Skocz do zawartości
Nerwica.com

Vian

Użytkownik
  • Postów

    2 280
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Vian

  1. Ale czyj to był gość? Nie tej pani. Nie on się z nią umawiał, tylko kolega, więc to jego rzecz. Może kolega jej zapłacił, może się jakoś inaczej zrewanżował - ich rzecz. Jakiś czas temu przenocowałam u koleżanki z uczelni, bo było późno i nie chciało mi się wracać, wynajmuje część domu od starszego małżeństwa. Przywitałam się, pożegnałam, ale nie dziękowałam, bo i za co? Nie ich gościem byłam, tylko mojej koleżanki. Też mi ktoś posłał, ale mówiąc szczerze nie wiem nawet, kto. I nie uważam, żebym była nie w porządku, koleżanka chyba też tak nie uważa.
  2. Ja mówiąc szczerze trochę się poczułam nieswojo czytając większość postów, bo wychodzi na to, że straszny ze mnie cham...
  3. Od początku. 22:00 to dla mnie wczesna godzina powrotu z miasta i nie ma w niej nic nienormalnego. O ile ktoś mnie nie poprosi inaczej, nie powie - wróć do tej i tej, bo to i to - to zakładam, że nie ma problemów z późnym powrotem o ile nie wracam w towarzystwie 5 rozbawionych osób, które rozkręcają na full muzykę. Jeśli wiedziałeś, że z tym może być problem, powinieneś go był poprosić, żeby wrócił wcześniej, ewentualnie powiedzieć o tym na przyszłość, ale obrażać się po fakcie to trochę nie bardzo. Wypicie 6 piw też chyba nienormalne nie jest, chyba, że zarzygał po tych piwach pół pokoju. A jeśli nie, co za różnica, czy wypił 6 czy jedno. Dalej - jadę w odwiedziny do kolegi, który wynajmuje od kogoś pokój. Nie bardzo rozumiem, dlaczego mam dziękować temu komuś - od niego wynajmuje kolega, on się układał. Jemu podziękować mogę, ale mówiąc szczerze jak kogoś znam 12 (sic!) lat, to zasady już są chyba trochę mniej oficjalne i na więcej sobie wobec siebie można pozwolić. Jakbym kogoś dopiero co poznała, to ok, ale jak się znamy jak łyse konie większą część życia..? To wszystko nie zmienia faktu, że jesteś kompletnie nieasertywny. Jak Ci się coś nie podoba, po prostu mów to od razu tak, żeby załapał. "Nie >>nic, k*rwa<< tylko powtórz, bo cię nie usłyszałem". Jeśli czujesz się lekceważony, to po prostu na to nie pozwól. Jeśli Cię zirytuje narzekaniem na śniadanie, które dostał pod nos powiedz mu to po prostu - "nic nie zrobiłeś, nie masz prawa narzekać". Jak zacznie się odszczekiwać to to ucinaj. "Nie podoba mi się jak tak mówisz, przestań". Ogólnie mam wrażenie, że przed jego przyjazdem miałeś jakąś wizję idealnej wizyty, która się nie spełniła, więc jesteś zły i rozczarowany. Jak dla mnie zakładanie, że coś będzie tak i tak, to błąd... Może po prostu nie chciał, żeby koleś, który nie zna jego kuchni, kręcił się po niej i wyciągał wszystko z szafek szukając po kolei każdej rzeczy.
  4. Nie chcę się przecież zabić. Chcę tylko zadać sobie ból. I to jedyny sposób?
  5. Nie Jak jedną dziewczynę rzucił chłopak a druga została zgwałcona i pobita to ta druga będzie miała traumę, chociaż nie musi być wcale wrażliwsza niż ta pierwsza. Po prostu przeżyła coś o wiele bardziej bolesnego, raniącego dla psychiki. Jak dwie dziewczyny rzucili ich faceci, a jedna z nich wpadła w depresję, to ta jedna pewnie jest nadwrażliwa czy tam wrażliwsza. Chodzi mi o to, że ktoś może mieć psychikę twardą jak betonowy kloc, ale jak go się naciśnie dość mocno, to w końcu pęknie.
  6. Niekoniecznie, czasem po prostu więcej przeżyli i bardziej ich to zraniło. A czasami mieli pecha i się urodzili ze złymi genami. Dokładnie, to tylko nazewnictwo. To tak jak jest fizyczna choroba i schorzenie. Wielka różnica...
  7. Vian

    Praca w prosektorium.

