Skocz do zawartości
Nerwica.com

mel89

Użytkownik
  • Postów

    271
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez mel89

  1. mel89

    Lęk przed śmiercią

    Ojjj tak, na pewno wiara w życie pozagrobowe uspokaja, bo przecież to nie koniec drogi. Ja jestem osobą raczej niewierzącą, więc widmo śmierci naprawdę mnie przeraża. Zwłaszcza że młoda jestem i nie chciałabym kończyć życia za chwilę, przecież jeszcze nic tak naprawdę nie zrobiłam, nie osiągnęłam... a ten strach mnie paraliżuje, nie mogę przez niego się realizować. Teraz jestem w fazie "mam raka", cholera, wykańcza mnie to.. Przed świętami wyniki, chyba, że ginka stwierdzi że mnie nie będzie martwić (czaicie to?? ja już się nastawiam że będą złe). Depresja, nerwica, hipochondria.. zmory, demony, które pojawiły się nagle i trzymają mnie kurczowo za kostki.. Ile bym dała żeby być zdrowa.
  2. A ja się pobeczałam dzisiaj w Macu, w galerii. I miałam gdzieś, że się ludzi gapią. Poszliśmy coś zjeść po bezowocnym poszukiwaniu czapki uszatki dla mnie (wykupione!) i mój facet powiedział że nie zjemy w Macu bo to jest shit. Ja o tym wiem, ale jem tam rzadko i "od święta". I w ryk, bo przecież "a skąd wiesz ile razy jeszcze zjem w tym cholernym Macu?!" I w domu powtórka, bo gardło nie odpuszcza, tam mi się nawet nie chce zaglądać czy się coś zmniejsza czy nie, walczę ze sobą każdego dnia żeby nie ruszać nic a nic i chyba normalnie uprawiam coś ala modlitwę mimo żem niewierząca o spokój ducha i zdrowie. No nie wytrzymam ze sobą...
  3. olinelka teraz taki czas że różne przeziębienia się łapie. byłam wczoraj w aptece i kolejki aż pod drzwi! a z węzłami na pewno wszystko w porządku, przecież miałaś badania, co nie ? na 100% nic Ci nie jest. mi czasami pomaga mówienie w kółko że wszystko jest dobrze i czasem pomaga. i uśmiechnij się do lustra to może Ci się humor poprawi :)
  4. Dobra, nie pytam co z tymi węzłami Jak się macam po szyi to nic nie czuję Znaczy mięśnie czuję.. chyba że to te węzły.. Ja licencjat robię z grafiki, więc nie dość że praca pisemna to jeszcze za temat wybrałam sobie typograficzny system identyfikacji wizualnej teatru, który muszę sama stworzyć od zera, a to niestety wymaga ode mnie dobrej kondycji psychicznej i twórczego podejścia do sprawy (bo wiadomo, liczy się pomysł) więc w ogóle padam... Zastanawiam się czy powiedzieć promotorowi co się ze mną dzieje czy lepiej nic nie mówić? A u nas w łodzi też nie pada, ba, nawet słoneczko wyszło zza chmur :) Niebawem po raz czwarty spróbuję dojechać do manufaktury, bo przez te śniegi mpk nie jeździ Muszę sobie czapę kupić! :)
  5. a co Wy macie z tymi węzłami ? Co to za "choroba"? :> Może ja też się zacznę macać to mi ten rak przejdzie.. Dzisiaj wstałam i od razu się poryczałam pewna na 99% że to rak Ludzie żyją wkoło, ja licencjat piszę w tym roku, już drugi dzień nie byłam na uczelni przez to wszystko, no mam dosyć joakar4 smutne to moi dziadkowie też już mają groby przygotowane, ja nie wiem jak można sobie miejsce spoczynku przygotowywać w takim spokoju.. Ale pewnie na starość pogląd na śmierć się zmienia.
  6. a ja lubię święta. im szersze grono tym lepiej. pomaga mi się odciąć od tego całego bajzlu we łbie. chociaż na chwilę.
