
circ
Użytkownik-
Postów
210 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez circ
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9
-
Duch stoi nad psychiką. Już Chińczycy to zauwazyli tysiace lat temu. Wyższe leczy niższe, bo jak mówi Tao "zasada na górze, szczegóły u dołu" W chrześcijaństwie zasadą najwyższą jest miłość i ona leczy najskuteczniej. Miłość to nie uczucie, ale postawa dobrej woli (dawcy), która również może przejawiać się dodatkowo ciepłem uczuć, które są niżej niż wola, leczą więc słabiej niż ona. Dobrą wolę streszcza zdanie " łatwo kochać pięknego, zdrowego i bogatego, ale to żadna zasługa" Bóg kocha najbardziej chore i zagubione owce, a my go mamy naśladować. Proste. Chcesz być kochana? kochaj sama, tak jak Bóg. Czy psychoterapeuta kocha pacjenta? Nie. On kocha kasę. Też tak się nie zgadzałam, dopóki nie przeczytałam katechizmu. I dlatego chorują. [Dodane po edycji:] bo was kocham.
-
Ja napisałam ten list. Uważam, że cała psychologia i psychiatria to ewidentna fikcja i żeruje na ludziach o niskiej samoocenie, a ci "lekarze" to ludzie o jeszcze niższej samoocenie niż pacjent i reperują ją sobie ustawiając się na pozycji lekarza, tymczasem efekty są mizerne. Więcej daje rozmowa z prawdziwym przyjacielem (dowodem to forum). Ma tę zaletę, że jest darmowa i potrzebna i obydwie strony nie kryją tego, że jest im potrzebna, jednemu jako biorcy, drugiemu jako dawcy, przy czym te role mogą się odmienić w innej dziedzinie. Ludzie zawsze sobie coś dają i jest w tym głęboki sens, który daje satysfakcję, a ta leczy, bo chcemy czuć się potrzebni, to nas buduje. Ponadto już starożytni Chińczycy odkryli, że choroby lęgną się na poziomie ducha. Poziom psychiki jest niżej, a ciała najniżej. Wyższy poziom leczy obydwa niższe, zstępująco. I dlatego religia, pominąwszy nawet aspekt mistyczny, leczy najskuteczniej, najszybciej i za darmo, bo prostuje poziom który odpowiada za resztę. Kto mówi, że księża są chciwi, niech porówna ich z psychoterapeutami. hehe, mohery ich wściekają, bo są dociekliwe, inteligentne i odporne na tanie oszustwa, a raczej drogie. Wyszperałam takie kretyństwo na dowód, że ta "nauka" jest chora i do niczego nie służy, jak tylko do utrzymania tych uzurpatorów. "Kazimierz Dąbrowski, chcąc zdiagnozować typ myślenia Polaków, odwołuje się do pojęcia rozumowania aglutynacyjnego, które opisał Constantin von Monakov (1853-1930), neurolog pochodzenia rosyjskiego, profesor Uniwersytetu w Zurychu. Aglutynacyjny model myślenia oznacza: krytyczność (małą), przekonaniowość (dużą), argumenty (niedostateczne), argumentację (niedostateczną). Podstawy emocjonalne myślenia Polaków są dynamiczne, co oznacza : niecierpliwość (dużą), zapalczywość (stałą), śpieszenie się (stałe), ruchliwość (znaczną), hamowanie (słabe). Podstawy zmysłowe myślenia Polaków są słabe, co oznacza, że wrażenia są ograniczone i powierzchowne. Podstawy wyobrażeniowe myślenia Polaków są jednostronne, co oznacza: wyobraźnię ograniczoną i „własną" (zmyślanie). Podstawy wolitywne myślenia Polaków są deficytowe, co oznacza: wolę (niepełną, silnie zidentyfikowaną z niepokojem), decyzje podejmowane zbyt szybko lub zbyt późno i chęć szybkiego „pozbycia się decyzji”. Podstawy behawioralne myślenia Polaków są silnie sprzężone, co oznacza: „myślenie w czasie działania”, „myślenie po działaniu”, przejście od postawy „zdaje mi się" do postawy „mam przekonanie” lub „wiem”. Reaktywny model zachowania K. Dąbrowski zachowanie Polaków charakteryzuje następująco: „Bodźce, które powinny za każdym razem wywołać analizę nowej sytuacji, wywołują krótkie schematyczne powiązania, kształtują się drogą najprostszą i już skanalizowaną, powodują niejako społeczną reakcję skurczową, niejako psychiczny stan »tężcowy«, w którym postawa »nie« nie ma żadnej argumentacji analitycznej i syntetycznej, ale opiera się na pamięci afektywnej i na schematycznych, bardzo ogólnych sprzężeniach bodźców i reakcji. Jest to jakby odruch prosty przy zamknięciu, zahamowaniu odruchów złożonych czy - dalej - rozumowania dowolnego. Ten stan zahamowania i prymitywizm reakcji może przejść w pewnych okolicznościach w fazę wybuchu odhamowania, w których rozumowanie dyskursywne odgrywa bardzo małą rolę. Obie postawy - zarówno pobudliwość, jak i zahamowania, zarówno podatność na wpływy, nastrojowość, jak i zamknięcia na oddziaływanie nastrojów - są wyrazem paradoksalnej biegunowej osobowości, łączącej cyklotymiczność z komponentą schizotymiczną. Pierwsza postawa jest bardziej charakterystyczna dla ludności miejskiej, druga dla ludności wiejskiej”13. http://dezintegracja.pl/?pojecie-charakteru-narodowego-i-problem-czlowieczenstwa-%28w-koncepcji-kazimierza-dabrowskiego%29-%28pl%29,140 Nie tylko Wam wmawiają choroby, ale też narodom. Lekarzu, lecz się sam. [Dodane po edycji:] A to przepraszam Cię najmocniej.
-
Jak efektywnie uczestniczyć w psychoterapii? - piszcie!