    Ja mam prawie 30 lat i jestem młodziak. Jeszcze przynajmniej przez kolejne 30. Faceci się szybciej starzeją. No wnętrznościami, treścią żołądka to i ja bym się pewnie brzydziła w sensie zapachu. Ja mam wrażliwy nos i nie lubię smrodów.
  8. Miłość niczego nie wymaga, ale ZWIĄZEK (jakikolwiek - partnerski, przyjacielski) już tak. Nie rozumiem. Kocham kogoś, całym sercem. A ten ktoś mnie nie. Albo zwyczajnie jest złą osobą dla mnie, nie pasujemy do siebie. Albo jest zły w ogóle, a ja źle ulokowałam uczucia. Czy to znaczy, że to co czułam jest nieprawdziwe? Taka miłość jest mniej kochająca, jakaś gorsza..? Nieszczęśliwa po prostu, bo niespełniona, ale jak dla mnie nie jest mniej prawdziwa. I mówiąc szczerze nie ogarniam, jak ktoś, kto choć raz sam kogoś kochał, może się zastanawiać, czy miłość istnieje. A to co on czuł, to co, grypa żołądkowa...?
  9. Vian

    cześć

    O, a takie posty serio lubię i to już bez sarkazmu. Nie nadąłeś się, że Cię poprawiłam, nie obraziłeś... Jak to mówią moi uczniowie - szacun. ^^
  10. Vian

    cześć

    Uwielbiam takie posty... ^^' A po czwarte jak już pouczasz kogoś co do pisowni, pamiętaj, że pisze się "kilkakrotnie". ;-) Nie bardzo czaję Twoją, Unikalny, i taheli dyskusję, ale w temacie - na miejscu Illsy po pierwsze zastanowiła się zdrowo, czemu to się rozpadło i czy była w tym moja wina, w tym może pomóc psycholog albo po prostu ktoś kumaty z zewnątrz, ponieważ nie wiem, jak Ty, ale ja i moi znajomi w kółko nie dostrzegamy własnych błędów, kiedy pełno w nas emocji. Po drugie oddzieliłabym byłego grubą krechą - nie zaglądałabym do zdjęć, nie słuchała muzyki, jakiej on słuchał, nie podglądała go w sieci. Po trzecie (uwaga, to będzie niepolityczne, co napiszę), skoro chcesz mu skopać tyłek, to może wcześniej spróbuj coś rozpieprzyć, najlepiej coś, kojarzy się z nim, co od niego dostałaś. Rozwal na kawałki, skop, połam. Teraz w Tobie jest kupa negatywnych emocji, czasem takie fizyczne manifestacje pomagają je uwolnić. No i nie są karalne... ;-)
  11. Vian

    Praca w prosektorium.

