Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lucy86

Użytkownik
  • Postów

    188
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lucy86

  1. Hej, wczoraj dostałam od lekarza receptę właśnie na Paromerck i na tańszy odpowiednik Xanaxu. Dzisiaj wzięłam pierwszą dawkę, na razie czuję się strasznie zmęczona i rozkojarzona. Najchętniej wyszłabym z pracy i pojechała do domu pospać. Wczoraj odstawiłam Afobam, od którego w ciągu 2 tygodni się już uzależniłam i strasznie się boję, że lęki wrócą. Kiedyś brałam Seroxat, czyli tę samą substancję i miałam na początku straszne nudności, ale mam nadzieję, że tym razem się szybciej przyzwyczaję. W ulotce przeczytałam, że u 1/10 osób występują zaburzenia seksualne - czy to możliwe, żeby ten lek hamował orgazm? Przy poprzednich tak miałam... Pzdr
  2. Hej, jak zaczęłam czytać ten wątek, to uświadomiłam sobie, że nie jestem jedyna :) Od jakichś 2 tygodni mam napady paniki w tramwajach, jadę do pracy długo bo 45 minut, pojazd jest zatłoczony, gorąco, i za każdym razem mam wrażenie, że zaraz zemdleję, dostaję zawrotów głowy. Zaczęłam więc jeździć inaczej, tak żeby wsiadać, gdy jest luźno i siedzę całą drogę, ale wtedy z kolei mam mdłości, a raczej wmawiam sobie, że je mam. Jedyny sposób jaki działa to czytanie książki, wtedy odwracam uwagę od lęków i jest ok. Jednak mam wrażenie, że nerwica się nasila, bo oprócz lęku w tramwajach zaczęłam mieć lęk zw. z czasem np., że nie wysiedzę ileś tam godzin w pracy, na zajęciach etc. Przeraża mnie, że muszę gdzieś być ileś czasu i nie mogę wyjść przed jego zakończeniem. Też tak macie? Wczoraj byłam pierwszy raz na kursie językowym i po 15 minutach patrzę na zegar (boże jeszcze 2 h) i zaraz się zaczęło. Gorąco, serce mi bije jak szalone...ale jakoś się uspokoiłam, a potem mnie już wciągnęły zajęcia. Przerażają mnie te ataki, można je jakoś opanować?
  3. Sny to największy koszmar. Śnią mi się faceci, którzy podobają mi się na jawie (ale podobają, a nie od razu chcę Marcina z nimi zdradzić). Budzę się pełna wyrzutów sumienia, a jak jeszcze zobaczę tę osobę danego dnia to lęk urasta do wielkich rozmiarów. Zaczęłam pracę i podobno miało być super. Skoro piszę, to wiadomo, że nie jest. Rano dajemy sobie tylko buzi i zaraz Marcin wychodzi, ja wstaję po godzinie, idę do pracy, prosto stamtąd na zajęcia i do domu na około 18, jak on wraca. Ale oczywiście jestem zmęczona, mam wszystkiego dosyć, a poza tym zazwyczaj muszę coś zrobić na następny dzień. W efekcie nie mamy prawie dla siebie czasu. Oczywiście dla każdego byłoby to normalne, ja oczywiście to widzę jako początek rozpadu związku, boję się, że się od siebie oddalamy i doszukuję niewiadomo czego. Mam wrażenie, że nie chciałam zacząć pracy, bo obawiałam się właśnie tego. Moim zdaniem po prostu się zaczynam oduzależniać, bo moje uczucie od pewnego czasu przybrało formę narkotyku. A ja zamiast się cieszyć, to zaczynam się bać, bo nie potrafię chyba inaczej kochać niż uzależniając się od drugiej osoby
  4. Trochę mnie uspokoiłaś, bo mam to od wczoraj wieczorem. Idę dzisiaj pierwszy dzień do pracy i oczywiście natręctwa nie dotyczą pracy ale związku. Stresując się pracą, boję się, że związek się rozpadnie. Idiotyczne, nie? I właśnie jest to w formie lęku napadowego. Boję się, ale nawet mi trudno powiedzieć czego...
