Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mezus

Użytkownik
  • Postów

    217
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Mezus

  1. Stracona100 dzisiaj, 14:27 Z polecenia :-) Choć wcześniejsi, też z polecenia, okazali się niekoniecznie... Nie, o innych pomysłach niż zioła nie rozmawialiśmy. Zwłaszcza, że podobnie do lek. nootropowych działa podobnie nikotyna i kofeina- wypalam ponad 2 paczki papierosów, kaw wypija 6-8 więc może nie warto próbować. Leki już odstawiłem... trzy (?) tygodnie temu. Na dziś, wciągam sobie Hydro., choć przy mojej masie, to 3x10 raczej jak placebo, zwłaszcza że jakiś kosmicznych efektów nie uzyskałem. Tak, będę się do zielonego przymierzał- muszę "tylko" ogarnąć, co-jak-ile-kiedy... W sumie sporo możliwości i oczywiście ciężko się laikowi zdecydować.
  2. Stracona100... Tak, jak obiecałem. Miła i sympatyczna rozmowa, gdzie mój pomysł, zwłaszcza biorąc pod uwagę problem z dobraniem "chemii" został nie tylko zaakceptowany, ale i pochwalony. Kwestia, jakie zielone dobrać. Kwestia świadomości, że nie ma (?) obiektywnych badań laboratoryjnych. Kwestia poniekąd testów na własnym organizmie, które to testy są mimo wszystko jakimś ryzykiem obarczone. Sugestia- chmiel, głóg, melisa.
  3. Przy Waszych działaniach, to ja się poddam... Plan na tegoroczne lato, to u mnie, m.in. budowa nowej altany, po wcześniejszej rozbiórce starej, nowe ogrodzenie, nowy grill... Roślinki i podobne zielone, to dodatek :-)
  4. "Tak na marginesie Lord Kapucyn pisze wiele mądrych rzeczy na temat działania leków, wiele się od niego dowiedziałam. Jak masz ochotę poczytać, to tu jest trochę info: alkohol-czy-psychotropy-t57986-56.html , choć trochę w innym kontekście :)" Na szczęście w kontekście, który mnie osobiście dokumentnie nie dotyczy... Nie pamiętam w sumie, kiedy ostatni raz alkohol piłem- a nawet wtedy był to np kufel piwa :-( "choć dla nich to chyba nie specjalnie interesujący temat " Będę trzymał się wersji mało spiskowej, że mój lekarz nie jest powiązany z lobby farmaceutycznym i/lub na Kanarach już był... Zobaczymy, czy-co-jak odpowie na sugestię "zielonego". Nie omieszkam się pochwalić.
  5. Widzisz.... Patrzyłem, szukałem i ... przywaliła mnie ilość informacji. Ale może jest to pomysł i na test, i na rozmowę z lekarzem. Dzięki
  6. Nie, nie, wbrew pozorom Cię nie śledzę Ale widzę, że widzę wątek podobny w treści do innego, gdzie właśnie o pracach ogrodowych, zajęciach wokół domu, czysto fizycznym zmęczeniu pisałem. I będę się upierał, że niemal każdy w walce z "głową" powinien ile tylko ma czasu zamęczać się fizycznie pracą np w ogrodzie. Z dwóch powodów: - zmęczony nie ma czasu na głupoty - niewiele rzeczy mnie tak cieszy, jak wyjątkowo nie zmarnowany dzień, gdzie widać efekty pracy. I sam sobie zaprzeczę- mój stan fizyczny nie pozwala mi na takie szaleństwa. Choć plany na ten sezon mam ambitne i właśnie w ten sposób chcę m.in. nad kondycją i sprawnością podziałać.
  7. Stracona100 Witam... A może, aby nie iść w chemię, ograniczyć się do zestawów naturalnych? Ciekawe, czy jest coś, co: - zielone - nie uzależnia - daje efekty, choć nie musi to być mistrzostwo świata, ważne aby cokolwiek na + drgnęło. Toż zakładam, że w dobrym zielarstwie już dawno coś wymyślono w tej materii...
