Skocz do zawartości
Nerwica.com

C(c)złowiek

Użytkownik
  • Postów

    496
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez C(c)złowiek

  1. 21 lat - piękny wiek. Można robić wiele ciekawych rzeczy. Myśle, że jeszcze wszystko przez Tobą i uda Ci się rozwiązać ten problem. Masz przed sobą jeszcze całe wspaniałe życie! - tylko weź się w garść! :) ... i nie zwlekaj z tym. Tylko zacznij działać.
  2. Problem "niewyspania" u mnie tkwi od około 6 miesięcy - mógłbym dosłownie spać i spać a wciąż jestem niewyspany. Jest to bardzo uciążliwe. Do tego to ciągłe zmęczenie non-stop jakbym wcześniej niewiadomo co robił. I jak tu człowiek może normalnie koncentrować się na życiu? Chyba za dużo energii wkładam na codzień w zachowanie "uśmiechniętej fasady" dla innych ludzi... chyba w nieługim czasie czeka mnie wizyta u lekarza, no bo ile człowiek może to wszystko SAM ciągnąć...??? W każdym razie życzę jak największej koncentracji każdego dnia i jak najminejszych bólów głowy! :)
  3. Podsumowanie: w życiu też trzeba być egoistą by coś mieć dla siebie. Życie całkowicie dla innych nie ma sensu...
  4. Mylse, że wolontariat to bardzo dobra rzecz. Sam chciałem jeszcze do niedawna się zapisać, ale jakoś nie wyszło... a teraz nie mam specjalnie na to wolnego czasu... W każdym razie człowiek może wiele się o sobie dowiedzieć pracując w takim miejscu (jeszcze zależy jaka byłaby forma tego wolontariatu...). Pozdrawiam!
  5. C(c)złowiek

    Witam seredcznie

    Witam ,witam ,witam!
  6. Również przyłączam się do ciepłych powitań! :)
  7. I nadszedł kolejny dzień zakochanych. Hm... kolejny dzień wymyślony przez człowieka by sobie zapełnić czas i nastroić siebie do jakichś mniej lub bardziej przemyślanych refleksji... szkoda tylko, że w tym dniu tak boleśnie wiadać własną samotność... W każdym razie "kochajmy się"! :) P.S. Fajna ta kartka z Onetu.
  8. C(c)złowiek

    Spotkania w realu....

    Hm... zlot forum - dobry pomysł, ale czy rzeczywiście realny? Może przybyło by dosłownie kilkanaście osób (najbardziej ze sobą zżytych), ale czy to jest zlot w pełni tego słowa znaczeniu... ale pomysł super! P.S. W każdym razie zróbmy głosowanie co do miejsca spotkania! - mój głos już idzie do Wawy :)
  9. Heh, analizowanie wszystkiego co ludzie mówią kiedyś było moją "specjalnością". Dosłownie we wszystkim dopatrywałem się jakichś intencji, podtekstów, ukrytego dna. Teraz na szczęście już mi to przechodzi i na dłuższą metę lepiej zrezygnować z takiego spojrzenia na słowa innych. I masz racje! Nie można siedzieć w domu i rozmyślać o niewiadomo o czym bo można sząłu dostać(i kto to mówi...). W każdym razie grunt to nie, dobry plan na życie, ale po prostu robienie czegoś, wypełnienie sobie czasu, bo inaczej to kiepsko może się stać...
  10. Witaj, trochę przeglądnołem sobie Twój blog i musze przyznać podobnie jak poprzedniczka, że świetne teksty piszesz. Także jeszcze taz witam, tym razem tu na forum :)
  11. Tak, wszystko się ułoży. We dwoje przezwyciężycie wszelkie przeciwności! :)
  12. C(c)złowiek

    helloo forumowicze

    I ja również przyłączam się do powitań. Więc witaj!
  13. C(c)złowiek

    KONCERTY!!!

