Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mezus

Użytkownik
  • Postów

    217
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mezus

  1. Mezus

    Aerofagia

    Straszne g...o. Wstyd wyjść z domi, choć i domowników żal. Bęben boli, przełyk boli, "serce" boli, bo gazem czy powietrzem uciskane... Jakiś pomysł? Gastrolog już powoli ręce rozkłada, proponując np Sulpiryd, do którego przekonania nie mam.
  2. Ragnarok Nie, że sobie uzurpuję stanowisko alfonsa tfu menadżera... Ale podpowiadałem takie rozwiązanie. Byle ani właściciel forum, ani Użytkownicy się do późniejszych wydatków nie musieli dokładać :-)
  3. Nie że złośliwie... Ale znów zaczyna się niepotrzebna (?) rzeźnia? W każdym wątku musi? Czy "tylko" w tych o seksie, pociągu lub braku napięcia? Że też Wam się chce...
  4. Mnie nie pytaj... Ja to widać bardzo ustatkowany jestem- żona, dzieci, itp :-) Jedno, do czego jestem przekonany, to że obsługa w lokalu kategorii S*, sama zauważy, że z Ty z wrażenia sztywny jesteś. Dosłownie i w przenośni. PS Z drugiej strony- aby na Forum nie ma wątków założonych przez wygłodniałych seksu, płci obojga? Może podwójna radość i zysk? * bo jakoś nie wyobrażam sobie korzystania z usług "grzybiarek", które za chwilę wylezą na pobocza, patrząc na porę roku i pogodę.
  5. Ragnarok... Się w Twoim wieku, a może mieć on znaczenie, pogubiłem: - z jednej strony starsza czyli 30-stak - w moim otoczeniu "ustatkowane". Co dla mnie oznacza np małżeństwo, dzieci, itp... Może skorzystaj, tak jak zacząłem, a inni poparli w płatnej przyjemności (?). Byle żebyś jakiegoś syfu do domu nie przywlókł
  6. Żeby było jasne, już na wstępie zaznaczę- wcale się nie wyzłośliwiam ani się nie nabijam... Nie bez powodu jeszcze do początku XX wieku było przyjęte, że to ojciec prowadził syna do domu publicznego i tam przekazywano mu pierwszą lekcję. Co więcej- wizyty MĘŻCZYZN w takich przybytkach były uznane za coś oczywistego i naturalnego. Podobnie, jak "prawa" gospodarza do swoich poddanych. Skorzystaj...
  7. NN4V "Czekaj - zaraz przyjdą nawiedzeni religijnie i stwierdzą: CUD." Trzymajmy się wersji, że może nie zauważą, że dewocja i zbliżone są problemami rodzinnymi... Reynevan "Omujborze, biedak odkrył ciemną stronę for internetowych." Nie, nie odkryłem... Mam przyjemność (?) bycia moderatorem na trzech forach internetowych- dziwię się, że tutejsze mody dopuszczają do takież rzeźni pomieszanej z żenadą. Ale to moje z "moich" for wnioski.
  8. Mam nadzieję... Poza odciskami na palcach po stukaniu w klawiaturę, zajadami ze śmiechu, kilkoma oplutymi kawą i podobnymi napojami monitorami, itp... Zawsze wiedziałem, że fantazja Użytkowników internetu nie zna granic, ale ten wątek powinien być przykładem poglądowym, co się dzieje, jak kilka zajadle broniących swych poglądów Użytkowników zaczyna jeden przez drugiego się w czymś udzielać- w pewnym momencie nie wiadomo już kto-do kogo-o czym- dlaczego.
  9. Wy tak ... na serio? Fakt- po pobieżnym przeczytaniu nie tylko uważam, że w zasadzie to ja, tfu tfu, nie mam problemów... I dwa- w oparciu o treść wątku czuję się niemal ..., tfu tfu, uzdrowiony. OMG...
