Skocz do zawartości
Nerwica.com

piscis

Użytkownik
  • Postów

    313
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez piscis

  1. I mam co chciałam... Znowu mnie olał, jak zawsze. Jak wracałam widziałam go jak wchodził do swojego ulubionego lokalu. Posiedziałby tam ze swoimi super znajomymi a do mnie pewnie jak zwykle napisałby wieczorem wiedząc że odmówię bo rano do pracy. A że od rana pisał to zepsuł mi tym cały dzień. I tak ciągle. Ale jestem wściekła sama na siebie, bo właśnie nie umiem walczyć z pokusami i napisałam jakiegoś durnego smsa z wyrzutami.... Jak ja mam się uwolnić od tego dupka, nie myśleć.....
  2. no właśnie pisałam, zaczęłam od sierpnia, potem przestałam i wybrałam pogrążanie się w dole... Ale znowu tu wróciłam więc widocznie potrzebuję wsparcia. Poznałam też tu jedną osobę, która pomogła mi w podjęciu decyzji o wybraniu się do lekarza...i dziękuję jej za to...i wspiera mnie do tej pory :-) Faktycznie pisanie z ludźmi pomaga... On od wczoraj pisał o spotkaniu, że mamy tyle spraw do omówienia. Zgodziłam się a on to odwołał, że nie może. Dziś napisał, żebyśmy spotkali sie za 20 min, a potem że się jeszcze odezwie bo kolegę spotkał, a ja...już mnie znowu dusi, bo od rana przez to się denerwuję. Ale nie dam się postanowiłam iść z psem na spacer...zawsze cały świat był ważniejszy niż ja, a jak napisze, że już może się spotkać to ja tym razem powiem sory ale nie mam teraz czasu...
  3. Masz rację i mam nadzieję, że i u mnie taki przełom nastąpi. Bo takich dni kiedy miałam siłę i mówiłam sobie dość miałam już wiele, a po nich zawsze przychodził kryzys. I tak trwa to już kilka miesięcy... Ale musi być jakiś tego kres...
  4. Mi wiele osób mówi żebym złożyła pozew, że dopiero wtedy poczuję się lepiej. Poczuję, że uwolniłam się, bo sama myśl, że to jeszcze mój mąż i że się tak zachowuje mnie zabija... Ale ja nie mam na razie na to odwagi. Może leki mi pomogą. To, że nie warto dla niego niszczyć sobie zdrowia już wiem, ale świadomość to jeszcze za mało... Napisałaś, że teraz często myślisz o tym jak o sukcesie... dałaś mi tym do myślenia :-) Może faktycznie skończenie chorego związku powinnam traktować jako sukces a nie jako koniec świata, bo małżeństwo się skończyło... ale przestawienie sie na takie myślenie pewnie przyjdzie mi z trudem i jeszcze dostanę nieźle po d....
  5. Święte słowa... Tylko jak ktoś jest taki jak ja to ciężko to w życiu stosować. Ja należę do osób, które rozpad małżeństwa traktują jak najgorszą porażkę i zamiast cieszyć się że się uwolniłam od niego, ja jestem przerażona że będę sama. Jaki z tego wniosek, że wolałam być w chorym związku?...nie wiem I chociaż jestem świadoma tego co on ze mną robi, wpadam w coraz większą otchłań...
  6. I taka postawa na pewno pomoże ci w tym. Jestem z Ciebie dumna, że tak piszesz, bo ja tej siły nie mam. On o tym wie i wykorzystuje to. Pisze spotkajmy się, daje mi jakąś nadzieję, ja powinnam odmówić, bo wiem że życie z nim to będzie koszmar, ale zgadzam się a potem i tak nie dochodzi do spotkania. A jak już dojedzie do skutku to śmieje się ironicznie jak płaczę. A płaczę bo nie daję już rady. Masz rację, że żelazną zasadą jest brak kontaktu... Wierzę, że tobie się uda A mnie pewnie jeszcze dużo czeka. mamy jakieś jeszcze wspólne problemy no i ślub... Gdybym miała silę to pewnie udałoby mi sie przez to wszystko przebrnąć, a tak nie wiem czy ten człowiek nie zniszczy mnie do końca...
  7. re33 z całego serca życzę ci wytrwałości i trzymam kciuki... ja jestem mężatką i obecnie mieszkamy oddzielnie, leczę się i chociaż wiem że ten człowiek wyrządził mi dużo krzywdy i że nie mogę z nim być, nie potrafię emocjonalnie się z tego uwolnić... Kiedyś za cel postawiłam sobie wyrwanie się z toksycznego związku sama odeszłam, ale wróciłam a on mnie zniszczył... Drżą mi ręce jak dostaję smsa, że to może on i że może znowu będzie chciał się spotkać,a ja się zgodzę, a on znowu nie przyjdzie i pokaże mi jakim jestem zerem...denerwuję się tak że czasami aż się duszę... Odkąd biorę leki jest troszkę lepiej, ale nie mogę się pogodzić ze swoim życiem i z tym że on tak potrafi mną manipulować. I chociaż juz otworzyły mi się oczy że mu nie zależy a widząc mnie w takim stanie zupełnie go to nie rusza, mam nawet wrażenie że nadal z premedytacją gnębi mnie psychicznie, a najgorsze jest to, że ja swoim zachowaniem, spotykaniem się, pisaniem pozwalam mu na to... Wiem co facet potrafi zrobić z kobietą, dlatego całym sercem jestem z tobą...nie daj się mi ja na razie to zupełnie nie wychodzi i mam coraz mniej sił...
  8. piscis

