Hej
Ostatnio trapi mnie problem z nazwy wątku.Jako że bóg uznał że łysienie i depresja to za mało żeby mi dokopać postanowił dorzucić mi jeszcze bielactwo.Tak żeby miał już 100% pewność że nigdy nie znajdę żony i ogólnie będę nieszczęśliwy.
Mam plamy,na razie w niewidocznych miejscach,ale etymologia choroby sugeruje że będą się rozprzestrzeniać.Czytałem o powiązaniu nerwicowości z bielactwem,co by miało sens bo pamiętam że plamy pojawiły się w momęcie gdy miałem najsilniejsze napady lękowe....
Jest tu jeszcze ktoś kto ma podobny problem?Jak sobie z tym radzicie?Jak rozwija się wasza choroba?Postępuje czy zatrzymała się na dobre?
Obrazek poglądowy dla tych co nie wiedzą o co kaman z tym bielactwem całym....