    Hm... chyba też się wybiorę na jakiś koncert. Chociaż samemu to trochę będzie mi pewnie smutno. Ale cóż... w "tłumie raźniej" niż w domu. Chyba będzie mnie czekała wycieczka na południe Polski :)
  14. Alkohol w domu... skąd ja to znam. Eh... W każdym razie z tego co piszesz w tej chwili to najważniejsze nie rezygnować ze szkoły(już mało zostało - wytrzymaj!). Ja do niedawna byłem pewny, że zrezygnuje ze studiów (dolegliwości dawnej poważnej operacji, stres, alkohol, choroba mojej mamy, izolacja, kłopoty finansowe), ale staram się być silny i się nie poddawać, choć wiem, że jest czasami ciężko. Bardzo ciężko. Ale zobaczysz, jak skończysz tą szkołę, skończy się pewien etap, pewni ludzie odejdą; pojawią się nowi. Poznasz nowe miejsca i będzie lepiej. Tylko się nie poddawaj! :) A jak jedziesz autobusem zamknij na chwilę oczy i wyobraź sobie, że jesteś w zupełnie innym miejscu (w takim, w którym czujesz się bezpiecznie) - mi to czasami pomaga. Na chwilkę...
  15. C(c)złowiek

    Martwa dusza.

    List? Myślałem o dniu w którym jej go wręcze wiele razy. Myślicie, że nie pisałem...? pisałem. I to wiele razy. Tyle tylko, że nigdy jego nie dostała. Chciałem jej to dać, bardzo. Ale... w końcu gdy już myślałem, że przełamie się - wycofywałem się. A listy, które później oglądałem niszczyłem, paliłem rytualnie, by bardziej mnie nie raniły i by zapomnieć. Ale to nie przynosiło takiego efektu jaki bym chciał widzieć... Sam nie wiem czy jeszcze jest szansa... Może spróbuje... może jeszcze nic straconego... Tyle tylko, że dla mnie to nie jest takie proste. Naprawdę dla mnie to nie jest takie proste, jak dla innych.
  16. C(c)złowiek

    Martwa dusza.

    Chciałem od razu podziękować za odzew. To miłe z Waszej strony – bałem się, że ten post przejdzie tu bez echa. Wcześniej ktoś pisał, że miał podobne problemy do moich. Tyle tylko że ta osoba w tym czasie miała drugą połówkę, myślę że wtedy z tym całym „kontrolowaniem” było łatwiej… U mnie to jest troszeczkę coś innego, to znaczy aktualnie staram się żyć bardziej spontanicznie, ale od tamtej miłości boje się zbliżyć bardziej do drugiego człowieka i izoluje się wewnątrz siebie samego. Umiem być spontaniczny, umiem cieszyć się życiem, umiem się śmiać, ale kiedy czuje, że w moim związku może być coś więcej – uciekam od tego. Nie chce tej ucieczki, ale to jest silniejsze ode mnie. Chyba coś głęboko jeszcze we mnie siedzi z tamtych koszmarnych lat i nie pozwala mi normalnie żyć. Po prostu kiedy widzę że komuś na mnie zależy, nagle pojawia się u mnie mnóstwo wątpliwości i pytań, które sprowadzają się do jednego: ja? Przecież jestem nic nie wart – jak komuś może na mnie zależeć. I wychodzi na to, że uciekam od tej osoby z powodu strachu że mógłbym ją zawieść, że to pierwsze dobre wrażenie które zrobiłem może okazać się złudne i nic nie warte. Wiem że to bez sensu. A czy z tą dziewczyną, z tą moją pierwszą prawdziwą i szaleńczą miłością jest jeszcze szansa? Czasami zadaje sobie to pytanie… Chyba nigdy się nie przekonam. Ta bariera jest tak silna. Chyba musiałby się zdarzyć jakiś cud żebym się do niej odezwał. Zresztą… czy warto? Nie wiem czy kiedykolwiek będę mógł się całkowicie otworzyć na drugiego człowieka, zrzucić wszelkie osłony, mury, barykady i uzbrojenia i… bezbronny… po prostu… zaufać.
  17. C(c)złowiek

    Martwa dusza.

