Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lucy86

Użytkownik
  • Postów

    188
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lucy86

  1. ale może Twoja nerwica nie miała zauważalnych objawów? często chodzenie do toalety (bzykk pisał, że jego nerwica się objawia częstym oddawaniem moczu) może wzbudzić nieprzyjazną reakcję otoczenia ze względu na inność, odmienność zachowania, a od tego już niedaleko do problemów...
  2. Ja żyję w ciągłym lęku, ale mam nikłą nadzieję, że kiedyś to minie...ale jak moje poszukiwania terapeuty, będę dalej tak bezowocne, to moja nadzieja w końcu zniknie...
  3. witaj morrena :) ja się meczę od 2 miesięcy, ale reszta chyba dłużej...niestety dopóki się nie ukończy porządnej psychoterapii nie ma szans na wyleczenie... juz myslalam, ze jest dobrze, a teraz po kolejnej rozmowie z chlopakiem, jak powiedzial, ze dawno nie robilismy nic seksualnego (od kiedy mam te natrectwa nie mam ochoty) a ja od razu sobie wkrecilam, ze nas tylko to laczy i ze jemu tylko na tym zalezy, i ze on jest plytki i w ogole, a to nie jest prawda :/ co za koszmar...
  4. Nie chodzi mi o kategorię, ale o fakt wpisania w papiery zaburzenia psychicznego, pracodawca może sprawdzić, z jakiego powodu jest ta kategoria, a w Polsce jest nadal jak w ciemnogrodzie i ludzie nie mają żadnego pojęcia o zaburzeniach. Wydaje im się, że jak ktoś ma nerwicę natręctw, to jest niebezpieczny i trzeba go unikać...
  5. to niezle Bad Girl :) Ja mam dzis w miare dobry nastroj, pierwszy raz od 5 tygodni (!) jak wstałam pierwsze, o czym pomyslalam, nie bylo "nie powinnismy byc razem", juz zapomnialam, jak to wspaniale jest byc wolnym od tych mysli...generalnie czuje sie jakos wyjatkowo dobrze, az zaczelam podejrzewac jakas zasadzke nerwicy rozmawialam z moim kochaniem, przez 30 minut rozmowy ani razu nie pomyslalam, ze sie ze soba nudzimy, wiec naprawde ok. Nastroj mi sie popsuje, jak sobie uswiadomie, ile mam rzeczy do zrobienia na studia, a ile robie
  6. pikpokis nie przejmuj sie, tez mialam, ze moze jestem nim zmeczona, ale to nieprawda! Nie dajmy sie zwariowac! Dzis moj chlopak wreszcie mogl do mnie zadzwonic i okazalo sie, ze moj lek byl calkowicie nieuzasadniony..strasznie sie ucieszylam, jak go uslyszalam, bardzo dlugo gadalismy i wbrew myslom mielismy o czym rozmawiac, zartowalismy sobie i droczylismy sie, jak to my lubimy :) teraz tylko sie boje, zeby sie nie pogorszylo, jak Marcin przyjedzie do Wawy. Mam nadzieję, że w końcu znajdę odpowiedniego psychologa...
  7. O ja miałam tak samo. Od razu wszystko, co widziałam w filmach odnosiłam do rzeczywistości. Bardzo nieprzyjemne doświadczenie...wczoraj tak mnie zestresowała "Troja", że nie mogłam zasnąć i miałam wręcz nawałnicę natrętnych myśli :/
  8. Ja bym nie ryzykowała załatwieniem tak sprawy. To jest wpisywane i potem możesz mieć problem z przyjęciem do pracy..
  9. Oj pikpokis Ty przynajmniej masz psychologa...mną niestety nikt się nie chce zająć, a mama mnie traktuje jak rozwydrzoną nastolatkę, jak powiedziałam, że zaraz wyskoczę przez okno, to stwierdziła, że okej, ale żebym najpierw odkurzyła mieszkanie :/ Szukałam tak jak mi poradzono na stronie rynekmedyczny to okazało się, że w Warszawie pod hasłem psychoterapia są tylko same niepubliczne ośrodki. Zapisałam sobie telefon do trzech, może będą jakieś znośne ceny..mam już tego dość :/
  10. Ja już dowiedziałam się o większość ośrodków w moim mieście, a mieszkam w końcu w stolicy. Coś powinno się znaleźć, ale niestety głównie wszystko prywatnie, a jak publicznie to są mało zainteresowani :/ [ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:45 am ] I znowu się czuję beznadziejnie. Może to tylko pogoda...ale natręctwa sugerują, że to dlatego, że obawiam się powrotu Marcina, bo nie chcę z nim być, a się do tego zmuszam. Już nie mam siły z tym wszystkim walczyć, wczoraj byłam pewna, że chcę z nim być, dziś już nie wiem. Ta huśtawka mnie wykończy i kolejny spadek wagi pomimo jedzenia bez przerwy...
