Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zorki

Użytkownik
  • Postów

    387
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Zorki

  1. Ze mną jak z dzieckiem: za rączkę i do knajpy.
  2. Choć spóźniony, to potwierdzam, że było fajnie i w nowym roku trzeba spotkać się ponownie. Poszturchajcie Icemana, żeby nie marudził, tylko przychodził.
  3. Fajnie, że coś się ruszyło. Pojawię się.
  4. Serwus nerwusy. Kopę lat tym, którzy mnie pamiętają, witam tych, których widzę pierwszy raz. Widzę, że z organizacją jak zwykle. Czy ten 7.11 to jakiś aktualny i powszechnie akceptowany termin spotkania? Bo wygląda ciekawie i chętnie bym się pojawił. W zeszłym roku udało nam się zebrać, to czemu by w tym tego nie powtórzyć?
  5. Czołem. Nie korzystałem. Korzystający, z którymi rozmawiałem twierdzili, że tam lekarze są bardziej chorzy od pacjentów.
  6. Po tygodniu zwolnienia czuję się jakiś rozmemłany. A chory jak byłem, tak jestem. Miałem dziś w nocy robić zdjęcia i w ostatniej chwili wpadłem na to, że teł nie mam :) Dobrze, że od jutra wracam do normalnego rytmu pracy. [ Dodano: Dzisiaj o godz. 10:50 pm ] Nie ma na to zezwolenia :]
  7. Anand, uważałbym z nawracaniem innych na swój światopogląd w momencie, gdy zdajesz sobie sprawę, że Twój sposób myślenia i Twoja konieczność udowadniania innym swojej siły Cię przerasta. I gdy, jeśli nie udowodnisz innym swojej lepszości, zamierzasz popełnić samobójstwo. Rozumiem, że byłeś małym Anandem, z którego koledzy się śmiali, a koleżanki nie chciały potrzymać za rękę. I rozumiem, że ciężko pracowałeś, by stać się dużym Anandem, który jest silny i sypia z wieloma kobietami. Tylko czemu widzę, że w środku gdzieś jeszcze jest ten mały Anand, który teraz krzyczy "Ja muszę im pokazać! Ja MUSZĘ!". I póki on tam jest, nie widzę w Tobie wolnego, zrelaksowanego i silnego mężczyzny. Uciekłeś z jednej skrajności w skrajność. A skrajne punkty widzenia, choć wyraziste, koniec końców okazują się na wpół ślepe. Jak daleko jeszcze będziesz uciekał, aż natrafisz na ścianę? Świetnie sobie radzisz z czarno-białymi porównaniami "albo jesteś ofiarą, albo twardzielem", "albo jesteś świetnym podrywaczem, albo pryszczatym romantykiem". Ale przeglądając Twoje dyskusje (wiem, że lubisz rozgłos - tak, przeczytałem je - ciekawa lektura :] ) widzę, że wymiękasz tam, gdzie ktoś kontruje Cię umiarkowanymi poglądami. Które mają to do siebie, że są dojrzalsze i bardziej realne. Lubisz robić wokół siebie zamieszanie, tutaj Ci się już udało. Ludzie krzyczą, bo ukłułeś parę tyłków i złamałeś kilka tabu (tak, tu jest czasem kraina teletubisiów i głaskanie się po główkach, ale ja rozumiem kto tego potrzebuje i sam tego nie raz w toku leczenia potrzebowałem). Co Ci próbuje uświadomić, to że nie wygrasz swojej gry z całym światem. Nikt nie jest w stanie wygrać z całym światem. W takich grach zwycięstwo odnosisz tylko rezygnując, żeby zająć się swoim życiem, w zgodzie ze sobą, a nie z opinią innych.
  8. Zorki

    Muzyka...