circ odpowiedział(a) na blackwitch temat w Psychoterapia
Terapia Bogiem jest jedynie skuteczna. Bóg chce waszej przyjaźni – mówił papież. – I gdy pewnego razu nawiążecie przyjaźń z Bogiem, wszystko w waszym życiu zacznie się zmieniać. Gdy poznacie Go lepiej, zauważycie, że chcecie odzwierciedlać coś z Jego nieskończonej dobroci w swoim własnym życiu. Zacznie was pociągać praktykowanie cnót. Zaczniecie dostrzegać chciwość i samolubstwo oraz wszelkie inne grzechy, jakimi one rzeczywiście są, niszczycielskie i niebezpieczne tendencje, powodujące głębokie cierpienia i wyrządzające wielkie szkody i zechcecie sami unikać wpadania w te pułapki. Zaczniecie odczuwać współczucie dla ludzi przeżywających trudności oraz zapragniecie uczynić coś, aby im pomóc. Zechcecie udać się z pomocą ubogim i głodnym, zechcecie pocieszać smutnych, być dobrymi i wielkodusznymi. I pewnego razu sprawy te zaczynają mieć dla was znaczenie a wy wkraczacie na drogę do stania się świętymi – dodał. http://www.fronda.pl/news/czytaj/badzcie_swietymi -
Najcenniejszy dar, to mieć Boga, nie siebie. Co za patałachy wam to wmawiają? Bóg chce waszej przyjaźni – mówił papież. – I gdy pewnego razu nawiążecie przyjaźń z Bogiem, wszystko w waszym życiu zacznie się zmieniać. Gdy poznacie Go lepiej, zauważycie, że chcecie odzwierciedlać coś z Jego nieskończonej dobroci w swoim własnym życiu. Zacznie was pociągać praktykowanie cnót. Zaczniecie dostrzegać chciwość i samolubstwo oraz wszelkie inne grzechy, jakimi one rzeczywiście są, niszczycielskie i niebezpieczne tendencje, powodujące głębokie cierpienia i wyrządzające wielkie szkody i zechcecie sami unikać wpadania w te pułapki. Zaczniecie odczuwać współczucie dla ludzi przeżywających trudności oraz zapragniecie uczynić coś, aby im pomóc. Zechcecie udać się z pomocą ubogim i głodnym, zechcecie pocieszać smutnych, być dobrymi i wielkodusznymi. I pewnego razu sprawy te zaczynają mieć dla was znaczenie a wy wkraczacie na drogę do stania się świętymi – dodał. http://www.fronda.pl/news/czytaj/badzcie_swietymi
-
nie miałaś kontaktów z okultyzmem? http://lublin.republika.pl/egzorcysta8.html
-
Słyszał ktoś o św. Charbelu? Fragment książki Zdobyty przez Boga W roku 1844 młody pasterz Youssef (Józef) Makhluf miał w górach na północy Libanu niezwykłe spotkanie, które wyznaczyło jego młodemu życiu nowy i decydujący kierunek. Był zajęty pilnowaniem owiec swego wuja, na wysokości 1600 m, tam gdzie rosną ostatnie cedry. Pewnego dnia ni stąd, ni zowąd pojawił się biedny mnich. Połatany habit i laska – to wszystko, co posiadał. W jego pustelni brakowało mu jedzenia i picia; poza tym nie miał pieniędzy. – Dokąd idziesz, ojcze? – zapytał Youssef eremitę. Mnich zaczął mu opowiadać o swym wielkim szczęściu, które polegało na tym, żeby być całkowicie w rękach Boga, żeby nie posiadać nic z wyjątkiem łaski Bożej, żeby modlić się do Boga mając pewność, że będzie się przez Niego wysłuchanym, skoro żyje się w absolutnym ubóstwie. Czyż nie jest to życie piękniejsze od życia sułtana? Youssef chłonął coraz chciwiej słowa pustelnika. Po chwili zdobył się na taką refleksję: – Ojcze, to piękne w twoim przypadku, odmiennego życia; lecz ja mam dopiero szesnaście lat. Gdzie znajdę siłę, żeby prowadzić takie życie? – W modlitwie i umartwieniu – oświadczył człowiek Boży. – Nie powinieneś niczego pragnąć i powinieneś pragnąć, by być ostatnim ze wszystkich. – Ale ojcze, ja nic nie posiadam, jestem pasterzem na służbie mego wuja. – To jeszcze za dużo. Widziałem, jak rozmawiałeś chwilę, uśmiechając się, z młodą dziewczyną, która przyprowadziła ci kozę. Była to prawda: owa dziewczyna była jego kuzynką Mariam. Youssef zaczerwienił się nie rozumiejąc. – Czy nie należało zabrać kozy należącej do mojej rodziny? – powiedział. Mnich uśmiechnął się poznawszy swoją pomyłkę i ucieszył się z powodu niezaprzeczalnej niewinności tego młodego człowieka, którego Bóg – bez cienia wątpliwości – musiał sam prowadzić aż do tej chwili. – Diabeł – rzekł – przyjmuje często postać ludzką, żeby nas kusić. Samotność podczas modlitwy może nas ochronić, albowiem cisza i samotność mniszej celi dają obfite światło. Powiedz mi zatem: jak się modlisz? – Modlę się z całego serca i w ścisłym zjednoczeniu z Bogiem, odmawiając modlitwy, jakich mnie nauczono – odpowiedział Youssef anachorecie. – To wszystko? – Ojcze, oczywiście, że czynię źle, że grzeszę pychą. Lecz oprócz tego, również sam wymyśliłem modlitwy, złożyłem razem słowa, bez specjalnego porządku, lecz tak jak mi przyszły do głowy. To niewątpliwie niezła plątanina, taki „groch z kapustą” – to, co mówię w nich Bogu. – Przeciwnie, ten sposób modlitwy jest Bogu bardzo miły. Bo On jest jak ojciec, który się cieszy, gdy jego dziecko robi pierwsze kroki, żeby rzucić się w jego ramiona – odpowiedział eremita – Lecz jak najlepiej się modlić? – Modlić się – to żyć, to rozmawiać z Bogiem. Pozostaw wszystko za sobą, wszystko to, w czym zbłądziłeś i czego ci do tej pory nie dostawało: cały bagaż ziemski. A kiedy w końcu zatracisz się całkowicie w świętym pokoju Bożym, wówczas otworzy się przed tobą Królestwo Boga. – Czy i ty pobłądziłeś, ojcze? – Na tej ziemi nie ma przypadku. To od Niego wszystko zależy, to On prowadził moje kroki. Następnie mnich wziął głowę młodego pasterza między swoje dłonie, spojrzał mu w oczy i wyczytał w nich przyszłość. http://www.magdusiamm.republika.pl/swcharbelexter.html
-
http://lublin.republika.pl/egzorcysta8.html
-
1 Niech twoje życie nie będzie bezpłodne. — Bądź pożyteczny. — Zostaw pamięć po sobie. — Świeć światłem swojej wiary i miłości. Życiem apostoła zacieraj lepkie i brudne ślady pozostawione przez nieprawych siewców nienawiści. — I na wszystkich ziemskich drogach rozniecaj ogień Chrystusowy, który nosisz w sercu. 2 Oby twoja postawa i rozmowy były takie, ażeby wszyscy widząc i słuchając ciebie mogli powiedzieć: Ten człowiek czyta życie Jezusa Chrystusa. 3 Powaga. — Porzuć te wahania i ckliwość płochej dziewczyny lub dziecka. — Niech twoja zewnętrzna postawa odzwierciedla spokój i porządek twego ducha. 4 Nie mów: “Taki już jestem... To sprawa mojego charakteru”. Nie — to sprawa braku charakteru. Bądź mężny — esto vir. 5 Naucz się mówić “nie”. 6 Odwróć się od nikczemnika, gdy ci szepcze do ucha: “Po co utrudniać sobie życie?” 7 Nie miej ducha zaściankowego. — Poszerzaj swe serce, aż stanie się uniwersalne — “katolickie”. Nie trzepocz skrzydłami niczym kura, skoro możesz wzbić się wysoko jak orzeł. 8 Spokój. — Po co się złościć, jeśli przez złość obrażasz Pana Boga, naprzykrzasz się bliźniemu, sam czujesz się źle... a w końcu i tak będziesz musiał się uspokoić? 9 To, co powiedziałeś przed chwilą, powiedz innym tonem, bez gniewu; i twoja argumentacja nabierze siły, a przede wszystkim nie obrazisz Boga. 10 Nie upominaj, kiedy odczuwasz oburzenie na widok popełnionego uchybienia. — Zaczekaj do dnia następnego, albo może dłużej. — Dopiero wtedy ze spokojem i czystą intencją nie omieszkaj zwrócić sprawcy uwagę. — Więcej uzyskasz jednym serdecznym słowem niż trzygodzinną kłótnią. — Panuj nad swoim charakterem. 11 Wola. — Energia. — Przykład. — Co ma być wykonane, wykonaj... Bez wahania... Bez oglądania się za siebie... Inaczej ani Cisneros nie byłby Cisnerosem, ani Teresa de Ahumada nie byłaby świętą Teresą..., ani Ińigo de Loyola świętym Ignacym... Bóg i odwaga! — Regnare Christum volumus! 12 Wzrastaj w męstwie w obliczu przeszkód. — Łaski Pańskiej ci nie zabraknie: inter medium montium pertransibunt aquae! — przeprawisz się przez góry! Czy to ważne, że chwilowo musisz ograniczyć swoją aktywność, skoro później, niczym napięta sprężyna, dojdziesz nieporównywalnie dalej, niż ci się kiedykolwiek marzyło? 13 Odpędź od siebie te niepotrzebne myśli, które są co najmniej stratą czasu. 14 Nie trać czasu i energii — one należą do Boga — na odpędzanie kamieniami psów ujadających po drodze. Pogardzaj nimi. 15 Nie odkładaj pracy na jutro. 16 Chcesz być przeciętnym? Ty... jednym z wielu? Przecież zrodziłeś się po to, aby przewodzić! Wśród nas nie ma miejsca dla opieszałych. Ukorz się, a Chrystus wznieci w tobie na nowo ogień Miłości. http://www.pismaescrivy.org/book/droga-rozdzial-1.htm
-
Tylko przywrócenie więzi z Bogiem przywraca radość utraconą przez grzech.