  11. Bad Girl psycholog nie zapisze Ci leków, płacisz 120 zł za 50 minut diagnozowania, co możesz zrobić sama i kierują Cię dalej. To jest jakiś koszmar :/ Ana, a gdzie Ty mieszkasz? Nie wiesz może, czy w Warszawie nie ma dobrych psychologów też refundowanych przez NFZ? Skąd ja mam wziąć tyle kasy? Byłam u kilku psychologów bezpłatnie, ale oni z reguły odsyłali mnie do prywatnych, to jest wszystko jakieś podejrzane...
  12. Bad Girl ja na początku kierowałam się tym, że skoro psychiatra/psycholog jest prywatny, to można oczekiwać wyższego poziomu na zasadzie "płacę i wymagam". Poza tym z tego, co wiem, aby pracować w prywatnym ośrodku terapeutycznym trzeba mieć certyfikat PTP. Ale wiadomo, jak to w Polsce - korupcja, znajomości, więc tak naprawdę niska jest rzetelność zatrudniania ludzi w placówkach prywatnych. Byłam raz z rodzicami w Synapsis - podobno świetna pomoc terapeutyczna. Babka się spóźniła 10 minut ale zakończyła spotkanie co do minuty, inkasując wcześniej pieniądze. Powiedziała tyle, co i ja potrafię powiedzieć. A diagnozowanie za 120 zł jest co najmniej chore, dlatego że diagnozę ja też potrafię sobie postawić i nie potrzebuję do tego "fachowca".
  13. Mi się też Marcin śni od dwóch dni, ale dzisiaj miałam taki straszny dziwny sen, który mnie strasznie pozytywnie nastroił. Dokładnie go nie pamiętam, ale chodziło w nim coś o to, że jednak mi zależy na moim chłopaku :) Ogólnie czuję się dziś naprawdę dobrze :) [ Dodano: Dzisiaj o godz. 4:49 pm ] Ja chyba nie mogę pisać, że czuję się dobrze :/ zaraz zaczęłam się zastanawiać, dlaczego czuję się dobrze i wysnułam, że mój chłopak stoi na drodze do mojego szczęścia i najbardziej szczęśliwa jestem bez niego :/ A zadzwoniłam już do tego Laboratorium Psychoedukacji, to spotkanie konsultacyjne (trwające 50 minut!) kosztuje 120 zł i chyba tam nie pójdę...to jest tylko konsultacja, a nie terapia, a oni wymagają takiej sumy [ Dodano: Dzisiaj o godz. 8:24 pm ] To w ogóle powinno się znaleźć w temacie depresja, ale ponieważ czuję się w tym topicu bezpiecznie, wśród swoich, to napiszę tutaj. Właśnie wróciłam od Babci. Babcia ma chorobę Parkinsona, i oprócz tego liczne problemy ze zdrowiem. Od tygodnia miały silne bóle żołądka, 2 razy była karetka, ale Babcia uznała, że w szpitalu się umiera i nie będzie tam jeździć. Dla wyjaśnienia: Babcia mieszka sama, więc w razie problemów nie ma się kto nią zająć. Dziś ponieważ środki przeciwbólowe przestały dawać radę, Babcia zdecydowała się na jazdę do szpitala. Mama była już u Babci od 16, Tata przyjechał o 17:30 i okazało się, że paru rzeczy brakuje, więc je dowiozłam. Oczywiście u Babci zaczęłam czuć się coraz gorzej. Przypomniałam sobie śmierć mojego wujka - brata Mamy, którego wieńce pogrzebowe Babcia trzymała w mieszkanie przez 3 miesiące po śmierci, i którego zdjęcie stoi w czołowym miejscu na Babci komodzie. Przypomniałam sobie, jak z trudem się poruszał używając chodzika, kiedy był w najgorszym stadium choroby nowotworowej i jak byłam przekonana, że jest nieśmiertelny i po prostu nie może umrzeć. Mocno się zawiodłam na swoich przekonaniach. I wtedy zaczęłam myśleć o Babci, w maju skończy 80 lat, i wszystko wygląda coraz gorzej, czy wytrzymam kolejną stratę? Czy to już będzie ostatnia kropla, która przeleje czarę? Oczywiście od Babci musiałam wrócić sama, ponieważ Tata powiedział, że Mama nie może sama z Babcią jechać i że "dzidziuś jakoś do domu wróci", no i dzidziuś wrócił. Na przystanku dostawałam na przemian myśli natrętnych i samobójczych. Jadąc, myślałam, co będę robiła w domu? Może poszukam Alproxu, która Mama schowała, uważając mnie za lekomankę, może umyję włosy (ostatnio to jedyne, co mnie relaksuje), a może pogadam na gadu ze znajomymi, którzy mają mnie w dupie i odzywają się do mnie, jak czegoś potrzebują...W końcu uspokoiłam się myśląc, że nie mogę nic sobie zrobić, bo kto zajmie się moimi kontami w grach internetowych. Czasem wydaje mi się, że żyję tylko po to, aby postawić kolejny poziom akademii (travian) czy wysłać flotę (space-pioneers). Świat fikcyjny komputerowy jest dla mnie przyjemniejszy od rzeczywistego, taka ucieczka od realności... Przeleciało mi po głowie, do kogo mogłabym zadzwonić, ale okazało się, że tak naprawdę to nie ma sensu, bo żadna z tych osób tak naprawdę mnie nie słucha. Marcin jest na poligonie, i dostępny będzie dopiero od soboty wieczorem. Nie mam nawet z kim porozmawiać...Samotność wśród ludzi - jakie mi jest to bliskie...