  5. Hej. Dostałam pracę i mam zacząć od 17, więc koniec wizyt u psychologa, bo nie znajdę na nie czasu. Trochę się tego boję, bo uświadamia mi wiele spraw, a z drugiej strony wiem, że muszę radzić sobie sama. Czuję się różnie. Od dwóch dni zamiast myśli ciągłe załamanie i przekonanie, że wszystko nie ma sensu, ale przeplotka depresja-nerwica to niestety już norma Bez przerwy wymyślam sobie różne powody do zerwania, wystarczy mała kłótnia, a ja już myślę, że to koniec wszystkiego i połykam tabletki uspokajające. Generalnie nie służy mi długi weekend, bo cały czas jesteśmy razem, on się uczy do kolokwium, a ja nie mam co robić, więc myślę i tylko się denerwuję Oczywiście zaraz interpretuję sobie, że to on na mnie źle wpływa, ale staram się to kontrolować...może kiedyś stanę na nogi.
  6. Mi terapeutka powiedziała, że żebym zaczęła być szczęśliwa w tym związku, muszę zmienić najpierw SIEBIE. Bo to we mnie tkwi problem, to ja wymyślam setki dylematów, to ja znajduję wszędzie jakieś wątpliwości i doszukuję się czegoś, czego nie ma. No tak, tylko że świadomość tego mnie nie zmieni...
  7. amandia mam podobnie jak z Ty z tematami myśli. Kiedy się uporam z jednym, pojawia się następny. Albo tak jak wczoraj - byliśmy na cmentarzu, świadomie nie przejęłam się tym psychicznie, ale nieświadomie coś musiało zaskoczyć, bo nie mogłam wieczorem zasnąć i myślałam cały czas o śmierci. Dzisiaj rano wstałam i chciałam coś sobie zrobić. Ale mój facet mnie uspokoił, zajęłam się czymś i przeszło. To znowu wróciły myśli, że nie mamy jak razem spędzać czasu. I tak w kółko
  8. Te słowa są niestety bardzo prawdziwe, ale jak ciężko z tym wszystkim walczyć...Mnie dręczą od miesiąca myśli, że nie mamy wspólnych sposobów spędzania czasu. Co pewien czas uświadamiam sobie, że to bzdura, bo związek to nie szkoła, gdzie jest plan lekcji i że jak on wraca z pracy, to będziemy robić to i to, a potem to i to i tak w nieskończoność. Efekt jest taki, że mój facet wkurza się, że zaplanowałam mu cały czas i żebym spróbowała też coś porobić sama. Wiadomo, że wszystko jest powtarzalne i nie da się ciągle wymyślać czegoś nowego. Możemy razem oglądać filmy, jakieś programy w tv, robić jedzenie, grać na kompie, grać w monopol czy scrabble, spacerować, chodzić na wystawy, a ta ilość się nie zwiększa. I to mnie przeraża. Że robimy znowu coś takiego samego, pomimo że sobie tłumaczę, że ważne, że robimy to razem. Że uwielbiamy rozmawiać, dyskutować ze sobą. Tłumaczenia nic nie dają i tylko wiecznie się boję...A dziś przeczytałam na jakimś forum, że skoro ktoś nie wie, co może robić z drugą osobą, to znaczy że się z nią nudzi i szuka uzasadnienia dla istnienia związku, i wpadłam w panikę. Czy ten koszmar się kiedyś skończy??
  9. Ja też się dowiedziałam z tego forum i nie wydaje mi się, żebym sobie to wmówiła, chociaż wątpliwości się pojawiają. Tak naprawdę żyję dla chwil, kiedy jestem pewna swoich uczuć...
  10. Cześć. Pięć dni temu odstawiłam lek, i teraz zaczęło się dziać coś totalnie dziwnego. Mianowicie czasami wydaje mi się, jakby to, co się dzieje, było snem, a sny z kolei są strasznie sugestywne. Z godzinę po tym, jak się obudzę, myślę o tym, co mi się śniło i czasem ta rzeczywistość snu wydaje mi się bardziej atrakcyjna. Zaczęłam panikować, że już wariuję :/ Moja terapeutka nic na to nie powiedziała, ale widziałam, że była zaskoczona. Mieliście kiedyś coś takiego?