  10. Prrrrr..... Gdybym wiedział, że takie coś z niewinnego wątku/pytania wyjdzie, to bym się w ozor ugryzł... Z wydaje się prostego pytania, zrobiła się ... afera. Co więcej- z niczego, czego dowodem mogą być zauważalne problemy u poniektórych Użytkowników, z czytaniem ze zrozumieniem. Jedna (?) Michellea we wpisie z 17:22 zauważyła, że ani nie ma miejsca, ani przyszła by mi do głowy agresja werbalna czy fizyczna. Mimo wszystko czym innym jest chęć odcięcia się czy oschłe reakcje, a czym innym słowny terror, sekowanie, przemoc psychiczna. Tak samo, jak czym innym jest atak złości z jakimś wybuchem słownym ( bez np wulgaryzmów ) a czym innym obrażanie-wyzywanie... Podobnie, jak czym innym jest np zamknięcie się w swoim pokoju czy garażu a czym innym przy takim zamknięciu przycięcie komuś paluchów drzwiami. Co więcej- wierzcie lub nie, ale nie pamiętam abym kiedykolwiek podniósł głos na moją żonę. Podobnie, jak starszy syn dostał ode mnie przez -naście lat w klapsa w ... może dwa-trzy razy, a młodszy- przez kilka lat jeden jedyny. I zapewne we wszystkich przypadkach, które można na palcach jednej ręki policzyć, psychicznie i fizycznie ja się najgorzej czułem. Odnoszę, niemiłe, wrażenie, że z prostego pytania o dochodzenie "do ściany" w związkach, gdzie jedna strona ma problemy z nerwicą czy nie radzi sobie ze stresem, doszliście do jakiś katastroficznych wizji. Mam nadzieję, że nie w oparciu o Wasze doświadczenia. PS Biedne koty... PS Jako abstynent z wyboru, ale za to nałogowy palacz odniosę się do używek. Ktoś, kto wszystkie aspekty choroby alkoholowej, również fizyczne, porównuje do "zwykłej" choroby czy nerwicy lękowej, musi nie ma świadomości, co takowa robi z życia chorego i otoczenia.
  11. agusiaww "przynajmniej nie narzekasz ze rzadko seksujesz" I tak, i nie... Bo przerabialiśmy moment, gdy moje libido osiągnęło dno i metr mułu. Parę rzeczy się na to złożyło- również farmaceutyki, jak się w pewnym momencie dowiedziałem. I były o tym dyskusję w domu- z jednej strony zrozumienie, z drugiej rozczarowanie i złość, bo z potrzebami poniekąd biologicznymi nie wygrasz. Na szczęście- było, minęło (?). Co więcej, choć ten wątek tego akurat nie dotyczy... Tak, jak w sumie nie mamy świadomości, jak potężnej grupy osób dotyczy alkoholizm, gdzie rodzinnie udaje się, że problemu nie ma ( znam domy, o których nikt by nawet nie pomyślał, że któreś z rodziców ma taki problem ), tak nie zdajemy sobie sprawy, w ilu domach/związkach/rodzinach problem niedomagań seksualnych istnieje. I to w obie strony- nadaktywności i braku takowego. Choć to bardziej statystyka i doświadczenie życiowe mi podpowiada. Ale mam, niestety, szansę się nie mylić- jakiś czas temu rozwiedli się, przez seks, moi znajomi. Spora firma, duży dom, dwójka dzieci. Przez przypadek, kobieta nakryła męża, gdy z kolegą uprawiał seks- wcześniej myślała, że jest wstydliwy, że przeszkadza mu estetycznie widok nagiej żony, że zawsze jak spod igły, bo ma taki koncept na siebie... A tu zonk, po -nastu latach małżeństwa. I chyba bardziej właśnie o taką tajemnicę i brak szczerości poszło, niż o sam seks.
  12. Aga "ludzie zawsze maja jakies problemy" Owszem... Tyle, że Użytkownikom Forum dochodzą jeszcze inne, które dla zdrowych są i obce, i niezrozumiałe. Co podwójnie obciąża- nasze, to czy inne problemy, to nie jest złamana noga, gdzie gips każdy widzi i dla każdego jest oczywiste i naturalne, że boli, przeszkadza, itp. Stąd jestem ciekaw, w ilu i kiedy tak obciążonych związkach pojawiają się już nie rysy a pęknięcia. Choć ja, po -nastu przegadanych w ciągu kilku dni godzinach, przerycia życia niemal do poczęcia, kilka rzeczy w małżeństwie poukładałem. Choć oczywiście i sporo rzeczy jeszcze do przegadania i sporo zmian w życiu przed nami. Zmian, które mają poustawiać na nogach to, co m.in. "dzięki" zrytej głowie, w przeciągu ostatnich kilku lat postawiłem na głowie. Czy się uda? Tfu tfu- powinno, jeszcze do sufitu nie doszliśmy.
