Skocz do zawartości
Nerwica.com

C(c)złowiek

Użytkownik
  • Postów

    496
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez C(c)złowiek

  1. Zgodzę się z tym w 100%. Ale sam nie wiem... trochę dopadły mnie wątpliwości... może niepotrzebnie. Bo wiesz, nie spodziewałem się, że może takie spotkanie dojść do skutku, a tu proszę. Mam nadzieje, że podzielicie się wrażeniami jak było :) Następnym razem postaram się być. Niech ktoś napisze kiedy to będzie. Pozdrawiam.
  2. Tak ja też będę :), przynajmniej mam taką nadzieje.
  3. Hm... na forum można się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy... :) Np. wcześniej nie wiedziałem że purga - "to rodzaj wiatru, gwałtowny wicher północno-wschodni występujący na Syberii, połączony z zamiecią śnieżną" - chyba że twój nick oznacza coś innego to przepraszam, ale tak jakoś wpisałem go na google i to mi właśnie wyszło (jakoś twój avaterek mnie do tego zainspirował). Ja chyba będę musiał sobie swój zmienić, chyba troszkę jest za bardzo dziecinny... W każdym razie jeśli chodzi o spotkanie to jestem chętny... hm... tylko żeby to godzina była troszkę późniejsza bo wczesniej mam taką "małą wycieczkę" po mieście i chyba nie będe mógł przyjść na 14. Chyba godzina 16 by mi najbardziej pasowała.
  4. Uuuu...... ja chyba nie będę mógł o tej godzinie... Ale może będą jeszcze inne okazje. Pozdrawiam!
  5. Oj tak... wiele osób chciałoby to wiedzieć... niestety nie ma gotowej recepty na życie...
  6. Może, kto wie... chociaż chyba to jeszcze dla mnie za wcześnie... I pomyśleć, że kiedyś nie miałem takich problemów. A teraz? Nawet ciężko jest mi pójść na takie spotkanie. Eh... ale myśle, że uda mi się pokonać siebie samego i w końcu wygram tą walkę i wyjdę do ludzi! Już u nich kiedyś byłem i wiem, że właśnie wśród ludzi toczy się prawdziwe życie. Chce do tego wrócić i wierze, że niedługo zmienie sposób patrzenia na pewne sprawy. Tak bardzo bym tego chciał! Znów zacząć żyć! Ah.... rozmarzyłem się...
  7. Hm... mi to pasuje z tych definicji po trochu wszystkiego do siebie... ciekawe jakiej i kiedy w końcu dowiem się prawdy... "Open your eyes and be free" P.S. "Dziewczyna z Perłą" - dobry film, nawet więcej niż dobry.
  8. Hm... mi na takie myśli pomaga spacer na parku wśród zieleni i słońca. To na początek. A potem trzeba się udać na psychologa - to najlepsze wyjście ze wszystich możliwych. Nie napisałeś dlaczego nie potrafisz zbliżyć się do drugiego człowieka. Ja na przykład nie potrafię nawiązać bliższej relacji bo boję się miłości i bliskości z jednej strony a z drugiej bardzo tego pragnę...(i te sprzeczne uczucia mnie już spaliły wewnętrznie całkowicie...). Teraz próbuje się odrodzić jak Feniks z popiołów. Może mi się uda... jeśli nie będę widział prawie każdego dnia pewnej dziewczyny... eh... to taka skomplikowana sprawa... (oby jej się udało - wtedy w pewnym sensie będę czuł się lepiej - chociaż pewnie nigdy się tego nie dowiem jak jej życie się dalej potoczy) W każdym razie myśle, że jeszcze całe zycie przed tobą -jeszcze nie raz cie zaskoczy- i wierzę że uda ci się wydastać z tego więzienia! Zastanów się: na pewno coś jest czym się interesujesz! Świat jest wspaniały; życie jest ciekawsze niż mogłoby się wydawać! Powodzenia i życzę sukcesów
  9. Hm... to fajnie. Pewnie takie spotkania dużo dają. Może nawet kiedyś mnie dopadnie takie "szaleństwo" żeby wybrać się na jakieś? Kto wie. Chyba już siedzenie w domu zupełnie nie daje mi satysfakcji, a jak myśle, że życie ucieka gdzieś daleko za oknem to dodatkowo mnie dołuje moja postawa. Cóż czas najwyższy się przełamać... :)
  10. Hm... te spotkania w ogóle dochodzą do skutku????
  11. Tak to chyba dobrze jest nazwane. Wciaż jednak wierze że uda mi się to pokonać i uwolnić się z tej klatki emocjonlanej w której teraz się znajduje. Eh... :/ P.S. Wysłałem ci pw.
