Skocz do zawartości
Nerwica.com

buu

Użytkownik
  • Postów

    624
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez buu

  1. Ja tak samo Manka, denerwuje Cie jego brak czasu czy to, że nie macie co robić razem?
  2. buu

    Wkurza mnie:

    że przyszło mi powiadomienie o otwarciu nowego kursu salsy, a ja ledwo wstaje z łóżka
  3. buu

    [Kraków]

    Wszyscy chętni, a mało co z tego wychodzi Już pisałam kiedyś na pw, ale nic z tego nie wyszło. Jeśli ktoś tu jeszcze zagląda to pora ruszyć tyłki
  4. buu

    Znaczenie wyglądu.

    Thazek, aleś sobie wymyślił, co jak co ale zrobienie takiego kolczyka boli i wydaję mi się na co dzień mało praktyczne. Ciekawe ile by musiało się goić. Po drugie nie wyobrażam sobie tego zabiegu w salonie Sean1, te najmniejsze jeszcze ujdą, ale ta mega rozciągnięta, zwisająca skóra już mnie odrzuca
  5. buu

    Znaczenie wyglądu.

    Tuneli nie miałam i nigdy nie będę mieć. Na uszach miałam sporo kolczyków, nie mam po nich śladu, a teraz zostało mi 5 i jest okej Ale przecież co kto lubi. Mnie kusił mały tatuaż na karku. Na wewnętrznej stronie nadgarstka też mi się podobały.
  6. buu

    Znaczenie wyglądu.