-
Zalogowałam się, żeby pogadać, jak wszyscy tutaj. ;-))))) chyba nie muszę być smutasem, co?
-
Nerwica Lękowa Co zrobić? Moja historia...część 2
circ odpowiedział(a) na LDR temat w Nerwica lękowa
Sprawdź cukier, wapno i magnez. Lepiej się odżywiaj, jedz dużo świeżych owoców i warzyw. To może być z marnej diety. I pomódl się rano, lub wieczorem. Zapytaj Boga co ci dolega. [Dodane po edycji:] Ej, mój syn miał to samo jak rósł. Już mu przechodzi. A nudności z nerwicy. Na to jest modlitwa. -
Nadopiekuńcza matka - toksyczna matka !
circ odpowiedział(a) na dziewczynka24 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Zwariowałyście? 24 lata to wiek odcinania pępowiny i to dlatego tak wam żle w domu. Wasze dzieci będą to samo robiły, nagle zobaczą, jak jesteście złe. Ja to przechodziłam, teraz przechodzą to moje dzieci. Nie ma powodu do niepokoju, trzeba tylko zająć myśli czymś innym. A do kościoła chodzicie? Mnie to pomaga najbardziej i spowiedź. Wszystko ze mnie schodzi w kościele. Oddaję to Bogu i niech On się martwi. -
Tradycja przekazuje, że masturbacja tak zamula mężczyzn. Chodzą ospali i zatrzymują się w rozwoju umysłowym. Teologia mówi to samo. Wystarczy się wyzwolić od tego i wyspowiadać, a wróci zdrowie.
-
U ciebie to pochodzi z dzieciństwa. Mama cię kiedyś zawstydziła przy ludziach. Wybacz jej to, a ci ulży. I takie lekarstwo. Wszystkie osoby, które będą go nosić, otrzymają wiele łask. Łaski będą obfite dla tych, którzy będą go nosić z ufnością. W jednej chwili wydało mi się, że obraz się odwrócił. Zobaczyłam drugą stronę Medalika: litera "M" z krzyżem powyżej, niżej dwa serca, jedno otoczone koroną, a drugie przebite mieczem, wokół było dwanaście gwiazd. Oto misja, jaką Bóg chciał powierzyć siostrze Katarzynie – ogłosić światu przywilej Niepokalanego Poczęcia Maryi. Pomimo różnych problemów udało się wybić pierwsze Medaliki w maju 1832 roku. http://www.teresa.pl/marianki/historia_dzieci_maryi.htm
-
Już go zdiagnozowałeś? Kto ci tę akurat miarę zainstalował w głowie? Przypomniej sobie, jeśli masz jakiś wgląd w siebie, off cours. A ty nie piszesz jak nawiedzony psycholog amator? albo i nie amator, nie ma róznicy w tym zawodzie, akurat. Sam widzisz, jaki poziom wybrałeś na płaszczyznę dialogu. Chyba nie ma tu prawdy, co? Chyba, że nie widzisz. Wariaci jak wiadomo z teologii są częściowo zaślepieni, do ich świadomości mało co dociera, ze względu na blokady. Weź wyluzuj. Tu sobie przeczytaj list-polskie-towarzystwo-psychologiczne-t23291.html a doznasz lęku, fobii, dysonansu poznawczego, i co tam jeszcze macie za zabawki;-)) Podtrzymuję tezę, że tu siedzą najlepsi ludzie, bo wrażliwi i zadający pytania i wmówiono im chorobę, zamiast im odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Ale do prawdy trzeba dojrzeć. Zawodu psychologa nie wybierają ludzie dociekliwi, ale zaburzeni, a zaburzenie blokuje funkcje poznawcze.
-
Pozytywne myślenie, to se odłóż. Ono samo przychodzi wraz ze zdrowiem. Co sie katujesz, kobieto? A długo żeś się modliła, czy tylko raz? I szczerze się modliłaś, rozmawiałaś z Bogiem, cz pacierze klepałaś? Bo to ważne. Z Bogiem rozmawia się jak...hym...jak z kimś kto cię dobrze zna, lepiej niż ty sama i mimo tego cię kocha. Jest zakochany w Tobie jak rycerz na białym koniu ( mimo, że Cię zna) i tu nic nie przesadzam, bo zbadałam sprawę. Mówisz do niego, jak do przyjaciela, w cichości duszy, możesz mu się skarżyć (tylko nie klnij), możesz pytać i nawet narzekać. Wolno ci. Musisz też zrobić przerwę i czekać, aż ci odpowie. Zawsze odpowiada, ale zaskakująco, więc musisz być czujna. Czasem to głos wewnętrzny, a czasem znak. Mnie kiedyś odpowiedział ptaszkiem, jakiego nigdy w życiu wcześniej nie widziałam, wszedł na parapet przez otwarte okno, pospacerował sobie i wyszedl. Ten ptaszek pojawił się akurat wtedy, kiedy miałam straszne poczucie winy i w tym samym momencie w radio usłyszałam słowa "nie dręcz się poczuciem winy" i pojawił się ten ptaszek równoczesnie. Natychmiast poczułam się usprawiedliwiona i nawet śmiać misie zachciało, że sama siebie tak dręczę.