    A ja gdzieś pisałam, że mam ciśnienie na pracę w firmie koniecznie POGRZEBOWEJ? Nie szukałam, bo nie zależy mi na pracy tam, nie należę do tej grupy zafascynowanych zwłokami czy śmiercią, po prostu zwłoki same w sobie mało mnie ruszają, więc MOGĘ tam pracować, ale nie muszę. Zastanawiam się nad pracą na 3 zmianę, ale niekoniecznie przy zwłokach, każda nieobciążająca za bardzo fizycznie praca za więcej niż jakieś śmieszne minimum się nada. No, prawie każda - na prostytutkę się nie nadaję. Ja się tam uważam za młodą, ale jak Ty masz 20 lat, to z Twojej perspektywy jestem starsza... O jezu, praca jak praca, jednych rusza bardzo, innych mało a jeszcze innych wcale.
  12. Kociak, nie bój nic, nie jest tak strasznie. Dokończę wieczorem ;-)
  13. A ja uważam, że lepiej nie płakać na rowerze niż płakać w mercedesie. Chcę faceta, przy którym nie będę płakać. Jeśli do tego ma mercedesa - ekstra. Jeśli nie ma - też ekstra. Wiesz, z wiarygodnych danych wynika, że mam w tym momencie 3 nogi... No to niech mężczyźni się uczą od kobiet, czego kobiety chcą i potrzebują. A zamiast tego Ty, mężczyzna, który podobno gorzej rozumie kobiety niż ja, kobieta, dyskutuje ze mną zawzięcie, na co lecą inne kobiety. No proszę Cię... Gdzie tu jakakolwiek logika.
  14. Co Ty gadasz... Ja mam 28 lat i jestem na 4 roku, tak się akurat złożyło. I co, mam sobie podarować studia, bo mam opóźnienia i jestem za stara? U mnie w grupie najstarszy student jest z rocznika '47. On wprawdzie ma już jedne studia, ale są osoby, dla których to pierwsze studia, a mają dzieciaki w wieku licealnym. PS. Reszta jak wrócę, bo wychodzę. ;-)
  15. Vian

    Praca w prosektorium.

    W zakładzie pogrzebowym na nocną zmianę..? O tym nie słyszałam...
  16. Vian

    Praca w prosektorium.