    Ta wstążka też jest paskudna Nie mam nic do tatuaży o ile wszystko do siebie pasuje. Kiedyś mnie kusiło, ale nie zrobiłam. Wlałam kolczyki, zawsze można wyjąć, zarośnie.
  7. Już były takie propozycje i na tym się kończyło. Na prośbę moją i terapeutki byli raz na sesji w ciągu mojej ostatniej terapii, ale tylko mnie atakowali i uznali, że nikt obcy nie będzie ich pouczał jak postępować z własnym dzieckiem(odbierali jako atak, podważanie ich kompetencji, gdy terapeutka popierała mnie -szczególnie ojciec). Byli źli po wizycie i kolejnej już się nie podjęli bo to 'ona ma mnie pouczać, zająć się mną, nie nimi' jakby zrzucali trochę swoją stałą rolę pouczania mnie na terapeutę, a przecież to nie tak działa.. Pewnie tak wygląda ich wizja: ja siedzę, a ona mi tłucze wszystko do głowy Bywały takie momenty 'głaskania', poklepywania po ramieniu, jakiegoś rodzaju motywowania, ale za chwilę obracało się to np w wypominanie co źle zrobiłam albo słowa jak choćby ostatnio: 'wiesz, nam nie jest z tym łatwo, mama płacze przez Ciebie bo się martwi', gdy mówiłam jak mi ciężko. Nigdy nie byłam pewna ile taki moment potrwa. Mogę mieć mylne przekonanie, ale wydaję mi się, że ojciec jest teraz taki miły bo chce żebym zapomniała/nie mówiła o jego tajemnicy. Po prostu się boi. Ale dla mnie to bez znaczenia, jego autorytet silnego, moralnego, prawego ojca runął w moich oczach(tak, tak jawił się w moich oczach jako ktoś nieomylny). Więc nie wiem na ile to wszystko jest szczere. Muszę to wszystko przeanalizować, poznać, przegadać.. Zdaję sobie sprawę, że 19 lat to nie dużo w perspektywie całego życia, jednak już trochę tych lat młodzieńczych zaprzepaściłam i nie chcę ich tracić jeszcze w przyszłości
  8. No właśnie. Wiem już, że nie wszystko było tak jak powinno. Ale pamiętam też te dobre dla mnie chwile. Bo przecież nie zawsze było źle. To mi całkowicie miesza wszystko. 'chcąc dobrze' przytłaczali mnie nie raz swoimi oczekiwaniami, wtrącali się w każdą moją decyzję, często decydując za mnie, a ja im świadomie czy nieświadomie na to przyzwalałam. Później, gdy trochę podrosłam i zaczęły się problemy, dziwili się dlaczego jestem taka bezradna. Zdaję sobie sprawę, że postąpili źle, ale z drugiej strony nie raz korzystałam z ich pomocy. I pojawiają się pytania. Czy ta pomoc była szczera, czy to kolejny sposób na zatrzymanie mnie w ich wizji? Nie wiem na ile w tym wszystkim prawdy. Ale jakby wszystko było okej to pewnie nie miałabym takich wątpliwości, widziałabym wyraźną granicę? Teraz widzę, że ojciec jakby chciał coś inaczej, ale nie wie jak. Mówi, że chce bym była szczęśliwa. Próbuje rozmawiać choć i tak zdarza się, że wciąż wybucha podczas takich rozmów, razem ze mną. Mama jak zwykle jest bezradna, płacze i nic nie mówi. Czy to przez to, że chce odpokutować swoje winy za błędy o których się dowiedziałam? Czy może jednak coś przez to zrozumiał? Co do terapii mam umówioną wizytę u następnej osoby. Mam nadzieje, że tym razem będzie lepiej. I ta osoba podejmie się terapii. Właśnie jak mówiłam, ona nie zadawała pytań nawiązujących. I wiecie co, nie chcę zapeszać, ale póki co nic nie zrobiłam mimo tych wszystkich emocji.
  9. Mam tak samo i najgorsze nie wiem co z tym zrobić Bo tym oto sposobem zamykamy sobie furtki na świat, na przyjaciół, ludzi których przecież nam brakuje. Spodziewamy się najgorszego, w efekcie otrzymujemy pustkę i samotność. Chcemy żeby było dobrze, ale jak już jest to włącza się ta lampka ostrzegawcza. Nie chcesz, nie chcemy być nieszczęśliwe. Każda pisała czego jej brakuje. A co by było gdybyśmy to otrzymały? Gdybyśmy poczuły się szczęśliwe, spełnione? Czy znów byśmy uciekły przed tym co dobre? To takie błędne koło. Dąży się do czegoś, ale nie pozwala się temu spełnić, trwać. Po prostu boimy się inaczej, choć to chore to wybieramy to co znamy mimo, że boli. Wiem, że to dużo i boli, ale nie ma co tracić czasu. Dobrze, że się tym zajmujecie. Ja wciąż szukam. Jak byłam na poprzedniej wizycie konsultacyjnej tykałam jak bomba zegarowa. Chciałam coś powiedzieć o tu i teraz, o tym co boli bo mnie rozsadzało już od jakiegoś czasu, ale ciągle mnie podcinano i narzucano mniej powiązane, mniej istotne dla mnie rzeczy.
  10. Nie zmieni i wciąż to sobie powtarzam.. Wczoraj wieczorem siedząc na balkonie, zastanawiałam się na ile moje decyzje, to co do tej pory robiłam było moje, ile w tym było mnie.. Trudno mi to jednoznacznie określić. Ja bym chciała doprowadzić do takiego stanu w którym będę wiedziała, że to jest to, że żyję własnym życiem. Bez tej złości, bólu i a ich po prostu tolerować jak każdego. I masz rację, gdzieś trzeba znaleźć to ciepło, satysfakcję bo człowiekowi ciężko bez tego żyć. Przechodziłam przez etap 'nie potrzebuję nikogo, sama się uporam', zdałam sobie sprawę, że nie tędy droga, jednak trudności w zbudowaniu czegoś trwałego są. Wiesz, ja wciąż próbuję postawić, walczyć o inne relacje, i właśnie to u mnie walka, a nie tylko czerpanie przyjemności, wartości. Może za którymś razem się uda.