    Zakochałem się. Black Rebel Motorcycle Club - Ain't No Easy Way
  9. Zorki

    Moje problemy

    Nie Polska, tylko tyś Mareczku jest burak. I nie pogrom, tylko jak wchodzisz do lokalu i puszczasz bąka, to nie oczekuj, że bywalcy pochwalą jak ładnie kwiatkami zapachniało. Język masz cięty i sam to przyznajesz, więc po co zaraz potem robisz minę niewinnej pensjonarki i dziwisz się, że kogoś nim ubodłeś? Ale ja sam mam cięty język, więc mnie tak łatwo nie zszokujesz. Ja też czasem czytam niektóre wypowiedzi, to stwierdzam, że niektórzy mają problemiki nie problemy. Ale powstrzymuję się od złośliwości, bo stwierdziłem, że ludzie mają różną konstrukcję psychiczną i coś co dla jednego może być codziennością jest dla drugiego poważnym wyzwaniem. Gość, którego znam stracił obie nogi i cieszy się życiem, a drugi znajomy próbował się zabić, bo go dziewczyna nie chciała. I każdy z nich toczył jakąś własną walkę i dla każdego z nich jego jest najważniejszy. Więc nie wartościuj tu czy agorafobia jest bardziej warta uwagi niż socjofobia, bo zaraz przyjść może schizofrenik, bezrobotna samotna matka i facet ze stwardnieniem rozsianym i każdy z nich z miną Lindy powie Ci "I co Ty wiesz o apokalipsie?". A co do meritum, to odpisałem Ci w dziale Oferty.
  10. Zorki

    Suchar na dzisiaj :)