  14. dzięki Jakub :) jutro zadzwonię :) a Ty pikpokis trzymaj się dzielnie i powiedz tej babce o swoich odczuciach, możesz zawsze powiedzieć, że chcesz zmienić psychologa, masz do tego prawo.
  15. Jakub pamiętasz, że miałeś mi podać kontakt do tego terapeuty? Bardzo proszę, bo naprawdę potrzebuję pomocy terapeutycznej. Co do leku - wiem, że Anafranil jest najlepszy, ale mój organizm go nie znosi, po miesiącu brania leku nadal miałam straszne skutki uboczne (wymioty, bóle brzucha, bóle głowy), więc musiałam odstawić, a w działanie Asentry zupełnie nie wierzę :/ A i gdzie ten psychiatra przyjmuje? Wiesz, ja mam wrażenie, że jak ja mówię psychiatrze/psychologowi, że jestem na psychologii i tak precyzyjnie określam te wszystkie moje zaburzenia, to oni chcą się mnie jak najszybciej pozbyć. Już kolejny raz coś takiego odczułam...
  16. Oj pikpokis zawsze jak napiszesz, że też coś masz, od razu się uspokajam. Skoro obie mamy, to "tylko" nerwica :) Dzisiaj czuję się nadzwyczaj dobrze :) Zapycham skrzynkę mojemu ukochanemu smsami, jak włączy telefon to dostanie ich z 50 dobrze, że są bramki sms, bo na karcie w telefonie już mi się kasa skończyła... pozdrawiam serdecznie :)
  17. A to dziwne, bo mi psychiatra powiedziała, że do czasu kiedy będę brała antydepresanty (a takie przecież się stosuje na nerwicę) nie mogę brać pigułek antykoncepcyjnych...
  18. Na pewno NIE MOŻNA łączyć! Ja zaraz po tym, jak dostałam tych myśli i zaczęłam brać leki, dostałam informację od psychiatry, że muszę odstawić antykoncepcję. Antydepresanty i antykoncepcja wzajemnie się zaburzają i psują swoje działanie... Co do mnie, znowu się źle zaczęłam czuć, coś mi się wydaje, że na to wpływa fakt, że tyle czasu już się nie widziałam ze swoim chłopakiem i nie mogę z nim nawet normalnie rozmawiać :/ Codziennie dostaję e-kartki (przed wyjazdem musiał ustawić, żeby dochodziły codziennie, bo nie ma dostępu do netu) i na początku się cieszyłam, uznałam, że to takie romantyczne, a teraz zaczęło mi to przeskadzać, i od razu się denerwuję, jak dostaję kartkę. Więc sobie wmówiłam, że mi wcale nie zależy, a jeszcze wczoraj po południu byłam pewna, że mi zależy...zaraz zacznę przeklinać ;(
  19. Telemah wielkie dzięki :) Naprawdę strasznie podniosłeś mi na duchu :) Dużo wspierających myśli :) dzięki że jesteście i pozdrawiam Was wszystkich
  20. Oj pikpokis najwyraźniej wpadłyśmy w to gówno zbyt mocno, żeby teraz tak łatwo wyjść. Ale w głębi serca zawsze tli mi się jakaś nadzieja...dziś zmarnowałam 2,5 h - tyle czasu minęło, od kiedy wróciłam z domu, a ja jedyne, co zrobiłam to siedziałam przy kompie i pościeliłam łóżko. Rodziców nie ma w domu, to korzystam z okazji, że nikt mnie nie kontroluje i nie zmusza do jedzenia, więc nic nie jem od 16...stresuję się, bo w czwartek mam referat na zajęciach, a jestem zupełnie nieprzygotowana - przeczytałam 3 strony z 12-stronicowego artykułu, a do tego trzeba jeszcze zrobić prezentację. Z mamą nie mogę pogadać, bo też jest na lekach antydepresyjnych, tylko na mniejszej dawce niż moja i twierdzi, że nie może już tego wszystkiego