-
Niemiecki listonosz, Gert Postel, pracował wiele lat na różnych stanowiskach lekarskich bez wykształcenia medycznego; doszedł m.in. do pozycji ordynatora kliniki psychiatrycznej, wystawiał ekspertyzy dla sądów przysiȩgłych, a i dyskutował w cztery oczy z ministrem zdrowia. Powierzano mu nawet pozycjȩ szefa miejskiego szpitala psychiatrii i neurologii, przeznaczoną normalnie rzecz biorąc tylko dla profesorów zajmujących katedrȩ. Jego relacje i książki w wyjątkowy sposób demaskują psychiatrów i psychoterapeutów, osłaniających siȩ otoczką „przyjaciela w potrzebie“. Gdyby nie to, że psychiatria ma w zasadzie nieograniczoną władzȩ nad ludźmi, którzy lądują za jej murami i opiera siȩ na wymyślonych przez samą siebie formułkach „naukowych“, a jej „opieka“ nie miałaby tak drastycznie ujemnego wpływu na rozwój psychiczny i fizyczny faszerowanych psychofarmakami „pacjentów“, poniższy tekst mógłby może nawet pretendować do umieszczenia w dziale „Rozrywka“. Zabawny jednak nie bȩdzie. Raczej niepohamowanie musi w nas rosnąć niepokój o tych ludzi, o których może wstydziliśmy siȩ do tej pory mówić, może baliśmy siȩ (ich też), o których może nawet chcieliśmy zapomnieć nie wiedząc, jak radzić sobie z tą Ich Innością. A oni jednak tam są. Coraz bardziej wyjałowieni i wykluczeni poza świat, który też jest Ich światem. I zawsze powinno nam być przykro, kiedy gdziekolwiek na świecie pojawia siȩ ktoś, kto stracił nadziejȩ na jakąkolwiek pomoc, a widząc wszystkich tych wielkich czuje siȩ wciąż mniejszy i mniejszy, sam zaczyna wierzyć w swoją słabość, uzależnienie, aż w końcu w „chorobȩ psychiczną“. Osobiście nie popieram hochsztaplerstwa, ale w tym wypadku mamy do czynienia z wyjątkową sytuacją, bo można śmiało powiedzieć, ze tu kosa trafiła na kamień, a Gerd Postel pod przykrywką „lekarskiego tytułu“ zdemaskował chyba najwiȩksze hochsztaplerstwo w historii, jakim jest psychiatria, za co chylimy mu czoła. ...I w tym miejscu chyba wyjątkowo warto bȩdzie przypomnieć słowa Hegla o wzajemnym uzależnieniu pana i pachołka: pan wierzy w to, że może panować i ma przewagȩ, a pachołek wierzy, że musi być kierowany i podlegać. Kiedy zniknie wiara, zniknie i pan, i pachołek... Dlatego chȩtnie posłużȩ siȩ dzisiaj już kultową postacią Gerta Postela, który sam o sobie powiedział: „Ja jestem nikim, jestem byłym listonoszem z wykształceniem zasadniczym“, gdyż dla zdemaskowania psychiatrycznego kłamstwa jest to wyjątkowa i zdecydowanie ważna postać, o której w Polsce jeszcze nic nie wiadomo. Sam Postel powie: „W czasie grania tej mojej roli czȩsto czułem siȩ, jak hochsztapler pomiȩdzy hochsztaplerami.“ Życiorys Gerta Postela niczym Hauptmann von Köpenick Wyuczony zawód nie satysfakcjonuje zbyt długo młodego Gerta, marzącego raczej o pracy gdzieś w strukturach wymiaru sprawiedliwości, a ponieważ podjȩcie nauki w tym kierunku wymaga posiadania matury, realizacjȩ nowego „pomysłu na fach“ zaczyna wiȩc od... sfałszowania wymaganego dokumentu. W 1977 roku w Bremen udaje mu siȩ podjąć odpowiednią naukȩ i praktykȩ w resorcie sprawiedliwości, ale już po kilku miesiącach plany dają w łeb i Gert próbuje jednak swoich możliwości... na studiach teologii katolickiej w Münster. Już niebawem były listonosz ściska we Frankfurcie nad Menem dłoń ówczesnego papierza, Jana Pawła II na prywatnej audiencji, którą „jakimś cudem“ załatwili rzekomemu studentowi teologii tamtejsi Jezuici... W wieku 19 lat pierwsza „wpadka“, pierwszy proces za fałszowanie dokumentów, niewielka kara, bo i „niewielka szkodliwość społeczna“. Na „złą drogȩ“, jak sam to określi Gert Postel na jednej z późniejszych rozpraw sądowych, wchodzi dopiero w roku 1979, kiedy po samobójstwie matki (psychiatrzy diagnozują u niej depresjȩ i aplikują psychotropy) zaczyna gościnnie odwiedzać Uniwersytet Bremen, bierze udział w odczytach na temat psychologii i socjologii, oswaja siȩ z literaturą fachową, pochłaniając „profesjonalny żargon“. „Kto opanowuje dialektykȩ i jȩzyk psychiatryczny, ten jest w stanie zapakować w akademickie szaty każdą bezgraniczną głupotȩ“ – napisze później w swojej książce „Przygody pana dr dr Bardholdy“ (Brockkamp, Bremen 1985 r.). Już wkrótce listonosz Gert podejmuje swoją pierwszą pracȩ jako lekarz praktykujący w Neuenkirchen. Kilka miesiȩcy później już jako doktor Postel zatrudnia siȩ na stanowisku kierownika renomowanego Centrum Rehabilitacyjnego w Bremen. Stamtąd wylatuje jednak po czterech tygodniach, napotykając przypadkiem panią sȩdzinȩ, która rozpoznaje Gerta-praktykanta, jeszcze niedawno przygotowywanego do pracy w wymiarze sprawiedliwości. Kiedy w roku 1982 Gert Postel wysłuchuje orzeczenia Sądu Landu Bremen i ma zostać skazany za swoją „działalność lekarską“ na karȩ grzywny (600,- DM ze wzglȩdu na małą szkodliwość społeczną), dyskretnie od czasu do czasu spogląda na zegarek, bo w miȩdzyczasie piastuje już jako dr dr Clemens Bardholdy funkcjȩ zastȩpcy głównego lekarza urzȩdowego we Flensburgu, co nie jest jeszcze szczytem jego „ambicji“. W kolejnych etapach nasz listonosz bȩdzie autorem książki, lekarzem sztabowym Bundeswehry, lekarzem komisyjnym, wystawiającym ekspertyzy, potrzebne do otrzymania renty w Berlinie-Brandenburgii, bȩdzie nawet tam pracował w Krajowym Urzȩdzie Ubezpieczeń LVA, spełni siȩ jako lekarz portowy, bȩdzie robił oglȩdziny zwłok, aż w końcu w roku 1993... pojawi siȩ z depresją w klinice Charité Berlin. Zakończona sukcesem psychoterapia prowadzi go prosto w kierunku psychiatrii i już 2 lata później listonosz Gert, syn mechanika samochodowego i krawcowej, bȩdzie ordynatorem Lipskiego Szpitala Psychiatrii i Neurologii, jego etat (10 000,- DM/miesiąc) – jak wspomina - nie bȩdzie wymagał wielkiego nakładu pracy, bȩdzie ograniczał siȩ jedynie do „miłych rozmów z przełożonymi“ i uczestnictwa w rozsiewaniu wielu intryg, bo tak interpretuje on rządowy projekt „Aufbau Ost“ (=inwestycje finansowe RFN na terenach byłego NRD, jak i personalne, w postaci szkolenia sztabu wschodniego przez kolegów zachodnich). W ciągu dwóch lat, spȩdzonych na „Lipskim Wzgórzu Czarów“, jak lubiał nazywać ten szpital, bȩdzie wystawiał atesty, ekspektyzy, bȩdzie zwalniał i zatrudniał „kolegów“, których kompetencje fachowe, czy ludzkie bȩdzie uważał za odpowiednie lub nie. Bȩdzie też wystawiał liczne opinie dla sądów, które napisze na podstawie tekstów podglądniȩtych od innych kolegów, których poprosi o radȩ, a ci podzielą siȩ posiadanymi wzorami własnych lub również podglądniȩtych opracowań oraz prowadził bȩdzie rozmowy na szczeblu ministerialnym, co pozwoli mu na spokojne wykonywanie „służby“ przy jednoczesnym zachowaniu ironicznego dystanstu. Ze statystyk dowiemy siȩ w końcu, że w czasie jego „panowania“ na stanowisku zastȩpcy lekarza urzȩdowego we Flensburgu, jako dr dr Bardholdy urzeczywistni on znaną reformȩ w praktyce kierowania pacjentów do szpitali psychiatrycznych w tym regionie Niemiec, co doprowadzi do tego, że za jego „kadencji“ aż o 86 % spadnie ilość osób zamykanych w psychiatrii pod przymusem. Niezmordowany doktor doktor Bardholdy wprowadzi oprócz tego Socjalną Służbȩ Psychiatryczną, którą bȩdzie dziarsko kierował, przy czym jego rosnąca popularność i uznanie (szczegolnie ów wspomniany rapidalny spadek „zamkniȩć pod przymusem“) doprowadzą do tak kuriozalnych sytuacji, że nawet pojawiające siȩ tu i ówdzie skargi, składane przeciwko jego decyzjom przez podlegających mu lekarzy, nieubłagalnie oddalane bȩdą przez Sąd Landu. Ostatnim przystankiem zamaskowanego demaskatora jest Saksoński Szpital w Zschadrass, gdzie w roku 1995 Postel pelni on funkcje ordynatora psychiatrii i kieruje zespolem 28 lekarzy psychiatrów. Niemiecki „Die Welt“ z 20 stycznia 1999 roku cytując szefa szpitala, Horsta Krömker napisze: „Ten człowiek przekonał mnie do siebie natychmiast. Jego zachowanie, jego referencje... Pomyślalem wtedy – lepszego lekarza nie uda nam sie trafić“... Przez przypadek dochodzi jednak do „wsypy“, kiedy koleżankȩ „po fachu“ odwiedzają rodzice z Flensburga i kiedy ta opowiada im o ordynatorze Postelu, rozpoznają oni jego nazwisko. 10 lipca 1997 roku Postel znika wiȩc bez śladu, do aresztowania dochodzi w maju 1998 w jednej z budek telefonicznych dworca kolejowego w Sztutgarcie, a 20 stycznia 1999 roku rozpoczyna sie jego proces przed Sądem Landowym w Lipsku i odczytanie wyroku – 4 lata pozbawienia wolności, z których „hochsztapler Gert Postel“ odsiaduje 2. Informacje uzupełniające, dostȩpne są - niestety przede wszystkim w jȩz. niemieckim - na stronie http://www.gert-postel.de (wystąpienia telewizyjne, wywiady, doniesienia prasowe, recenzje książek itd., itp); rozmowȩ z Gertem Postelem, przeprowadzoną w renomowanym talk show niemieckiej telewizji publicznej MDR z października 2001 przeczytać też można wjȩz.angielskim oraz rosyjskim. „Psychiatria to morderstwo socjalne“ Po wyjściu z wiȩzienia Gert Postel angażuje siȩ w działalność na rzecz coraz prȩżniejszych ruchów antypsychiatrycznych nie tylko w Niemczech, ale i za granicą. O swoim pobycie za kratami powie: „To był dobry czas i nie żałujȩ go tak samo, jak nie żałuje okresu, kiedy byłem lekarzem. Na wolności nigdy nie dałbym rady przepracować 5 tomów Schopenhauera“. Bȩdzie on teraz czȩstym gościem spotkań, sympozjów i prezentacji swoich książek, a jego wystąpienia cieszą siȩ do dziś dużą popularnością. Liczne doniesienia prasowe na jego temat oraz inne publikacje bȩdą miały wciąż pozytywne tendencje i jedynie program pierwszy telewizji niemieckiej, ARD, wyemitował 6 czerwca 2002 roku krytyczny dramat dokumentalny pt.: „Urzekający – 1000 kłamstw Gerta Postela“ (reż. Lennard Locher), w którym wspomniano o jego rzekomym „narcyźmie“ i życzeniu kontroli nad ludźmi za pomocą „swoich maskarad“. Moralne pytania 19 stycznia 2007 roku w Marburgu Gerd Postel zapytany, czy manipulował ludźmi i czy wprowadzał innych w błąd, jako ordynator bez wykształcenia, powiedzial: „Manipulacja, która skierowana jest do wykorzystania na rzecz manipulowanych i przynosi im korzyści, jako przejaw ogólnej solidarności, jest przyzwoita, nie tylko usprawiedliwiona ale i wskazana. Jak odciągnȩ choćby jedną osobȩ od leczenia przez psychiatrȩ, na pewno już jej pomogłem. Czymże innym jest psychiatria, jak nie najgorszą manipulacją i – po czȩści przymusowym – ubezwłasnowalnianiem doprowadzonego do bezsilności człowieka? Należałoby postawić raczej pytanie, czy w ogóle jest coś takiego, jak choroba psychiczna i czy nie rozchodzi siȩ w tej diagnostyce o tworzenie lekarskich aktów jȩzykowych – dla utrzymania siȩ przy władzy. Diagnostyka psychiatryczna jest zawsze odgraniczaniem według banału: „ty jesteś chory, ale ja jestem zdrowy“. Kto wchodzi do gabinetu psychiatrycznego i traci suwerenność nad definiowaniem własnych uczuć. /.../ Ja tylko uwidoczniłem wprowadzanie w błąd i je unieważniłem. Przed psychiatrami trzymałem lustro, w którym wstrȩtnie wyglądali. Niezdolni i zakochani w sobie, czyli tacy, jakimi są, zaczȩli w to lustro uderzać, zamiast zacząć siȩ uczyć. Ale czy winne jest lustro, kiedy ja jestem wstrȩtny? Ach, pewnie nie ma już żadnej zarozumiałości psychiatrów, psychoterapeutów i psychologów, której bym nie zranił. Naturalnie nie wolno okłamywać dobrych ludzi, ale oszukiwanie oszustów już zawsze było spryciarstwem słabych wobec silnych, jako jedna z najpiȩkniejszych gier. Również nie każda kłamliwa wypowiedź ma zarozumiałą (/próżną) jakość kłamstwa. Czasami trzeba prawdzie pomóc zmyłką, aby mogła wyjść na jaw.“ 22 lutego 2008 roku pojawiła siȩ w „Hannoversche Allgemeine Zeitung“ relacja z innego spotkania z Gertem Postelem, na którym jeden z dziennikarzy zadał pytanie: „Nie bał siȩ pan, że swoją niewiedzą zaszkodzi pan jakiemuś pacjentowi?“. „Pytanie to zawiera implikacjȩ“ – odpowiedział Postel – „jakoby psychiatrzy mieli jakąś wiedzȩ fachową“ i stwierdził, że „diagnozy psychiatryczne są czȩsto formą socjalnego morderstwa“... Dzisiaj 51-letni Gert Postel za jego zdemaskowanie praktyk psychiatrycznych jest szanowaną i popularną osobą nie tylko w krȩgach intelektualnych, gdzie podkreśla siȩ aspekt niskiej szkodliwości społecznej jego „przestȩpstwa“ i mówi wrȩcz o zasługach, wciąż przypominając 86‑procentowy spadek internacji przymusowych), ale przede wszystkim wśród aktywistów i sympatyków ruchów, wystȩpujących przeciwko psychiatrii. Jedynie sami psychiatrzy nie podejmują tematu tej znanej afery, uparcie odpowiadając formułką: „Z tego co wiemy, to osoba uznana przez sąd, jako przestȩpca...“ Postel angażuje siȩ na rzecz ofiar psychiatrii, patronuje społecznemu ruchowi „Ogólnoniemieckiej Grupy Roboczej Osób Doświadczonych Psychiatrią“ (Bundesarbeitsgemeinschaft Psychiatrie-Erfahrener e.V. /= zrzeszenie zarejestrowane/), ma swój oficjalny fun-club i prowadzi renomowaną restauracjȩ w Lipsku, w której spotyka siȩ tzw. śmietanka towarzyska miasta. Krótki wywiad z Gertem Postelem, przeprowadzony w Berlinie, w kwietniu 2004 roku, można obejrzeć w dziale Filmy, a poniżej kilka obszernych fragmentów z tego wywiadu. - /.../ O stanowisko ordynatora złożyłem podanie z prawie 40 innymi lekarzami. 