    - Dlaczego mężczyźni wybierają kobiety, które ciągle płaczą i potrzebują godzin, żeby się ubrać? - Bo innych nie ma. Młody chłopak pisze miłosny list do swojej ukochanej: "Kocham Cię taaak bardzo! Szedłbym do Ciebie przez ogień, wspinałbym się na najwyższe góry, przepłynąbym najszersze rzeki. A więc przyjdę jutro do ciebie, jeśli nie będzie padać". W zakładzie psychiatrycznym. Pacjent: - Pana panie doktorze, lubimy bardziej niż ostatniego doktora. Nowy lekarz: - Dlaczego? Pacjent: - Pan jest swój człowiek!
  11. Git Ja dziś znalazłem linijkę, którą dostałem idąc do pierwszej klasy podstawówki. Filozoficznie stwierdziłem, że on jest jak moje wykształcenie: nie za duża, nadszarpnięta zębem czasu, ale do pracy jeszcze się przyda.
  12. Skąd dręczenie w szkole? Dzieci są okrutne. Nie mają jeszcze wpojonych kulturowych hamulców, a same metodą prób i błędów uczą się zachowań społecznych - a przecież masa zachowań społecznych opiera się na konkurencji. A dziecięca szczerość i brak konwenansów powoduje, że ustalanie hierarchii w grupie może przebierać bardzo brutalne formy. Ja na przykład w podstawówce lubiłem powybierać w klasie ofermy batalionowe. Dlaczego? Kto ma kompleksy, ten lubi je wyładować na innych. Byłem mniejszy od kolegów i wydawało mi się, że żeby nie spaść na dno hierarchii stada muszę pokazać co to nie ja. I ponieważ nie miałem przewagi fizycznej, gnębiłem innych psychicznie, ciesząc się z uznania kolegów, że "Janek to ma dobre teksty". A jak już udawało mi się zgnoić kogoś większego i silniejszego ode mnie, ale mniej wygadanego, to miałem radości co nie miara. Takie podejście do stosunków międzyludzkich mi zostało. Potem poszedłem do ogólniaka. Tam poziom ludzi już był trochę wyższy i choć poczatkowo próbowałem zdobywać szacunek w ten sam sposób, to nie skutkowało. Pierwsze półrocze było najcięższe, bo nie umiałem budować normalnych relacji z ludźmi. Potem znalazłem kolegów, którzy polubili mnie po prostu za to, jaki byłem (choć sam nie rozumiałem dlaczego). I będąc na etapie szukania odpowiedzi na różne życiowe pytania, zacząłem sobie tłumaczyć, jak to w życiu ważna jest przyjaźń, przynależność do grupy. I tak to idealizowałem, że starałem się przed sobą samym ukryć, że wciąż postrzegam życie jako bellum omnia contra omnes. Z jednej strony chciałem uchodzić za świetnego przyjaciela. Z drugiej traktowałem przyjaciół jako uśpionych wrogów i co rusz wykorzystywałem okazję, by im dosrać. A z trzeciej nie dawałem sobie przyzwolenia na przyznanie, że rywalizuję z nimi, a to przecież normalne, że młode samce mogą się lubić i konkurować ze sobą na raz. I tak ogólniak się skończył, a ja wszedłem w dorosłe życie z cholernym przekładańcem w głowie, kompleksami i uzależnieniem od opinii innych. I po kolei okazywało się, że ani nie potrafię wszystkich zjeść, ani wszystkim dogodzić. A w końcu przyszła nerwica i kilka zmarnowanych lat. Dopiero rok temu w toku leczenia zacząłem dochodzić do wniosków, że nie z każdym trzeba walczyć. Że jak trzeba walczyć, to mogę wygrać. Że moja własna opinia jest ważniejsza niż opinia innych. I że ludzie moga mnie lubić i szanować za to, jaki jestem, a nie za to na jakiego pozuję. I choć straciłem sporo nie budując w dzieciństwie normalnych kontaktów z ludźmi i wciąż jestem na etapie ich odbudowywania, to mam wrażenie , że w końcu robię to tak jak trzeba. I wyszło "Urzekła mnie Twoja historia" ;]
  13. Studniówka... miło było na niej być, a jeszcze milej, że się nie powtórzy. Najbardziej drażniące były te kombinacje organizatorów, jak tu zabronić nam wnoszenia wódki. Bo oczywiście wytłumaczyć się nie dało, że 18-latkom można zaufać, bo potrafią wypić z umiarem (a wiek to taki, że jak zabronią, to tym bardziej korci, by wnieść). Koniec końców mieliśmy być przed wyjściem przeszukiwani i pozbawiani wszelkich płynów (również soków). A że zaprosiłem moją dziewczynę, która studiowała, było mi cholernie wstyd, że będzie traktowana jak niesforne dziecko. Szczęściem panowie ochroniarze wykazali się zrozumieniem dla trudnej sytuacji młodzieży. Panie w torebkach, a panowie pod płaszczami mogli wnieść niehurtowe ilości i moja ekipa cały wieczór trzymała fason. Koniec końców dobrze było tam pójść, ale znam milsze sposoby spędzania wieczoru niż picie po kryjomu i patrzenie na chemiczke jedzącą kotleta.