wytrzymać, tata mówi, że mam "wziąć się w garść", a babcia powiedziała, że się strasznie o mnie martwi i denerwuje, a ja nie chcę, żeby znowu przeze mnie nie spała w nocy więc tłumię wszystko w sobie i jest jeszcze gorzej...uświadomiłam sobie, że tak naprawdę nie mam przyjaciół i poza Marcinem i rodziną nikomu na mnie nie zależy. Wszystkim jestem potrzebna tylko wtedy, gdy mają do mnie o coś prośbę, a jak ja chcę się umówić/pogadać, to każdy ma ważniejsze sprawy na głowie...Dzisiaj zanim zadzwoniłam do kolegi, żeby mi pomógł w tłumaczeniu artykułu na prezentację, 10 razy się zastanawiałam, czy dzwonić, bo może mi na nim bardziej zależy, bo lepiej zna angielski niż Marcin...do drugiego znajomego w ogóle nie odpisuję na smsy, bo widzę w tym "szansę" zdrady i co wtedy będzie? Szczerze mówiąc, nie wiem czy tak się da radę dalej żyć...jestem sfrustrowana, a mój chłopak jest na pieprzonym poligonie w namiocie i nie może nawet ze mną porozmawiać :/ Te natręctwa popsuły mi całe życie (( Już teraz nawet nie potrafię powiedzieć, co czuję...nie wiem, kiedy tęsknię, kiedy pragnę, kiedy mi brakuje...czuję się jak aleksytymik...jedyne co przeżywam to bezsilność - cholerną bezsilność...
  21. Hej. Dużo napisaliście jak mnie nie było. Witam nowego kolegę :) Eh, dzisiaj już mam naprawdę dość. Od dwóch dni faszeruję się Alproxem, oczywiście wiem, że uzależnia i że nie powinno się go brać bez przerwy, ale tak się boję, że będzie gorzej, że sobie nie poradzę, że biorę, a po tym już nic nie czuję, taka błoga senność i jest mi wszystko jedno... A co do samopoczucia -> dzisiaj dostałam takich natręctw na zajęciach, bo koleś na seminarium się świetnie we wszystkim orientował i to z różnych dziedzin, zaskoczył nawet samą prowadzącą, i ja od razu dostałam myśli, że z takim kimś powinnam być, że mój facet nie jest wystarczający dla mnie, że nie ma takiej wiedzy itp. itd. koszmar :/ Dopiero się uspokoiłam teraz po rozmowie z Babcią, która jest bardzo za moim chłopakiem, i powiedziała, żebym przestała gadać głupoty i wszystko będzie dobrze :) Takie fajne otrzeźwienie...
  22. Bad Girl też niestety mam takie skrajności. Potrafię być na przykład rano bardzo radosna, a wieczorem dopada mnie taki smutek, tak jak teraz...nawet sama czasem nie wiem, co czuję...to takie przykre i niesprawiedliwe
  23. Mi się też czasem wydają rzeczywiste. Na przykład ostatnio wymyśliłam sobie, że nie mamy wspólnej pasji. Niby to jest powód racjonalny, prawda? Ale zaraz sobie wytłumaczyłam, że skoro nie stanowiło to problemu przez 2,5 roku, to dlaczego nagle teraz ma zacząć stanowić? I się uspokoiłam. Ale nie zawsze jest tak kolorowo :/ Znowu przez tydzień nie będę miała kontaktu telefonicznego z moim chłopakiem, bo wracają na ćwiczenia do lasu...beznadzieja...
  24. Z nerwicy się nigdy całkowicie nie wychodzi, ale można ją wyciszyć. Ja też bardzo schudłam od leków i od nerwów, więc to chyba dość normalna sytuacja. Radziłabym pójście do innego psychiatry i zmianę leku. Może po prostu źle organizm na nie reaguje? No i na pewno jest potrzebna psychoterapia. Pozdrawiam :)
×