  11. Myślę, że mi też ta praktyka nie wychodzi. Chciałabym przestać się o wszystko wykłócać, bezskutecznie zwracać uwagę na moje uczucia, które wywołują ich niektóre zachowania, pokazywać swoją indywidualność. Zresztą przypomniałam sobie, że słyszałam od nich, że to 'rodzina jest ważna, zawsze zostaje, gdy inni odejdą' i być może wyrastałam w tym poczuciu, że inni po jakimś czasie zawsze odejdą? Później przez stratę to się jeszcze bardziej spotęgowało. A oni chcąc czy nie chcąc zawsze będą spokrewnieni. To jest strasznie trudne.. Bo kto chce zostać sam jak palec, ale kto chce się męczyć? Ciężko mi znaleźć jakieś dobre rozwiązanie
  12. naranja, podkusiłaś mnie i ściągnęłam sobie tę książkę Nie lubię czytać książek w ten sposób, ale jakoś szybko poszło i obeszło się bez piekących oczu. Szczerze przyznam, że zawsze sceptycznie podchodziłam do cud poradników psychologicznych, ale ta książka miała jakąś przyjemniejszą formę, może ze względu na te opisy przypadków.
  13. No właśnie. Nie należy też generalizować, że tylko ludzie z depresją się okaleczają. Chcemy żyć, przynajmniej ja wciąż chcę, a żeby przetrwać coś z czym nie umiemy sobie poradzić mamy taki właśnie sposób. Myślę, że jednak większość ma świadomość, że to do niczego nie prowadzi i nikt nie chce paradować z bliznami po ulicy, ale w danej chwili to jest jak automat, impuls, coś co jest zaprogramowane na taką sytuacje. Trzeba zmieniać stopniowo te ugruntowane mechanizmy aby się przeprogramować na zwykłe odczuwanie, przyjmowanie, radzenie sobie.
  14. tg--ice, Ty też masz już tam zapewnioną pracę? Posługujesz się w miarę dobrze tamtym językiem? Rozmawialiście na temat Twojego leczenia, jak to będzie wyglądać? Bo jeśli wyjedziesz to przerwiesz je. Można oczywiście się leczyć tam. Jeśli będziesz pracował będziesz miał dostęp do opieki zdrowotnej. A jak przez te 3 miesiące coś jej nie podpasuje to wraca, tak? Może porozmawiaj o tym z lekarzem/psychologiem kimś do kogo chodzisz. To spora zmiana. carmen1988, powinni pomóc. Ale jak tego nie robią, nie chcą co można zrobić żeby pomogli?
  15. Powiedział, zasugerował Ci to wprost czy to były Twoje odczucia? Pomyśl co masz do stracenia próbując, możesz to nawet rozpisać na kartce
  16. marcol13, serce przy nerwicy szaleje na prawdę u wielu osób. Brałam przez pewien czas beta blokery. Do dziś serce mi wali, ale przynajmniej nie boli już tak często. Uczyli mnie jak spowalniać tętno przez oddychanie, ale to nie zawsze skutkuje. No i dziwnym trafem po wysiłku fizycznym moje serce wracało do normy. 123huddy123, psycholog to nie to samo co psychoterapeuta. Monika1974, ale jak jest niepełnoletnia to chyba rodzice muszą wyrazić zgodę, a jak są oporni..
  17. Manka, mam nadzieje, że jednak skonsultowałaś to z lekarzem. Ale w sumie racja leki tylko tłumią, dają jakieś bezpieczeństwo i bum nagle uświadamiasz sobie i wkręcasz, że bez nich Twój nastrój skazany jest na klęske.
  18. naranja, nie widzę żadnych złośliwości Jednak żeby zrozumieć sedno musiałabym chyba opisać szczegółowo swój cały barwny życiorys Żeby trochę rozjaśnić. Jestem nieufna i trzymam ludzi na dystans. Racja, rodzice mnie w jakiś sposób nie chronili, inni też bo nie dawałam im chociaż spróbować się poznać - taki mechanizm obronny. Przestałam wierzyć w sens bliskości. I znalazłam sobie na to sposób, chronienia siebie przeżywaniem wszystkiego w samotności. Jak ktoś chciał być blisko, odsuwałam się. Głównymi czynnikami było właśnie wychowanie rodziców i nagła śmierć mojej przyjaciółki. Na terapii od początku mi mówiono, że mam próbować się otwierać bo inaczej będę czuć się samotna i właśnie sfrustrowana. Jak wiadomo samookaleczanie to nie jest nasz jedyny problem, wiąże się z konkretnymi zaburzeniami. Podjęłam decyzję i zaryzykowałam bliższą relacje. Długo zmagałam się z tym by cokolwiek o sobie powiedzieć. Raz się rozryczałam bo tak bardzo chciałam, a coś wewnątrz czego nie umiem zdefiniować blokowało mnie przed wypowiedzeniem kilku słów na swój temat. Nie mówię tu o znajomych bo o nich nawet mowy nie ma, nie wiedzą że to robię, że w ogóle coś mi jest(oprócz niektórych z oddziału, terapii) nie tłumacze im się. Spotkam się czasem na piwo, pośmieję. Tyle. To takie złudne