  12. Tak sobie poczytałem twoje inne posty z forum by dowiedzieć się coś więcej o osobie z którą -miałem i mam nadzieje że nadal- mam przyjemność zamienić pare słów na tym forum. Nie wiem czy o tym wiesz, ale piszesz bardzo mądrze i wiarygodnie. Nie wiem też, może to moja wada, że za szybko przypisuje pewne cechy -można powiedzieć obcym mi osobom- ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że masz silny "kręgosłup teoretyczno-życiowy" i dużą wiedzę. Oczywiście mogę się mylić, ale... W każdym razie znowu musze się z tobą zgodzić, jeśli już coś się zaczyna dziać(np. u mnie) to to *coś* się dzieje przez pewien okres czasu a potem to *coś* ginie i nie mogę do tego wrócić. To znaczy na początku jest dobrze, ale potem nagle pojawia się wycofanie i pewnego rodzaju zakończenie jakiejś tam powiedzmy relacji międzyludzkiej. Pisząc prosto: chodzi o to, że w początkowej fazie nawiązywania kontaktów to nie mam żadnych problemów, ale potem by je utrzymać - wtedy coś się dzieje u mnie - ja tego po prostu wyjaśnić nie umiem(chyba) i zaczynam się z tych kontaktów wycofywać i nie ważne jaka to była by osoba, z którą taki kontakt nawiązywałem. Trwa to już dość długi okres czasu i chyba doszło nawet do tego, że OBECNIE to i to w czym byłem kiedyś dobry czyli nawiązywanie kontaktów zupełnie mi nie wychodzi. Eh... chyba już na tej płaszczyźnie nie mogłem spaść niżej... A co do ludzi to oczywiście, że mają własne sprawy, własne życie, że najważniejsze to akceptacja siebie samego - to właśnie jest PODSTAWA wszystkiego. Ale... dobrze by było żeby czasami ci inni ludzie się zatrzymali, oderwali się choć na chwilkę od swych "normalnych" problemów i od czasu do czasu pomogli komuś, kto tej pomocy potrzebuje. Komuś kto chciałby mieć ich "normalne" problemy... Eh... czasami myśle, że mój przypadek to beznadziejna sprawa... już myśle, że jest dobrze, że normalnie mogę żyć, że akceptuje siebie samego i radze sobie z rzeczywistością, ale gdy dochodzi do czegoś konkretnego, to jakoś nagle pojawiają się te niechciane uczucia... i w konsekwencji wycofanie..., wątpliwość..., rezygnacja..., hm... wewnętrzna siła... hm... to chyba z niej trzeba czerpać energię do własnego życia... tyle tylko jak zrobić by była ona cały czas w nas samych? Czy tylko akceptacja siebie samego wystarczy by ta energia się pojawiła? A może po prostu rozpoczęcie tak zwanego "życia" sprawi, że taka energia się pojawi? Gdy w życiu będzie się rozmawiało, pomagało, doradzało, rozwiązywało konflikty, ufało i realizowało swoje cele itp. to może wtedy będzie się inaczej patrzyło na wszystko? Eh... chyba już zupełnie i niepotrzebnie się zagłębiam z pewne pytania. Najlepiej pozostawić je bez odpowiedzi, tylko zacząć coś robić pożytecznego dla siebie i dla innych - bo to chyba jest też ważne.
  13. Hm... chyba mam jakieś "zaburzenia poznawcze" bo nie wiem co teraz powinienem napisać... Chyba do wejścia na właściwą ścieżkę potrzebny jest jakiś bodźec, który wyrwie człowieka z takiego właśnie chodzenia w kółko, czyli tak naprawdę stania w miejscu. A takim bodźcem -najlepszym- to myśle, że zawsze będzie druga osoba, która odpowiednio pewnymi słowami pomoże co i jak należałoby zrobić; która uświadomi, że coś jest nie tak. Ja na przykład próbuje ciągle iść do przodu, nie stać w miejscu, czy nie chodzić w kółko, czasami jest to bardzo ciężkie - szczególnie jak się nie ma praktycznego wsparcia, ale do tego już się przyzwyczaiłem. P.S. Hm... mam nadzieje, że ty masz gdzieś taką właśnie osobę, która może ci pomóc iść z otwartymi oczami przez świat.
  14. Eh... na właśnie. Ja chyba podobnie się zachowuje. Wiem że trzeba to zmienić, ale jednak czasami ciężko samemu wprowadzić to wszystko w życie. Chyba wszystko sprowadza się do własnej samooceny i wiary we własne siły. Eh... Trzeba się po prostu zmusić do lepszego spojrzenia na siebie samego. Najważniejsze to zrobić pierwszy krok, nawet malutki, a później nie przestawać i kontynuować robienie takich małych kroczków i myśle, że z tego może powstać coś wielkiego. Najważniejsze to się nie zatrzymywać i iść dalej, choćby powolutku, ale iść. Ja się w pewnym momencie zatrzymałem, ale teraz znowu próbuje podążać dalej swoją własną drogą. Co prawda na razie powoli, ale już nie stoje w miejscu. Hm... mam nadzieje, że w końcu do czegoś dojde.