    Jesteście rozkoszni. Ja nie miałabym problemów, żeby nocą pracować w prosektorium o ile bym potrafiła. Jak ktoś mi nie wierzy, to czekam na propozycje, właśnie się zastanawiałam nad pracą na 3 zmianę, skoro i tak nie mogę spać.
  17. No patrz, ja przez 90% życia zarabiałam nie tak znów wiele, a jednak nie przeszkadzało mi to zwracać uwagę na potrzeby moich partnerów/ek i pomagać im się rozwijać. I nigdy przenigdy w żadnym związku nie miałam problemów na tym tle. Owszem, pieniądze pomagają, ale na serio nie trzeba wielkich pieniędzy, żeby czasem kupić kwiatek bez okazji albo dlatego, że jest smutna, kupić butelkę wina, 2 świece, makaron i koncentrat pomidorowy i zrobić kolację, a żeby zmotywować kobietę czy faceta do rozwoju w ogóle nie potrzeba pieniędzy - potrzeba zwracać na niego uwagę, znać jego słabe i mocne strony, zachęcać do rozwijania tych mocnych i niwelowania słabych, pytać się często, czego chce, czego potrzebuje. A od wielkiego dzwonu raz na jakiś czas serio można się wykosztować na restaurację, albo zrobić kobiecie niespodziankę i zaprosić ją na koncert jej ukochanej kapeli albo gdzieś, gdzie chciałaby iść. Albo zorganizować gdzieś mały, weekendowy wypadzik. I wiesz, ja mam za sobą już parę związków, również z kobietami, większość tych kobiet była wcześniej z mężczyznami i od żadnej nigdy nie usłyszałam - "zarabiaj więcej na moje potrzeby". Ale jak jakiś facet zarabia minimum, to swoje minimum wydaje wyłącznie na swoje potrzeby, bo przecież różyczka za 5zł to zbędny luksus, zamiast wina kupi 4-pak, bo bardziej ekonomicznie, zamiast kolacji rzuci "kotek, zrób nam kanapki" a zamiast wyjścia na koncert puści filmik na youtube, ewentualnie strzeli rozbrajającym wyjaśnieniem - o koncercie nie myślałem, bo przecież cię nie stać, a co więcej uważa, że to jest ok, to po pewnym czasie ma się tego dość. I to nie dlatego, że nie jest bogaty, tylko dlatego, że nie czujemy się dla niego dość ważne, żeby się postarał. Pisałam wcześniej, że byłam z bogatym facetem (ok - bogatym jak na moje standardy). Jak chciałam uczyć się chińskiego zaraz powiedział "jasne" i zaproponował wynajęcie korepetytora, tylko ja nie chciałam od niego korepetytora, a żeby się zapytał "Hej, jak ci idzie z chińskim? Umiesz powiedzieć to i to? Ekstra! A co jeszcze umiesz?" Jak zmarł mój ojciec, mama była za granicą, a ja zostałam sama bez pieniędzy i pracy, to zaraz zaproponował, że będzie mi wysyłał pieniądze na utrzymanie, ale ja chciałam, żeby powiedział - "Hej, może mnie potrzebujesz, może chciałabyś, żebym przyjechał i pomieszkał z tobą trochę, żebyś nie była sama". A jak się umówił ze mną, a potem zwyczajnie zapomniał, albo odwołał 15 min przed spotkaniem, kiedy ja byłam już gotowa, przywoził przeprosinowe wino po 200 zł za butelkę, a ja nie chciałam wina za 200 zł tylko żeby myślał o mnie na tyle, żeby powiadomić wcześniej, że go nie będzie. Kogoś dziwi, że od niego wolałam studentkę, która zwykle miała w portfelu tylko kilka zł, ale ktora się pytała "Hej, jesteś smutna, co się stało? Powiedz mi", a potem rysowała mi śmieszne obrazki, żebym była mniej przybita? Ona mi nie chciała dać kasy jak miałam wypadek i nie mogłam pracować, bo ich zwyczajnie nie miała, ale jej pierwsze słowa brzmiały "nie martw się, przyjadę najszybciej jak się da i wszystkim się zajmę". A na przyjazd parę zł pożyczyła, bo okazało się, że nie miała nawet na bilet, chociaż chorobliwie nie znosiła pożyczać.
  18. Ale hello! Nie wiadomo, na którym planie stawia pieniądze była dziewczyna autora wątku! To on założył, że na pierwszym, bo nie dostrzega innych różnic między sobą a nowym facetem swojej dziewczyny niż kasa, a może ona go zostawiła, bo tamten jest bardziej romantyczny, bardziej zwraca uwagę na jej potrzeby, pomaga się jej rozwijać, jest z nim szczęśliwsza w łóżku? Albo nie miała ochoty na seks, bo jej partner nie spełniał jej oczekiwań w łóżku i seks nie sprawiał jej przyjemności.
  19. Ogłoszenie zniknęło, więc w paru słowach o co w nim chodziło - koleś poszukiwał współlokatorów do mieszkania, a jego warunkami było to, żeby przede wszystkim byli ŁADNI. Poza tym ambitni, dynamiczni, z poczuciem humoru, pracujący lub/i studiujący, dbający o siebie, stabilni emocjonalnie. Natomiast ludziom brzydkim, z kompleksami, bez wykształcenia czy perspektyw, niestabilnym emocjonalnie z góry dziękował. Stwierdził, że nie ma nic do brzydkich, ale jest estetą, więc nie chce ich u siebie. ;-)