bezpieczeństwo. Dystans. Wiem, że przez to wiele razy zaprzepaściłam szanse na coś więcej, choć tak naprawdę w głębi duszy znów tego chcę. Po jej śmierci często miałam wrażenie(pewnie nie raz mylne), że to nie ma sensu, że już z nikim tak nie będzie. I tak też mam w głowie od dziecka, że problemy muszą zostać 'w domu', a ja mam być silna i nie dać nic po sobie poznać. Nawet jak to już wiem i uważam, że to głupie to przekonanie wciąż gdzieś tam siedzi. Wczoraj pod wpływem emocji tak zareagowałam, pewnie zbyt przesadnie. Jak teraz patrzę tak z boku to nie wiem konkretnie co miałoby się stać. Nigdy wcześniej nie mówiłam, że mam ochotę sobie coś zrobić w tym momencie, że tak się w danej chwili czuje. Więc to mogło tak nagle kogoś zdezorientować. Zwykle wtedy milczę, dopiero po jakimś czasie jak ochłonę coś mówię. Sugerowano mi pozbyć się jakiegokolwiek żalu do rodziców. Ojciec, który do niedawna był dla mnie jeszcze jakimś autorytetem, stracił dużo w moich oczach. Upominał mnie i siostrę, moralizował, uważał się za cholera wie jak nieomylnego i wierzącego, aż tu nagle dowiedziałam się, że ukrywał swoje podwójne życie latami. Ten czas już minął i się nie wróci. Nie mam już czego od nich wymagać. Sama sobie robię krzywdę i przyznaje się do tego. Uff. Aż to dziwne, że się tak rozpisuje ostatnio.
  19. Skąd wiesz czy to się kiedyś nie zmieni? Teraz sobie nie wyobrażasz. Ja też sobie nie wyobrażam w tym momencie wielu rzeczy. Ale nie znam przyszłości i tego co będę czuła, myślała za pół roku
  20. Myślę, że tę 'teorię' większość z nas zna, trudniej w zastosowaniu jej w życiu, w tych ciężkich sytuacjach. Ale trzeba wciąż, na nowo próbować bo co innego pozostaje. Pewnie jeszcze wiele razy się nie uda. Ale może za którymś..
  21. Byłam zła. No, ale fakt dowaliłam sobie sama. Nie wiem w sumie czego oczekiwałam. Jak nie mówiłam nic i zamykałam się w sobie to też było źle, zachęcał mnie abym mówiła. A teraz jak mówię, próbuję bo sam prosił bym to robiła, nie otrzymuje praktycznie żadnej odpowiedzi zwrotnej. Wiem, że wiele ludzi nie wie co ma robić, mówić w takich sytuacjach. Ale już tracę powoli siły w wyjaśnianiu jak to działa i czego wtedy oczekuje. Miał już świadomość tego co się dzieje, widział moje blizny, zna moją obecną sytuacje. Mówiłam potem, że mi przykro itp to właśnie usłyszałam to 'nie wiedziałem' i różne inne tłumaczenia. Teraz widzę, że chce to jakoś odkręcić. Jednak mam wątpliwości, że znów się wszystko uspokoi, a następnym razem będzie tak samo. W sumie to samookaleczanie może pasować do prawie każdego działu.
  22. Dokładnie nie wiem jak to wygląda. Ale z reguły jest jakiś regulamin. To nie jest samowolka bo jesteś chory. Jeżeli któryś raz podczas leczenia złamiesz zasady na jakich Cię przyjęto to mają prawo Cię wyrzucić. kite mówisz o dziennych? Nie spotkałam się z tym. Raz odesłali dziewczynę na zamknięty, ale stan był poważny
  23. Ja miałam w przeciwną strone wiedziałam, że ona nie żyje ale wciąż wmawiałam sobie, że gdzieś jest np że wyjechała na wakacje i zaraz wróci Jak sobie to przypomnę to brr 123huddy123, właśnie czy rodzice wiedzą co się dzieje? Rozmawiasz z nimi? Bo chcąc iść do lekarza chociaż na pierwszą wizytę musisz iść z rodzicem. Najlepiej jak najszybciej. Z Twojego opisu to już trochę trwa, jak reagowali, nie namawiali Cię na jakąś wizytę?
  24. No i co? Odważyłam się, byłam zła, smutna, bezsensowna, sfrustrowana atmosferą w domu i tym wszystkim dookoła. Powstrzymałam się na chwilę przed i w trakcie rozmowy, którą prowadziłam wtedy poprzez wiadomości powiedziałam o tym komuś bliskiemu. To było takie cholernie trudne i swego rodzaju upokarzające. Oczekiwałam chociaż jednego słowa, które może w jakiś sposób mnie odciągnie, a nie dostałam nic. Czekałam i czekałam, a te wszystkie uczucia narastały i rodziły się nowe. I nic. Pękłam. Po fakcie usłyszałam słowa 'nie wiedziałem, nie przypuszczałem, co miałem powiedzieć' czego ja oczekiwałam?
  25. tg--ice, szczerze nie wiem co doradzić, ciężka sprawa. Tak czy tak będzie ciężko A na ile miałaby tam pojechać wstępnie? Objawów jest mnóstwo, każdy przeżywa wszystko na swój sposób, subiektywnie. Objawy mogą pasować do różnych chorób czy zaburzeń. Łatwo się naczytać, dlatego potrzeba opinii specjalisty by dowiedzieć się co to jest i czy należy się martwić. Najlepiej jak najszybciej. Ale.. My go tutaj nie zdiagnozujemy. A Ty też nie pójdziesz za niego do lekarza. Możesz jedynie rozmawiać, sugerować by sam szczerze odpowiedział sobie na pytanie czy coś się zmieniło.. Mówić o tym co czujesz, ale nie najeżdżać na niego, tylko mówić, że z tą obecną sytuacją jest Ci źle.
×