  7. Ja też podejrzałam Super sprawa! Może się skuszę na kilka par :)
  8. Dobre z tym kłującym bokiem !! Mój facet to już nie wie co mi mówić żebym nie wariowała.. ehh. Chyba już lepiej nic nie mówić tylko tulić O, a wiecie, zrobiłam sobie dzisiaj fejsbukowego tarota znowu, wczoraj mi wyszła śmierć, ale ostro dzisiaj zrobiłam drugi raz, i wyszła jako teraźniejsza sytuacja odwrócona wieża, jedna z gorszych kart w Tarocie, w tym rozpad związku, dno finansowe i - uwaga - poważna choroba. W sumie myślę sobie, że ten tarot jak wpisuje się pytanie (ja oczywiście zapytałam czy zdrowa jestem) wyłapuje słowa klucze i dobiera takie karty coby pasowało.. ha! złamałam ich kod ;> No, a jutro powtóreczka, bo przecież do trzech razy sztuka Dobrze, przynajmniej widzę, że żartujecie, śmiech to zdrowie :) Kurde.. może ta szyjka to na serio z tego stresu tak urosła.. zareagowała na bodziec, bo cały czas o niej myślę, najpierw ta "ciąża", teraz "rak", to biedna nie wiedziała co zrobić. Kurde kurde. Ok, cicho, cicho, kto zna dobry kawał??
  9. Czy bierzesz jakieś leki? Chodzisz do psychologa/psychiatry? Wiesz, każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu to przechodzi.. ja bym chciała normalnie żyć, realizować pasje, a cały czas mam wrażenie że nerwica zabiera mi wszystko to, o co w życiu chodzi. Ale.. damy radę! Może technika EFT Ci pomoże? Tu filmik o strachu i zmartwieniach..
  10. a mi się płakać chce niby wiem, że nerwica, ale może naprawdę coś mi się tam zaczęło dziać, może złapałam hpv, on się zaktywował dlatego, że tak się stresuję i mam obniżoną odporność w ddatku zatoki mnie trochę bolą i gardło.. bosz.. ja nie wytrzymam do kolejnej cyto i wyników
  11. u mnie dziś zimno i smutno
  12. Tak, to może być objaw stresu/nerwicy, jak najbardziej.
  13. dzięki! :* postaram się o tym nie myśleć, choć właśnie późnym wieczorem i w nocy jest najtrudniej. pozdrawiam!
  14. dzięki Moniko. rozmawiałam z panią doktor, po wizycie ustalimy co robimy dalej, od nowego roku będzie możliwość terapii z NFZu. Dodam, że w sierpniu miałam cytologię, grupa II, czyli wszystko dobrze, bez powodów do obaw. Ginka parę dni temu mnie uspokajała, mam mieć powtórzoną cytologię. Czy to możliwe, że w ciągu trzech miesięcy stresem zrobiłam sobie raka? Czy to tylko przez nerwicę? Próbuję sobie tłumaczyć, że to wszystko w mojej głowie, ale ta szyjka mnie przeraża...
  15. w poniedziałek wybieram się pierwszy raz do psychiatry! to wszystko trwa dość krótko, bo od mniej więcej połowy września. mam nadzieję, że nie wyrządziłam swojemu ciału takiej krzywdy, czuję się winna
  16. sorry, może to głupie pytanie, ale czy np. szyjka macicy mogła mi się powiększyć przez nerwicę? najpierw były ataki paniki związane z ciążą, teraz myślę, że to rak. czy moje ciało mogło aż tak zareagować? boję się czy stres prowadzi do zaburzeń hormonalnych?
