Skocz do zawartości
Nerwica.com

Atalia

Użytkownik
  • Postów

    518
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Atalia

  1. Tak, w tym rzecz. Plus fakt, iż choćby jej dane personalne nie figurują ..NIGDZIE.
  2. Gabinet? - nie, to za dużo powiedziane: zajęcia prowadzi w soboty, zdaje się w sali wynajętej od przedszkola. Co do kompetencji - no, właśnie nie wiem, kto może je zweryfikować, choć samo bycie jednocześnie psychologiem i medium...
  3. Candy14, jak znalazła - tajemnica poliszynela, babka przyjmuje w P-niu, naturalnie - prywatnie tworząc grupy "bawiące się" psychodramą
  4. Tak, ja zdaję sobie z tego sprawę, ale - nie potrafię wykoncypować co z tym zrobić..?
  5. Rafka, tak, myślę, że stwierdzenie "niebezpieczne" tu stan dobrze oddaje, bo ile można ciągnąć w takim stanie niezmiennie?
  6. Potrzebuję opinii, ponieważ nie bardzo potrafię odnaleźć się w sytuacji, naszkicuję: przyjaciółka znanej dobrze mi osoby od zawsze uważa, iż jest ..medium. Kontaktuje się z duchami (przytaczam słowa dziewczyny), acz - tylko z tymi, z którymi ma ochotę "rozmawiać", potrafi sitkować, na cmentarze nie chodzi, gdyż gros wszelakich duchów ją męczy. Dziewczyna od czerwca widuje dokładnie o 3. w nocy marę kobiety, która niczego nie mówi, ma kontury - bez szczegółów, w dotyku jest steropianowa i krzywdzi ową dziewczynę. Naturalnie, bez widocznych oznak, po prostu ta utrzymuje, iż duch dusi ją, rzuca przedmiotami etc. Laska zgłosiła się do psycholog, która to zaproponowała jej zajęcia w prowadzonej przez siebie psychodramie. Nagle okazało się, iż ów "psycholog" jest również medium i zaproponowała dziewczynie wizytę w domu, w celu wywabienia ducha ziółkami i kadzidełkami. Dostałam namiary na tę "specjalistkę", ponieważ zamierzałam zgłosić ją, tymczasem, googlując, okazuje się, iż nikt taki nie widnieje. Nigdzie. Brak nawet imienia i nazwiska występujących razem. Nie sądzę, by babka była terapeutką - psychologiem, jak się przedstawiała. Nie mam styczności z ową dziewczyną, jedynie z jej przyjaciółką, toteż kazałam bliskim jej ludziom zatroszczyć się, w znaczeniu - nakierować na innego specjalistę etc. - nie, laska jest tak zafascynowana quasi-psycholog, iż nie chce słyszeć o nikim innym. Ach. Guru wmawia jej, iż matka chciałaby ją uśmiercić. Dziewczynie widzenia mary nasiliły się wraz z psychodramą, lecz - mówiąc o zjawie okazuje emocje równe opowieści o myciu rąk - ot, normalka. Raz, to problem pseudopsycholog, dwa - kwestia dziewczyny, która zakrawa mi na psychozę (?), dodam, iż brat jej matki ma schizofrenię. Nie wiem już, jak wgryźć się w tę materię... Macie jakieś idee? - byłabym wdzięczna....
  7. ...myślę, że "oburzenie" lub oburzenie w tym przypadku było zdrową reakcją. Bo? Bo nierzadko brakuje w wątku (owym subtematycznym) zdrowych wyprowadzeń i czegokolwiek ciągnącego ku górze. Zbyt wiele samonakręceń, a głaskanie po główce czasami nie powoduje zmiany stanu na lepiej, a - fałszywą pewność: super, akceptują mnie tak beznadziejną, to mogę jeszcze, i dalej, i mocniej, i zostać tak, nie zmieniać nic, a nawet dokopać (sobie?, innym?) silniej. Autorka pisząc o swoim cudnym pomyśle jasne, pokazała jak jej beznadziejnie, ale i bardzo przejrzyście, ubocznie unaoczniła swoją konkretną niedojrzałość. Mówienie w tym przypadku "biedna " - co wniosłoby? - nic, poza stwierdzeniem "tak, jestem strasznie biedna, co najwyżej mogę przyspieszyć swoją próbę próby", dziewczyny próbowały klarować i argumentować, to jest OK. Sorry, nie, próba próby przekracza moje zdolności percypowania i wyobraźni.
  8. Sic! - tak, teraz to widzę. Zapotrafiłam. Nie na zasadzie: "chcę, to wybaczę". Dłuższy proces, najpierw brak potrzeby wrzucenia delikwenta pod tramwaj, zanik wściekłości, zanik nienawiści, obojętność, plus to, bez czego, jak sądzę, wybaczyć się nie da - pogodzenie (z zastaną sytuacją) i doza zrozumienia. Dobre ujęcie w "(...)", bo przy wybaczeniu (nie - "wybaczeniu") auto być nie powinno. Ostry i ciężki truizm.