8 z nich zostało wybranych do wȩższego grona i musiało robić odczyt przed ministerialną komisją powoławczą. Moim tematem było: „O Pseudologia phantastica na literackim przykładzie postaci Felixa Krulla, według powieści Thomasa Manna pod tym samym tytułem i koniugacyjnie zainiekcjowanym zniekształceniom w stereotypowym kształtowaniu siȩ osądu“. I wszyscy byli w szoku, a kłamstwo na usługach, które ja tylko podniosłem... Pseudologia phantastica, o tym temacie nikt nic nie wiedział i wszyscy byli zafascynowani akrobatyką słów. - Byłem na przykład pełnomocnikiem kliniki do spraw dokształcania personelu medycznego i przemawiałem w tej roli do zgromadzonych 80, 100, czy 120 psychiatrów i wprowadzałem w tych przemówieniach określenia chorób, których w ogóle nie ma, jak na przykład ta znana bipolarna depresja III stopnia, której w ogóle nie ma w diagnostyce. I nie robiłem tego przed chirurgami czy internistami, a mówiłem do psychiatrów, fachowców dziedziny! I nikt nie zadał nawet jednego pytania, bo w tych krȩgach panuje punkt widzenia, że zadawanie pytań byłoby przyznaniem siȩ do niekompetencji. Dlatego nie stawia siȩ pytań, bo mógłbym wtedy zapytać: zaraz, moment... co? Pan nie zna depresji bipolarnej III stopnia? To ja mam teraz zaczynać debaty na tak niskim poziomie? ...I tego każdy chce sobie oszczȩdzić. I tak wymieniałem w moich przemówieniach miȩdzynarodowe kongresy psychiatryczne, które nigdy nie miały miejsca, wymieniałem nazwiska profesorów, których w ogóle nie ma i tak dalej. Patrzyłem na to i uważałem, że jest to w sumie fenomenalne. - Musi pan być w stanie zagrać ordynatora. I w ogóle doświadczyłem, że jak pan trochȩ dłużej porusza siȩ w obłudzie, to z jakimś czasem staje siȩ pan kimś takim faktycznie. Przejmuje pan to. Musi pan... Właściwie nie musi pan niczegokolwiek wiedzieć. Musi pan umieć coś zagrać i umieć poruszać siȩ po szpitalu. Z reguły potrafią to tylko ludzie, którzy są w tych krȩgach zsocjalizowani. Nie może pan wziąć listonosza z ulicy i powiedzieć: teraz jesteś ordynatorem. Bo tego on nie bȩdzie potrafił; nie bȩdzie wiedział, jak może, jak musi siȩ tam poruszać. I tyle. - /.../ Albo był tam taki profesor z Uniwersytetu Lipsk, Anemayer i on chciał mnie koniecznie widzieć na stanowisku ordynatora u siebie. Był zaprzyjaźniony z moim szefem i próbował mnie odbić. Poszedłem z nim na obiad i opowiadał mi o jakichś terapiach, o jakichś nowych formach odnośnie Schizofrenii. Zaprzeczałem mu, myślałem: ...Co jest? Człowiek ma stołek wykładowcy na uniwersytecie, a ty dyskutujesz z nim i to kontrowersyjnie, podważasz jego opinie, a on jest niezmiernie podniecony tą dyskusją ze mną. Tak wiȩc było wciąż widoczne, że pod wzglȩdem „fachowości“ nikt z psychiatrów nie mógł mnie nakryć. To wiedziałem definitywnie. Kto miałby mi tam cokolwiek powiedzieć? /.../ - Powiedziałem kiedyś do jednego z psychiatrów: w psychiatrii jest pan przecież zdany na to, co do pana powie pacjent. Jak pacjent nic nie mówi, to nie może pan nic zdiagnozować. On wtedy odrzekł do mnie: „Ach... To wtedy piszȩ - autystyczna psychoza słaba symptomatycznie“. Naprawde, wtedy zacząłem siȩ poważnie zastanawiać nad pytaniem, czy rzeczywiście jest coś takiego, jak choroba psychiczna w sensie terminologii samej nauki psychiatrycznej? Bo właściwie są tylko trzy formy chorób psychicznych w psychiatrii. Mamy psychozy, mamy depresje, te endogenne i reaktywne i jeszcze mamy tych psychiatrów, którzy nie bardzo wiedzą, czego w ogóle chcą i wtedy mówimy o chorobie borderliner. I uważam, że to wszystko jest bardzo trudny temat... - Cały dowcip polega na tym, że ja naturalnie osobiście, w ramach całego tego postȩpowania śledczego, też zostałem poddany badaniom psychiatrycznym. Oczywiście i u mnie stwierdzono „zaburzenie psychiczne“, a mianowicie „narcystyczne zaburzenie osobowości“. Na takie coś mówiłem jedynie: no cóż, z czymś takim człowiek na Zachodzie siȩ przecież rodzi... - Acha... Jeszcze była na boku taka dość śmieszna sprawa, bo ja oczywiście chciałem przeczytać tą ekspertyzȩ; pomyślałem, że może być to interesujące, ale on nie chciał mi jej udostȩpnić. Powiedział do sȩdziów, do prokuratora i adwokata, że mógłbym być suicydalny po przeczytaniu jego ekspertyzy... Trzeba sobie wyobrazić taką implikacjȩ! Co w takiej głowie psychiatry może siȩ gnieżdzić? Tak, jakby on potrafił tam napisać coś tak wyjątkowo poruszającego, że posunȩłoby mnie to do samobójstwa. A to przecież wrȩcz absurdalne! Mnie to dosłownie bawiło. /.../ - Nie można całej tej historii zredukować tylko do mojej roli w Saksonii. To tylko jeden z rozdziałów. /.../ Co jest bardziej interesujące i bardziej wykwintne, czym w sumie nikt jeszcze siȩ poważnie nie zainteresował... Ja byłem przecież przewodniczącym Komitetu Komisji Weryfikacyjnej Saksońskiej Izby Lekarskiej i egzaminowałem lekarzy do specjalizacji. Ich świadectwa do dziś zawierają mój podpis „dr Postel, ordynator“ taki, a taki... ‑ I te egzaminy nie zostały później cofniȩte? - Nie! Tylko ci ludzie, którzy oblali odwołali siȩ później. Trzech lekarzy tylko oblałem z uwagą, że powinni byli uwzglȩdnić prawo ochrony konsumenta i praca stała siȩ w ten sposób niedostateczna. Nie chodziło wtedy jednak o lekarzy specjalistów, chodziło wtedy o dodatkowy tytuł. To było konkretnie trzech internistów, którzy chcieli mieć dodatkowy tytuł „psychoterapeuta“, żeby móc robić analizy biograficzne, które przynoszą nieporównywalnie wiȩksze dochody, niż normalne, wiȩc oblałem ich, bo robili to tylko dla pieniȩdzy i uważałem, że to szajs. Dlatego oblałem ich zasłaniając siȩ właśnie nie uwzglȩdnieniem przez nich tych praw ochrony konsumenta; powiedziałem, że jest niedopracowane i żeby w domu jeszcze troche nad tym posiedzieli. Wtedy, na zewnątrz, zachowałem siȩ wobec nich po prostu arogancko. /.../ [Dodane po edycji:] No. Jesteście zdrowi! Możecie udać się do domu. A najlepiej zrobić rachunek sumienia i do spowiedzi. Wasze choroby znikną wraz z komunią św. Ręczę za to. http://www.rodzinapolska.pl/dok.php?art=religia/archiwum/2004/421_1.htm
-
A jaki ty masz dowód, że każdy lęk trzeba leczyć u psychologa? Kiedy mam lęk o pieniądze i nic z tym nie robię, on staje się fobią. Jeśli jednak potraktuję ten lęk jako ostrzeżenie, że się lenię, staje się konstruktywnym bodźcem do pracy, kreatywności. Musze dopuszczać do fobii i leżć z tym do psychuszki? Co powie mi psycholog? Odeśle po tabletki do psychiatry? Przerobiłam to, wybrałam się tam i znalazłam ludzi, którzy potrzebowali ode mnie pomocy, bo mieli większe problemy z sobą niż ja. Spróbowałam też tabletek i widziałam co robią z umysłem i uczuciami i nigdy już tego nie wezmę, zresztą nie potrzebuję już, dzięki Bogu. "stałe napięcie i niepokój" Jaki masz dowód, że modlitwa o spokój serca nie jest skuteczniejsza niż kozetka i tabletka? próbowałeś? Co z ateistami? Niech się pomodlą o wiarę. Dostaną natychmiast. Za to ci ręczę. Wiem, bo sama się nawróciłam i pomogłam w tym wielu ludziom, którzy zwalali na mnie swoje problemy.
