Niestety, to drugie zaczynam mieć... Dziś z przyczyn niezależnych ode mnie, od kosmetyczki musiałam wracać pieszo, a że była to godzina po 18, słońce już nie świeciło. Na początku panicznie się bałam, ale... Spojrzałam w niebo. I wszystkie lęki prysły. Gapiłam się na migoczące światła samolotów, księżyc, gwiazdy i inne takie tam i z pojedynczymi łzami w oczach, lazłam, lazłam, lazłam... I wiecie co? Tego spaceru było mi trzeba. Pomyślałam w spokoju, pod koniec troszkę popłakałam, jest nieźle :'>