  9. miętowa, że się wtrącę, z tego, co pamiętam - kwetiapina działa naprawdę błyskawicznie
  10. Toże jestem obustronnie zlateralizowana, choć wygodniej pisać mi lewą, od lewej do prawej - gdy zaczynam pisać prawą, odruchowo bazgram pismem lustrzanym, co jest super zabawne Część czynności wykonuję lewą, część prawą. Nie sądzę, by lateralizacja ktorakolwiek-stronna, że tak ujmę, wywołała jakiekolwiek zmiany. Jedynie tak: pisząc lewą pobudzasz prawą półkulę i na odwrót. O.
  11. I Nie, nie, nie... Raz: ani homoseksualizm, ani też biseksualizm nie stanowią zaburzeń osobowości. Nie stanowią żadnego z zaburzeń! - a choroby - tym bardziej NIE! II Zrobiłeś coming out wobec najbliższych, na opinii których Ci zależało. Co szkodzi temu, by ujawnić się wobec ogółu? - nie, nigdy nie zrozumiem tego subiektywnego wstydu (wstyd?! - niby dlaczego?!) wobec własnej orientacji... Czyje szczęście interesuje Cię bardziej? Swoje? - czy "ich"? Życia za Ciebie nikt nie przejdzie, Ty tu dźwigasz. III Może to biseksualizm, może homogeniczny homoseksualizm. To naprawdę, naprawdę ma Twoim zdaniem znaczenie wobec osoby, na której Ci zależy, czy zależeć mogłoby? "Kocham cię, ale nie będziemy razem, bo kochać cię nie powinienem"?
  12. Domino467, przyjemność - powiadasz? - wątpliwe...
  13. yych, uchowajcie bogi wszelakie, dziś pcham się na razy po dziobie, ale takich potwarzy proszę nie... Prędzej kopnąć po nerce!
  14. wykończony, nie melancholizuj się, nie dziś, follow me, pośmiejemy się, dziś nie płaczemy
  15. ladywind, zachwyciłaś mnie, aż brak mi tu zniesmaczonej i zażenowanej emotikony, niech wystarczy Ci moje zwerbalizowane: "bleh"... Intelowi odmawiasz inteligencji? Gratuluję Ci. Lubię ludzi podobnych Tobie, coś w deseń: "pociągi się spóźniają bo są głupie". Nie, nie mogę, nie mogę, nie mogę, bo we frustracji, zadziwieniu i rozśmieszeniu napiszę coś, czego mogłabym żałować - nawiasem, nawet pisząc powyżej moje wypowiedzi są równie merytoryczne, co Twoje w tymże wątku, specjalisto od psychopatii
  16. Noo, ja Cię rozumiem i mówię ze świadomością całej tej irracjonalki - tak, myśli S to czasami powód niedostateczny. Niby ostateczny i pierwszej wagi, ale - bywa, że zbyt mały... "Jeśli wiesz, co chce powiedzieć..." - Nosowska Kurde. Mam dziś humor iście wisielczy, trupi wręcz, ha, ha, ha...
  17. Agasaya, a w grę nie wchodzi ponowny turnusik na oddziale otwartym pod okiem tamtejszej babki? miętowa, , czuję i ..zaraz prychnę ze śmiechu: "Dzień dobry, poproszę o mojego czerwcowego diagnostę. To pan? Otóż pragnę oświadczyć - pan mnie wówczas nie przyjął, więc spluwam i dziś ostentacyjnie nie przyjmę się sama, na złość panu!" A poważniej - wietrzę drobne uspokojenie, haraszo, no i jest założenie - w razie czego, toże haraszo!
  18. Agasaya, - to śmiech sytuacyjny i z niemocy jakiś, trzebaby nam otworzyć jakiś plac zabaw z huśtawkami, coby można było huśtać się kontrolowanie... A dziękuję, u mnie również skrajnie buzująco... Będziesz szukać nowej terapeutki?
  19. Musialbys sie zalogowac na Nasza Cela .. zazwyczaj tam sie ich zamyka metalearner, ależ wątki są, bynajmniej - nie jeden, popatrz dokładniej i ..smacznego!
  20. Miętówko, jeśli zajdzie Ci subiektywna potrzeba - spróbuj, inaczej może zdarzyć się, iż nie wyjmiesz sobie z czasoprzestrzeni paru dni, a - ubezwłasnowolnienie - kilka tygodni... Kontroluj, póki jesteś w stanie...
  21. kangurekkk, gówniany pomysł. Nie rezygnuje się w przypływie ferworu, nadziei i pseudo-miłości do życia. Jeśli jednak zrezygnujesz - zgłoś, by nie zapychać miejsca.
  22. girl anachronism, toś mię zaskoczyła Na czym ostatecznie stanęło? mordka36, , dlaczego żal Ci borda? No i, naturalnie, siedź tu dalej :)
  23. Noo, ja wczoraj powiedziałam, iż nie uznaję autorytetów :) Oczywiście ludzie na początku ujmują mnie, nieraz nieco się podporządkowuję - warunek - druga osoba musi mieć mózg , ale szybko włącza mi się kopanie w delikwenta... Autorytety - nie... a fe... -- 24 sie 2012, 13:03 -- Omawiałaś z lekarzem kwestię jakoś szerzej, poddałaś mu swoje wątpliwości, czy nie bardzo?
×