-
Na studiach miałam nerwicę wegetatywną, ale wtedy odeszłam od wiary i praktyki całkowicie, nagrzeszyłam, co tu dużo mówić.. Lekarz powiedział mi wtedy, że ta nerwica to złudzenie i nic mi się realnie nie dzieje ze zdrowiem. Przyjęłam to na wiarę, trochę się uporządkowałam i minęło, ale to minięcie bylo płytkie. Bardzo zawaliłam sobie życie grzesząc ,pojawiły się konsekwencje i oczywiście problemy wróciły w głębszej formie. Pojawiły się jako cierpienie duszy, bardzo dotkliwe, z rzutowaniem na psychikę, więc poczucie smutku i rozdarcia, chaos myśli. Szukałam wyjścia z tej ogromnej niedogodności i stało się tak, że wtedy bezsilna pierwszy raz zawołałam spontanicznie do Boga;-Jeśli jesteś, pomóż. Odpowiedź pojawiła się, ale mój umysł był wtedy zbyt pogubiony, by ją w pełni zrozumieć i zaczęła się mozolna droga poszukiwań najpierw rozumowych, bo jestem zbuntowana i dociekliwa. Przeleciałam się przez wszystkie książki szamańskie, buddyjskie, praktykowałam jogę, ale stan pogubienia nie ustępował, mnożył się myślowy chaos, bo jedne klocki nie pasowały do innych. W końcu w rozmowie z pewnym dominikaninem u mnie w domu, kiedy próbowałam mu tłumaczyć, jak buddyzm jest mądry on zapytał, czy sięgałam do katolickich żródeł, na co prychnęłam, że tam nic nie ma i zadałam kilka jak mi się wydawało powalających pytań. On powiedział, bym go nie rozśmieszała, bo pytam o elementarz, który jest w Katechizmie Kościoła (poszerzonym) i jak go przeczytam i wątpliwości zostaną, wtedy ze mną pogada. Wzięłam się więc za przejrzenie katechizmu i odkryłam, że to jest to. Potem otwarłam Biblię i każde słowo wydało mi się żywe, jakby skierowane prosto do mnie, otwarła się dla mojego umysłu jej symbolika, a symbole to klucz (wcześniej brałam to tylko dosłownie). Biblia wprawdzie na każdym poziomie jest prawdą, ale poziom dosłowny mało mówi. To był dopiero początek, bo modlitwa przyszła o wiele później. Na początku miałam tylko głód wiedzy, ale ona mnie nie zmieniała, dopiero modlitwa ruszyła sprawę błyskawicznie. Klocki zaczęły układać się same z siebie i to był cud, bo tych klocków była masa i rozum w życiu sam by się z tym nie uporał. Teraz mam w głowie porządek i jestem silna, ale też słaba, tyle, że inaczej, jakby bardziej wrażliwa. Wiara to niezwykła przygoda, codzień coś zaskakuje, zadziwia, codzień coś się odkrywa, i nawet w największych kłopotach dusza jest spokojna jak jezioro bez wiatru. Człowiek zachowuje wszystko co miał, żywość uczuć, głębię poznania, sprawny, uporządkowany umysł, ale coś jest inaczej, jakby pełniej, więcej i zupełnie bez lęku. I jest rozumienie świata i ludzi, takie rozumienie, które jest darem, talentem. Tego nie da się wypracować, ani nauczyć. To trzeba dostać. Teraz, jak dopadnie mnie cierpienie, wiem, że to etap rozwoju i modlę się i czekam na wejście na wyższy poziom organizacji duchowej i intelektualnej. Za tym idzie zawsze większa świadomość siebie i uczuć. Odróżniam pokusy od szaleństw wyobrażni, umiem nazwać wiele w sobie i ocenić, co zostawić, rozwijać, co wyrzucić. Taki komfort.
-
Polskie Towarzystwo Psychologiczne. Minister Zdrowia Ewa Kopacz Szanowni Państwo. Na jakim paradygmacie Prawdy oparta jest teoria i działalność zawodowa PTP? Wygląda, że na żadnym, a to rodzi następne pytania. Motywy; Przyglądając sie popsuciu świata, jakiego nie doświadczaliśmy w takim stopniu od początku jego istnienia, bo nigdy ład natury nie był tak zniszczony, a kondycja ludzkości tak opłakana, trafiłam na dwa duże fora "psychologiczne". Przejrzałam setki wpisów i jedyna konstatacja, jaka rodzi się po tym doświadczeniu jest taka, że psychologia i psychiatria to gigantyczne oszustwo na miarę przemysłu, który działa tylko dla profitów i to go napędza. Oskarżam Was o działalność na szkodę pacjentów i apeluję o zmianę paradygmatu tej fałszywej paranauki. Uzasadnienie; Przykłady; Terapeuta z certyfikatem zapytany ile lat trwa u niego terapia i czy prowadzi do wyleczenia odparł, że średnio 15 lat i efektu nie da się przewidzieć. Godzina terapii to koszt 150-300 zł, zalecana częstotliwość raz w tygodniu. Swietny zawód, chciałoby się powiedzieć. W ciągu dziesięciu lat od jednego pacjenta można wyciągnąć kwotę równą cenie mieszkania, bez żadnej odpowiedzialności za efekt. Zapytany o to, czy w tym czasie pacjenta nie wyleczyłoby samo życie, odpowiedział z uśmiechem, że nie wie.W tym uśmiechu nie było żadnego wstydu, ponieważ konieczna w tym rzemiośle osobista terapia uczy doskonałej samokontroli. Mamy więc armię cynicznych oszustów, którzy ćwiczyli latami zabijanie wrażliwości sumienia by wyeliminować samokrytycyzm i zastąpili go "etyką zawodową" o nieznanej proweniencji ideologicznej, która nie ma już związku z klasycznym pojęciem Prawdy i wynikającym z niego systemem etycznym. Przykład wypowiedzi z forum, temat: Natręctwa myśli, pisze "baraqs" I ja mam, a raczej miałem nerwicę natręctw. Mianowicie zawsze przychodziły mi do głowy różne wulgarne myśli na temat Boga. Teraz już takie nie przychodzą, gdyż najnormalniej w świecie zrobiłem się osobą wierzącą, i to mi pomaga nie tylko w nerwicy natręctw, ale też w nerwicy napadowej, która w moim przypadku bardzo silnie się objawiała, tak że lekarz kilkanaście dni temu nawet napisał iż jest to początek psychozy, no a teraz śmiało walczę modlitwą z tą chorobą, i co najważniejsze dla mnie to pomaga :-) Pomogła mi siostra zakonna, z którą leżałem na oddziale depresyjnym (lekarze uzależnili ją od benzodiazepin), i która nauczyła mnie walczyć z tą chorobą prostą modlitwą, którą trzeba jak najczęściej