Mnie kręcą te proste dziewuchy, o licach rumianych, a piersiach pulchnych, jędrnych niby dwa bochny zagniecione dobrze, a wypieczone właściwie. Baby, którym wiadomo o co chodzi, a i chałupę potrafią ogarnąć, i zupy nagotować, a i duch umęczony wielce, cichy kątek, bezpieczny tam, między owymi bochnami dwoma, znajdzie.