to tak.Na poczatku chcialabym napisac jak dobrze ze znalazlam taka fajna strone.odwiedzam ja bardzo czesto a teraz dopiero wpisalam sie jako uzytkownik.nie chcem sie nad soba uzalac,lecz wiem ze tak jest wygodnie i ze bedzie mi lepiej,chociaz przez jakis czas.mam pewien problem juz od 2 misiecy i nie mam jak wyjsc z tej sytulacji.jeszcze 2 miecy temu normalnie moglam egzystowac,a teraz to tyjko moje marzenie.jeszcze 2 miesiace do konca szkoly,a ja juz nie moge tam chodzic przez moje dolegliwosci.wolalabym sie zastrzelic niz isc do niej.to wszystko zaczelo sie jak jechalam sobie autobusem i nagle czulam sie jakos inacz,zrobilo mi sie zle,okropnie i dostalam ataku paniki.przyczyna:ludzie ktorzy stali obok mnie zaczeli sie strasznie chihrac,myslalam,ze to ze mnie.pozniej zaczelam juz to miec coraz czesciej.wpadlam w ciezka depresje.objawy:plytki skrocony oddech,czeste ataki paniki z byle czego,napady zlosci,klocie serca,czasem osre bicie a czasami czuje jakby prawie nie bylo.na mysl o tym ze moge tak chodzic do szkolz to mi slabo.bo wiem ze jesli z tego powodu nie moge chodzic do szkoly,a co za tym idzie,ja nie skoncze i bede zerem w przyszlosci.z czego bede zyc jak nie skoncze jej.panicznie sie boje tego.maly jakis problemik mnie juz przerasta.wiec nie mam juz poco zyc,sensu juz nie widze.koleczko zamkniete.moj chlopak chce mi pomoc,ale do mnie nic nie dociera.czasami mam pustke emocjonalna,leki,strach przed ta fobia.wszystko sie napietrzylo.w dodatku jestem chora od 2 lat na nerki.nie moge jej zwalczyc,a tyle sie nalykalam antybiotykow i nic nie pomogly.tylko teraz juz prawie nie mam odpornosci,no ale trudno.jeszcze mam starego tyrana,ktory gnebi mnie i moja mame.wpajajac codziennie ze jesten taka i taka,najgorsza.siada strasznie na psychike.mowilam mamie o tej depresji mojej .ona tez ja miala kiedys i mnie wspiera.tylko ze teraz popadla w alkoholizm.tzn czesciej pije o wiele niz kiedys.3,5 dni z rzedu na 2 tyg.stary gania mnie rowniez po wodke prawie codziennie,bo jest chory naserce i to jemu tylko pomaga na bole.chcem juz naprawde ze soba skonczyc ,ale strasznie boje sie smierci.casami mam takie wrazenie jak bym miala zaraz umrzec albo zaraz stanie mi serce albo ze od takich silnych uderzen serca zaraz sie cos stanie,ze poprostu nie wytrzyma.wiem ze jestem okropnie wrazliwa.i to jest zle.narazie biore deprim tylko bo boje sie chemii.no i co ja mam zrobic?przepraszam ze sei tak zwierzam.uwielbiam byc otwarta