  8. Natla_Miness 05 lut 2016, 17:35 Taki OT, ale też się zastanawiam, czy do figurek nie wrócić... Oczywiście znalazłem sto powodów, dla których nie powinienem tego robić. Jeden jest najważniejszym jest... brak figurek- będzie 20 lat, jak się swoich pozbyłem biorąc rozbrat z systemami bitewnymi :-(
  9. To takie z lekka "wypłakać się w mankiet", ale potwornie duże znaczenie mają warunki zewnętrzne... Bez wdawania się w szczegóły mam na utrzymaniu Rodzinę plus opieka nad powoli coraz bardziej zniedołężniałymi Rodzicami. I czasami, gdy nie bardzo wiesz, w co ręce włożyć, okazuje się, że problem, który normalnie zajmuje minutę okazuje się być niemal nie do rozwiązania. Wtedy zaczyna się jazda... Tudzież, gdy wykończony psychicznie i fizycznie, "odreagowujesz" nadmiernie w prostych sytuacjach, gdy później masz wyrzuty sumienia i cierpisz bardziej niż osoba, którą za mocno potraktowałeś.
  10. "Uciec się nie da, ale można zmienić nastawienie do problemów." Rzecz w tym, że nie bardzo mam pomysł, nie tylko jak to zrobić, ale nawet powoli nie ma gradacji problemów. Czy to duży, czy mały- zaczynają mnie "wykręcać" tak samo. "Chyba tylko profesjonalna rzetelna diagnoza może Cię uspokoić." A i owszem... Tyle, że nie bardzo mam do takiej dostęp. Dla przykładu każdy z kilku psychologów/psychiatrów, z którymi na przestrzeni 5 lat miałem kontakt, miał własną wizję i diagnozy, i sposobu leczenia. A, że nie jestem gołosłowny, dam przykład osoby z mojego bliskiego otoczenia, która w czasie pobytu w trzech różnych szpitalach, w przeciągu 4 miesięcy, mając zdiagnozowaną tą samą chorobę, słyszała 3 różne, poniekąd wykluczające się diagnozy i 3 niemal dokumentnie różne wersje leczenia. A opinie wystawiał ordynator potężnego oddziału, szef kliniki i ... stażysta :-) Tym samym trudno się przekonać wewnętrznie i do diagnozy, i leczenia.
  11. Widzisz- tak się zastanawiam nad "grzebaniem w głowie"... Inna niż farmakologiczna ingerencja w myśli i emocje- psychoterapia również może nieliche spustoszenie w psychice zrobić. Czy odwracalne czy nie? Nie mam pojęcia. Chyba łatwiej leki "wypłukać" niż posprzątać po mało profesjonalnym psychologu/psychiatrze. Dwa- ciekawe, czy są leki naturalne ( ziołowe, mineralne, cholera wie jakie ), które w sensowny sposób wspomagają proces leczenia lub samodzielnie uspokajają w konkretny sposób. Konkretny, oznacza nie "zombie" jak napisałaś, ale dają czas i pozwalają się ogarnąć. Ja właśnie takich szukam. Szans na ucieczkę od stresu nie widzę, a powoli szału ( na szczęście w przenośni ) dostają, gdy zaczynam się zapętlać przy byle problemie, szukając powiązań między psychiką a "fizyką" i kombinując, co jest obiektywnym schorzeniem a co wynika z popsutej psychosomatyki. Mam nadciśnienie? OKi- sporo lat na to pracowałem... Nie wiadomo dlaczego? Trudno, ale są na to lekarstwa. Tyle, że zaczyna się chocholi taniec, czy nadciśnienie może zostało kiepsko zdiagnozowane? A może jednak "tylko" z nerwicy? Itd...itp...