    Dlaczego z niej zrezygnowałem? Sam się zastanawiam. Nagle z dnia na dzień przestałem się do niej odzywać. Bez powodu. Może w to trudno uwierzyć, ale tak było. Kochałem ją i chyba nadal kocham(ostatnio sam już nie wiem co to jest miłość...), ale w życiu bym się nie spodziewał, że nagle tak zacznę się zachowywać. Po prostu z dnia na dzień, bez powodu odsunałem się od niej. Może ja po prostu bałem się być szczęśliwy? Wtedy byłem szczęśliwy pierwszy raz w życiu i chyba się tego śmiertelnie przeraziłem. Wiem, że to pewnie dziwnie brzmi jak teraz ktoś to czyta, ale moje wcześniejsze życie było koszmarem i nagle takie szczęście na mnie spłynęło, że nie wiedziałem co z tym zrobić i... po prostu z tego zrezygnowałem, uciekłem, przeraziłem się. Zawsze wszystko kontrolowałem i nagle poczułem że tracę kontrolę. Teraz żałuje, ale chyba jest już za późno. Najgorze jest to, że dusiłem w sobie to wszystko i z nikim się nie dzieliłem i teraz... jestem kompletnie wypalony. A na żywo nie mam nikogo z kim mógłbym na ten temat pogadać. Przynajmniej tu mogę wyrzucić z siebie choć trochę myśli, które coraz trudniej jest mi uchwycić. Eh... może kiedyś dojde do równowagi emocjonalnej. Długo w tym stanie to nie pociągnę...
  18. C(c)złowiek

    Martwa dusza.

    Dzięki Bogu, że w Sieci są takie miejsca jak to. Kilka chwil wcześniej się tu zarejestrowałem i wypadałoby się teraz przedstawić wszystkim. Łatwiej mi to przychodzi ponieważ jest tu wiele osób, więc może nie będzie tak źle. Mam 23 lata i studiuje sobie socjologie w Warszawie. Ale od przeszło roku coś się zmieniło w moim życiu. Właściwie wszystko się zmieniło. Nigdy bym się nie spodziewał, że pewne sprawy się tak potoczą... A wszystko było w porządku na początku studiów. Miałem bardzo dobre oceny, miałem dobrych przyjaciół, znajomych. Byłem szczęśliwy. Jest to wspaniałe uczucie. Pierwszy raz tak naprawdę poczułem tą ciepłą energię wypełniającą każdą czątkę mojego ciała. Wcześniej tego nie znałem. Okres LO to była porażka, podobnie wcześniejsze lata. Już myślałem że wszystko jest dobrze, ale TO znowu wróciło. Brak sensu, celu i radości życia. Teraz już nie mam nic. Nie mam rodziny, przyjaciół, znajomych. Jestem dosłownie sam na tym świecie! Pozostał mi tylko mój skomplikowany świat, który z każdym dniem zawala mi się na głowę. A wszystko to przez to, że zakochałem się (może to dziwne, ale ja naprawdę się zakochałem). Ona też mnie kochała. I było piękne. Tyle tylko, że ja z tej miłości zrezygnowałem. Bałem się. Przestałem się odzywać. I odizolowałem się od wszystkich. Jedna cząstka mojej osoby mówiła mi żebym z nią porozmawiał(widziałem żal w jej oczach), a druga czątka stawiała nieprzekraczalną barierę, której w końcu nie przekroczyłem. I to mnie wykończyło. Nie mogłem jeść, spać, myśleć, uczyć się. Teraz jestem już zupełnie na dnie. Nawet nie mogę się skoncentrować na jakiejś błahej rzeczy. Nic nie mogę robić! Jakie to wszystko jest infantylne. Nawet nie umiem ubrać tego w odpowidnie słowa. Wszystko chciałem kontrolować, analizować. Chciałem rządzić całą otaczającą mnie rzeczywistością. I nawet przez jakiś czas udawało mi się to. Ale te obciążenie psychiczne dodatkowo mnie dobiło. Nie szukam tu wsparcia, ani pomocy, tylko po prostu zwykłego wysłuchania. Teraz nawet nie mam do kogo się odezwać. Żałosne. Miałem wszystko i wszystko straciłem. Teraz może i zrezygnuje z tych studiów. Taka przeraźliwa pustka... i nic. Nic. Pewne osoby mi mówią żebym zaczął żyć. Ale jak mam zacząć żyć? Ja chyba już zapomniałem jak się żyje. Przez chęć kontrolowania całegoświata zapomniałęm jak się żyje... eh... To wszystko jest takie skomplikowane, nawet nie przekazałem tu części tego co mnie otacza. Ale dziękuje za wysłuchanie.
×