odmawiać, nawet podczas gotowania, prania, sprzątania itp "Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznym/ą" Dla mnie pomaga natr-ctwa-my-li-t3909.html Dobrze, że Bóg dopadł tę ofiarę "medycyny" w szpitalu. Co by było, gdyby nie znalazła się obok zakonnica? Tu następny, który odstawił tabletki i wyleczyła go wiara. co-bardzo-optymistycznego-t6238.html i tu; Witam wszystkich, to teraz ja opiszę jakie mnie nękają natrętne myśli. Mianowicie choruję już od prawie roku, zażywam oczywiście leki, chodzę na psychoterapię ale ciągle walczę i rewelacji nie ma. Jeżeli miałabym pogrupować moje natrętne myśli, to wyszły by takie kategorie: 1. boję się śmierci, nie wiem co będzie po niej, nie chce umierać, przerażające to dla mnie jest, że kiedyś mnie nie będzie, 2. boję się starości, przemijania, wydaje mi się, że czas bardzo szybko ucieka i że za chwilę będę starą babcią, która musi żegnać się z tym światem, a przecież ja tak bardzo nie chcę się żegnać, 3. Bóg- zachwianie wiary, ciągłe rozmyślania czy jest czy go nie ma. Myśli dotyczące: jak to powstało wszystko? Dlaczego tak a nie inaczej? itd itd 4. bezsens świata- jeżeli kiedyś umrę to po co robić cokolwiek... itp. I choć psychiatra wyraźnie i głośno powiedział: ma pani nerwicę natręctw, to i tak wydaje mi się, że tylko ja takie coś mam, że jestem z tym kompletnie sama, że tylko mnie nawiedzają tego typu myśli." Jesli umysł zadaje sobie pytania zasadnicze, jakie zadaje człowiek od początku świata i nie ma nikogo, kto udzieliłby mu odpowiedzi bo państwo i nauka przyjęły za fundament ateizm, i te pytania stają się w końcu uporczywe, a nawet obsesyjne, Wy nazywacie to nerwicą natręctw? Ktoś tu się musi leczyć i na pewno to nie są pacjenci. Skąd to forum i z czego się utrzymuje? Płacą mu Wasze gabinety za reklamę. miasta-f13.html Jesteście kompletnie zdemoralizowanym środowiskiem. Większość przypadków, które klasyfikujecie jako zaburzenia, to różne stadia duchowego nieporządku, który destabilizuje uczucia i umysł. Mam świadomość, że operujemy różnymi paradygmatami Prawdy, językami i pojęciami, proszę więc zapoznać się z teologią, bo tylko teologia katolicka daje całościowy i kompletny obraz świata, wraz z wszystkimi narzędziami radzenia sobie z nim i z samym sobą. Jeśli się z tym nie zgadzacie, proszę o podjęcie w tej dziedzinie konsultacji, lub dialogu z Kościołem w celu uściślenia i weryfikacjii terminologii i ustalenia wspólnej płaszczyzny Prawdy. Nie wolno Wam funkcjonować na koszt katolickiego społeczeństwa, walcząc równocześnie z jego pojęciem Prawdy, bo to jakiś absurd , nadużycie i żerowanie na czymś co jest zdrowe, bo ono Was utrzymuje, nie odwrotnie. Jeśli cofniemy Wam utrzymanie, to Wy możecie okazać się społecznie nieprzystosowani. Te choroby, jak je klasyfikujecie to różne stadia po-grzechowe ( komu przeszkadza ta terminologia?) Tylko tyle. Nie leczone, lub leczone żle prowadzą do lęków, obsesji, zniewolenia, czasem opętania, zaburzeń funkcjonowania umysłu, ktory nie znajduje wzorca Prawdy, a wtedy już wkracza chemia, dokonując następnego spustoszenia. Psychologia nie ma na to lekarstwa, bo odrzuciła cały dorobek tej cywilizacji dotyczący relacji człowieka z Bogiem, więc teologii moralnej, teologii duchowości itd. Zamiast tego zajmuje się zachodnimi metodami wypracowanymi na bazie herezjii Lutra, lub jogą, buddyzmem i praktykami okultyzmu, jak terapia Hellingera i inne, czyli cofa się do jeszcze wcześniejszych, prymitywniejszych niż chrześcijaństwo form duchowości. Zamieniliście więc chrześcijaństwo na okultyzm, czyli demonizm i nie budzi to u Was żadnej refleksji, ani wstydu. Jaki fundament Prawdy przyjeliście jako uzasadnienie tego wyboru? To jest hańba i tak nie może dłuzej być. List ten posyłam do urzędów, mediów i na fora internetowe i proszę o refleksję, bo król jest coraz bardziej nagi. Pomijam już koszty Waszej beztroski, za które płacimy z podatków. Lekarze, leczcie się sami.
-
I dlaczego nikt Wam nie powiedzial, że ta choroba wzięła się z grzechu i wystarczy spowiedź i regularna modlitwa? Czy Wasi lekarze to nie katolicy?
-
Jak przygotujesz obiad i go nie przygotujesz, to jedno? Sam robisz z siebie debila, a może "postęp" ciebie tak uformował. Weź się za Prawdę. Prawda jest, wbrew temu co się dziś bełkocze. Jest namacalna i sprawdzalna. Bóg jest Prawdą. http://adonai.pl/cuda/?id=33 jeszcze raz wkleję, bo nawet nie otworzyliście/. http://www.jezuici.pl/remi/audio.html wy chcecie tu pogadać. Szukacie współczucia, nie zdrowia. Bóg da wam miłość.
-
Nie przyszło wam do głowy poszukać tu? http://lublin.republika.pl/egzorcysta8.html
-
Cofa się w rozwoju ten, kto obcuje z głupotą telewizora. Rozwija się ten, kto szuka Prawdy. http://www.jezuici.pl/remi/audio.html
-
Przymus zdradzania ma żródło w grzechu. Proste. Pomaga na to modlitwa o czystość. Panno Najświetsza, nieraz nurtuje mnie wewnętrzny niepokój. Pod wpływem różnych rzeczy, które widzę na ulicy, w kinie, pod wpływem tego, co nieraz usłyszę, staję się niepewny. Rodzi się we mnie walka między pokusądo grzechu a pragnieniem, by nie stracić łaski. Panno czysta, przypomnij mi, że czystość jest cnotą karności i umiaru, a nie jarzmem przyciagającym człowiaka, że-przeciwnie-pomaga mu dążyć wzwyż. Nie dopuść, bym poddał się złu, bym szkodził swemu zdrowiu, rozwojowi mego umysłu i woli Nie pozwól bym obraził Twego Syna. Uproś mi pokój wewnętrzny i radość, i taką miłość do Chrystusa, bym Go stawiał ponad wszelkie radości tego świata. Amen
- Poprzednia
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- Dalej
-
Strona 8 z 9