  14. Trzeci dzień siedzę na L4. Przynajmniej nadmiar wolnego czasu przeznaczę na odnowienie kontaktu ze studiującymi/bezrobotnymi znajomymi. Bo w końcu nic tak nie leczy zapalenia oskrzeli jak szlajanie się po kolegach, co nie?
  15. Scrat, nie zrozumiałeś. To nie jest temat o miłych chłopcach. To nie jest temat o podrywaniu. To nawet nie jest temat o gwoździach. To jest temat o anandzie22 i pokazaniu mu do czego patologiczna potrzeba otrzymywania szacunku prowadzi - choćby do śmieszności. Bo z jego "poradników" po wycięciu napinania się i czarno-białej wizji świata zostaje parę truizmów. Bo, że lepiej być pięknym i bogatym, niż brzydki i biednym, że koszula za 100zł jest ładniejsza od tej za 10 i że facet to powinien być twardy, a nie miętki to my wiemy bez czytania poradników.
  16. Problem w tym, że właśnie żarty na Twój temat są śmieszne. I im bardziej się napinasz, tym bardziej śmiesznymi bedą. Zauważ jedno: ludzie czytając mojego posta tak naprawdę nie śmiali się z niego (bo sam w sobie był absurdalny i bez sensu). Czytając mojego posta śmiali się z Twoich wypowiedzi. Dlaczego? Dlatego, że nadymasz się tak bardzo, że aż człowieka korci, by Ci wbić tę szpilkę. A wiesz, kto się napina? Leszcze się napinają. Jak jesteś pewien swojej wartości, to nie musisz jej udowadniać na każdym kroku. Napisałeś tu już ponad 250 postów, a z każdego z nich bije po oczach Twoja autokreacja na macho. W każdym temacie musisz wsadzić coś, co pokaże wszystkim, jaki jesteś męski. Anand, Ty nie jesteś pewnym siebie facetem. Ty jesteś karykaturą pewnego siebie faceta. I dlatego narażasz się na śmieszność. Ale wiesz co? Przyszedłeś na forum dotyczącym pomocy psychologicznej i napisałeś pierwszego posta tutaj: http://www.forum.nerwica.com/viewtopic.php?t=10600 gdzie przyznałeś, że konieczność udowadniania swojej wartości Cię przerasta. Raz pozwoliłeś sobie na szczere przyznanie się, że Ty też masz problemy. I korona Ci z głowy nie spadła. Nikt palcami nie wytykał. A dalej zobaczyłeś na forum kilku chłopaków mających problemy z dziewczynami i postanowiłeś popopisywać się przed nimi, jaki z Ciebie dobry podrywacz. I choć raz dałeś sobie przyzwolenie na przyznanie się, że Ty też sobie czasem nie radzisz, to dalej pojechałeś już swym zwykłym stylem. I z tego powodu dopiero wytykamy Cię palcami. Wiesz, poznałem ostatnio bardzo mądrego człowieka. Po czterdziestce, bardzo pewny siebie, mający powodzenie u kobiet (choć obecnie żonaty), a ponoć w dzieciństwie chorobliwie nieśmiały. Świetny aktor, więc i podrywacz, bardzo dobry w autokreacji, z resztą pracował w branży reklamowej. Otóż powiedział on rzecz, która bardzo do mnie dotarła i pomogła mi uporządkować przemyślenia, które sam sobie układam. Powiedział, że każdy z nas gra w życiu różne role i przybiera różne maski, ale umiejętność polega na tym, żeby nie pozwolić, by rola Cię przerosła i nie identyfikować się z nią kompletnie. Że trzeba umieć zachować dystans do gęby, którą się przybiera. Właśnie po to, żeby nie stać się karykaturą. Pisząc moje zgrywy miałem cień nadziei, że znajdziesz w sobie dystans do swej roli supermężczyzny i będziesz w stanie niczym prawdziwy muszkieter przyznać "Touche don Zorki! Dziś przyciąłeś mi wąsik, ale to nie jest moje ostatnie słowo!". Ale jednak musiałeś się jeszcze bardziej nadąć. Zauważ, że pisząc posta zrobiłem to samo, co Ty: zagrałem pod publiczkę, bo efekt mojego żartu byl taki, że ileśtam osób pomyślało "O jaki ten Zorki to fajny facet z celnym dowcipem". I myślę, że więcej osób kupiło moją autokreację, niż Twoją właśnie dlatego, że ja potrafiłem się sprzedać z lekkością i bez pokazywania transparentu "Jestem zajebisty." Wiem, że miałeś ciężkie doświadczenia w młodości i dlatego nie chcesz ufać ludziom i dlatego uważasz, że życie to wojna i zawsze trzeba udowadniać innym co to nie Ty. Ja też tak miałem. U mnie zakończyło się to załamaniem psychicznym. I długo czasu mój psycholog tłumaczył mi, że tak nie jest, że nie zawsze trzeba walczyć (pamiętam jego słowa "Czy zna Pan jakąś armię z histori, która wygrała wojnę walcząc cały czas bez spoczynku?"). Że tak