mialam tak kiedy wpadłam w głębszą depresję. Przestałam robić cokolwiek, nic nie sprawiało mi radości. Jestem maniaczką serialową, uwielbiam je - nie potrafiłam na raz zobaczyć jednego odcinka. Po 10minutach byłam już rozdrażniona. Robiłam kolczyki, sprawiało mi to przyjemność, a wtedy? Miałam wszystko gdzieś. Nie miałam żadnej inwencji ani ochoty. Jak ktoś do mnie przychodził to też wytrzymywałam maks 15 osób, potem siedziałam i tylko marzyłam o tym, żeby wyszedł. Często zresztą przepraszałam, mówiłam że jestem zmęczona i kładłam się spać...
teraz, już jest lepiej, ale zostało mi od tego czasu to, że film w całości mi ciężko zobaczyć, nie cieszy mnie (na pewno nie tak jak wcześniej) robienie zdjęć, czy jakiś innych kolczyków czy takich tam, nie mam czegoś co lubię tak naprawdę. Książek też prawie nie czytam a kiedyś pochłaniałam, z ludźmi spotykam się właściwie kiedy muszę bo rzadko sama z siebie chcę, i dręczy mnie prokrastynacja. i to taka ciężka do opanowania. heh. i tak. właściwie nigdy nic mi się nie chce.