    temat:jak żyć?

    strasznie dawno tu nie zaglądałam. Trafiłam na twoja wiadomość...przypadek, może nie koniecznie. Nie chcę oceniać, ale co to za facet który nie widzi co się z tobą dzieje. Wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy, że to jest choroba i trzeba ogromnego wsparcia drugiej osoby, ogromnego... Ja trafiłam tu w sierpniu, szukając w zasadzie chyba pomocy innych, czy znalazłam?... powiem ci tak, jeśli sama nie zechcesz sobie pomóc to nikt ci nie pomorze, przekonałam się o tym sama. Tu przekonałam się, że jest wiele ludzi z takimi problemami i taka świadomość trochę mi pomogła. Ale za nim postanowiłam sobie pomóc i pójść do lekarza mocno musiałam dostać w tyłek od życia. Ale w końcu zdecydowałam się iść do psychiatry i w taki sposób sobie pomóc, bo sama nie byłam w stanie udźwignąć tego co zaoferowało mi życie... Zaczęłam od wizyt u psychologa i widziałam jak pani psycholog rozkładała ręce. Doszłam do wniosku, że faktycznie jak sama nie będę chciała sobie pomóc to dalej będę w to brnęła i nie będzie na to mocy. Przestałam więc do niej chodzić...i było coraz gorzej. W końcu postanowiłam iść do psychiatry i nie żałuję, biorę leki i mam nadzieję, że kiedyś bez nich będę umiała znaleźć sens dla siebie... Jak na razie...mniej płaczę i to taki mój mały kroczek... Pomóż sobie i zdecyduj się pójść do lekarza...
  9. Kawy piję sporo. Zobaczę jak teraz będzie przez weekend, może faktycznie minie Dziękuję bardzo za pomoc trochę się uspokoiłam i będę obserwować...
  10. A ja mam na ogół dosyć niskie ciśnienie, więc ciekawe czy powinnam to brać
  11. dzięki za wskazówki. Odważyłam się iść w końcu do psychiatry bo coraz gorzej ze mną było i nie mam jak na razie żadnego doświadczenia z takimi lekami. A dziś rano jak zasłabłam w łazience i świat zrobił się zupełnie czarny trochę się przestraszyłam. teraz kręci mi się w głowie cały czas Ok zobaczę jak będzie przez najbliższe dni może przejdzie
  12. Czy odczuwaliście jakieś skutki uboczne. Mi po miansecu jest słabo i robi mi sie ciemno przed oczami i kręci mi sie w głowie. Nie wiem czy to ustąpi czy powinnam o tym powiedzieć lekarzowi i np. zmienić lek. Dopiero zaczęłam go brać
  13. piscis