  12. Dużego ćwieka mi zabiłaś... Właśnie mój plan poszedł w p...u, że nazwę rzecz po imieniu. Czyli wydawało by się najprostsza metoda, może nie tylko okazać się wcale nie prosta, ale i pogorszyć w makabrycznym stopniu sytuację. No to będę miał o czym z lekarzem dyskutować. Inna sprawa, że parę minut temu rzuciłem okiem na krótki art o nerwicach, który na pewnym popularnym (?) portalu zobaczyłem. I nie wiem- śmiać się czy płakać. Jednym z najważniejszych kroków w walce z nerwicą ma być unikanie stresu. Gratuluję i zazdroszczę każdemu, kogo w dzisiejszych czasach stress nie dopada lub żyje w takiej cieplarni, że nie wie, co to stress... Jak mam unikać sytuacji stresujących, gdy poza obiektywnymi sytuacjami dnia codziennego, atakują mnie ataki paniki, nerwobóle, zamartwianie się i bezwolne szukanie dziury w całym. Wydawało by mi się, że właśnie leki pomogą mi zlać pewne tematu i machnąć ręką na niektóre, przynajmniej, problemy.
  13. Masz inne pomysły? Opowiadaj... choć wątek nie o tym :-(
  14. Co "tylko" potwierdza moją teorię, że "Houston mamy problem..." Ale nie wymyśliłem, jak sobie samemu poukładać i pomóc.
  15. "Kołowanie" to akurat przykład...który w dodatku pokazuje, na jak wiele sposobów można jedno zdarzenie interpretować. Niestety lub stety, trafienie na lekarza, który będzie wiedział co z czym i jak łączyć, graniczy z cudem. Więc poniekąd samemu człowiek sobie krzywdę robi, kombinując co jest z "głowy", co z "ciała", co z "leków", a co przywidzeniem :-( Pamiętam, że parę lat temu, już na etapie leczenia i nerwicy, i nadciśnienia dokumentnie straciłem libido... Ale tak niemal do zera. I się zaczęły dyskusję i z lekarzami, i w domu, z których leków najłatwiej zrezygnować- z kardiologicznych, czy psychiatrycznych. W sumie wyszło, że najłatwiej ze wszystkich, w nadziei, że organ zacznie działać, zanim mnie nadciśnienie lub nerwica wykończą :-)
  16. Może faktycznie mają rację klienci, którzy od rana do nocy po spożyciu chodzą? Nie dość, że uśmiechnięci od ucha do ucha, niekoniecznie dużo drożej niż my za leki i prywatne wizyty, to przynajmniej wiedzą, dlaczego ich np łeb od rana ... boli. W sumie, to nie wiem, czy żartuję... Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego poniektórzy postanawiają zapić problemy i tak się resetować.
  17. Tak się "przypomnę"... Odbyły się cztery (?) sesje... Dla mnie pic na wodę-fotomontaż, w dodatku w sumie za ciężkie pieniądze. Albo jednak polecany psycholog jest niekoniecznie, albo ja mam złe nastawienie, albo za krótko... Skaczemy z tematu na temat, choć ja osobiście wiem, jakie przeżycia z dzieciństwa/wieku nastoletniego mogą być, czy na 99 % są powodem problemów. Spotkania polegają na moim -nasto minutowym monologu, który z rzadka jest przerywany wtrętami prowadzącej. I tak mija, jak z bicza trzasnął godzina i np mimo rozpoczętego wątku się żegnamy umawiając na kolejną wizytę. Jeszcze się trzymam, ale cudów z tego nie będzie...
  18. PS Stracona100 lekki OT wyjdzie, ale widzisz... Ja, niestety, w chemię wierzę i obiektywne działanie. Za dużo rzeczy jednocześnie "głowa" zaczyna mi psuć, żeby się nie przejmować... Nie tylko zdrowie fizyczne siada, niemal codziennie czymś nowym mnie zaskakując, ale jednocześnie gaśnie światełko w tunelu, że samo przejdzie lub przynajmniej się wyciszy. A, że przy okazji już powoli nie wiadomo, co z głowy, co obiektywnie, to cholera wie, co leczyć i jak. Nie pisząc o narastającym braku ochoty na zmiany i próby "ucieczki" do przodu. Nie wiem już, np. czy zawroty głowy, ja to stop-klatka nazywam, to efekt nadciśnienia, leków na nadciśnienie, które mają to w działaniach nieporządnych, czy po prostu pierdolca i dopowiadania sobie chorób/objawów.