  15. Hej! Inutka! - fajny masz avatarek a wracając do tematu to właśnie najgorsze jest to jak całą naszą wiedzę realizować w praktyce. Dawać rady innym jest bardzo prosto(przecież w teorii -jak sama piszesz- jesteśmy dobrzy), ale samemu wdrażać pewne zachowania i postawy we własne życie już takie proste nie jest... To trudne, ale najlepszym rozwiązaniem w zachowywaniu się w nowych sytuacjach jest po prostu nie koncentrowanie się zbytnio na sobie samym(znowu rady!- ehhh) tylko po prostu trzeba próbować koncnetrować się(jeśli już trzeba się koncentrować) na innych osobach i na tym co robią i mówią. Wtedy może będziemy mieli bardziej spontaniczne reakcje, bez zbytniego ich analizowania. Ja w życiu bardzo dużo analizowałem i kalkulowałem. Zastanawiałem się jak to będzie, co inni powiedzą, jaka będzie ich reakcja. Miałem gotową odpowiedź chyba na każdą sytuację, ale tak naprawdę każdej sytuacji NIE DA SIĘ PRZEWIDZIEĆ i zaplanować. To nie jest życie. Życie po prostu jest nieprzewidywalne i trzeba po prostu wyznaczać sobie w nim cele i dążyć do nich, a to co będzie PO DRODZE do tych celów przyjować i akceptować to albo odżucać a nie TYLKO i wyłącznie analizować co się powinno robić. Eh... chyba to troszkę zakręcone co pisze, pewnie można by to lepiej napisać i prościej, ale cóż... W każdym razie pozdrawiam!
  16. Hej! To moja ulubiona "modlitwa"!!! Odkryłem ją czytając bodajże "Rzeźnię nr 5" Voneguta, albo jakąs inną jego książkę, teraz już dokładnie nie pamiętam... W każdym razie te słowa w którejś umieścił. Dla mnie są genialne!!! P.S. Nie wiedziałem że są autorstwa Reinholda Niebuhra, ale teraz już wiem :)
  17. dokładnie, bądźmy sobą - a przede wszystkim nie lękajmy się wyrażać siebie i swoich emocji na zewnątrz. Bo ciągłe skrywanie ich wewnątrz w końcu może doprowadzić do nie najlepszych rzeczy...
  18. Zgadzam się z tym całowicie i z pozostałą częścią twojego postu również. Ja niestety od niedawna to zrozumiałem, kiedyś próbowałem robić z siebie idealnego człowieka na każdej płaszczyźnie, ale w konsekwencji przyniosło to trochę inne skutki... Najważniejsze to nie skupiać się cały czas na sobie tylko spojrzeć też czasem na innych ludzi. Każdy ma swoje słabości i niedoskonałości które trzeba akceptować i tolerować... P.S. Najważniejsze do być sobą! - A nie udawać kogoś kim się nie jest. Oczywiście wszystko jest względne i dopuszczalne w pewnych jasnych granicach...
  19. Rodzina... jak to pięknie brzmi :) Eh... P.S. Agi fajny masz avatarek
  20. I ja również przyłączam się do powitań :) hej!
  21. Tak, chyba coś w tym jest. Nawet więcej niż *coś*. Hm... chociaż taka kontrola też jest w pewnym stopniu *dobra*, lecz w rozsądnych granicach. U mnie niestety troszkę jest da duża - delikatnie pisząc. Ale walczę jak lew by ją ograniczyć i myśle (nie chce się za bardzo chwalić...) że powoli, powolutku dochodzę do jej ograniczenia.... hm... I również przyłączam się do powitań: więc witaj vide!!!
  22. Przyłączam się do tego - chciałbym dojść w końcu do takiego miejsca gdzie będzie cisza spokój i normalne, spontaniczne życie, bez patrzenia na to co sie przed chwilą zrobiło a czego się nie zrobiło, co się powiedziało a czego się nie powiedziało itp. Oczywiście każdy człowiek ma jakąś tam "kontrolę" - ale każda "kontrola" musi mieć swoje granice, których nie powinniśmy przekraczać. Pozdrawiam słonecznie!
  23. C(c)złowiek

    Spotkania w realu....

    Więc debata dot. spotkania nadal trwa. A słońce tak pięknie świeci za oknem :) ahh.......
  24. C(c)złowiek

    moja historia

    Wiesz, już teraz nie pamiętam gdzie dokładnie tą myśl Goethego znalazłem - w każdym razie na pewno gdzieś w Necie Tak, można powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju nawyk - a jak wiadomo z nawykami bardzo trudno się walczy, szczególnie jak są bardzo silnie i głęboko zakorzenione w psychice - ale ja wciąż próbuje i wierze, że w końcu uda mi się moje problemy w ten czy inny sposób rozwiązać. A tak przy okazji to teraz czytam książke pt."Kobiecość w mężczyźnie" - jak dla mnie jest porażająco przekonywująca i jak jej nie czytałaś to szczerze ci ją polecam, oraz innym forumowiczom - czas na pewno nie będzie zmarnowany! Pozdrawiam! :)
×