    cześć

    powiem Ci tylko tyle, myślę że wszyscy myślimy podobnie i większość się zastanawia czy to choroba a może po prostu jestem świrem... także nie przejmuj się... głupi nie jesteś, a skoro tu trafiłeś to życzę żebyś zmalał pomoc i wyniósł z tego forum jak najwięcej.
  14. Mi dało poczucie, że nie jestem sama na świecie z problemami i są tacy jak ja... i co więcej potrafią sobie z tym radzić... ja nawet posłuchałam kilku rad... na chwile... i na chwile pomogło... Milutki co do czatu masz rację...dlatego nie zawsze mi tu dobrze i coraz rzadziej tu zaglądam... i w efekcie i tak każdy z nas jest ze wszystkim sam i tak...
  15. Kurczę to wsparcia w bliskich nie masz, a twój mąż powinien trochę więcej dowiedzieć się na temat nerwicy i zrozumieć, że to poważna choroba. to nie są żarty... Rozumiem co czujesz bo mi tez brak tego wsparcia i penie dlatego wcześniej czy później tu lądujemy wszyscy. Jeśli chodzi do psychiatry to dobrze powinien Ci pomóc... A próbowałaś porozmawiać z mężem, żeby dowiedzial się coś więcej na ten temat i spróbował zrozumieć?...
  16. Witaj Właśnie nie ma to to jak super rodzinka...i jej wsparcie. Co do finansów u mnie jest dramat ale zaczęłam chodzić na terapię na NFZ. Zgłosiłam się najpierw do swojego lekarza rodzinnego i kilka miesięcy przepisywała mi leki uspokajające, potem sama stwierdziła, że nic nie jest lepiej i chyba bez psychologa się nie obędzie. Rozczarowałam się tylko, bo jak zaczęłam chodzić to okazało się że wizyty na NFZ mam raz w miesiącu a to trochę mało. Z tego co wiem do psychiatry nawet skierowania nie trzeba więc nie czekaj tylko znajdź sobie jakąc poradnie zdrowia psychicznego i dzwoń czym prędzej żeby umówić się na wizytę. I daj znać czy Ci się udało
  17. Oj tak a bomba zegarowa jak wybuchnie to z taką siłą... [Dodane po edycji:] że sami siebie nie poznajemy
  18. piscis

    Brak chęci do życia...

    powiedzcie, po co żyć i się męczyć??? banalna wiesz co?.... kurczę Ty chyba masz rację... to wszystko jest bez sensu. Całe zycie jest bezs sensu tylko jak to zrobić raz a skutecznie, żeby później wszyscy nie uważali mnie z wariatkę, która chciała odebrać sobie życie. Wszystko jest do bani...bezsens [Dodane po edycji:] nie radzę sobie... nie radzę
  19. piscis

    jak pisałem na początku

    szkoda, że spadasz. Powodem jest to o czym pisałeś w swoim pierwszym poście? Mimo wszystko zajrzyj tu czasem, nie zapominaj o nas zupełnie. Trzymaj się i powodzenia
  20. piscis

    witam i proszę o pomoc

    hej truetome wiem co czujesz...wiem jak to jest kiedy człowiek czuje się aż tak bardzo od kogoś uzależniony. Ja żyję w chorym związku i chociaż wiem, że to nie ma już najmniejszego sensu i nie ma co ratować ja nadal w tym tkwię....a on...ma mnie za nic. ja wiem, że ciężko jest podjąć decyzję żeby odciąć się zupełnie od kogoś, ale powinnaś zrobić to jak najszybciej, a wiesz dlaczego?... bo jesteś bardzo młoda... nie pozwól zmarnować sobie życia. Ja mam prawie 30-stkę i przez zakodowany strasz przed samotnością (bo moja mama była ze mną całe życie sama) pozwoliłam facetowi wejść sobie na głowę, traktować się jak... w każdym razie co tym osiągnęłam? chory związek, brak poczucia własnej wartości, zaczęłam sama siebie obwiniać że może jestem jakimś nieudacznikiem, że nie potrafię związku zbudować, mam nerwicę i zaczęłam chodzić do psychologa. I to właśnie on uświadomił mi, że zachowanie przez lata naszego związku mojego faceta to nic innego jak znęcanie się psychiczne... A wiesz co teraz czuję po latach poświęcania się dla faceta? Cholerną samotność, strach, że jak odejdę to i tak z nikim nie ułożę sobie już w tym wieku życia, że nie dane będzie mi mieć swoja rodzinę i dziecko. Jesteś młoda, nie pozwól, żeby facet zrujnował Ci życie i zniszczył Cię psychicznie. Odetnij się od niego i zacznij żyć dla siebie (wiem, że łatwo się tak wymądrzać, mi samej jak na razie się nie udało) Wierzę, że Ci się uda i trzymam kciuki
  21. piscis

    jestem nowy

    Nie czekaj, idź do lekarza i napisz koniecznie jak było...
  22. piscis

    Brak chęci do życia...

    Dziękuje, naprawdę. Tylko, że ja nie czekam na niespodzianki tylko co znowu mi życie dowali... z tym zwróceniem uwagi...chyba masz rację, ale rozmowy w naszym przypadku już nie pomogą. Było ich setki, ten etap mamy za sobą...teraz to już chyba jedno pozostało, ale ciężko mi zdobyć się na ten krok i tak brnę w ta swoją beznadzieję...
  23. piscis

    Brak chęci do życia...

    alkohol...pomaga na chwilę, wiem...ale pomaga mi właśnie pomaga... a o jutro będę martwić się ... jutro [Dodane po edycji:] bo puki co nic innego i bardziej sensownego (niż picie) nie umiem zrobić ze swoim życiem...
×