  19. Fajnie to nie zabrzmiało, choć szczerze do bólu... Czyli w sumie, jak się człowiek nie obróci, to dupa z tyłu. Są leki, ale nie wiadomo, czy zadziałają... Jak nawet zadziałają, to trzeba wcześniej na nie trafić... A, jak się już trafi, to cholera wie, jak długo będą działać... A, jak przestaną działać lub efekty nieporządane będą większe niż sukcesy, to się dopiero zacznie problem z odstawieniem... Nie brzmi optymistycznie...
  20. No to mnie właśnie ugotowaliście.... Ja od kilu lat mam nadzieję, że trafię na lek, który pomoże. Choć na razie faktycznie ani nie trafiłem na taki, ani nie było sensownych wyników terapii stosowanymi. Mam niemiłe przekonanie, że psychoterapia g...o mi da i muszę w ordynarnej chemii szukać pomoc. A teraz się dowiaduję, że małe szanse na dobranie sensownego leku, a nawet jeśli, to konsekwencje stosowania mogą być duuuużo gorsze niż stan na który ma działać. A po odstawieniu lub w przypadku osłabienia działania, to mnie dopiero cyrk czeka. Nie wiem, co zrobić, patrząc na to, że we środę mam kolejną wizytę u psychiatry, z którym o nowych pomysłach na leki chciałem porozmawiać... Strach się bać...
  21. "Przyzwoitość", poczucie obowiązku i uczucie... "Przyzwoitość", bo nie powinno być tak, że dziecko umiera przed rodzicami. A moi, w kiepskim zdrowiu, ale się kolebią po świecie. Poczucie obowiązku, bo mając dzieci, które znikąd się nie wzięły i się o przyjście na świat nie prosiły, mam psi obowiązek zapewnić im wszystko co najlepsze do życia. Jak skończą 18 lat, to już trochę inaczej będzie wyglądało... Uczucie- kocham swoją Rodzinę... Rodziców, żonę, dzieci i nie potrafiłbym Im życia przetrącić swoją nieporadnością, z głośnym zakończeniem. A tak? Nie raz, nie dwa, głośno lub cichutko stwierdzam, że zajefajnie byłoby zejść.. Nie koniecznie w wyniku własnej decyzji, ale gdyby tak ktoś pomógł- jakiś wariat za kierownicą, jakaś cegła w drewnianym kościele... A z trzeciej strony, po to chodzimy do lekarzy i w różne cuda wierzymy, żeby się kiedyś zdrowymi obudzić i mieć w d...e koszmarne wspomnienia. Zawsze będę pamiętał jedne z ostatnich słów umierającego przyjaciela, który zadzwonił do mnie kilka godzin przed śmiercią. Nie, że się boi, nie że czeka, ale że ma świadomość, ilu okazji nie wykorzystał i ile czasu przeciekło Mu między palcami... Szkoda, że do takich wniosków człowiek się witając z kostuchą przekonuje. Pamiętam też, jak niewiele wcześniej łkał mi w słuchawkę... nie, że boli, że wszystko koło Niego żona a później pielęgniarki musiały zrobić. Wył z bezsilności, że sam nie może paska z szlafroka przerzucić i się zadzieżgnąć- przerzuty spowodowały, że niemal całkowicie bezwładny był przed ostatnie -naście tygodni. A dla Niego, chłop sam takie rzeczy powinien rozwiązywać, nie dokładając problemów rodzinie... RiP Robert...
  22. Mezus