  13. ryska Nie, że chcę złośliwy być, ale cała sytuacja nie najlepiej o Twoim bracie świadczy. Aż tak był uczuciem zaślepiony, że nie widział, w jaki cyrk się pakuje? Czy też, uwierzył, że wszystko będzie dobrze? A, że pedagog? Coś jest w powiedzeniu "najciemniej pod latarnią". "ostateczną wymówką chłopaka zawsze jest to, że mój brat nie jest jego ojcem" A to akurat kłania się "mamusia"- sam do tego nie doszedł, ani przy odpowiednim "prowadzeniu" by nie używał. To psim obowiązkiem "mamusi" było wbicie w zwoje, że ojczym w tym momencie ma takie same prawa, jak ona ( a w sumie z wielu powodów większe niż ojciec biologiczny ). Wg mnie problem głębiej sięga i dotyka relacji Twojego brata z panią... Dwa- nie łapię, jak można mieć stwierdzony Zespół A. i jednocześnie nacodzień, w życiu szkolnym choćby, nie dawać przykładów. Może, po prostu "mamusia" mitycznym Zespołem A. tłumaczy* swoje porażki wychowawcze? Czyli- on ma prawo, bo... chory jest. * sytuacja podobna do skokowego wzrostu dzieci obciążonych dyslekcją, dysgrafią, itp.. Znajoma terapeutka kilka tygodni przed maturą, nie wyrabia z rodzicami proszącymi o zaświadczenia, podobnie było przed różnymi egzaminami gimnazjalnymi, itp .
  14. Rtoip "Że cierpią na tym dzieci. To dodatkowo mnie dobija." Witamy w klubie... Kolejny powód, żeby zacisnąć zęby, wziąć dupę w troki i pracować nad sobą. Sam przerabiam sytuacje, gdy czy fizycznie ( różnej maści g...e objawy psychosomatyczne ), czy psychiczne nie nadaję się do życia, a już całkiem nie potrafię się z dzieciakami udzielać. I podobnie, jak w wielu innych sytuacjach, im człowiek gorzej się czuje, tym dodatkowo ma większego nerwa- im większego nerwa ma, tym gorzej się czuje- taki efekt śnieżnej kuli. I gdzieś na końcu, szukając pretekstu lub przy byle problemie wybucha siejąc odłamkami właśnie po zazwyczaj niewinnych dzieciakach. Moje "szczęście", że starszy syn już potrafi zrozumieć, że mnie "bierze" i odpuszcza. Tyle, że ja mam wtedy kaca moralnego, a On coraz bardziej przeżywa emocjonalnie moje stany. Korzystaj, póki masz siłę i czas... Tudzież zaciskaj zęby- może uciekniesz do przodu. Czego Wam życzę.
  15. Marti27 "a co mysli o waszym zwiazku twoja zona? Jakie ona ma odczucia? Rozmawiales z nia o tym? Moze ma podobnie? Warto by to przedyskutowac i zastanowic sie nad jakims rozwiazaniem. Ciezko zyc tak obok siebie" I tak, i nie- dużo wie, czy miała możliwość zaobserwowania, ale zapewne są rzeczy, o których nie wie. Część mojego wpisu, to są z Niej cytaty, co dowodzi, że robi się gorąco i coś trzeba zmienić, nad czymś popracować. I mój wątek, wbrew pozorom, mam mi w tym pomóc- jestem/byłem ciekaw, jak to się "statystycznie" rozkłada i w ilu związkach dochodzi sie do takiej "ściany". A ciekawość powodowała jedna rzecz- szukanie informacji, czy problem jest osobniczy, wynikający ze mnie czy uniwersalny i dotyczy wielu (?) związków, gdzie jedna osoba ma narąbane w głowie.