  17. Oooo, oglądałam tą reklamę szyjki (taka wyliczanka, co nie?) w ŚWIĘTO ZMARŁYCH KIEDY CZEKAŁAM NA WYNIKI CYTO!!! Myślałam że umrę tam na miejscu, przed telewizorem.. koszmar Ostatnio na fejsie zrobiłam sobie wirtualną sesję tarotową i ostatnią kartą była.. śmierć. No i dzień z głowy miałam :]
  18. 7 kilo.. sam stres mało jadłam, płakałam codzienie.. teraz trochę lepiej po rozmowach z lekarzami, też z onkologiem (przez telefon, ale zawsze!) No i chyba deprim zaczyna działać. Ja się tam II grupy nie boję, ja się boję, że od tego sierpnia do października to już mi się III zrobiła, i na nic tutaj tłumaczenia, ze rak to się rozwija kilka lat.. i na nic tłumaczenia że NAWET jeśli coś tam się zaczyna dziać to jest to w 100% uleczalne.. bo przecież JA mogę być tym przypadkiem że się szybko rozwinie.. także wiecie.. irracjonalizm po całości a usg dopochwowe miałam parę dni temu i wszystko ok! No nic, powtórzę cyto i mam nadzieję że wyeliminuję raka na 100%. A jeśli nie.. (pewnie to rozumiecie...) Ciekawe na co nerwica teraz przeskoczy? Przed rakiem byłam.. w ciąży 5 testów w ciągu 3 tygodni, "bo przecież mogły wyjść źle!'.. to była jazda... normalnie już przyzwyczajałam się do myśli, że w ciąży jestem i co teraz z tym fantem zrobić.. ehhhh...
  19. Ja w poniedziałek mam pierwszą wizytę u psychiatry. Kurcze, słyszałam, że psych zapisze na pewno jakieś leki, a co jeśli.. ja nie chcę leków? Bardzo łatwo się uzależniam, np. nie mogę rzucić palenia, a co dopiero lek, który sprawia że będzie mi lepiej.. Czy mogę nie brać tych leków, które zostaną mi zapisane? Czy taka terapia bez leków będzie miała sens? [Dodane po edycji:] Jesteś zawiedziony, że nikt nie czyta Twojego tematu, że nikt tu nie pisze. Pewnie myślisz sobie, że Twoje rady są nieprzydatne, że Ty nie jesteś tu potrzebny. Dobrze myślisz!Nikt tutaj nie chce z tego 'wyjść', każdy chce poczuć ulgę, ale nie wyjść z tego! Wyjście z tego, czyli zdrowienie wiązało by się z wyrzeczeniami, długą i trudną drogą odkrywania siebie i prawdziwych motywów swojego postępowania. Wyleczenie wiązałoby się ze zmianą! Pamiętaj, możesz pomóc tylko tym, którzy tego naprawdę chcą. Powiedziałeś swoje i to wystarczy. To nic, że ten temat niedługo przejdzie do historii (na kolejną stronę). Kto będzie go potrzebował to sobie go odszuka. Hej, ja dopiero zaczynam przygodę z nerwicą i wcale nie chcę się żalić, tylko chcę, żeby moje obawy zostały rozwiane i chcę znów NORMALNIE żyć. Nerwica/Hipochondria naprawdę wykańcza, a ja nie mam na nią czasu!!!! Jest mi kompletnie niepotrzebna w życiu, do niczego nieprzydatna, tylko przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu, odbiera przyjemność istnienia. Na pewno zajęcie się czymś pomaga. Pomaga dobre towarzystwo! Pomaga muzyka, czytanie krótkich tekstów (przy książkach jakoś mi ciężko się skupić na dłuższą chwilę).. Kto jest ze mną??? :)
  20. ja też się boję raka. teraz raka krtani, raka zatok i raka szyjki macicy. w sierpniu robiłam cytologię, wyszła II grupa, w październiku zaczęłam brać tabletki anty i szyjka strasznie mi się powiększyła. ginka mówi, ze to przez hormony, że mam się nie martwić,że jak się boję to powtórzymy cyto (i powtarzamy 8 grudnia) ale ja sobie wkręcam że ta cyto w sierpniu była źle przeprowadzona, że to rak jest, i to już taki niewyleczalny naczytałam się o hpv, i boję się bardzo że to to. nie wiem jak doczekam świąt, wtedy dostanę wyniki, na razie łykam deprim, odstawiłam tabletki anty i liczę, że wszystko będzie dobrze. powtarzam to jak mantrę. schudłam przez te dwa miesiące 7 kilo, teraz jest trochę lepiej, ale wciąż ten niepokój, ten strach przed śmiercią