  20. No ale ja się pytałam NA CZYM POLEGA ta dyskryminacja, a nie kogo się dyskryminuje Twoim zdaniem... Samo patrzenie na kogoś z góry to NIE JEST dyskryminacja. Dyskryminacja jest wtedy, jak Ty masz lepsze wyniki w pracy od Franka, ale Franek dostanie awans, bo jest przystojniejszy. Albo jest hetero, a Ty jesteś gejem. Albo Franek jest czarny a Ty biały (pracujecie w afrykańskiej firmie ). Ja się np. co jakiś czas spotykam z dyskryminacją wiekową, religijną, narodowościową albo ze względu na orientację seksualną, ale powiedzieć komuś, że jest brzydki albo że ma mało kasy, jeśli faktycznie dla nas jest brzydki czy biedny - to nie jest dyskryminacja... Ale coś takiego np. już mnie zastanawia... ^^ http://warszawa.gumtree.pl/c-Nieruchomosci-pokoje-do-wynajecia-SZUKAM-LADNYCH-WSPoLLOKATORoW-PENTHOUSE-140M2-BEMOWO-W0QQAdIdZ426142714 Co o tym sądzicie?
  21. Nie rozumiem tematu. Czy ktoś mógłby mi go wyjaśnić? Będę dźwięczna.
  22. No właśnie ja też nie rozumiem U mnie jest tak - ja nie chcę, żeby mnie ktoś utrzymywał, ale i nie chcę kogoś utrzymywać do końca życia (to tak abstrahując od płci). Jasne, może się na jakiś czas powinąć noga i wtedy pomogę oczekując podobnej pomocy, kiedy mnie się noga powinie, ale nie chcę być z kimś, kto przez rok będzie pić piwsko, oglądać tv i raz dziennie 5 min oglądać ogłoszenia stwierdzając, że nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem. Jasne. No ale co z tymi dziewczynami. Poznają faceta samodzielnego, który może się utrzymać, ale ją niekoniecznie, zakochują się i co... I rozumiem nie wchodzą w relacje, bo to ma być taki, co im też zapewni byt. Albo wchodzą i zaczynają na faceta napierać, żeby więcej zarabiał, co też często kończy się źle.
  23. A dla mnie trochę stawia. Tzn przede wszystkim ja nie widzę różnicy między dziewczyną, która szuka bogatego sponsora (i głównym kryterium jest to, żeby był bogaty i ją utrzymywał, a reszta przy okazji), a taką, która szuka bogatego przyszłego męża (i głównym kryterium jest to, żeby był bogaty i ją utrzymywał, a reszta przy okazji). Przecież chodzi o to samo de facto, nie? Niektóre dziewczyny, które mają sponsorów, też nie są puszczalskie, tylko miały jednego czy dwóch partnerów wcześniej. A teraz mają sponsora. A po drugie załóżmy, że kobieta wychodzi za mąż z założeniem, że to mąż ma o nią dbać, zarabiać na nią, utrzymywać cały dom. Ok. Ale co jak po pewnym czasie coś się sypie? Mąż źle ją traktuje czy zdradza? Wtedy wchodzą na fora albo idą do psychologa i płaczą pytając, co robić. Rozstać się. Nie, nie może, bo z czego się utrzyma. No i klops, pozostaje zagryźć zęby i znosić męża, który się np. znęca psychicznie, albo zaczynać od zera.
  24. Tzn jak to? Nie jesteście małżeństwem, a więc adres jest tego, na kogo są wystawione papiery... -- 27 paź 2012, 22:15 -- Przemyślałam sprawę i ok - jego błędem jest, że uważał trochę podobnie jak synek psychiatry, że sytuacja z czasem się zmieni, nie zmieniła się i się ciska. A masz rację - widziały gały, co brały. Ale z drugiej strony Ty też jesteś dorosłą, poważną kobietą i on może oczekiwać, że będziesz zdawać sobie sprawę, że ludzie się zmieniają, priorytety się zmieniają. Mówiąc szczerze mam też trochę wrażenie, że przywykłaś do tego, że to on utrzymuje jednak dom (zarabiając 600 w porywach do tysiąca nie masz szans utrzymać połowy opłat za mieszkanie, jedzenie, utrzymać samochodu, więc rozumiem, że dorzucasz się tak trochę symbolicznie). Dlaczego nie spróbujesz znaleźć sobie nieco lepszej pracy? Albo nie zaczniesz czegoś robić w kierunku tego, żeby ją jednak mieć? Myślałaś, z czego się utrzymasz, jeśli się rozstaniecie..? -- 27 paź 2012, 22:20 -- PS. Troszkę napisałaś tak, jakby chodziło o jakąś ozdobę, niekonieczny luksus, a przecież sprawne, nowe opony to coś niezbędnego, bo na łysych starych można mieć zimą dużo łatwiej wypadek niż używając nowych. Nie potraktuj tego jak atak, ale mam wrażenie, że masz trochę niefrasobliwe podejście do finansów i rzeczy ważnych i mniej ważnych...
  25. A może jak wiele innych osób uważał, że po pewnym czasie Ewelinie wszystko się zmieni, poprawi, a brak wyraźnej poprawy przez lata go zniechęcił. Ile Ty masz lat, ile on, jak długo jesteście razem..?
×