  16. Stracona, np... A ja kilka dni temu byłem biernym słuchaczem, a później odrobinę czynnym uczestnikiem dyskusji kilku lekarzy o lekach... Specjalizacje nie ważne, dalekie w każdym razie od psychiatrii. A o psychiatrii i uzależnieniach dyskutowaliśmy. Pkt wyjścia- znakomita większość chorych wierzy/ma nadzieję na zaczarowaną pigułkę, która ich automatycznie uzdrowi. Pkt 2- w większość schorzeń mamy tysiącpięćsetstodziewięćset najróżniejszych farmaceutyków- różnych składami, działaniem, efektami ubocznymi, ceną, itp. Ale z założenia mają działać na określone schorzenie. Pkt 3- część schorzeń można obiektywnie zdiagnozować z niemal 100 % pewnością, ale są również takie, gdzie bardziej to doświadczenie-wiedza-intuicja lekarza ma znaczenie. Pkt 4- do tych drugich należy część schorzeń psychicznych/problemów emocjonalnych/problemów nerwicowych/itp Pkt 5- zakładamy, że znakomitą część powyższych diagnozuje się na podstawie objawów ( częściowo 100 % obiektywnych ), a niewielką część badaniami laboratoryjnymi ( np poziom hormonów, itp ). Pkt 6- siłą rzeczy część powyższych ma niepewną/niepełną diagnozę, że nie wspomnę o całkowicie błędnych Pkt 7- bez względu na pewność co do diagnozy, jednym ( czasami głównym i w dodatku wymodlonym ) sposobem leczenia są ... farmaceutyki Pkt 8- pointa... ja dużo osób stosuje leki niedobrane do schorzenia, jak dużo osób leki stosuje całkowicie niepotrzebnie, jak dużo osób w efekcie nie tylko nie ma poprawy stanu zdrowia, ale dostaję bonusa w postaci działań nieporządnych leków, działań niezamierzonych a leżących w działaniu leków, jak dużo osób ma problemy abstynenckie, itp... Uznaliśmy, że problem leków nie dotyczy już "tylko" antybiotyków, ale znakomitej większości leków. Co nie zabrzmiało w sumie dobrze, patrząc że ja się do powrotu do "chemii" szykowałem... choć w sumie nie mam pewności co do diagnozy. Generalnie- przejdzie samo, przejdzie bo pomogę pozafarmacutycznymi działaniami, nie przejdzie i będzie zonk :-(
  17. Nie bardzo rozumiem... Jeśli klient ma Asperbergera, to nie wierzę, że np nauczyciele, zwłaszcza jeśli była to standardowa szkoła podstawowa nie zauważyli problemu. Nawet przy pełnym zlewie z ich strony prowadzenie lekcji itp powinno przypominać taniec na polu minowym. Dwa- nie znam przepisów, ale szkoła raczej powinna interweniować i monitować. Coś mi się, mimo wszystko wydaje, że co Twój brat nie zrobi, to dupa z tyłu...
  18. A dlaczego zakładasz, że "wspólna" córka zostanie wyrokiem sądu przy matce? Dwa- a skąd pewność, że "mamusia", która ma, jak rozumie, wyj...e na potrzebny syna, będzie zainteresowana opieką nad córką? Toż to, pomijając kolejny patologiczny element +500, dodatkowe obowiązki... Może, jeśli jest jeszcze na to możliwość i czas, należy skontaktować się np z przedszkolem, jeśli córka do niego uczęszcza. I w szczerej rozmowie opisać sytuację, prosząc o dodatkową "kontrolę" dziewczynki- czy coś się zmieniło w jej zachowaniu, czy są ślady przemocy fizycznej, psychicznej, itp. Zawsze to, poparte "papierem" może mieć znaczenie dla sądu, bo jak rozumiem w stronę formalnego rozwodu to idzie. Trzy- a dziadkowie, sąsiedzi, itp? PS I cyniczne, ale w dobrej wierze kablowanie- skoro z nimi i tak już koniec czy mosty są spalone, to może oficjalnie należy czy to w poradni czy w szkole pasierba interweniować?