  21. Hej, chciałam się podzielić z Wami swoim "zaburzeniem", nie umiem go sklasyfikować, w poniedziałek mam wizytę u psychiatry. Wszystko zaczęło się gdzieś w kwietniu. W trakcie jazdy czy to autobusem czy to tramwajem zaczęłam łapać się na myśli, że zaraz coś wybuchnie, że coś w nas uderzy i tym podobne rzeczy. Towarzyszył temu niepokój, nie panika, ale niepokój. Minęło parę miesięcy, na wyjeździe wakacyjnym wszystko minęło, a po powrocie.. We wrześniu lęk się przeniósł na... wyimaginowaną ciążę. Zrobiłam 5 testów ciążowych w ciągu 3 tygodni, za każdym razem uważając, że mógł się pomylić. Nawet kiedy dostałam okres dalej się bałam, "bo przecież są przypadki gdzie ma się okres i jest się w ciąży" Zaczęłam snuć realne plany pdt "ok, jestem w ciąży, więc teraz muszę pomyśleć co z tym zrobić" . Zaczęłam łykać relamax przed snem, bo budziłam się kilka razy w nocy. Raz obudziłam się z panicznym strachem, wzdętym, twardym brzuchem, nie mogłam się opanować, wpadłam w histerię, to było straszne, bo wtedy pierwszy raz pomyślałam sobie, że to NIE JEST normalne. Że JA nie jestem normalna. Oczywiście żadnej ciąży nie było. Zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, wizyta u ginekologa, infekcje, leki i .. powiększona szyjka macicy. W sierpniu robiłam cytologię, wyszła II grupa(czyli ok), ale powiększona szyjka macicy nie dawała mi spać. I dalej nie daje. Kolejna wizyta u ginekologa , pani mnie uspokajała, że to pewnie przez hormony, że jak się martwię to możemy powtórzyć cytologię ( no i powtarzamy - 8 grudnia) itd itp. W ciągu 2 miesięcy schudłam 7 kilo. Żyję w ciągłym stresie, że to rak. I to nie byle jaki, tylko w najgorszej postaci, że cytologia na pewno była źle przeprowadzona, że umrę w wieku 21 lat. Żadne racjonalne tłumaczenia nie pomagają, jakby nie docierają do mnie. Szukam od razu czegoś, co zaprzeczy racjonalnemu tłumaczeniu.Płaczę prawie codziennie, często trzęsą mi się ręce (zwłaszcza jedna), mam widoczne żyły na dłoniach, zgagę. Źle śpię, nie chce mi się nic (bo po co, skoro umrę). Co gorsze boję się, że ten przewlekły stres doprowadzi do zaostrzenia nowotworu, że szkodzę swojemu ciału, które nie można zwalczyć przez to choroby i go osłabiam, co jeszcze bardziej mnie stresuje. Błędne koło. W dodatku boli mnie gardło, zatoki, mimo że łykam srebro koloidalne, tran i inne odpornościówki. Od dwóch dni łykam deprim, odstawiłam tabletki anty, jest chyba trochę lepiej... ale strach ciągle jest. Staram się w niego nie zagłębiać, zajmować się czymś.. Wszystko wokół mnie uspokajają, że nie ma powodów do niepokoju, że muszę iść do psychoterapeuty, bo lęk jest tylko w mojej głowie.Tylko raz tak jakby oddzieliłam się od lęku i zobaczyłam siebie i to, jak irracjonalnie się zachowuję. Niestety trwało to krótko, następnego dnia znów wróciłam do urojeń i obaw. Bywają dobre, spokojniejsze chwile. Ale one trwają krótko i gdy zostanę sama choć na parę godzin wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Jestem już tym bardzo zmęczona. Czy ktoś może mi powiedzieć czy to nerwica, hipochondria? A może depresja lub coś pomiędzy? A może ktoś udzieli mi dobrej rady jak sobie radzić do czasu wizyty u psych? dziękuję z góry wszystkim znerwicowanym za przetłumaczenie mi co się ze mną dzieje.
×