    Nerwica a ciśnienie

    Nadciśnienie, to jeden z podlejszych dodatków do nerwicy... Przychodzi znikąd, czasami nie udaje się wyjaśnić skąd i dlaczego, a obiektywnie jest i przeszkadza. Ja właśnie na takim k...im etapie jestem. Wiem, że mam i leczę, wierząc że mam np dobrze dobrane leki. Ale jednocześnie obawiam się, że leczenie kardiologiczne psu na budę w momencie, gdy podłożem jest nerwica. Ciśnienie skacze mi w górę bez obiektywnych powodów- wystarczy, że o nim pomyślę, wystarczy, że mam ciężki dzień, wystarczy że zacznę się zastanawiam co i jak... A później, to już z górki- domowe leki, patrz Captopril czy Propanolol niczego nie dają, albo działają minimalnie. W sumie to dziś trzeci dzień z kolei, gdy jadę na 160/100/100 i rozwala mnie to do szczętu. A, że dziś doszły jakieś nerwobóle (?), to już całkiem nie wiem, co robić.
  23. Mezus

    Nerwica a ciśnienie

    tictac » wczoraj, 20:37 "zeby uniknąć efektu białego fartucha." W moim przypadku to robota głupiego, niestety.... Nie raz, nie dwa czując się dobrze mierzyłem kontrolnie ciśnienie... Sam fakt pomiaru wystarczał, abym się nakręcił i wychodziło np 160/100... A później, to już z górki- pomiar po kwadransie, gdy już byłem "pobudzony" i bez problemów osiągałem 200/120 :-( I wtedy problem- samopoczucie i fizycznie, i psychicznie makabryczne, a Ty człowieku nie wiesz- brać leki na obniżenie, czy wiedząc że w znakomitej części to wina "głowy" brać leki na uspokojenie. Co nie zrobisz, będzie kiepsko. Teraz staram się, wbrew zaleceniom kardiologa, nie mierzyć... Nie wiem, tym samym, czy jego leczenie przynosi skutki. Ale, przynajmniej teoretycznie, mam lepsze samopoczucie. Teoretycznie, bo i tak wiem, że mam kiepsko ustawione leki kardio. a bez konkretnej kontroli niewiele z tego wyniknie. Fakt, że odkąd mam obiektywnie stwierdzone nadciśnienie I stopnia, biorę leki kardio, a odstawiłem samodzielnie leki na "głowę", zdarzają mi się zawroty głowy. Zakładam, że albo z powodu leków, albo z okazji podwyższonego ciśnienia. Czekam na moment, kiedy mi się parę rzeczy wyklaruje w życiu domowo-zawodowym i nie mając presji nieustannego stresu znów 2-3 razy dziennie z aparatem się będę spotykał.
  24. Mezus

    Nerwica a ciśnienie

    Zaglądam... Choć, jak widzę, niewiele osób się udziela, w tym akurat wątku. Widzisz- to g...o powoduje, że jak się nie obrócisz, dupa z tyłu. Pamiętam, że gdy miałem kilka tygodni temu Holter, zwykły- nie ciśnieniowy, czułem się wyjątkowo podle. A to coś zabolało, a to kręciło mi się we łbie, a to jakieś kołatania, a to... Nawet się cieszyłem, że mam wyjątkowo podły dzień- wszystko przecież się "nagrywało". I co? Dupa zbita- jak to powiedział naprawdę dobry kardiolog ( i teoretyk, i praktyk w jednym ) minimalne odstępstwa od normy, w minimalnych ilościach- nie ma się czym przejmować.... Z jednej strony pociecha, że serce-układ krwionośny w porządku, z drugiej strony momentalnie zestaw pytań- a może coś przeoczył, a może się jednak nie jest taki dobry, a może... Wypadało by być non-stop podłączonym i po tygodniach-miesiącach uwierzyć, że nawet jeśli z sercem coś szwankuje, to i tak dużo większe problemy "głowa" powoduje. Ja, nie ukrywam, noszę się z zamiarem kilkudniowej wizyty w szpitalu- ale to na zasadzie, że mam obstalowane konkretne badania i konsultacje, które "z wolnej ręki" mogłyby trwać miesiącami albo się nie odbyć. Tym bardziej mi na nich zależy, im bardziej widzę, jak wraz z problemami z nerwicą, sypie mi się zdrowie fizyczne- kondycja, wydolność, ochota na cokolwiek w zasadzie nie istnieje. Może, jeśli dowiem się, że to wszystko to TYLKO nerwica i zaniedbania, łatwiej będzie mi się wziąć w garść i naprawiać fizyczność.
  25. platek rozy Takie jest wstępne założenie... Ja sam, niekoniecznie mam przekonanie, że na moje "COŚ" będzie to skuteczny pomysł. Ale, że staram się uciec do przodu, to i takie leczenie biorę pod uwagę. Czy krótko? Nie wiem... nie wiem też, czy finansowo wytrzymałby ładnych parę stów miesięcznie dodatkowo. Choć, jeśli bym przy okazji rzucił palenie, to jeszcze być coś zostało :-) Stąd pytanie o sens- jeśli będzie, to postaram się wydłużyć. Jeśli okaże się, że nie działa, to lepiej się o tym wcześniej przekonać- choć rozumiem, że może to być za krótko aby podejmować decyzje.
×