  19. K..a, jak ją określił Tuka. zmienia wszystko. Czyli i nas, i nasze rodziny, i otoczenie "towarzyskie", i życie zawodowe, itd itp... Szczęściarzami mogą nazwać się Ci, którzy mają wsparcie w bliskich i znajomych- ja właśnie z każdym dniem szybciej takowe tracę. Praca zawodowa? Mam to szczęście, że prowadzę firmę, czyli niby nie muszę się bać, że nagle zostanę na lodzie. Dochodzą za to inne problemy, które też spać, dosłownie, nie dają. W życiu zawodowym jest taka zależność, że jeśli pracujesz u kogoś, masz nad swoim grzbietem bacik, który Cię do działania zmusza i kontroluje. Jeśli jesteś "na swoim", to takiego nadzorcy nie masz, co powoduje, że niby łatwiej, a wg mnie trudniej- sam musisz się zmobilizować, sam musisz wszystkie decyzje podjąć, sam na klatę musisz przyjąć wszelkie porażki ( dobrze, że sam z sobą i mentalnie, i finansowo się rozliczasz ). A życie rodzinne? Ja ma właśnie pierwszy i od razu potężny kryzys małżeński- moja żona ma dość moich stęków, jęków, biadolenia, itp. Przy okazji, i to jest chyba najgorsze, przekazuję/przekazujemy dzieciom obraz rozbitego w drobiazgi rodzica, który wiecznie dobity, wściekły, rozbity, itp chodzi- jakim k...a człowiek jest wtedy wzorcem i obiektem do naśladowania? I
  20. Tuka.- pamiętaj, że: - laboratorium mogło pomylić wyniki - laboratorium mogło zanieczyścić pobrany materiał - laboratorium mogło źle skalibrować maszyny - lekarka mogła mieć gorszy dzień - lekarka mogła źle przeczytać wyniki - lekarka nie chciała Cię martwić - laboratorium i lekarka mogli wspólnie i w porozumieniu pominąć ważne elementy testów i badań - pracownicy laboratorium i lekarka mogą być kosmitami przysłanymi w celu eksterminacji rodzaju ludzkiego - - nie chce mi się więcej kombinować :-)
  21. AtroposIsDead @ Nie jestem kobietą. Musi Psów nie oglądałeś...
  22. Agu.- palenie to syf straszny... Mój kardiolog op...cy mnie za palenie, sam przyznał że patrząc jak długo palę i ile palę, mój organizm zapewne by ześwirował, gdybym przestał, zwłaszcza raptownie. Dwa- jednocześnie syf z papierosów, sam "rytuał" palenia, czy choćby wyjście na ogród, żeby zapalić, działają mocno uspokajająco. Zdarza mi się, że przy ataku nerwicy czy nawet raptownym skoku ciśnienia, idę zapalić i udaję, że po dymku lepiej się czuję. Ale fakt- fajnie by było z wielu wielu powodów rzucić, czy choćby mocno ograniczyć.
  23. Tuka.- ciekawe, czy Lux panuje nad kosztami... Żebyśmy nagle nie usłyszeli o głośnej plajcie na rynku ubezpieczeń zdrowotnych :-)
  24. AtroposIsDead- ale Ty zła kobieta jesteś... Masz, zapewne, świadomość, że pytanie, które padło o leki, jest standardowym pytaniem i ilu Użytkowników tyle poglądów, wersji, pomysłów... Ja na początku wierzyłem w leki, później przy mało szczęśliwym ich doborze dałem sobie spokój, szukając innego rozwiązania. A dziś, po kilkunasty tygodniach ostrej jazdy, znów się przychylam do głosu, że czasami są jedynym pomysłem- kwestia, kto i jak dobiera i na jak długo mają pomóc.
  25. Tuka.- a może ja mam pomysł, co Cię oderwie od nieustannego zastanawiania się nad swoim zdrowiem... Może, jeśli robisz badania i wizyty lekarskie także płatnie, sprawdź swoje konto w banku :-) Nic tak nie uleczy, jak świadomość wydanych środków :-) Wiem, wiem- nie działa... Ja paląc dwie paczki papierosów dziennie, tylko kiwam głową nad wydatkami i argumentami "Majątek z dymem puszczasz..."
×