naprawdę, jeśli wiem, że jestem facet z jajami, to nie muszę tych jaj na każdym kroku pokazywać. Nie jesteś szczęśliwy i mówisz, że to wina Polski, świata, innych ludzi, czy kogo tam jeszcze. A ja kolejny raz powtarzam, że jeśli ktoś widzi źródła swoich problemów w innych, to niech najlepiej poszuka ich w sobie. Bo ja żyję w takiej samej Polsce, w takim samym świecie i mniej-więcej wśród takich samych ludzi, co Ty. A rano przy goleniu widzę w lustrze uśmiechniętą gębę od czasu, gdy zmnieniłem SWOJE podejście do świata. Zrozum, że jesteś na forum, gdzie szczere mówienie o swoich problemach jest normą. Nie musisz tu się tak popisywać. Jeśli nazwiesz swoje problemy, to nie ubędzie Ci kasy, nie spadnie Ci poziom testosteronu, ani nie stracisz powodzenia u kobiet. Nie musisz wśród nas być najlepszy. Spróbuj.
  17. Jak zajebiście wbijać gwoździe wg Zorkiego. Tematem tego poradnika będzie bardzo ważna w życiu umiejętność wbijania gwoździ, czego na pewno nie umiecie, a ja umiem, to Wam powiem. Otóż wiele osób tutaj pewnie sobie myśli, że gwoździe można sobie wbijać jak się chce. Męczycie się z jednym gwoździem przez wiele minut, aż w końcu go skrzywicie. Potraficie się uderzyć w palec, a to niedopuszczalne. Niejeden majsterkowicz myśli sobie, że może wbijać gwoździe kombinerkami. Myśli sobie taki "mam takie kobinerki, to i nakrętkę przykręcę i gwoździa wbiję". Bzdura! Nigdy nie uzyskacie szacunku koleżanek i kolegów na zetpetach oraz sukcesu życiowego próbując wbijać gwoździa kombinerkami! Po pierwsze zapamiętajcie sobie: gwoździe wbija się młotkiem (wężykiem, Jasiu, wężykiem!). Skoro już uświadomiłem Wam, że gwoździe wbija się młotkiem, to napiszę o samym wbijaniu. Kiedyś mówiło się, że harcerz wbija gwoździa trzema uderzeniami. To jest absolutne minimum! O wiele lepiej wbijać dwoma, a najlepiej jednym! Jeśli potrzebujecie czterech uderzeń, to jest tragedia. A pięć to już w ogóle nie będę z Wami chodził na zetpety. Ja sam kiedyś myślałem, że gwoździa można wbijać kombinerkami i że nie ważne jak się to robi, byle go wbić. Ale zrozumiałem jak ważny jest rodzaj młotka i ilość uderzeń! Zmieniłem się i teraz wspaniale wbijam gwoździe. Używam tylko młotka Boscha za 500zł, do którego nie umywają się Wasze młotki z Praktikera. Wbijam gwoździe ZAWSZE dwoma uderzeniami. Ale powiem Wam w tajemnicy, że zamieniłbym połowę mojej kolekcji śrubokrętów, żeby wbijać jednym uderzeniem, bo to takie ważne. Hoho, jak ja gwoździe wbijam. Czasem lubię latem wyjść przed dom i udawać, że naprawiam płot (chociaż wcale nie jest zepsuty), żeby sąsiedzi widzieli mnie z moim młotkiem Boscha za 500zł jak dobrze wbijam gwoździe. Wbijam je codziennie, jak mam ochotę to potrafię wbić nawet dwa jednego dnia. Szkoda, że nie możecie zobaczyć jak na wczorajszych zetpetach wspaniale wbiłem gwoździa w deseczkę. Byłby karmnik dla ptaków, ale jutro deseczkę wyrzucę, bo nie wiem co zrobić z karmnikiem. Więc mam nadzieję, że wszyscy tutaj, którzy nawet gwoździa nie potrafią wbić przeczytali mój poradnik i zrobili notatki i już będą wiedzieli jak ważne jest wbijanie gwoździ tak jak Ja i będą mogli być choć trochę tak dobrymi majsterkowiczami jak Ja. A ci, co nie przeczytali będą do końca życia żałośnie tłuc kombinerkami, albo kupować skręcanie meble z IKEI. A jutro kolejna część poradnika pt. "Jak wbić szpilkę w nadęty balon wg Zorkiego".
  18. Swego czasu byliśmy najaktywniejszym miastem, a teraz? Wstyd.
  19. Miło było. Trafiłem kulturalną imprezę. Na mój gust trochę aż zbyt kulturalną. W zhipisiałym towarzystwie piliśmy wino i graliśmy w butelkę. Ale miło było. :]
  20. Zorki

    Życzenia urodzinowe

    Dla tak miłych życzeń mógłbym obchodzić urodziny codziennie. Którekolwiek
  21. Zorki

    Muzyka...

    Dinozaury wiecznie żywe... Ozzy Osbourne - Get Me Through Mark Knopfler - Why Aye Man
  22. Wczoraj odwiedziłem dawno niewidzianych znajomych coby zaspokoić głód ludzi i wprosić się na imprezę sylwestrową. I dobrze mi to zrobiło, bo po tygodniu siedzenia w domu już dostawałem peirdolca. W ogóle ostatnio męczy mnie potrzeba na jakieś ludzkie gęby popatrzeć, ale to dobrze.
  23. Zorki

    Psychiatra

    Długi, zabiłeś mnie Że też tego nie znałem, jak jeszcze chodziłem.
×