  11. Hej, jest trochę lepiej. Chyba ta psychoterapia mi pomaga. Na razie doszłyśmy do tego, że nie potrafię podejmować decyzji, nie wiem, czy są słuszne i radzę się wszystkich wokół, a swoją samoocenę buduję na opiniach innych. Mam zbyt silną relację z mamą, która mnie od siebie uzależnia i nie daje odciąć pępowiny. I muszę nauczyć się spędzać czas sama ze sobą...jakby to było takie łatwe. Ale postęp jest :)
  12. Cześć...przez cały czas jak mnie tutaj nie było, wszystko układało się dobrze. Mój chłopak ma teraz tygodniowy urlop, a nie możemy wyjechać ze względu na jego studia. Myślałam, że wreszcie będę spokojna. Niestety wczoraj coś trachnęło, sama nie wiem co, najpierw zaczęłam się bać, nasiliły się myśli, ale w końcu normalnie zasnęłam. Obudziłam się o drugiej w nocy z napadami paniki. Nic nie dało uspokajanie, przytulanie. Cała się trzęsłam i robiło mi się lodowato. W końcu jakoś udało nam się wspólnie mnie psychicznie odciągnąć od tego, zaczęliśmy rozmawiać i jakoś się uspokajałam i zaraz zasnęłam. Wstałam teraz i znowu nie chcę mi się żyć. Boję się całego dnia, boję się, że to się powtórzy w nocy. Mam straszny ból brzucha i głowy, domyślam się, że to z nerwów, ale jest już nie do zniesienia. Naprawdę nie wiem co robić ;((
  13. Byłam dziś na pierwszym spotkaniu z terapeutką - robi miłe wrażenie. I jakoś tak się pozytywnie nastawiłam. Leki będę musiała chyba odstawić, bo mam po nich napady paniki, a wyniki badań krwi są tragiczne. Mam za słaby organizm obecnie na leki, ale terapia mi bardzo odpowiada. Mam pytanie: któraś z Was brała jednocześnie antydepresanty i antykoncepcję? Na sąsiednim forum o lekach mówią, że tak można i lekarz też mi pozwolił, ale mam wrażenie, że się czuję gorzej w wyniku interakcji tych leków
  14. Dzięki apsik za słowa otuchy :) Z tego co pamiętam chodziłaś na psychoterapię? Chyba się bez niej nie obędę :/
  15. To mnie uspokoiłaś, bo mam identycznie. Dla mnie przyszłość jest przerażająca, nie tylko jeśli chodzi o związek ale i o mnie. Boję się, że nigdy się nie wyleczę, nie będę szczęśliwa i że te obsesje przeniosę na swoje dziecko... A co do dzisiaj, jest znowu gorzej. Weekend był idealny, brałam ten lek po połówce, bo po całości zasypiałam na stojąco. Nasila mi się od siedzenia w domu, więc zaczęłam już czegoś szukać tylko po to, żeby nie być sama do 18. Ale jak szukać, jak jestem totalnie zniechęcona i załamana?
  16. Izichristina, mi psychiatra dzisiaj powiedziała, że jeśli nie przejdę psychoterapii związanej z problemem separacji, to nigdy nie wyzdrowieję. Krótko mówiąc, nie odcięłam pępowiny. Mam nadzieję, że wreszcie uda mi się to przepracować, a do książki chętnie zajrzę. A tak ogólnie dostałam wreszcie lek Cital. Będę go stosować równo z antykoncepcją, mam nadzieję że będzie okej i czekam na efekty z niecierpliwością :)
  17. Mnie najbardziej przeraża, że nigdy nie będę szczęśliwa i normalna, bo te zaburzenia zawsze wracają. Teraz weszłam w kolejną fazę, że problemem jest mój ukochany i jak się z nim rozstanę, miną. I jak tu nie zwariować? Już nie mam siły sobie tłumaczyć, że to bzdura.
  18. Ale ja jestem tak rozbita :/ Za cokolwiek się biorę, nie mogę się skupić, bo dopadają mnie te myśli. Boję się, że nawet jak minie grypa, to ten stan nie minie...
  19. A ja znów się w to zagłębiam. Od poniedziałku nie mogę się ruszyć z domu, bo dostałam grypy. Nie tylko fizycznie czuję się beznadziejnie, ale i psychicznie się pogorszyło. Cały dzień siedzę w domu, więc się nudzę i ciągle myślę. Jak mój facet już przychodzi koło tej 18, to ja już jestem nakręcona. Wszystko analizuję, zastanawiam się, czy właściwie spędzamy czas. Wróciły mi myśli w rodzaju, co będziemy razem robić i czy się nie nudzimy i czy mamy wspólne zainteresowania. Nie mam na nic ochoty, bo się źle czuję, ale oczywiście natręctwa sugerują, że to dlatego, że nie jestem z nim szczęśliwa. Naprawdę już się zastanawiam, żeby sobie coś zrobić
  20. A macie takie silne myśli depresyjne związane z nerwicą? Że macie ochotę sobie coś zrobić, bo już nie wyrabiacie tego? Ja czasami nie mam ochoty zupełnie niczym się zająć, wszystko wydaje mi się nieinteresujące i przepełnia mnie lęk, że tak już będzie zawsze
  21. Eh, a już tak było dobrze. Najpierw zaczęła mi doskwierać monotonia w pracy, nudziłam się strasznie. Zaczęłam sobie wmawiać, że z każdą pracą już tak będzie, że nawet jak zmienię, to nigdy nie będę szczęśliwa z tym, co robię i się załamywałam. Znowu pojawiły się natręctwa, bo jak oboje wracaliśmy po pracy, to albo oglądaliśmy film albo w coś graliśmy na kompie, więc sobie pomyślałam, że nic nas nie łączy. W weekendy było lepiej, ale przez pięć dni masakry zapominałam o weekendzie. W końcu poszłam do pani psychiatry, która powiedziała, że monotonia w związku powoduje monotonię w pracy, a to wystarczyło, by się wkręcić. W końcu rzuciłam w ten poniedziałek pracę i jest coraz gorzej. Od siedzenia w domu zaczęłam się czuć coraz bardziej depresyjnie, myśli jest coraz więcej i już ledwie sobie z tym radzę. Dzisiaj znowu idę do tego lekarza, ale boję się jedynie, bo poprzednio powiedziała, że nic mi nie da na depresję, bo ja po prostu jestem nieszczęśliwa w związku ((
  22. Nie dodałam, że wymyśliłam sobie, iż musimy wszystko robić razem, więc nie mogę się wziąć za włoski, z którego mam egzamin na koniec kursu w sobotę, bo stwierdziłam, że w ten sposób oddalę się od Marcina. On mi powiedział, że ja mam problem z organizacją swojego czasu i że jak skończyła mi się sesja, nie mam się czym zająć. A ponieważ dokonuję takiego łączenia, to stwierdzam, że nie mamy jak spędzać czasu. Coś w tym jest, tylko jak sobie z tym poradzić?
  23. Hej! U mnie raz lepiej raz gorzej. Dzisiaj się kilka razy pokłóciliśmy, więc od razu naszły mnie czarne myśli, że jednak do siebie nie pasujemy, skoro nie możemy się dogadać. W dodatku siedzieliśmy cały dzień w domu, bo okazało się, że zgubiłam dokumenty, więc stres plus frustracja z powodu niezrealizowanych planów. Jestem na dobrej drodze do zmiany pracy, mam nadzieję, że wtedy psyche też mi wróci do normy. Pozdrowienia :)
  24. Nie rozumiem Ciebie. Jeśli ją kochasz i Ci na niej zależy, powinieneś akceptować ją ze wszystkimi jej wadami. Zresztą seks bez zobowiązań w obecnych czasach jest bardzo popularną normą i pretensje o to, co było kiedyś, nie mają sensu. Gdyby przespała się z którymś z nich, będąc z Tobą, to rozumiem, ale była wtedy wolna i mogła robić, co chciała. Ty nigdy nie uprawiałeś z żadną kobietą seksu tak po prostu dla przyjemności?
  25. Cześć... Było wszystko dobrze, wręcz idealnie do dziś wieczór. Nie wiem, co się stało. Wszystko wywołuje we mnie lęk. Uznałam, że nie potrafimy spędzać razem czasu, nie pasujemy do siebie, mam straszne mdłości i cały czas hamuję próbujące się rozpocząć ataki paniki. Życie wydaje mi się okropne i szare, a nic mnie nie cieszy Boję się nocy...
×